Królewskie pochodzenie to jak wygrany los na loterii? Niekoniecznie. Jeśli twoja matka była wyłącznie przelotną miłostką władcy, to czekało cię wszystko, co najgorsze. Odmowa chrztu, wydziedziczenie, a może nawet...
We wczesnym średniowieczu ledwo schrystianizowani monarchowie nie widzieli powodu, dla którego należałoby dyskryminować nieślubne potomstwo. Najlepszym przykładem był Arnulf z Karyntii, jeden z praprawnuków Karola Wielkiego, owoc cudzołożnego związku króla Karlomana i Liutswindy. W 896 roku sięgnął po cesarską koronę, a nałożył mu ją na skronie sam papież Formozus.
„Dzieci poczęte w burdelu”
Ten stan rzeczy powoli się jednak zmieniał. W dużej mierze wynikało to z rosnącego wpływu Kościoła. Już w drugiej połowie VI wieku niektórzy duchowni chcieli dyskryminować dzieci pozamałżeńskie. Jednym z nich był Kolumban, słynny w owym czasie irlandzki mnich.
Frankijska królowa Brunhilda zaprosiła go, by ochrzcił jej prawnuki, dzieci króla Teuderyka II pochodzące z nieformalnego związku. Mnich odmówił. Nie powinny nosić berła dzieci poczęte w burdelu – stwierdził, czym naraził się na wielkie kłopoty i przez co musiał uciekać przed gniewem starej królowej.
Prawo kościelne zamykało dzieciom nieślubnym drogę do kapłaństwa. Od tego były jednak dyspensy. Ponadto istniały pewne furtki, dzięki którym bękarty mogły być uznane za prawe potomstwo. Przykładowo, jeżeli rodzice oboje byli stanu wolnego i zawarli potem ślub, ich przedmałżeńskie dzieci zostawały legitymizowane.
Ale oprócz prawa kościelnego istniało jeszcze świeckie, które momentami stawało się bardziej restrykcyjne. W Anglii dzieci urodzone przed ślubem rodziców nie mogły dziedziczyć po nich majątku. Nie pomagały nawet naciski Kościoła na liberalizację prawa w tym zakresie. W 1234 roku wyspiarscy baronowie odpowiedzieli, że nie ma mowy o jakichkolwiek zmianach.
Nie dla bękarta dziedzictwo
Nieślubne dzieci władców definitywnie odsunięto od dziedziczenia tronu na przełomie XI i XII wieku. Wilhelm Zdobywca, mimo pochodzenia z nieprawego łoża, mógł w 1035 roku zostać po śmierci ojca księciem Normandii. Jego wnuk, Robert z Gloucester, także urodzony z nieformalnego związku, nie był nawet brany pod uwagę jako następca swojego ojca Henryka I.
Trochę dłużej nieślubne dzieci sięgały po korony w krajach skandynawskich. Wysoką pozycję zachowały też na Półwyspie Iberyjskim. Jeszcze w 1385 roku na portugalskim tronie zasiadł Jan d’Aviz, owoc cudzołóstwa króla Piotra Okrutnego.
Nie zmienia to faktu, że Kościół konsekwentnie odsuwał pozamałżeńskie potomstwo władców od dziedziczenia tronu. W 1260 roku papież legitymował nieślubnego syna czeskiego króla Przemysła Ottokara II, jednocześnie wykluczając go z sukcesji.
Z czasem zarzut nieślubnego pochodzenia stał się bronią używaną przeciwko kandydatom do tronu. Najdalej poszedł osławiony angielski król Ryszard III. W 1483 roku zmusił parlament angielski, by uznał małżeństwo jego brata i zarazem poprzednika za nieważne. Bratankowie Ryszarda, stojący przed nim w kolejce do tronu, zostali z niej brutalnie wyrzuceni.
Lepiej być nieślubnym synem króla niż biskupem
Mimo to nieślubnym dzieciom powodziło się zazwyczaj nieźle. Wiele z nich ojcowie przeznaczali do stanu duchownego, gdzie robiły kariery podobne jak ich rodzeństwo z legalnych związków.
Kobiety zostawały opatkami, jak np. Eudelina, nieślubna córka Ludwika X Kłótnika, która między 1334 a 1339 roku stanęła na czele klasztoru w Saint-Marcel. Mężczyźni z kolei zasiadali na stolicach biskupich. Czasami jednak również z tym bywały problemy, Kościół bowiem nie pozwalał nieślubnym dzieciom zostawać kapłanami.
Różnie ułożyły się losy dwóch przyrodnich braci Ryszarda Lwie Serce. Gotfryd Plantagenet został w 1173 roku biskupem Lincoln, później zaś arcybiskupem Yorku, i nikt nie robił mu z tego powodu problemu. Gdy jednak około 1213 roku Morgan, także owoc królewskiego romansu, został wybrany biskupem Durham, papież Innocenty III odmówił akceptacji.
Chodziło o to, że ojciec Morgana, król Henryk II Plantagenet, uwiódł mężatkę, żonę niejakiego Ralfa Bloeta. Formalnie należałoby uznać, że to ów Ralf był ojcem Morgana i tego domagał się papież Innocenty III. Morgan jednak nie ustąpił. Wolał zrezygnować z biskupiej stolicy, niż uznać się za syna Ralfa i wyrzec się królewskiego pochodzenia.
Przed bękartami koronowanych głów otworem stała też kariera świecka. Nieślubne córy królewskie i książęce dobrze wychodziły za mąż, synowie często realizowali się jako wojskowi i to nieraz dużego formatu, by wspomnieć Jana „Bastarda Orleańskiego” (jak przydomek wskazuje – syn księcia orleańskiego), towarzysza walk Joanny d’Arc, czy też Antoniego „Wielkiego Bastarda”, nieślubnego syna księcia Burgundii.
A to Polska właśnie…
A jak to wyglądało w Polsce? Dyskusyjne jest pochodzenie Zbigniewa, syna Władysława Hermana. Jeżeli zgodzić się z Anonimem zwanym Gallem, tendencyjnym w tej kwestii, był dzieckiem nieślubnym, a mimo to sięgnął po tron.
Pomijając dzielnicowych książąt i czeskich królów, którzy na chwilę zagościli na tronie Piastów, kolejnym monarchą ze znanym nam nieślubnym potomstwem był dopiero Kazimierz Wielki. Jego bastardzi nie zrobili kariery. Jan i Niemierza, tak się chłopcy nazywali, zostali uwzględnieni w testamencie króla, ale jego następca, Ludwik Węgierski, unieważnił zapisy.
Lepiej powiodło się córkom, ale też miały lepszą pozycję startową. Anna, Kunegunda i Jadwiga przyszły na świat z bigamicznego, bo bigamicznego, ale zawsze małżeństwa. Ich matką była żagańska księżniczka Jadwiga, ostatnia żona Kazimierza Wielkiego. Wszystkie trzy zostały legitymizowane przez papieża, a cesarz Karol Luksemburski chciał z jedną z nich ożenić swojego syna i następcę Wacława IV.
Koniec końców żadna z dziewczynek nie została cesarzową. Kunegunda zmarła w dzieciństwie, a Anna i Jadwiga trafiły po śmierci ojca na dwór ciotki, węgierskiej królowej Elżbiety Łokietkówny. Wielkich karier nie zrobiły.
Anna została żoną hrabiego Celje, rezydującego na terenie Słowenii – jak na córkę króla Polski niezbyt imponujący związek. Tożsamość męża Jadwigi nie jest znana, w jednej z kronik zachowała się zdawkowa informacja, że był poganinem. Pamiętać trzeba, że w chwili, gdy wychodziły za mąż, ich ojciec leżał dawno w grobie, a one były tylko krewnymi jaśnie panującego Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski.
***
Jak widać – o ile ojciec zadbał o dzieci – nieślubne potomstwo władców w średniowiecznej Europie miało się nie najgorzej. Wprawdzie w pewnym momencie zablokowano im możliwość sukcesji, ale i tak lepiej było być królewskim dzieckiem, nawet nieślubnym, niż chłopskim synem.
Bibliografia
- Crouch David, Traffrod Claire de, The Forgotten Family in Twelfth-Century England, [w:] Studies in Medieval, red. Stephen Morillo, Richard Philip Abels, Woodbridge – Rocherster, NY 2004.
- D’Avray David L., Papacy, Monarchy and Marriage, 860–1600, Cambridge 2015.
- Field Sean L., Franciscan ideale and the royal family of France (1226–1328), [w:] The Cambridge kompanion to Francis of Assisi, red. Michal J. P. Robson, Cambridge 2012.
- Jasiński Kazimierz, Małżeństwa i koligacje polityczne Kazimierza Wielkiego, „Studia Źródłoznawcze”, 32-33, 1990.
- Kern Fritz, Kingship and law in the Middle Ages, Clark, N. J. 2006.
- Sroka Stanisław A., Nieślubne potomstwo władców Europy Środkowej w XIV wieku, „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prace Historyczne”, 135, 2008.
KOMENTARZE (8)
Artykuł pełen błędów logicznych. Autor twierdzi jedno, po czym udowadnia coś przeciwnego, jedno zdanie zaprzecza drugiemu… Ktoś to czytał przed publikacją?
No niestety. Ten portal to jedno wielkie plotkarskie dno. Tyle, że z ponoć historycznymi informacjami (w co wątpię). Styl tutejszej publicystki – jakby uczeń zawodówki pisał.
Zgodzę się że faktycznie, teza z tytułu w artykule obalona- czemu nie chciałabym być bękartem, wcale nie miały źle. Ale poza tym styl fajny, lepszy od sztywniackich historycznych publikacji. Marudzą stare ramole przyzwyczajone do książkowych tekstów które zwykłego szaraczka tylko do historii zniechęcają i zazdrośni, że sami tu nie piszą. Tak trzymać! :)
nieraz może lepiej byc uzdolnionym bękartem,jeśli ojciec nie był obcążony jakimiś niezdrowymi skłonnościami niż pochodzić od poślubionych dwojga niedojrzałych tzw.popieprzonych wariatów, matki i ojca co mają już w genach skłonnosci do pewnych chorób np.psychicznych albo nałogów
Drogi Anonimie, rodziców się nie wybiera. Może lepiej, ale niestety Ci, którym się nie poszczęściło, nie mieli na to wpływu. Pozdrawiamy :)
No cóż, los bastardów zależał od tego czy ojciec je uznał i czy chciał na nie łożyć. Jeśli nie uznał i nie chciał łożyć było kiepsko. Podobnie z nieślubnymi potomkami ludzi niższych stanem. Jak dla mnie to lepiej być ślubnym dzieckiem, bo ma się prawną ochronę i większe poczucie bezpieczeństwa oraz stabilności. I chociaż teraz moze nie wytyka się nieślubnych dzieci palcami, to jednak osobiście wątpię czy dzieciństwo z rzadko obecnym ojcem czy bez ojca to coś dobrego. Jak swiat światem nieślubne dzieci rzadko były chciane i to się raczej nie zmieni, bo konkubinaty służyły czemu innemu niż tworzeniu kochającej rodziny
Szkoda że Jon Snow nie urodził się w Europie…
Zawsze mi się wydawało, że Celje było dosyć ważne… Chyba, że wzmocniło pozycję dopiero po śmierci męża Anki.