Nieoficjalne motto monarchii habsburskiej głosiło „Niech inni prowadzą wojny. Ty, szczęśliwa Austrio, zawieraj małżeństwa”. Przez wieki członkowie dynastii sztywno trzymali się tej zasady. Aż nagle pojawił się Franciszek Ferdynand i wszystko zepsuł. Zamiast najlepszej możliwej partii postanowił poślubić Kopciuszka.
Ożenek habsburskiego księcia był – niestety dla samego zainteresowanego – sprawą wagi państwowej. Jakby tego było mało, całą rzecz regulowały specjalne statuty rodowe z 1839 roku. W myśl ich postanowień książę znalazłszy sobie wybrankę musiał uzyskać akceptację cesarza. W przeciwnym wypadku, delikatnie mówiąc, wypadał z obiegu.
Narzeczona skrojona na miarę?
Żeniąc się na przekór najjaśniejszemu krewnemu skazywał się na utratę tytułów, pieniędzy, przywilejów. Zgoda była więc koniecznością, a kandydatka musiała spełniać kilka warunków, żeby w ogóle było sens o nią prosić.
Po pierwsze musiała być katoliczką. Monarchia austro-węgierska była katolicka i taka miała pozostać. Potencjalne kandydatki wyznające inne religie miały dwa wyjścia – odpuścić sobie Habsburga albo przejść na jego wyznanie.
Żona dla księcia musiała też dorównywać mu pod względem pochodzenia. Wszystkie obdarzone nieziemskim seksapilem córki kupców i rzemieślników mogły co najwyżej spoglądać tęsknie w stronę karocy tłukącej kołami o wiedeński bruk. Także dla szlachcianek i hrabianek habsburskie progi były zdecydowanie za wysokie. Właściwej kandydatki należało szukać wśród rodzin panujących.
Obok księżniczek z Hiszpanii, Belgii, Portugalii, czy Bawarii, za godne mariażu uznawano także panny z rodzin, które niegdyś władały. Ten wybieg, tj. uznanie kandydatki z rodziny niepanującej za równą dla celów matrymonialnych, był jedynym odstępstwem od normy.
Od najmłodszych lat z tymi zasadami zaznajomiony był Franciszek Ferdynand Habsburg. Choć początkowo nic tego nie zapowiadało, został on następcą austro-węgierskiego tronu. Na szczęście ojciec arcyksięcia nie szczędził nakładów na jego edukację.
Teraz wystarczyło go jeszcze ożenić i przyszłość dynastii miała być zabezpieczona. Kiedy tylko arcyksiążę osiągnął odpowiedni do ożenku wiek, rozpoczął się wyścig księżniczek do jego ręki i alkowy. Wszak Franciszek Ferdynand był swego czasu ni mniej ni więcej, tylko najlepszą partią w Europie.
Był też jednak sporym problemem dla rodziny. Jak piszą Greg King i Sue Woolmans, autorzy książki „Zabić arcyksięcia”:
Z imieniem tego arcyksięcia zawsze wiązał się pewien romantyzm – twierdził kronikarz z przełomu wieków – w związku z jego oporem przeciwko wszelkim staraniom rodziny i austriackiego rządu, by ożenić go z córką jakiegoś króla.
Jak upolować arcyksięcia?
Ta niechęć szybko stała się powodem pewnych plotek. Otóż po Wiedniu krążyły pogłoski, jakoby Franciszek Ferdynand był zakochany we wdowie po swoim kuzynie, zmarłym tragicznie kronprinzu Rudolfie. Potem podawano z ust do ust nieprawdziwą informację o planowanym mariażu arcyksięcia z księżniczką Heleną Orleańską. Córka hrabiego Paryża była piękna i posiadała innych zalet, jednak serca następcy tronu nie zdobyła.
Kiedy spotkali się na obiedzie u księcia Walii, mieli spore problemy komunikacyjne. Co prawda Helena sprawiała miłe wrażenie i była zabawna, jednak mówiła wyłącznie po francusku. To z kolei było nieprzyjemne dla arcyksięcia, który zawołanym romanistą zdecydowanie nie był. W kółko robił koszmarne błędy językowe, a Helena cierpliwie go poprawiała.
Hrabia Paryża bacznie obserwował tą dwójkę w czasie rozmowy, gratulując sobie w duchu przyszłego zięcia, a tymczasem Franciszek Ferdynand… czuł się jak na ciężkiej klasówce z francuskiego z wymagającą nauczycielką. Jeśli były jakiekolwiek szanse na romantyczny finał tej historii, to zimny pot spływający z czoła spiętego arcyksięcia stanowczo je studził.
Podczas podróży Franciszka Ferdynanda do Londynu w 1894 roku nastąpił najprawdziwszy zmasowany atak giełdy matrymonialnej. Sam arcyksiążę opisywał to w liście do przyjaciółki:
Czułem się niezręcznie gdyż te wytypowane narzeczone poruszały się w wielkim stadzie i wykazywały niepokojącą uporczywość. Usiadłem obok jednej z tych ofiar szukających samca. Jej rodzice z przyklejonymi do twarzy uśmiechami (…) obserwowali mnie w nabożnym skupieniu (…) ponieważ jednak postanowiłem rozmawiać o pogodzie, szansach na obfite plony, gospodarce i tego rodzaju sprawach, z pewnością nie zrobiłem korzystnego wrażenia.
W całej Europie projektowano mariaż Franciszka Ferdynanda, w każdym jej zakątku inaczej. Tylko biednego arcyksięcia nikt nie pytał o zdanie. Niektórzy bliscy współpracownicy cesarza myśleli, że następca tronu poślubi którąś z córek księcia Walii.
Z drugiej strony, swaty planowała żona wielkiego księcia Rosji Maria Pawłowna. W głowie wielkiej księżnej zrodził się plan wydania jedynej córki Eleny za Franciszka Ferdynanda, jednak pomysł nie został wprowadzony w życie i końcowo księżniczka wyszła za mąż za księcia greckiego Mikołaja.
Bo najgorszy błąd to się zakochać…
Na wszystkie potencjalne kandydatki arcyksiążę kręcił nosem. Żalił się nawet swojej powierniczce, Norze Fugger:
[…] kogo mam zatem poślubić? Przecież tu nikogo nie ma. […] Niestety, pośród księżniczek na wydaniu nie ma w kim wybierać: wszystkie one są dziećmi, siedemnasto- albo osiemnastoletnimi podlotkami, a jedna brzydsza od drugiej. Jestem za stary i nie mam ani czasu, ani chęci, by kształcić własną żonę.
Zapewne Franciszek Ferdynand kaprysiłby tak przynajmniej do czterdziestki, gdyby parolu na najlepszą partię w Europie nie zagięła księżna Izabela de Croÿ. Potrzeba tu maleńkiego sprostowania… sama starsza o kilkanaście lat od arcyksięcia, chciała go oczywiście dla swojej najstarszej córki, arcyksiężniczki Marii Krystyny.
Izabela nie przewidziała jednego. Następca tronu chętnie przebywał w jej pałacu, spędzał czas w otoczeniu jej rodziny i dworu. Nie szukał jednak towarzystwa Marii Krystyny. Zakochał się w zwykłej dwórce Izabeli, Zofii Chotek i zrobił absolutnie wszystko by na przekór rodzinie i wszelkim zasadom ją poślubić.
Tak jak Zygmunt August poślubił wbrew wszystkim Barbarę Radziwiłłównę, a Edward VIII ożenił się z Wallis Simpson wywołując międzynarodowy skandal, tak też Franciszek Ferdynand poprzysiągł spędzić życie ze swoim Kopciuszkiem. Jak zwykle w takich przypadkach – wcale nie przyszło im żyć długo ani szczęśliwie.
Źródło:
Artykuł powstał w oparciu o książkę Zabić arcyksięcia autorstwa Grega Kinga i Sue Woolmans (Znak Literanova 2014).
KOMENTARZE (11)
AAA kiedy druga czesc? Bo zakonczenia w bardziej odpowiadajacym momencie nie powstydziliby sie hollywodzcy producenci :)?
Drogi Anonimie, dziękuję za miłe słowa :) zapewne jeszcze kiedyś wrócę do tematu miłości Franciszka Ferdynanda i Zofii. Historia jak bajka o Kopciuszku, ze złą macochą i całym mnóstwem wrogów i z dobrą wróżką ;)
Przyłączam się do prośby:-) czyta się jednym tchem :-)
Czuję się wywołana do tablicy i w związku z tym solennie obiecuję – jeszcze przeczytacie o Franciszku Ferdynandzie i Zofii na łamach Ciekawostek :-)
Sojusz Austrii z Bawarią doprowadził do małżeństwa kuzynów (teściowe były rodzonymi siostrami) – Franciszka Józefa i Sisi.
To akurat powszechnie znany fakt, zresztą ładnie pokazany w filmach o Sisi z Romy Schneider.
Komentarz z naszego profilu na Fb https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne:
Ola B.: Miał przynajmniej biedny Franek poczucie humoru ;)
„wytypowane narzeczone poruszały się w wielkim stadzie i wykazywały niepokojącą uporczywość..” :D
Greg King i Sue Woolmans w swojej książce „Zabić arcyksięcia”. Spisują historię, która wzrusza. Obalają stereotypowe opinie i plotki. Umiejętnie budują klimat epoki edwardiańskiej, nieuchronnie odchodzącej w przeszłość. Powieść buduje obraz Ferdynanda i Zofii, jako tych, należących do wielkiego świata, a jednocześnie stroniących od jego blichtru i zakłamania. Ludzi, dla których najważniejsze było ich szczęście, choćby miało trwać ulotną chwilę i o tym jak przewrotny jest los…
http://www.magdallenamagazine.pl/2014/07/miosc-i-zamach.html
Świetny artykuł chętnie przeczytałabym dalszą jego część. Ogólnie uwielbiam czytać ciekawostki historyczne :) są napisane jasno, barwnie i bardzo ciekawie. Pozdrawiam.
No wlasnie , ze zyli dlugo i szczesliwie. Ich malzenstwo bylo sielankowe, spedzali ze soba wiele czasu, zona towarzyszyla mezowi, gdzie tylko bylo to mozliwe, byli czulymi rodzicami dla swoich dzieci. Przezyli razem czternascie lat , zyliby dluzej, gdyby nie zamach w Sarajewie.
artukuły bardzo ogólne, nic nowego co by sie nie przeczytało z historii, nudne, jakby nie dokończone artukuły