W kultowych „Psach” Pasikowskiego były esbek, Franz Maurer, wybiera uczciwą służbę w policji, podczas gdy większość jego kompanów decyduje się na zejście do przestępczego podziemia. Zanim zaczęli mordować dla pieniędzy i wpływów w narkobiznesie, znaleźli czas na wyrównanie rachunków z przeszłości.
Początek 1989 roku. Niedługo zaczną się rozmowy Okrągłego Stołu. W obliczu bezprecedensowego kryzysu gospodarczego i zmiany sytuacji geopolitycznej, generał Jaruzelski dojrzał do podzielenia się władzą z antykomunistyczną opozycją.
Dla podopiecznych Czesława Kiszczaka, esbeków z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, to szansa na skorzystanie z uprzywilejowanej pozycji. Wiedza operacyjna, kontakty i możliwości szantażu miały im zapewnić miękkie lądowanie w nowej rzeczywistości polityczno-gospodarczej. To były także ostatnie chwile na bezkarne wyrównanie rachunków z przeszłości…
Morderstwo w minutę
Ksiądz Stefan Niedzielak od wielu lat budził wściekłość Służby Bezpieczeństwa. Był działaczem Armii Krajowej, kapelanem Powstania Warszawskiego i badaczem potajemnych pochówków ofiar stalinizmu na tzw. „Łączce”. Władze nienawidziły go przede wszystkim za odważne poszukiwanie prawdy o zbrodni katyńskiej.
W zbudowanym przez siebie Sanktuarium Poległym i Pomordowanym na Wschodzie Niedzielak wygłaszał bezkompromisowe antysowieckie kazania. Na konsekwencje nie trzeba było długo czekać. Regularne otrzymywał anonimowe listy i telefony z pogróżkami. Ich treść nie pozostawiała wątpliwości: zdechniesz jak Popiełuszko.
20 stycznia 1989 roku Niedzielak nie czuł się zbyt dobrze. Od rana miał złe przeczucia. W rozmowie z kolegą z kurii wyrwało mu się zdanie: oni mnie w końcu zabiją.
Wieczorem zmęczony oglądał w fotelu telewizję, kiedy otrzymał pierwsze uderzenie pięścią w twarz. 75-letni ksiądz podjął nierówną walkę, ale spadł na niego grad ciosów. Gdy próbował zbliżyć się do okna, żeby wezwać pomoc, jeden z napastników mocno wbił mu w plecy kolano i złamał mu kark.
W taki sposób zabijali wyłącznie wyszkoleni specjaliści. Od momentu wtargnięcia napastników na plebanię nie minęła nawet minuta.
Mordercze trio – dwóch mężczyzn i kobieta
W prowadzonym wyjątkowo nieudolnie śledztwie ustalono niewiele. Milicjanci zabezpieczyli wyrwane jednemu z napastników włosy, które kapłan trzymał w dłoni oraz fragmenty niewielkiej lateksowej rękawiczki, prawdopodobnie należącej do kobiety.
Szuflady i szafy zostały pootwierane, ale nie zginęły przechowywane w nich pieniądze – równowartość kilku średnich miesięcznych pensji. Prawdopodobnie chodziło tylko o stworzenie wrażenia bałaganu i rabunkowego motywu napadu.
Kierowca miejskiego autobusu zapamiętał trzech pasażerów ostatniego wieczornego kursu – kobietę i dwóch mężczyzn, w tym jednego o bardzo atletycznej budowie. Na przystanek autobusowy, jako miejsce przebywania sprawców, wskazywał też milicyjny pies. Te wszystkie wątki, podobnie jak związek morderstwa z licznymi groźbami wobec księdza, nigdy nie zostały na poważnie podjęte w śledztwie.
Zamiast tego lansowane były absurdalne tezy, że zmarły dwukrotnie (!) sam upadł, łamiąc sobie kręgosłup. Pojawiły się też twierdzenia, że morderstwo nie miało ani charakteru rabunkowego, ani politycznego. Sprawców oczywiście nie udało się ustalić.
Co ciekawe, kiedy w 2006 roku śledczy Instytutu Pamięci Narodowej chcieli wrócić do tego tajemniczego morderstwa, okazało się, że z akt sprawy zniknęły najważniejsze dowody. W tym, między innymi, znalezione na miejscu przestępstwa włosy i fragmenty rękawiczki.
Komando śmierci?
Patryk Pleskot, autor książki „Zabić. Mordy polityczne w PRL”, stawia kilka hipotez dotyczących natury morderstwa. Mogło to być zlecenie partyjno-państwowe, aby zastraszyć opozycję przed rozpoczęciem obrad Okrągłego Stołu. Prawdopodobna jest też wersja o prowokacji twardogłowych przedstawicieli MSW, niechętnych porozumieniu z „Solidarnością”. Możliwe też, że to była zemsta ze strony SB – być może „prywatna” inicjatywa kilku funkcjonariuszy. Adwokat Jan Olszewski z kolei (późniejszy premier III RP) nie wykluczał jeszcze innej hipotezy – że za śmiercią księdza stało KGB.
Co ciekawe, dla Patryka Pleskota pewna plotka, która krążyła wówczas po Polsce, nie była pozbawiona racjonalnych podstaw. W swojej książce pisze: Hipotezę o „komandzie śmierci” można by uznać za wysoce spekulatywną i mało przekonującą, gdyby nie uderzający fakt: ks. Niedzielak nie był jedyny.
Następca Popiełuszki
Ksiądz Stanisław Suchowolec święcenia kapłańskie otrzymał w czerwcu 1983 roku. Jako wikary został skierowany do parafii w Suchowoli, 40 kilometrów od Białegostoku, niedaleko rodzinnej miejscowości księdza Jerzego Popiełuszki.
Obaj księża szybko się polubili. Stanisław był zapatrzony w starszego, znanego w całej Polsce kolegę i chciał go naśladować. Ksiądz Popiełuszko powiedział kiedyś matce: Mamo, nie martw się. Jeśli – nie daj Boże – mnie coś się stanie, to przecież Staszek mnie zastąpi.
Morderstwo księdza Jerzego było dla Stanisława Suchowolca przełomowym momentem w życiu. Zaczął odprawiać msze za ojczyznę, a przed kościołem w Suchowoli stanął symboliczny grób i drewniany krzyż z informacją, że księdza Popiełuszkę zamordowali esbecy.
To oczywiście szybko ściągnęło na ks. Stanisława zainteresowanie resortu. Liczba szykan, których doświadczył w ciągu kolejnych lat, jest zdumiewająca. Listy i telefony z groźbami pozbawienia życia. Kilkakrotne pobicia z podtekstem politycznym, podczas których napastnicy krzyczeli: To za Solidarność! Wybijemy ci ją gnoju z głowy!
Nastąpiła także seria tajemniczych usterek w jego samochodach, które miały doprowadzić do wypadku drogowego, jak rozregulowanie układu kierowniczego czy poluzowanie śrub w kołach.
Białostocki Urząd Spraw Wewnętrznych naciskał na kurię, aby niepokornego księdza przenieść na inną parafię. W 1986 roku młody kapłan zamieszkał w Białymstoku, na robotniczym osiedlu Dojlidy. Tu jednak na jego msze przychodziło jeszcze więcej osób niż w Suchowoli, a ksiądz Stanisław bez ogródek porównywał komunistów do szatana.
Półminutowy pożar
Była noc z 29 na 30 stycznia 1989 roku, zaledwie 9 dni po zabójstwie księdza Niedzielaka, a tydzień przed rozpoczęciem obrad Okrągłego Stołu. Mieszkająca na poddaszu białostockiej plebanii gosposia zauważyła między drzewami trzy postacie, w tym jedną kobietę, oddalające się pośpiesznie w stronę drogi.
W tym momencie w mieszkaniu księdza Stanisława Suchowolca rozgrywał się cichy dramat. Po powrocie ze spaceru ksiądz został ogłuszony. Mordercy oblali jego ciało, wiszący na ścianie krzyż, ławę i elektryczną farelkę cuchnącą łatwopalną substancją i podpalali.
Ksiądz Suchowolec zatruł się błyskawicznie tlenkiem węgla. Ogień w pomieszczeniu palił się dosłownie pół minuty, tak szybko zabrakło tlenu w pomieszczeniu. Kolejna koronkowa robota – morderstwo doskonałe w przeciągu kilkudziesięciu sekund.
Jak upić ofiarę?
W prowadzonym śledztwie prokuratura starała się udowodnić tezę o nieszczęśliwym wypadku – wybuchu pożaru w wyniku awarii grzejnika elektrycznego „Farel”. Zwracała uwagę, że we krwi księdza znajdowało się ponad 1,5 promila alkoholu. Znajomi księdza zapewniali jednak, że stronił od alkoholu. Nigdy nie widziano go w stanie nietrzeźwym, a dwa tygodnie przed śmiercią złożył uroczyste publiczne śluby abstynencji.
Komunistyczni prokuratorzy nie wzięli pod uwagę możliwości, że alkohol mógł zostać podany nieprzytomnemu kapłanowi bez jego woli. To zresztą jedna z ulubionych metod działań esbeków. Dość przypomnieć co miesiąc później przydarzyło się kolejnemu księdzu, Sylwestrowi Zychowi. Trzech napastników usiłowało napoić księdza alkoholem i pozbawić go ubrania. Ostatecznie ks. Zych został zamordowany w lipcu tego samego roku.
Dopiero w wolnej Polsce śledczy zakwalifikowali całe zdarzenia jako morderstwo, a nie nieszczęśliwy wypadek – ale sprawcy oczywiście nigdy nie zostali wykryci.
Kolejne zlecenie – zlikwidować jednego z „naszych”?
Morderstwa księdza Niedzielaka i Suchowolca mają ze sobą zadziwiająco wiele punktów wspólnych. Krótki odstęp czasowy między jedną a drugą zbrodnią, zeznania świadków, którzy widzieli dwóch mężczyzn i kobietę, opozycyjna aktywność kapłanów, „profesjonalizm” dokonanych mordów, brak motywu rabunkowego, nieudolne śledztwa, zacieranie śladów i oczywiście niewykrycie sprawców. Czy to wystarczy, aby uprawdopodobnić hipotezę o esbeckim komandzie śmierci? Czy kilka tygodni później ci sami ludzie próbowali zamordować – a za parę miesięcy zamordowali – księdza Sylwestra Zycha?
Co ciekawe, istnieją zeznania świadków, którzy widzieli dwóch mężczyzn i kobietę wychodzących z posiadłości państwa Jaroszewiczów – tuż po zamordowaniu byłego premiera PRL i jego żony. Czy tym razem komando śmierci skierowano do likwidacji jednego ze „swoich”, który wiedział za dużo? Prawdy zapewne nie dowiemy się nigdy.
Bibliografia
- Antoni Dudek, Reglamentowana rewolucja, Znak Horyzont 2014.
- Patryk Pleskot, Zabić. Mordy polityczne w PRL, Znak Horyzont 2016.
- Marek Zieleniewski, „Zabić księdza”. Popiełuszko bis, Wprost, 29.03.2013.
- Mateusz Zimmerman, Niepokorny ksiądz, niewyjaśniona zbrodnia, Onet, 20.01.2014.
KOMENTARZE (22)
Tytuł artykułu mówi o zabijaniu w wolnej Polsce przeciwników służb PRL. Tymczasem opisane w artykule morderstwa dwóch księży przeprowadzono w 1989 roku (ks. Niedzielak 20 stycznia 1989, ks. Suchowolec z 29 na 30 stycznia 1989). Temat artykułu spaprany po całej linii – te dwa morderstwa dokonano przed wyborami z 4 czerwca 1989, które zapoczątkowały nowy okres w dziejach Polski. Te dwa morderstwa dokonano jeszcze za rządów komunistów, za PRL-u (zmiana nazwy państwa nastąpiła 29 grudnia 1989 roku)
Ciekawostkihistoryczne stały się tabloidem. Autorzy artykułów są zazwyczaj autorami książek, na które się powołują. Miałem już wcześniej wątpliwości, czy tytuł będzie różnić się od treści, ale do takiego stopnia?! Nie wszyscy wiedzą, kiedy znikł PRL, a kiedy pojawiła się III RP oraz kiedy powstała wolna Polska (tutaj ciężko odpowiedzieć na to pytanie, gdyż każdy patrzy na to inaczej – jeden poda, że od 4 czerwca 1989, drugi uzna, że wolność zaczęła się z wyborem Wałęsy na prezydenta, trzeci założy rok 1991 i prawdziwe wolne wybory, a czwarty dopiero odejście wojsk rosyjskich w 1993. A ciekawostkihistoryczne co? Zaliczyły mordowanie dwóch opozycjonistów do morderstw w wolnej Polsce. WOLNEJ POLSKI JESZCZE NIE BYŁO – TYTUŁ ARTYKUŁU KŁAMIE!!!
Sądzę, że to tylko fragmenty mające zachęcić do zakupu i czytania książki.
KŁAMSTWA PRL TO JEDYNY OKRES W DZIEJACH 1000 letneij historii ze prosty chłop i robotnik poznał co to godność ,Jedyny przykład to Popiełuszko zamordowano przez zwykła drańską głupotę …PORÓWNAJCIE PRL DO II RP >>>wtedy porozmawiamy…..Młodzi gniewni -byl z powijakach i dyskutuje na temat PLR
Marka Stróżyka zamordowano w nocy z 22 na 23 lipca 1989 roku
Bo ta stronka jest po to, żeby reklamować (mierne) ksiażki…. tylko tyle!
Hahahhahahaha….. wolnej polski jak nie było tak nie ma! Co za ściema. Jest gorzej niż było dla szarych ludzi. Oczywiście jedynymi którym jest lepiej są agenci watykanu i ich pachołki!
Księża ginęli prędzej z rąk pospolitych przestępców, zazdrosnych kochanków, ofiar gwałtów lub kolegów po fachu niż mitycznego „komanda śmierci”.
Oj, musisz być bardzo młody, albo niewiele pamiętasz z tych czasów.
Jest jeszcze jedna możliwość. Byłeś po tamtej stronie i świadomie, lub nie maczałeś w tym palce. Smutne to niestety.
Gdzie dowody? Pytam ponieważ widać tu tylko domysły, przypuszczenia i hipotezy? Innymi słowy – argumentację życzeniową. Nic poza tym. Artykuł bazuje na rewelacjach IPN’u specjalizującym się w dopisywaniu księżom życiorysów. Instytut ten nie grzeszy rzetelnością i bezstronnością. „Na chama” dopasowuje swoje śledztwa do przyjętego z góry założenia. Weźmy sprawę ks. Suchowolca. Przez litość pominę „argumenty” o „takiej specjalnej substancji do mordowania księży” rozlanej rzekomo w mieszkaniu ofiary „nieznanej polskiej kryminologii”. Przez 15 lat nie przedstawiono ani jednego przekonującego dowodu, ani jednej osobie nie postawiono choćby jednego zarzutu, sprawa jest formalnie umorzona i taka pozostaje do dziś. Ale czy to przeszkadza prokuratorom IPN’u w ferowaniu wyroków? Ani trochę. Bez ogródek mówią, że nawet jeśli nie wykryją winowajców to zaliczą zabójstwo na konto komunistów. Bo tak. Martwy ksiądz = zbrodnia komunistyczna. Brawo! Normalny, inteligentny człowiek nie byłby w stanie opowiadać takich bajek. Takie bzdury bez krzty wstydu i zażenowania wygłosiłby ktoś na poziomie Zbigniewa Ziobry, który w 2006 roku po zabójstwie księdza Krolla wyskoczył jak guma z majtek oznajmiając, że zbrodni na bank dokonało komunistyczne komando. Jaki miał na to dowód? Mistrz dedukcji wskazał na symboliczną datę śmierci proboszcza, która skojarzyła mu się z zamacham na Jana Pawła 2. I wystarczy. A jaka jest prawda? Zabójstwa Krolla dokonali trzej gówniarze w tym ministrant.
przykro czytać, jak ktoś wypowiada pogardliwe komentarze z takim przekonaniem o swojej słuszności. daleka jestem od generalizowania. lecz chyba taka postawa nadchodzi z wiekiem. człowiek więcej wie, widzi, analizuje, dociera do większej ilości źródeł. nie należy wrzucać ludzi do jednego wora, bo każdy to totalnie osobny byt, z inną przeszłością i innymi wyborami. ja pamiętam tamte czasy. ale nie upoważnia mnie to, by sądzić tych ludzi, obojętnie jaki zawód wykonywali. i niezależnie od tego, wybierali jedną lub drugą stronę. fakt, że kościół katolicki odwalił kawał dobrej roboty w naszym państwie podziemnym, w szeregach opozycji, nie jest w ogóle do podważenia. tak, jak i fakt, że byli torturowani, aresztowani, zmuszani do podpisywania lojalek, internowani, mordowani. nikomu nie życzę spotkania z sb ani w tamach, ani tych czasach. nie wiadomo ile pochłonęły ofiar. ale to nie statystyki są ważne. ważne według mnie jest to, żeby zachować się godnie wobec wszystkich tych ofiar a nie korzystać z internetowej anonimowości, opluwać ludzi, których się nie znało. ot i tylko, albo wręcz aż tyle
Niestety język jaki używamy coraz bardziej upada. Rozumiem negatywny stosunek autora do tamtych czasów i ówczesnych polityków, ale sugerowałbym grzeczniejszy tytuł, np: Twarze polityczne PRL. :-)
Kochany Panie @p, zdumiewająca jest Pańska sugestia!
Mordy polityczne PRL to nic innego jak morderstwa polityczne PRL.
Chyba, że sobie Pan subtelnie zażartował i dałam się nabrać. Jeżeli tak, to gratuluję poczucia humoru:)))
Jaruzelski i Kiszczak w ziemi to i odważni pisarczykowie się pojawiają. Trzeba było pisać i domagać się prawdy wtedy kiedy żyli ci oprawcy.
Dziecko, byli i są tacy, którzy pisali i domagali się prawdy.
Przeważnie byli wyzywani od moherów i oszołomów. Niektórzy zginęli.
Nikt tak naprawde nie zastanawial sie na zwiazkami owych ksiezy z mafia! Nie bylo tajemnica ze wymieniali z nimi dolary,ze robili rozne ” biznesy” ,kupowali ,szprzedawali poza kontrola skarbowki.
Po 1989r bylo juz jasne ktorzy ksieza nagle stali sie bonazami gospodarczymi korzystajac z poblazliwych przepisow celnych.Sprowadzanao liksusowe auta,precjpza oczywiscie w celach ” religijnych” .Tyle ze one ladowaly wkrotce w prywatnych rekach ,zanych obywateli i politykow.O tym sie ” zapomina”.
Artykul to sa hipotezy,hipotezy … i brak dowodow. Jak zwykle dla tego portalu – rzetelnosc sie klania
Tak, tak, a w Ameryce , Murzynów biją……..
Jurek Urban? Co ty tu robisz? Fajny nick.
Artykulik slabiutki i nic nowego nie wnoszacy,po ”prawniku i filozofie parajacym sie branza ksiazkowa”mozna bylo oczekiwac czegos wiecej niestety,Dziwne wydaje mi sie ze mordercy SB przyjechali zabic ksiedza autobusem miejskim i po cociagali ze soba kobiete w lateksowych rekawiczkach? No i dziwne jest tez ze abstynent sklada publiczne sluby abstynencji po co i dlaczego?Z calym szcunkiem dla zamordowanych ale ksiadz czy nie ksiadz politykujacy i parajacy sie biznesowymi sprawami musial miec duzo ”za plecami”i obracac sie w niezawsze najciekawszych sferach a takie znajomosci nie zawsze dobrze sie koncza.
Może dlatego przyjechali miejskim autobusem, żeby nie przyjechać samochodem? Samochód mógł ktoś zauważyć, zapamiętać cechy charakterystyczne, numery. Mogły pozostać ślady opon, i takie tam… Kobiety nie ciągali – ona należała do zespołu. Ksiądz złożył śluby abstynencji prawdopodobnie po to, aby dać przykład wiernym. Poza tym nic nie wiadomo o tym, żeby któryś z wymienionych tu księży parał się jakimkolwiek biznesem. To nie ten gatunek… księży.
Szanowna redakcjo. Aktywność i treść komentarzy sugeruje aby tego rodzaju artykułu ponawiać. Na początek poproszę o życiorysy przeciętnych UB-ów, SB-ów, WSI-aków, itp. Ich przebieg kariery, adresy zamieszkania, skład rodziny i oczywiście wysokość obecnej emerytury. Tak samo jak czynili z obywatelami naszego kraju. Czekam, kiedy otworzą się archiwa, bo nie mam w sobie dumy z owoców ich pracy.
Czy to jest możliwe?
Tak czytam i czytam i komentarze i niektóre artykuły, naciągane, wpisujące się w nowe zmienianie historii, podobne do poczynan towarzyszy i wyciągam następujące wnioski:
– ci agenci to jakieś niedojdy. Dysponując środkami likwidują ludzi prymitywnie, zostawiając ślady i dając się złapać. Czasem zwykłego bandytę szukają latami. Coś źle szkoleni byli ci esbecy?
– z wielu artykułów wynika, że problemy są na wschodzie i centralnej Polsce, każdy tam chce się bić, mścić się czy donosić. I księża i zwykli ludzie. Nachlać się, podp…. pijących z nim, dać sobie po pysku i pić znowu. O przyzwoleniu na określone zachowania nie wspomnę. I ciągle wspominki o wojnie, o czychających Żydach, Niemcach czy Ruskich-ostatnio Słowaków się wplątuje i Ukraińców, Litwinów. Świętowanie powstań iklęsk to domena tam żyjących.
– w części, na tzw. Ziemiach Odzyskanych, przez warszawkę szabrowanych, tygiel ludzki, ale, albo kombinują i żyją jakoś, albo pracują, albo korzystają z bliskości granicy z normalnymi krajami i wzorując się na nich dążą do takiego samego poziomu życia. Zabójstw tyle nie ma, o miedzę się nie śądzą, księźy nie zabijają, jest spokojniej.
Historia, świętowanie klęsk to rzecz z ostatnich miejsc ich priorytetów. Zdarzają się naśladowcy, ale nie tylu.
TY ZBYTNI MÓJ BRAT BYŁ W SB TO WIEM ŻE MORDOWALI I NIE TYLKO TYCH LECZ DUŻO WIĘCEJ INNYCH WYPADKI TRUCIZNY I ALKOHOL TOPIENIE