Dla jednych był po prostu żydowskim intrygantem. Dla innych wykładowcą akademickim o podejrzanych, socjalistycznych koneksjach. Wielu znało go jako wpływowego konstantynopolitańskiego eksportera broni. Jeszcze inni mieli go po prostu za tłustego kapitalistę... albo niemieckiego agenta. Dla historii bodaj najważniejsza była jednak jego rola jako realnego architekta rewolucji październikowej.

Nie mówimy wcale o Włodzimierzu Leninie, Lwie Trockim czy innym bujającym w chmurach idealiście. Aleksander Izrael Łazariewicz Helphand (znany także jako Alexander Parvus, Izrael Gelfand czy Izrael Helfant) może i w młodości – spędzonej w Odessie, a następnie na emigracji w Bazylei – dał się porwać wywrotowym ideom, ale w średnim wieku stąpał już twardo po ziemi.
Niektórzy twierdzili, że nawet wtedy w głębi serca pozostał prawdziwym socjalistą. Inni byli gotowi uwierzyć, że po prostu zajadle pragnął upadku Romanowów, odpowiedzialnych za setki lat prześladowań Żydów w Rosji.
Tak czy siak niegdysiejszy biedak z Berezyny w 1915 roku zapukał do drzwi niemieckiego ministerstwa spraw zagranicznych jako wpływowy kupiec z dalekiego Konstantynopola, cieszący się poparciem tamtejszej ambasady Niemiec. Szybko dotarł do ludzi podejmujących realne decyzje i przedstawił im swój plan: zniszczyć Rosję od środka.
Wszyscy od dawna wiedzieli, że Rosja dosłownie gnije, a rządzący nią ludzie biją rekordy niekompetencji. Helphand, który maczał palce już w rewolucji 1905 roku, wiedział coś jeszcze – że wystarczy dać tamtejszej ludności bodziec do działania, a ta wystąpi przeciwko carowi, Rasputinowi i rządowi złożonemu z nieudaczników.
Rewolucja za 50 milionów marek?
Dalsze wydarzenia są stosunkowo dobrze znane miłośnikom historii. Niemieckie wojsko i MSZ początkowo niechętnie, a następnie z coraz większym entuzjazmem zaangażowały się w nieoficjalną akcję propagandową w Rosji, wspierającą ideę rewolucyjną ogółem i wówczas stanowiących polityczny plankton bolszewików w szczególe.
Książki rzadko jednak wspominają, że za wszystkimi tymi działaniami przynajmniej pośrednio stał Helphand. To on brał od Niemców pieniądze, za które finansował rosyjskie ruchy wywrotowe, wydawał prasę socjalistyczną i dość nieskutecznie próbował zjednać sobie komunistów.
Nie można powiedzieć by był szczególnie dobry w swojej pracy (nie minęło dużo czasu, a wszyscy już mieli go za niemieckiego agenta), ale z drugiej strony rewolucjoniści nie byli wymagającymi ludźmi. Jak pisał Andrew Cook:
Tak długo jak pieniądze płynęły wartkim strumieniem, buntownicy byli gotowi uwierzyć w każde podsunięte przez niego wyjaśnienie pochodzenia funduszy.
Również początkowo sceptyczny Lenin w końcu uległ namowom i wyruszył niemieckim pociągiem ze Szwajcarii do Sztokholmu, a następnie do Piotrogrodu. Plan Helphanda – podchwycony przez Niemców – zakładał kompletną destabilizację Rosji w lecie 1917 roku. Właśnie po to za jego namową przetransportowano bolszewików do stolicy chylącego się ku upadkowi imperium. Poza tym w różne akcje propagandowe i wywrotowe wpompowano od 30 do 50 milionów marek.
Pośrednio Helphand osiągnął sukces. Kiełkująca rosyjska demokracja zawaliła się z hukiem. Z drugiej strony plan zakładał, że Rosję uda się łatwo pokroić na kawałki i podporządkować Niemcom. Jak wiadomo nic takiego się nie stało, a bolszewicy przejęli władzę na przeszło 70 lat.

Warto pamiętać, że gdyby nie Helphand Włodzimierz Lenin może nigdy nie sięgnąłby po władzę.
Trudno się dziwić, że w ich historiografii po Helphandzie nie pozostał żaden ślad. Przyjmowanie niemieckiego złota nie było w końcu szczególnie chlubnym epizodem rewolucji. O dziwo jednak także na Zachodzie mało kto pamięta o roli Helphanda. A przecież gdyby nie jego determinacja, Lenin mógłby w 1918 roku wciąż siedzieć w Zurychu. Bodaj tylko Niemcy zapamiętali go na tyle ciepło, by po dziś dzień pisać poświęcone mu książki i artykuły…
Źródło:
- Andrew Cook, The Murder of the Romanovs, Amberley Publishing 2010 (polska premiera przewidziana na 2011 rok, w tłumaczeniu wyżej podpisanego).
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.