Masz złe doświadczenia z nieuczciwym zakładem pogrzebowym? Ksiądz zalazł Ci za skórę? A może cwany grabarz zrobił Cię na szaro? Ciesz się, że nie żyjesz w starożytnym Egipcie. Załatwienie uczciwego i porządnego pochówku było tam istną drogą przez mękę.
Branża pogrzebowa już w czasach starożytnych rządziła się podobnymi prawami, jak dziś. Balsamiści mieli swoje rejony, na których byli nie do ruszenia. Jeśli ktoś chciał pochować bliskich, musiał przyjąć ich warunki. Zachowały się papirusy, w których dziesięciu balsamistów z Hawary należących do dwóch rodów złożyło przysięgę – zobowiązanie do trzymania się granic kontrolowanego przez siebie terytorium. Czytamy w niej:
Są trzy rejony (…), gdzie mamy wypełniać funkcję balsamisty, namaszczać maścią oraz nie pozwolić innym na dokonywanie w naszym imieniu przepisanych ceremonii, żadnego z rodzajów na świecie oraz na wykonanie wyżej wymienionych.
Śmierdząca robota
Praca balsamistów nie była zbyt wdzięczna. Balsamowanie wymaga kontaktu z wydzielinami, chemikaliami i ciałem nie zawsze pierwszej świeżości. A wszystko to w bezlitosnym, upalnym klimacie.
W efekcie praktyki związane z przygotowaniem ciała do pogrzebu trzeba było przeprowadzać na powietrzu. Zazwyczaj na wzgórzach, pod namiotami, w pobliżu wody, gdzie wiatr rozwiewał smród. Anubis, bóg zaświatów i patron balsamistów nie bez powodu posiadał dwa przydomki: „Ten, który mieszka w namiocie” oraz „Ten, który znajduje się na wzgórzu”.
Rozpruwacz – a kysz!
Procesem, czy może raczej rytuałem mumifikacji zajmowali się ludzie wyspecjalizowani w swoim fachu. Mimo, że byli niezbędni, aby umożliwić zmarłym przejście do krainy śmierci, traktowano ich różnie.
Jeden z balsamistów zwany „rozpruwaczem” lub „rozcinaczem”, miał za zadanie usunąć część wnętrzności (żołądek, jelita, płuca, wątroba – tak zwanych. „czterech synów Horusa”) przez nacięcie wykonane za pomocą obsydianowego noża z lewej strony podbrzusza. A gdy już zrobił swoje, był brutalnie przepędzany jako „nieczysty”. Według relacji Diodora Sycylijczyka, który odwiedził Egipt w 59 r. p.n.e.:
Następnie tak zwany nacinacz wykonuje nacięcie – zgodnie z tradycją kamieniem etiopskim – i natychmiast rzuca się do ucieczki, a wszyscy obecni pędzą za nim, obrzucając go gradem kamieni, miotając na niego przekleństwa i starając się dosięgnąć jego głowy.
W ich oczach bowiem każdy, kto zadał gwałt ciału człowieka pochodzącego z tego samego plemienia lub zranił je, uczynił mu krzywdę.
Zmarła Ci żona? Poczekaj, aż zgnije
Niektórzy balsamiści bardzo lubili swoją pracę, przykładając się do niej zwłaszcza, gdy w ręce trafiały im młode, atrakcyjne dziewczyny. Przypadki nekrofili zdarzały się często, a relacje o nich otrzymujemy już od starożytnych: Herodota czy Ksenofona z Efezu.
Ten pierwszy pisał, że balsamiści zazwyczaj wypędzali ze swojego grona nekrofili, jeśli takowych złapali na gorącym uczynku. Drugi donosił o przypadku mężczyzny, który zamiast zabalsamować i pochować żony, postanowił trzymać je w swojej sypialni. Najwyraźniej uznał, że przysięga małżeńska nadal obowiązuje.
Uwaga, usterka!
Balsamiści byli spokojni o swój fach, bo nie mieli konkurencji, a gdy już dostali zlecenie, to nikt nie mógł go im odebrać. Zmarły musiał zostać przygotowany do wiecznego życia zgodnie z wymogami wiary. Czy zostało to zrobione z zachowaniem zawodowego etosu, to już zupełnie inna sprawa.
Nikt nie miał dostępu do zwłok przed ceremonią pogrzebową, więc krewni nie mieli pewności, że otrzymają właściwe ciało. Równocześnie preparowano różne zwłoki, więc zdarzały się pomyłki.
Kości odłamywano, uszkodzenia naprawiano (albo i nie), czasem robiono to starannie, a czasem niezbyt. Często zdarzało się, że balsamiści łamali zwłokom kręgosłupy („naprawiano” to za pomocą kija lub żywicy), bywało, że zamieniano kości długie ramion i nóg.
Ciasne trumny, odrąbane stopy
Części ciała ginęły, czasem coś nie wyszło, coś się rozeszło, coś odpadło. Oczywiście wszystko można było ukryć pod zwojami bandaży. Dziś takie „usterki” można łatwo zdemaskować dzięki badaniom rentgenowskim czy tomograficznym. Przykładem może być mumia siedmioletniego Pedi Amona, prześwietlona w 1926 roku.
Aby ją upchnąć w zbyt małym sarkofagu, balsamiści pozbawili chłopca rąk, nogi połamali w połowie, a kości piszczelowe i stóp wyrzucili. To dopiero miniaturyzacja w starożytnym stylu.
Mumia młodziutkiej Teszat, znajdująca się w Minneapolis Institute of Arts, to także przykład paskudnej fuszerki. Jej ciało podczas balsamowania zostało brutalnie rozepchnięte, a wiele kości połamano. Jakby tego było mało, między jej nogami odkryto czaszkę innej, dorosłej osoby. Prawdopodobnie znalazła się tam przez pomyłkę.
Miernie, ale wiernie
W epoce Nowego Państwa zaczęto dbać o lepsze odwzorowanie wyglądu zmarłego. Metody były jednak dość makabryczne, bo dokonywano tego wypychając przez nacięcia w skórze policzki, brzuch, pośladki i uda. W przypadku kobiet także piersi, a mężczyzn – penisy.
Wykorzystywano do tego różne materiały: od gliny i piasku, przez żywicę aż po trociny i pakuły płócienne. Nasycano je różnymi wonnościami.
Pośmiertna depilacja
W wersji budżetowej zamiast pachnideł była… cebula. Może i nie pachnie zbyt pięknie, ale przecież jest naturalnym środkiem antyseptycznym.
Cebulę w uszy i oczodoły na wieczny odpoczynek otrzymał nawet Ramzes IV, któremu nozdrza również zapakowano łuskami cebulowymi, tym razem nasączonymi dodatkowo żywicą.
Na potrzeby mumifikacji kobietom golono owłosienie łonowe. Czasem mumiom wykonywano też sztuczne oczy z czarnych i białych kamieni. Cóż, czego to się nie robi, aby pięknie wyglądać w zaświatach…
Literatura:
- Barwik, M., Księga wychodzenia za dnia. Tajemnice egipskiej Księgi umarłych, Warszawa 2009.
- Brier, B., Mumie egipskie. Odkrywanie tajemnic pewnej starożytnej sztuki, Warszawa 2000.
- Ceram, C.W., Bogowie, groby i uczeni, Warszawa 1987.
- David, R., Archibold, R., Mumie. Starożytni Egipcjanie w nowym świetle, Warszawa 2003.
- Manniche, L., Sexual Life in Ancient Egypt, New York 2002.
- Niwiński, A., Bóstwa, kulty i rytuały starożytnego Egiptu, Warszawa 2004.
- Reid, H., W poszukiwaniu nieśmiertelnych. Mumie, śmierć i wiara w życie pozagrobowe, Warszawa 2002.
KOMENTARZE (5)
Nie wiem, czy „przyłapanie na GORĄCYM uczynku” jest w tym wypadku szczęśliwym określeniem. :p
Poza tym bardzo ciekawy artykuł.
Ciepły klimat, może nie stygły tak szybko ^^
suchar :P
Suchar sucharem, ale kilka lat temu Egiptem (i światem) wstrząsnęła ta wiadomość: http://www.dailymail.co.uk/news/article-2135434/Egypts-plans-farewell-intercourse-law-husbands-sex-DEAD-wives-branded-completely-false.html. Jak widać tradycja trzyma się mocno, mimo zmiany „ekipy rządzącej” ;)
„Sarkofagi służących.” to raczej uszebti- małe figurki służących, a nie sarkofagi ze szczątkami. :)