Rzymski niewolnik stale musiał liczyć się z bolesną karą. Najmniejsze przewinienie mogło skończyć się okrutnym okaleczeniem. Ale nawet najbardziej posłuszny i sumienny z nich mógł zostać poddany torturom za winy kogoś innego. A nawet za cudzą niewinność. Straszne? Witajcie w rzymskiej niewoli.
Skoro właściciel niewolnika miał nad nim pełną władzę i mógł wykorzystywać go do zaspokajania swoich seksualnych potrzeb, jest oczywiste, że mógł go również dowolnie karać. Niewolnik był w powszechnym przekonaniu istotą bezwartościową pod względem moralnym. Stały strach przed batem jawił się jako główny sposób na utrzymanie posłuszeństwa i czerpanie pożytku ze swej żywej własności.
Uważano jednocześnie, że niewolnicy skazani na galery, rozszarpanie w cyrku przez dzikie zwierzęta czy też na pracę w kopalniach w pełni zasłużyli na swój los. Okrutna śmierć, mniej lub bardziej rozciągnięta w czasie oznaczała po prostu sprawiedliwość. Inne kary też nie powinny wywoływać wyrzutów sumienia, wszak niewolnicy sami sprowadzali je na siebie przez swoje lenistwo i nieposłuszeństwem. Marek Sydoniusz Semp*, autor poradnika „Wytresuj swoich niewolników”, pisał:
Gdy posiadasz upartego muła, nie ma sensu używać pięknej sztuki retoryki, by próbować przekonać go do spełniania twoich życzeń. Tak samo jest z niewolnikami. […] Krnąbrni niewolnicy nie pojmują logiki. Tacy niewolnicy są jak zwierzęta i najlepiej reagują na dotyk bata.
Pięści, bat, tortury
Niewolnicy w komediach Plauta często myślą głównie o tym, jak uniknąć bata. Słynny lekarz Galen opisuje właścicieli tak ogarniętych gniewem i zapamiętałych w biciu, że sami ranili sobie ręce, wymierzając razy. Katalog kar obejmował zakucie na stałe w łańcuchy, chłostę, znakowanie twarzy czy obcięcie kończyny. Innym pomysłem było zesłanie do pracy przy obracaniu kamienia młyńskiego zamiast mułów.
Historyk Kasjusz Dion i filozof Seneka przytaczają opowieść o okrutnym nawet jak na rzymskie standardy Wediuszu Pollionie. Chciał się on popisać przed cesarzem Oktawianem Augustem i rzucić swego sługę na pożarcie minogom, które hodował w stawie. Czym zawinił nieszczęśnik? Stłukł kryształowy puchar.
Cesarz Hadrian miał w przypływie gniewu wbić pióro w oko swojego niewolnika. Na co było zatem stać bardziej porywczych i okrutnych panów? Przykładu dostarcza w jednej ze swoich mów Cyceron, opisując kaźń, jaką zgotowała swoim niewolnikom kobieta imieniem Sassja.
Zapragnęła ona wrobić swojego syna w morderstwo, a cel zamierzała osiągnąć poprzez wymuszenie torturami zeznań z trzech niewolników. Dręczyła ich tak zawzięcie, że nawet przywykli do podobnych widoków Rzymianie mieli dość, a oprawca zdążył się zmęczyć.
Gdy po dwóch sesjach kaźni niewolnicy nie dali się złamać, zgromadzeni zorientowali się wreszcie w zamiarach Sassji. Żadna kara jej jednak nie spotkała. Co więcej, trzy lata później schwytała jednego z przesłuchiwanych, obcięła mu język, a następnie ukrzyżowała.
Łaskawość cesarzy
Nadmierne okrucieństwo nie było jednak dobrze postrzegane. Uważano, że jest w złym guście oraz świadczy o braku cenionej powściągliwości i rozwagi. Powstrzymywanie się od przesadnych kar miało pokazywać o wyższość moralną pana. A poza tym czy warto niszczyć własny dobytek?
Oktawian August nie tylko nie pozwolił rzucić niewolnika na pożarcie minogom, ale polecił go uwolnić i ukarał jego właściciela. Nakazał zakopać staw z minogami i rozbić wszystkie kryształowe puchary w domostwie. Z kolei cesarz Hadrian zreflektował się i chciał zadośćuczynić niewolnikowi zadaną ranę. Pokrzywdzony odparł, że nic nie jest w stanie wynagrodzić mu utraty oka, co było wielką zuchwałością.
O ile w czasach republiki niewolników nic nie chroniło przed gniewem właścicieli, o tyle za cesarstwa państwo zaczęło ingerować w tę strefę życia. Antoninus Pius zakazał zabijania niewolników bez powodu, a winny odpowiadać miał jak za pozbawienie życia człowieka należącego do kogoś innego.
W okresie cesarstwa niewolnicy zyskali też prawo do szukania schronienia przed zbyt okrutnym panem w świątyni lub pod pomnikiem cesarza.
W takim przypadku sędzia lub kapłan oceniali, czy skarga niewolnika jest słuszna. Jeśli tak, był sprzedawany nowemu panu, stary zaś otrzymywał zapłatę. Wilk był syty i owca cała, choć nadal zniewolona.
Jak wycisnąć prawdę z niewolnika?
Jak wspomniano wyżej, kondycję moralną niewolnika oceniano jak najgorzej. W konsekwencji Rzymianie uznali, że jeśli miałby on zeznawać przed sądem w roli świadka, nie można było liczyć na jego prawdomówność.
Był jednak na to pewien sprytny sposób – należało poddać nieszczęśnika torturom. Wszystko jedno, czy ten odmawiał wyjawienia swej wiedzy, czy też wyśpiewał wszystko na sam widok kata. Tylko tortury mogły go uwiarygodnić.
Rozumiano oczywiście, że wiarygodność zeznań na torturach też nie jest zbyt duża, szczególnie złożonych przez niewolnika. Jak wyjaśnia jednak historyk Jerry Toner w swoim komentarzu do poradnika Marka Sydoniusza Sempa:
Rzymianie nie uciekali się do tortur beztrosko. Wykorzystywano je w późnych stadiach dochodzenia karnego, gdy ustalono już, iż popełniono przestępstwo, a alternatywne zeznania były niewystarczające, by uzyskać wyrok inną drogą.
Prawo mówiło, że właściciel niewolnika może nie zgodzić się na jego torturowanie, jeśli miał on zeznawać przeciwko swojemu panu. Cesarz Oktawian August znalazł sposób, by obejść ten przepis: zarządził, że w takim przypadku świadek ma zostać wykupiony siłą.
Cesarz Domicjan wykorzystywał natomiast fakt, że w sprawach o zdradę stanu niewolnik mógł świadczyć przeciwko swojemu panu. Gdy władca potrzebował podreperowania budżetu, oskarżał wybranego bogacza o spisek, a następnie torturami wymuszał na niewolnikach zeznania obciążające ich właściciela. Nieszczęśnicy cierpieli zatem katusze za niewinność. I to cudzą.
Źródło
Marek Sydoniusz Semp, Wytresuj swoich niewolników… czyli starożytna sztuka zarządzania, Znak Horyzont, Kraków 2015.
*Marek Sydoniusz Semp to w rzeczywistości brytyjski historyk dr Jerry Toner – wcielający się w rolę antycznego właściciela niewolników i piszący stylizowany poradnik w oparciu o szeroką bazę autentycznych źródeł z epoki.
KOMENTARZE (4)
na pożarcie minogom?
Minóg morski ma około metra, pasożytuje na sporych czasem rybach. Wanna z metrowymi minogami, związany i napoczęty lekko (zraniony) niewolnik – nie trzeba dużej wyobraźni.
Murenom, na litość, nie minogom!
Kup tą książkę:litości! autorku! idź do szkoły!