Mieli całe życie przed sobą. W głowach ideały, hasła walki o lepsze jutro. Widzieli w dzieciństwie okrucieństwo wojny, na której zginęło wielu ich starszych kolegów. Im przypadł los może jeszcze gorszy. Najlepsze lata zabrała im ich własna ojczyzna.
Mimo olbrzymich chęci nastoletni harcerze Szarych Szeregów nie mieli praktycznie żadnych szans, aby z bronią w ręku walczyć z Niemcami. Pistoletów było za mało, aby starczyło ich także dla „smarkaczy”. Młodszym pozostawało więc słuchać opowieści o bohaterstwie Zośki, Rudego czy Alka i… czekać na swój czas.
Ten nastał o wiele szybciej niż mogli się spodziewać. Niemieckich okupantów zastąpili sowieccy. Komunistyczne władze próbowały podporządkować sobie Związek Harcerstwa Polskiego przesiąknięty niepodległościowym, wojennym etosem Szarych Szeregów. Liczącą kilkaset tysięcy członków organizację zdobyli powoli, stosując znaną komunistyczną taktykę salami. A więc małych, ale konsekwentnych kroków. Na znak protestu w 1947 roku z harcerstwa odszedł jego ideowy przywódca – Aleksander Kamiński, autor słynnych „Kamieni na szaniec”.
Piętnastoletni twórca tajnej organizacji
W Krobi, maleńkim miasteczku w połowie drogi między Wrocławiem a Poznaniem, 15-letni Kazek Szymański wraz z kumplami nie wyobrażał sobie dalszej działalności w komunistycznym harcerstwie. W domu dużo rozmawiał z ojcem, powstańcem wielkopolskim, o zbrodniach sowieckich, szczególnie o Katyniu – trzech członków rodziny było więźniami obozu w Ostaszkowie i zostało rozstrzelanych w Miednoje.
Razem z dwójką przyjaciół Kazek założył tajną, niepodległościową organizację „Zawisza”, która sprzeciwiała się komunistycznej dyktaturze. W krótkim czasie w kręgu organizacji znalazło się kilkadziesiąt osób, głównie młodych harcerzy. Dokształcali się korzystając z podziemnych druków, u proboszcza powielali ulotki, rysowali antykomunistyczne hasła na murach. Z czasem w ich rękach pojawiły się też pierwsze egzemplarze broni palnej. W tamtych latach nie było o nią trudno – chłopcy zdobywali ją m.in. z byłych niemieckich magazynów, których po wojnie nikt nie pilnował.
Pod skrzydłami AK-owca ze stolicy
Po dwóch latach działalność organizacja zdynamizowała się mocno pod wpływem kontaktów z byłym AK-owcem Marianem Rączką (pseudonim „Kościuszko”). Marian pochodził z pobliskiego Gostynia, ale podczas wojny, jako 19-latek, walczył z bronią w ręku w Powstaniu Warszawskim i za męstwo został odznaczony Krzyżem Walecznych. Nic dziwnego, że dla młodych harcerzy był prawdziwym autorytetem i żywą legendą.
Członkowie „Zawiszy” regularnie pokonywali 80-kilometrowy dystans do Głogowa, gdzie Rączka organizował dla nich wojskowe odprawy, rzekomo w imieniu Armii Krajowej (rozwiązanej przecież formalnie już w styczniu 1945 roku). Polecił tworzyć odnogi organizacji w okolicznych wioskach i gromadzić broń.
Wiosną 1949 roku organizacja „Zawisza” mocno obejmowała swoim zasięgiem już trzy powiaty dawnego województwa wrocławskiego. Niekontrolowany wzrost siatki i zaangażowanie dużej liczby osób bardzo szybko sprowadziło na trop harcerzy siepaczy z Urzędu Bezpieczeństwa…
Wielka wsypa
W lipcu 1949 roku w ręce bezpieki wpadło od razu kilkadziesiąt osób z organizacji. Było to konsekwencją przejęcia przez ubeków archiwum „Zawiszy”, które oprócz dekonspiracji członków grupy będzie wyśmienitym materiałem dowodowym w pokazowym procesie.
Kazimierz Szymański przebywał w tym czasie na obozie pod Kłodzkiem, był uczniem trzeciej klasy liceum. Do obozu przyjechała więźniarka. Na oczach zszokowanych kolegów i nauczycieli ubecy wpakowali do niej trzech nastolatków i wywieźli do aresztu w Gostyniu. Tam byli regularnie katowani przez sadystów z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Bicie ciężkimi kluczami i kantem dłoni po szyi, przysiady i żabki do utraty przytomności – to tylko niektóre spośród tortur, jakie stosowano wobec harcerzy.
Po śledztwie – szybki proces przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Poznaniu. Zarzut – jak pisze Piotr Bojarski w książce „1956. Przebudzeni” – to członkostwo w „nielegalnym związku”, usiłowanie dokonania przemocą zmiany ustroju państwa polskiego. Podstawa prawna: drakoński Dekret o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy Państwa z 1946 roku.
Na podstawie tego dekretu po wojnie komunistyczne władze wysłały do więzień tysiące polskich patriotów, nierzadko nastolatków. Przykładowy katalog czynów zabronionych i kar? Wprowadzenie w błąd władzy przez udzielenie jej fałszywych wiadomości – minimum pięć lat więzienia, a nawet kara śmierci. Publiczne nawoływanie do czynów skierowanych przeciwko jedności sojuszniczej z ZSRR – minimum trzy lata więzienia. Uszkodzenie komunistycznego pomnika – kara więzienia do pięciu lat.
11 lat więzienia dla 17-latka
Wyrokiem sądu wojskowego Szymański został skazany na jedenaście lat więzienia i pozbawienie praw publicznych. Jego młodszego brata Stefana (wówczas 13-latka!) potraktowano ulgowo i skazano na dziesięć miesięcy odsiadki. Mariana Rączkę i Jana Stachowiaka, u którego odnaleziono broń, sąd skazał na karę śmierci, zamienioną później na dożywotnie więzienie.
Kazimierz Szymański rozpoczął swoją długa wędrówkę po PRL-owskich więzieniach – Wronki, Rawicz, Montelupich w Krakowie, aż w końcu trafił do owianego złą sławą, wzorowanego na sowieckich łagrach, Progresywnego Więzienia dla Młodocianych w Jaworznie. Tam kierowano skazanych za przestępstwa polityczne, którzy nie przekroczyli 21-go roku życia.
Obóz w Jaworznie miał swoją długą historię. Najpierw był podobozem niemieckiego Auschwitz-Birkenau, po zakończeniu wojny służył jako obóz przejściowy dla przesiedlanych Niemców, a potem komunistyczne władze osadzały w nim pozostających na polskich ziemiach Ukraińców, których podejrzewano o sympatyzowanie z UPA.
Miejscowej ludności i tak wszyscy więźniowie kojarzyli się tak samo. Jak wspomina jeden z młodocianych więźniów: Myśleli, że jesteśmy młodymi hitlerowcami. Mijając pluli na nas, złorzeczyli, rzucali kamieniami. Komendantem obozu był jeden z najbardziej bestialskich ubeckich oprawców – Salomon Morel, który nowo przybyłych witał następującą mową:
Bandyci! Przybyliście tutaj, aby ciężką pracą zrehabilitować się za zbrodnie popełnione wobec Polski Ludowej. Tu obowiązuje bezwzględna karność i posłuszeństwo wobec przełożonych. Ten, który będzie sprzeciwiał się regulaminowi – zginie.
Harcerz z Krobi miał i tak sporo szczęścia – ponieważ posiadał doświadczenie jako rzeźnik (rodzice prowadzili zakład masarski), dostał skierowanie do obozowej kuchni. Nie musiał pracować w bardzo ciężkich warunkach w kopalni, przy głodowych racjach żywnościowych i sadystycznych strażnikach. Ci ostatni w 1955 roku zastrzelili śpiącego więźnia, który legalnie odpoczywał po nocnej zmianie – po tej egzekucji w obozie wybuchnął bunt.
Jako więzień obozu Szymański otrzymywał za swoją pracę 1/10 pensji, jaką dostałby na wolności i raz w miesiącu mógł napisać list do rodziny (oczywiście podlegający akceptacji cenzora). Nie miał żadnej nadziei na wcześniejsze opuszczenie więzienia – komunistyczne władze uchwalały kolejne amnestie, ale nie dotyczyły one więźniów politycznych.
Wolność po siedmiu latach
Dopiero amnestia uchwalona 27 kwietnia 1956 roku pozwoliła opuścić więzienia tysiącom skazanym za przestępstwa polityczne z nieludzkiego dekretu z 1946 roku. Jak pisze w swojej przejmującej książce „1956. Przebudzeni” Piotr Bojarski:
Bramy więzień zgrzytają coraz częściej, wychodzą przez nie na wolność zapomniani i poniżeni bohaterowie (…). Wszyscy ci, którzy jakimś cudem nie dostali kuli w potylicę – i nieoznaczonej kwatery na cmentarzu na „Łączce” (…). Zmaltretowani i schorowani, bez zębów, wybitych im przez ubeckich oprawców. Fizyczne i psychiczne wraki.
31 maja również dwudziestoczteroletni Kazimierz Szymański wrócił do rodziny. Prawie 1/3 swojego dotychczasowego życia spędził w więzieniach i w obozach pracy. Nie udało mu się ukończyć szkoły, przez długi czas musiał co miesiąc meldować się na posterunku milicji, a przez kolejnych trzydzieści lat był dalej nękany przez Służbę Bezpieczeństwa.
W 1994 roku Sąd Wojewódzki w Poznaniu unieważnił skazujący go wyrok z 1949 roku, a prezydent Lech Wałęsa przyznał mu Krzyż Armii Krajowej. Jedenaście lat później prezydent Lech Kaczyński odznaczył go Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Pośrodku jednego z blokowisk w Jaworznie, zbudowanego w miejscu obozu, znajduje się dziś okolicznościowy obelisk ze swoistym memento: Wolność można odzyskać, młodości – nigdy. To hołd dla tysięcy nastolatków, którzy w tym miejscu przegrali swoje najlepsze lata.
Bibliografia
- Piotr Bojarski, 1956. Przebudzeni, Agora 2016.
- Dekret z dnia 13 czerwca 1946 r. o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy Państwa – Dz.U. 1946 nr 30 poz. 192.
- Andrzej Fedorowicz, Wzorowy polski łagier, Polityka 2/2014.
- Janusz Horodniczy, Młodsi od swoich wyroków, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza 2010.
- Andrzej Paczkowski, Czarna księga komunizmu. Zbrodnie, terror, prześladowania, Prószyński i Spółka 1999.
- Józef Urbanowicz, Jaworzno – obóz dwóch totalitaryzmów, artykuł zamieszczony na portalu jaworzniacy.pl.
KOMENTARZE (10)
Chłopcy zdobywali pierwsze egzemplarze broni palnej – ciekawe po co. Zapewne szykowali ją na ubeków, żeby do nich postrzelać. A może jeszcze do kogoś. Ubecy zamiast dać się im zabić, albo dopuścić do zamordowania kogoś innego, aresztowali chłopców. Zbrodniarze.
Dokładnie… Może sobie przebić „pione” z bolkiem..
Choćby po to żeby szkolić się strzelecko.
Bawiłeś się lakami synu UBka?
Dzisiaj nielegalne posiadanie broni również jest przestępstwem, za które idzie się do więzienia. Za posiadanie broni z bezpośrednim zamiarem jej użycia… a jeszcze na dodatek z zamiarem walki z państwem to już na pewno nie da się wyłgać od kary. Nie mam pojęcia jak w tej kwestii działa prawo wobec nieletnich przestępców. Trudno jednakże oczekiwać pobłażliwości.
Czyli uważasz że UBecy powini zostać srogo ukarani bo posiadali nielegalnie broń i aktywnie wykorzystywali ją przeciw państw polskiemu i jego obywatelom.. też tam uważam!
Teraz walczy się z państwem innymi metodami niż bronią. Za to bezkarnie. Wzywa się do nałożenia sankcji i jakichś strasznych represji, pluje się na swój kraj i stara się go poniżyć w oczach świata. Kiedyś za zdradę stanu były kary. Teraz trzeba to znosić. Kiedyś za kolaboracje z wrogiem była kara. Teraz uznanie w oczach potomków ubeckich okupantów.
by się bronić przed UBekami idioto
Nie spodziewałem się, że ubecy jeszcze żyją i w dodatku potrafią obsłużyć coś więcej niż pistolet i pałkę. Nieźle się trzymasz dziadku.
„To hołd dla tysięcy nastolatków, którzy w tym miejscu przegrali swoje najlepsze lata.”
PRZEGRALI ?!!! Co za brednia! zostały im zabrane, ukradzione ale nie przegrane!
” Z czasem w ich rękach pojawiły się też pierwsze egzemplarze broni palnej. W tamtych latach nie było o nią trudno – chłopcy zdobywali ją m.in. z byłych niemieckich magazynów, których po wojnie nikt nie pilnował” Naprawdę tak mogło być ? jakieś dodatkowe info?