Renesans się nie czerwienił. Po drętwym średniowieczu, w którym każdy robił swoje, ale nikt się do tego nie przyznawał, ludzie potrzebowali odmiany. Nagle zamiast o ostatnich roratach, dworzanie zaczęli dyskutować o swoich wyuzdanych fantazjach i o ulubionych prostytutkach. A dostojni królowie ochoczo im wtórowali.
W XVI wieku seks był wszędzie. Weźmy na przykład kroniki rodzinne niemieckiej szlachty. Z pozoru – trudno o nudniejsze i bardziej pompatyczne teksty. A jednak, autorowi spisanej w połowie stulecia „Kroniki grafów von Zimmern”… ewidentnie brakowało seksu. Opowieść o zawartym jakieś 40 lat wcześniej małżeństwie polskiego króla Zygmunta Starego i włoskiej księżniczki Bony Sforzy bez mrugnięcia okiem przerobił on na – nie przymierzając – nowożytnego pornola.
Król pragnie kopulować
W jego wersji historii puszczalska Bona całą podróż z Włoch do Polski spędziła w łóżku (albo może raczej – w karecie) z przypadkowym szlachcicem. Król tymczasem usychał z tęsknoty, z trudem trzymając w spodniach nabrzmiałą oznakę niecierpliwości. Wystarczyło, że piękna 24-latka dotarła na przedmieścia Krakowa, by władca zdecydował, że już dłużej nie wytrzyma. Wprawdzie nigdy wcześniej nie widział tej kobiety na oczy i nigdy z nią nie rozmawiał, ale zamiast o powitaniach myślał tylko o tym, by zaciągnąć ją do swojego barłogu.
Wezwany przez niego herold zakrzyknął: „Niech wszyscy wyjdą! Nasz król pragnie kopulować!”. I tak właśnie, na chybcika, w namiocie pod miastem, dumny polski monarcha pragnął zdeflorować kandydatkę na żonę.
Wyuzdane czworokąty Bony Sforzy
To nie jedyne opowiadanie erotyczne z polskimi władcami (lub władczyniami) w rolach głównych. Sama Bona Sforza miała w opinii postronnych co najmniej tyle twarzy co współczesny pan Grey. Rzućmy okiem do „Prawdy odkrytej o książętach” – pornograficznej kroniki spisanej przez dwóch obdarzonych bujną wyobraźnią Włochów, Sylwiusza i Askaniusza Coronova. Zgodnie z tym nowożytnym harlequinem przed wyjazdem do Polski Bona była uwikłana w wyuzdany czworokąt miłosny.
Jej kochankiem został neapolitański arystokrata Hektor Pignatelli, a kochankiem jej matki –ojciec tego młodzieńca. Pomysłowemu związkowi kres położyło dopiero małżeństwo Bony. Hektor nie chciał zabrać się razem z nią nad Wisłę i kontynuować romansu za plecami polskiego króla. Jakby tego było mało, szybko znalazł pocieszenie w ramionach innej dzieweczki. Urażona do żywego Sforzówna nie mogła przymknąć oczu na taką potwarz. Pałając nienawiścią i żądzą zemsty, nakazała swoim agentom otrucie niewiernego kochanka.
Włoskie owoce dojrzewają szybciej
W świetle legend wyskokom królowej nie położyło kresu nawet małżeństwo z Zygmuntem. Podstarzały król, zamiast ostudzić temperament Bony, tylko rozpalił w niej potrzebę poszukiwania nowych erotycznych doznań. Opowiadano, że pierwsze dziecko monarchini urodziło się kilka miesięcy przed terminem.
Pytana o powody Bona miała tylko bezwstydnie zaszydzić: „Włoskie owoce dojrzewają szybciej!”. Plotkarze utrzymywali, że odtąd niemal co roku wypluwała z siebie nieślubne dzieci, podrzucając następnie te bękarty zaufanym dwórkom.
Jakby tego było mało – przynajmniej w opinii własnego męża była beznadziejna w łóżku. Podobno pierwsze intymne spotkanie z Boną tak bardzo rozczarowało Zygmunta, że ten natychmiast opuścił sypialnię, zasiadł do kałamarza i zwierzył się pamiętnikowi ze swoich wrażeń.
„Regina Bona attulit nobis tria dona: Faciem pictam, vulvam non strictam et pecuniam fictam” – biegły dwie strofy wiersza, który rzekomo spłodził w tej chwili natchnienia. W wolnym tłumaczeniu na polski znaczyłyby one: „Królowa Bona przywiozła nam trzy podarunki: zamalowaną makijażem twarz, zbyt luźną pochwę i zmyślone pieniądze”. To dopiero przykład frustracji na tle seksualnym!
Kalumnie, zmyślenia i… niesmaczne dowcipy
Wszystkie te historie były rzecz jasna wyssane z palca. Ale to nie znaczy, że należy je traktować tylko jako zabawne anegdotki. Erotyczne fantazje, jak nic innego pozwalają zgłębić mentalność epoki. Renesans tymczasem był wyuzdany tak we wstydliwych snach, jak i w rzeczywistości. Ostatni królowie z dynastii Jagiellonów nawet własne mauzoleum – grobową Kaplicę Zygmuntowską na Wawelu – ozdobili jednoznaczną sztuką erotyczną.
Ich dworzanie oddawali się rozrywkom tyleż rozpustnym, co i prymitywnym. Akta przechowywane w archiwach Watykanu opisują w jaki sposób zabawiał się niejaki Jan Wawrzyniec Pappacoda – jeden z najbliższych współpracowników Bony Sforzy, a zarazem człowiek, który zawiąże spisek zakończony zamordowaniem królowej.
Kometa imć Pappacody
Pewnego wieczoru Pappacoda zaprosił grupę przyjaciół i dostojników państwowych na „oglądanie komety” w swoim domu. Gdy wszyscy zacni goście przybyli na miejsce, okazało się, że gospodarz ani nie ma lunety, ani nawet tarasu, z którego można by oglądać niebo. Zapytany o to, gdzie jest obiecana kometa, Pappacoda uśmiechnął się, ściągnął portki i z dumą stwierdził: „tutaj!”. I to wszystko działo się w czasach postępu, Leonarda da Vinci czy Nicoli Machiavelliego.
Nic dziwnego, że w kraju, w którym takie rzeczy wyprawiano w gronie najważniejszych polityków, całe wesele Bony i Zygmunta Starego (to prawdziwe, a nie ubzdurane przez grafów von Zimmern) przerodziło się w wielki wieczór kawalerski. I przeszło do historii jako impreza, na której zorganizowano prawdopodobnie największy w tej epoce konkurs… opowiadań erotycznych.
Poeci z wszystkich niemal krajów Europy prześcigali się w pieprznych historyjkach, które miały rozochocić świeżo upieczonych małżonków przed nocą poślubną. Niejaki Kasper Ursinus wyjaśniał w swoim poemacie, że pomysł ślubu pomiędzy Zygmuntem i Boną nie pojawił się po raz pierwszy na wiedeńskim dworze, ale w sypialni rzymskiej bogini Wenery.
Pewnej nocy do domu pani piękna i miłości zakradł się Mars, by pod nieobecność męża Wenery Wulkana oddać się „miłosnej sielance”. I właśnie w trakcie namiętnego stosunku – jak wyjaśnia renesansowy poeta – pan wojny wydyszał do ucha pięknej bogini, że warto byłoby znaleźć polskiemu królowi nową małżonkę.
Czując zbliżającą się chwilę ekstazy, Wenera była gotowa zgodzić się na wszystko. Byle tylko Mars przestał gadać i skupił swoją uwagę na energicznych ruchach bioder. W ten oto sposób Zygmunt nie dość, że dostał nową małżonkę, to na dodatek – najpiękniejszą dziewczynę w całej Italii.
Smukła, młoda blondynka trafiła w ramiona podtatusiałego, nieapetycznego pięćdziesięciolatka o aparycji księgowego i kartoflanym nosie. Można zgadywać, że jeśli ktoś narzekał po cichu na swoje życie erotyczne, to była to raczej Bona, a nie Zygmunt.
Źródło:
Więcej na temat zagmatwanych dziejów dynastii Jagiellonów dowiesz się z książki Kamila Janickiego pt. „Damy złotego wieku” (Znak Horyzont 2014). Artykuł powstał w oparciu o literaturę i materiały zebrane przez autora podczas prac nad książką. Jako czytelnik „Ciekawostek historycznych” możesz ją kupić z 30-procentowym rabatem!
KOMENTARZE (2)
Co za świństwa!
Na szczęście moi przodkowie nigdy nie ruchali.
To tak właściwie skąd się wziąłeś? Nasi przodkowie nie byli tacy „święci” jak nam się wydaje.