Ciekawostki Historyczne

Mordy sądowe w stalinowskiej Polsce przybierały różną postać. Część fałszywie oskarżonych skazano na karę śmierci w ekspresowych procesach, które odbywały się w ich własnych celach. W trakcie rozprawy obwiniony siedział… na toalecie.

Podczas gdy w latach 40. i 50. XX wieku gazety rozwodziły się na temat „socjalistycznej praworządności”, w wielu więzieniach na terenie kraju patrioci oczekiwali w kolejce do procesu, którego werdykt był zazwyczaj z góry przesądzony. Niektórym z nich, jak np. bohaterowi Witoldowi Pileckiemu, udało się dotrzeć na salę sądową. Tam, na podstawie spreparowanych przez prokuraturę i bezpiekę dowodów winy, skazywano ich na długoletnie więzienie lub karę śmierci.

Niektórzy jednak mogli skorzystać z prawa do rzetelnego rzekomo procesu jedynie we własnej celi. Jedną z takich osób był generał Stanisław Skalski (1915–2004), skazany na śmierć as myśliwski, rekordzista wśród Polaków w liczbie zestrzelonych samolotów III Rzeszy. Wyroku z 7 kwietnia 1950 roku szczęśliwie nie wykonano, jego zamianę na dożywocie wywalczyła matka słynnego pilota.

Ława oskarżonych w procesie Witolda Pileckiego. W czasie procesów kiblowych miejsca było znacznie mniej (fot. domena publiczna).fot.domena publiczna

Ława oskarżonych w procesie Witolda Pileckiego. W czasie procesów kiblowych miejsca było znacznie mniej (fot. domena publiczna).

Sędzia na pryczy, oskarżony na kiblu

W czasie procesów odbywających się w celi sędzia, prokurator i inni „goście” zajmowali miejsca siedzące na łóżkach, stole czy stołkach, jeśli pomieszczenie oferowało takie luksusy. Jedynym miejscem siedzącym, jakie pozostawało oskarżonemu, była muszla klozetowa. Takie procesy nie trwały długo, nie dawały żadnej możliwości obrony, a nawet jeśli jej próbowano, „dowody” zebrane przez bezpiekę były zbyt mocne.

Poza generałem Skalskim wyroki w takich warunkach usłyszeli m.in. żołnierze Armii Krajowej Witalis Skorupka (ur. 1923) czy Jerzy Woźniak (1923–2012). Pierwszy z nich, mimo że został skazany na karę śmierci, dożył dnia dzisiejszego. Ułaskawiony został przez samego Bolesława Bieruta, który dowiedział się, że Skorupka brał udział w akcjach przeciwko likwidatorom getta w Siedlcach.

Jerzy Woźniak może mówić o jeszcze większym szczęściu. Uniknął egzekucji z rąk komunistów, gdyż jego kara została zamieniona na dożywocie, po czym pozwolono mu opuścić więzienie w 1956 roku. Z kolei w 2010 roku miał być na pokładzie prezydenckiego samolotu lecącego do Smoleńska, który rozbił się przy próbie lądowania, ale nie poleciał z powodu rwy kulszowej.

Zobacz również:

Dajcie człowieka, a dowód się znajdzie

W połowie lat 50. Mieczysław Widaj, sędzia w procesie Skalskiego mówił: „To nie były sprawy bez dowodów”. Przecież żaden sędzia nie splamiłby „socjalistycznej praworządności”, skazując kogoś bez powodu. „Śledzie” (oficerowie śledczy) z łatwością zdobywali świadectwa winy. Jak mówił po latach słynny lotnik, do zeznań zachęcano go „pięścią, kopniakami, drutem po nogach.

Tablica upamiętniająca ofiary więzienia na Rakowieckiej (fot. Jolanta Dyr, CC BY-SA 3.0).

Tablica upamiętniająca ofiary więzienia na Rakowieckiej (fot. Jolanta Dyr, CC BY-SA 3.0).

Przesłuchania trwały niejednokrotnie po parędziesiąt godzin. Tego typu metodę dochodzenia nazywaną „konwejerem” – funkcjonariusze zmieniali się i nie pozwalali ofierze na odpoczynek. Nie był to jedyny sposób na złamanie podejrzanego. Znane są przypadki przytrzaskiwania genitaliów szufladą, zrywania paznokci, rażenia prądem, a nawet sadzania na odwróconym do góry nogami stołku, tak aby uszkodzić kiszkę stolcową.

Najbardziej znane miejsca takich kaźni to więzienie na ul. Rakowieckiej w Warszawie oraz gmach na ul. Chałubińskiego, który był siedzibą Głównego Zarządu Informacji, czyli kontrwywiadu wojskowego. Wielu więźniów zgodnie twierdzi, iż metody przezeń stosowane były dalece bardziej okrutne niż te, których używali „śledzie” z cywilnego aparatu bezpieczeństwa. Co więc się tam działo? Można się tylko domyślać. Usytuowanie GZI w hierarchii państwowej powodowało, że instytucja ta mogła o wiele lepiej skrywać swoje metody działania i czuć się bardziej bezkarna.

Kwatera na Łączce na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach, gdzie spoczywa wiele ofiar Więzienia Mokotowskiego na Rakowieckiej (fot. Zlisiecki at pl.wikipedia, CC BY-SA 3.0).

Kwatera na Łączce na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach, gdzie spoczywa wiele ofiar Więzienia Mokotowskiego na Rakowieckiej (fot. Zlisiecki at pl.wikipedia, CC BY-SA 3.0).

Nietrudno się domyślić, że po spędzeniu długich miesięcy w ciemnych, nieogrzewanych i wilgotnych celach polscy patrioci przestawali zaprzeczać zmyślonym przez utrwalaczy władzy ludowej tezom. Mimo iż znaczna część aparatu sądowniczego wiedziała, jak wydobywano z podejrzanych zeznania, najczęściej zbywano to milczeniem.

Odczytywane akty oskarżenia były niejednokrotnie absurdalne już w części wymieniającej zarzuty. Żołnierzom Armii Krajowej niemalże automatycznie wmawiano działalność szpiegowską, a niektórym księżom, jak np. ks. Zygmuntowi Kaczyńskiemu, usiłowanie zmiany ustroju za pomocą siły. Teoretycznie niezawisły sąd pełnił jedynie służalczą rolę wobec prokuratury, aparatu bezpieczeństwa i partii.

A w nagrodę ciepła posada

Po objęciu przez Władysława Gomułkę funkcji I sekretarza KC PZPR w 1956 roku, próbowano rozprawić się z prawnikami i funkcjonariuszami bezpieki łamiącymi zasady praworządności. Na fali odwilży powołana została tzw. komisja Mazura, której zadaniem było ustalenie winnych. W praktyce jej efektywność była zdecydowanie niewystarczająca. Ludzie tacy jak wspomniany wcześniej Mieczysław Widaj często unikali odpowiedzialności.

Artykuł został oparty m.in. na książce Tadeusza Płużańskiego pt. „Lista oprawców”.

Artykuł został oparty m.in. na książce Tadeusza Płużańskiego pt. „Lista oprawców”.

Wielu z zamieszanych w mordy sądowe po prostu „poszło pod kapelusz” (czyli do cywila), pod którym czekała na nich często atrakcyjna praca. Widaj został przykładowo radcą prawnym, zapewne bardzo dobrym. Jak mówił generał Skalski, zupa, którą dostał chwilę przed rozpoczęciem procesu, po jego zakończeniu wciąż była ciepła. Sędzia wydający wyrok musiał być bardzo sprawnym prawnikiem.

Bibliografia:

  1. Tadeusz Płużański, Lista oprawców, Fronda, Warszawa [2014].
  2. Tadeusz Płużański, Moje spotkania z bestiami, 2 Kolory, Warszawa 2014.
  3. Józef Różański, Akta osobowe, IPN BU 0193/7094.
  4. Adam Humer, Akta osobowe, IPN BU 0193/6972.

KOMENTARZE (4)

Skomentuj Marek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Redakcja

Wybrane komenatarze do artykułu z serwisu wykop.pl, które mogą Was zaciekawić
http://www.wykop.pl/link/2691759/wyrok-smierci-na-kiblu-tak-stalin-rozumial-sprawiedliwosc/

pan-audytor 2:
„Jerzy Woźniak może mówić o jeszcze większym szczęściu. Uniknął egzekucji z rąk komunistów, gdyż jego kara została zamieniona na dożywocie, po czym pozwolono mu opuścić więzienie w 1956 roku. Z kolei w roku 2010 roku miał być miał być na pokładzie prezydenckiego samolotu lecącego do Smoleńska, który rozbił się przy próbie lądowania, ale nie poleciał z powodu rwy kulszowej.”
WOW

mnik1:
W sprawie stalinowskich mordów IMO najciekawsze (w dość, ekhm, negatywnym sensie) jest to, że (prawie) zawsze odbywał się proces (oczywiście sfingowany lub w odpowiedni sposób „kontrolowany”) z całą tą wokół-procesową szopką – adwokatami, „materiałem dowodowym”, prokuratorami i tak dalej, skazany musiał przyznać się do winy, te zeznania (bardzo często uzyskiwane w czasie tortur) musiały istnieć, musiał istnieć jakiś „papier”, jakiś oficjalny „dokument”. Zawsze strasznie intrygował mnie fakt, że stalinowskie urzędy bezpieczeństwa zadawały sobie masę niepotrzebnego trudu, ot jedynie by w papierach wszystko się zgadzało – był sąd? Był. Był „sprawiedliwy” wyrok? Był – i w teorii nikt się nie może doczepić, wszak wszystko odbyło się „zgodnie z prawem”…
…a w praktyce wszyscy i tak doskonale wiedzą, że teoria teorią, praktyka praktyką – a nagłe „zniknięcie” setek tysięcy ludzi raczej słabo łączy się z tym propagandowym „mitem” praworządności i sprawiedliwości.
Ot, dziwna logika tych strasznych czasów, zbiurokratyzowana do granicy absurdu machina zagłady.
mgalecki:
@mnik1: potwornością totalitaryzmu jest to że zło działa z biurokratyczną precyzjąi właśnie przez wrzechobecną proceduralność jest całkowicie zdehumanizowane. to oznacza że nie ma możliwości na zwykłe ludzkie odruchy litości a człowieczeństwo to coś o czym jednostka boi się nawet pomyśleć.
Totalitaryzm kreuje postawy gdzie sędziowie świetnie wiedząc co się stanie z nimi za jakiś czas i tak skazują kolejne niewinne ofiary w myśl łagrowego powiedzenia „zdechnę jutro ale ty już dzisiaj”, to postawa żydów którzy zaszczuci przez nazistow w gettach oddawali dzienne kkntygenty ludzkie w płonnej nadziei ocalenia reszty na „później”, to twory łagrowe w stylu systemu trzech kotłów albo systemu pracy brygadowej gdzie ludzie z ktorymi dzieliłeś pryczę gnał do roboty skuteczniej niz straznik.
crystaldragon 1:
@mnik1: Sądy marionetkowe były niezbędne w pokazaniu społeczeństwu że cały czas istnieje wewnętrzne zagrożenie. Gdyby ludzie byli ot tak skazywani bez procesu niżsi funkcjonariusze aparatu partyjnego i rodziny ofiar mogłyby zawiązywać spiski, tworzyć organizację anty-stalinowskie
I Stalin dobrze o tym wiedział, wymuszenie poprzez tortury zeznań często nieprawdziwych było potrzebne.

Klosa:
Obecnie słucham audiobook „Archipelag Gułag” Aleksandra Sołżenicyna. To co ruskie odp$?@?@!ały w pierwszej połowie XX wieku to się nie mieści w głowie. Np idziesz do paki bo pijesz herbatę z kumplami…
mgalecki:
@Klosa: polecam potem coś Szałamowa i E Ginzburg – ta ostatnia szczególnie ciekawa bo była to zwolenniczka systemu która potem poznała go dobrze od środka.
cyberzebracy:
@mgalecki: Czytałeś może książki opisujące powojenne metody bezpieki, w których narratorem był lekarz warszawskiego pogotowia, który często przyjeżdżał do ofiar przesłuchań, m.in. na Rakowiecką. Opisywał, także pochówki, nocą na wysypiskach śmieci i na Powązkach pod murem. Ciała wywożono furmanką wypełnioną śmieciami. Czytałam je za małolata, chciałabym wrócić do nich, a za cholerę nie mogę przypomnieć sobie autora i tytułów.
mgalecki:
@cyberzebracy: łączka w Warszawie to właśnie jedno z takich miejsc pochówku. A to Warszawa – ile jest tysięcy takich mogił w całym kraju.
Zachęcam do czytania, pamięci i przekazywania tej wiedzy – tą metodą jest odporna na wszelkiego rdzaju koniunkturalizmy polityczno – ideologiczne
cyberzebracy:
@mgalecki: Czy czytałeś może te książki? Chciałabym do nich wrócić, a nie pamiętam tytułów. Wszystkie jednego autora. Przyznaję, że czasy PRL bardzo mnie interesują i także uważam, że należy nagłaśniać te zbrodnie po wsze czasy.

Middle-Earth:
historia przypomina mi „Proces” Kafki

Redakcja

I jeszcze dwa komentarze z naszego facebookowgo profilu
https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne/posts/1125688084126516

Katarzyna F.:
brat mojego dziadka, żołnierz Andersa, nigdy nie wrócił do Polski, pytał tylko w listach „jaka u was pogoda?”, dziadek odpisywał „pogoda brzydka, ciągle zimno”

Jacek S.:
a ci sedziowie biorą teraz calkiem fajne emerytury za tę cieżką pracę w trudnych warunkach iiii…. „śmieja się smieją”

Marek

Kolejny przykład niewybrednej manipulacji podprogowej, która ma na celu odebranie chwały tym, którzy zostali zakatowani przez UB i reżim komunistyczny. Rozumiem, jakby taki fakt historyczny został przytoczony w ramach szerszej publikacji poświęconej represjom stalinowskim, ale robienie wyłącznie z tego „ciekawostki historycznej” samoistnie wystawia świadectwo autorowi.

rechot historii

„W czasie procesów odbywających się w celi sędzia, prokurator i inni „goście” zajmowali miejsca siedzące na łóżkach, stole czy stołkach, jeśli pomieszczenie oferowało takie luksusy. Jedynym miejscem siedzącym, jakie pozostawało oskarżonemu, była muszla klozetowa.” Czy autor sprawdził w ilu ubeckich kazamatach był taki luksus jak kanalizacja bieżąca woda i muszla klozetowa? „Kibel” to było wiadro do którego więźniowie załatwiali potrzeby, było opróżniane przy porannym apelu. Przy takim realiźmie opisu niedługo będzie się pisać, że oskarżony siedział w wannie z hydromasażem w czasie gdy „sąd” cierpiał niewygody na więziennych łóżkach będąc narażony na ataki pcheł.

Zobacz również

Dwudziestolecie międzywojenne

Dlaczego Stalin postanowił zamordować wszystkich polskich komunistów?

Rozdyskutowani liberałowie, trockiści, agenci wywiadu i Żydzi – tak Józef Stalin postrzegał polskich komunistów. Komunistycznej Partii Polski nie znosił od samego początku. Gdy już stał...

14 grudnia 2017 | Autorzy: Paweł Stachnik

Zimna wojna

Uwielbiała pastwić się nad genitaliami młodych mężczyzn. Sylwetka największej sadystki stalinowskich służb [18+]

Komunistka z przekonania. Z zamiłowania – sadystka. Jej pseudonim mroził krew w żyłach więźniom politycznym. „Krwawa Luna” była uwielbiania przez partyjnych towarzyszy i znienawidzona przez...

10 listopada 2016 | Autorzy: Łukasz Włodarski

Zimna wojna

„Oświęcim to była igraszka”. Co działo się w katowniach UB?

Wymyślne i okrutne tortury trwały całe miesiące. Taryfy ulgowej nie stosowano nawet wobec ciężarnych kobiet czy dzieci. W czasach stalinowskiego terroru w więzieniach, aresztach tymczasowych...

17 września 2016 | Autorzy: Agnieszka Bukowczan-Rzeszut

Zimna wojna

Czy ostatnią akcję zbrojną Armii Krajowej przeprowadzono… w 1982 roku?

Utopienie we krwi Powstania Warszawskiego, zrównanie z ziemią stolicy, wybicie po wojnie żołnierzy wyklętych – to była tragiczna lekcja, z której Polacy mieli wreszcie wyciągnąć...

6 stycznia 2016 | Autorzy: Jakub Kuza

Zimna wojna

Witold Pilecki. Wielki bohater Polski Ludowej?!

Polscy komuniści nie tylko zamordowali Witolda Pileckiego, ale też skazali go na wieczne zapomnienie. W zacieraniu pamięci po nim okazali się bardzo skuteczni. Po latach...

8 października 2015 | Autorzy: Roman Sidorski

Dwudziestolecie międzywojenne

Pilecki bardziej prywatny. Zapomniany dorobek bohaterskiego rotmistrza

Przykładny ziemianin, organizator życia społecznego i kulturalnego. Człowiek, który wprowadzał na Kresach niespotykane tam wcześniej metody gospodarowania. Któż to taki? Oczywiście Witold Pilecki. Przedstawiamy nieznaną twarz...

17 września 2015 | Autorzy: Rafał Kuzak

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.