Z chorobliwej zazdrości byli gotowi oszpecić, a nawet zabić tą, która ich odtrąciła. Byli brutali, zawistni, obsesyjni. Ale opinia publiczna i tak nie wierzyła, że jakikolwiek mężczyzna mógłby posunąć się do aktu tchórzostwa... ponoć typowego tylko dla kobiet.
Przedwojenne brukowce pełne były historii pań, które na zdradę reagowały kwasem solnym… ciśniętym prosto w oczy rywalki lub wiarołomnego partnera. W samym tylko listopadzie 1932 roku popularny lokalny tabloid „Ostatnie Wiadomości Krakowskie” opisał cztery takie sprawy. Żona nakrywa męża z kochanką? Ta druga wyjmuje żrącą substancję i chlusta jej w twarz. Narzeczony wybrał inną? Kwas w oczy, kiedy tylko zejdą ze ślubnego kobierca. Ukochany zostawił dziewczynę bez środków do życia? Znany schemat: buteleczka kwasu ukryta w kieszeni, niespodziewany atak, ciężkie „poparzenia szyi i twarzy”. Podobnych wypadków było całe multum.
Czasem zamiast kwasu w ruch szedł garnek z gotującym się tłuszczem. Czasem rzecz kończyła się utratą wzroku. „Ilustrowany Kuryer Codzienny” wiele uwagi poświęcił też kobiecie, która znienacka rzuciła się na ofiarę… odcinając jej język. W Łodzi zdarzyło się z kolei, że brutalny narzeczony został ugotowany we wrzącym smalcu. A przynajmniej tak utrzymywały miejscowe tabloidy.
Zajzajerem prosto w oczy
Panowała opinia, że tylko kobiety są na tyle tchórzliwe i nienawistne, by z ukrycia „dawać w oczy zajzajerem”. Warszawski handlarz starzyzną Srul Mucher raczej nie zgodziłby się z tym osądem. W sierpniu 1930 roku oblał on kwasem niejaką Laję Kac. Wszystko dlatego, że kobieta „nieczułą była na jego konkury”. Srul nie przemyślał jednak miejsca ataku. Uderzył na tłumnym bazarze, bo właśnie tam jako straganiarka pracowała jego niespełniona miłość. W efekcie – jak donosił dziennik „Hasło Podwawelskie” – „tłum zbił Srula na kwaśne jabłko, wylawszy mu poprzednio resztę kwasu na głowę”.
Podobny atak, tyle że w domowym zaciszu, przeprowadził rok później Antoni Mielniczek ze Lwowa. Narzeczona dała mu kosza, bo „był bez zajęcia”, ona natomiast jako kucharka czuła, że może przebierać w kandydatach. Bądź co bądź, stała niemal na szczycie hierarchii służby domowej. W odpowiedzi Mielniczek: „przyszedł jak zwykle do [Anny] Michaniuk i nie mówiąc nic, oblał jej twarz kwasem solnym. Skutki były fatalne. Michaniuk straciła lewe oko, a nadto doznała oszpecenia na twarzy”.
Przed sądem sprawca tłumaczył, że to był tylko wypadek. Kwas rzekomo „przygotował dla siebie” i zamierzał wypić go na oczach narzeczonej. Gdy jednak dziewczyna zaczęła krzyczeć na niego, że ma wreszcie przestać ją nachodzić, a najlepiej zupełnie „dać jej pokój”, ten „zirytował się i na nią kwas wylał”. Sąd orzekł karę półtora roku więzienia.
Zbyt obojętna „na wszystkie zaloty”
W przypadku Mielniczka można dywagować, czy o ataku przesądziło złamane serce, czy raczej – utracona okazja do intratnego ożenku. W sprawie Jana Majewskiego z Warszawy na żadne wątpliwości nie zostało miejsca. Majewski miał kolegę, Antoniego Kozietkę. Ten zaś miał atrakcyjną, ale też ślepo mu oddaną żonę. Gdy w 1933 roku Kozietkę wysłano na ćwiczenia wojskowe, samozwańczy donżuan ruszył do ofensywy. Słomiana wdowa jednak konsekwentnie odpowiadała „na wszystkie zaloty obojętnością”.
Gdy Majewski mimo to nie dawał jej spokoju, a do tego robił się coraz bardziej natrętny, „wyrzuciła go za drzwi”. Kilka dni później amant wrócił. Zaczaił się pod domem, a kiedy Maria Majewska wyszła przed drzwi, „oblał ją kwasem siarczanym”. Jak donosił „Express Ilustrowany”, kobieta miała: „oparzone ręce, piersi, szyję i twarz oraz wypalone lewe oko”.
Zwyrodnialcy pastwiący się nad obcymi kobietami
Po ulicach grasowali też napastnicy, którzy wcale nie znali swoich ofiar. Albo raczej: te ofiary nie były świadome rzekomo zawartej znajomości. W 1931 roku w Łodzi „ogólnego poparzenia głowy” doznała 50-letnia Anna Celary, zaatakowana kwasem solnym przez niezidentyfikowanego napastnika. Z kolei w Katowicach i Królewskiej Hucie przez kilka miesięcy na przełomie 1932 i 1933 roku grasował „tajemniczy osobnik” oblewający różnym „wykwintnie ubranym paniom” futra oraz płaszcze.
Narzędziem przestępstwa ponownie był kwas solny. W toku długiego śledztwa udało się zatrzymać niejakiego Maksymiliana Niestroja. Lokalne brukowce, w rodzaju szczególnie napastliwych „Siedmiu Groszy”, zdążyły go zlinczować, zanim w ogóle rozpoczął się proces. Niestrojowi nie ma jednak co współczuć. Z jednej strony okazało się, że został niesłusznie aresztowany i że z atakami na przygodnie spotkane kobiety nie miał nic wspólnego. Z drugiej wyszło jednak na jaw, że mężczyzna to typowy stalker, prześladujący swoją byłą narzeczoną i grożący, że „prędzej jej oczy wydrapie”, niż zgodzi się na zerwanie.
Bibliografia:
Artykuł powstał w oparciu o literaturę i materiały zebrane przez autora podczas prac nad książką „Epoka milczenia. Przedwojenna Polska, o której wstydzimy się mówić”. Poniżej wybrana bibliografia:
- Finał afery „kwasowej” w Król. Hucie, „Siedem Groszy”, nr 260 (1933).
- Niebywały wypadek zemsty kobiecej w Krakowie, „Ilustrowany Kuryer Codzienny”, nr 8 (1929).
- Oblał narzeczoną kwasem solnym, „Słowo Polskie”, nr 221 (1931).
- Potworna zbrodnia żony, „Ostatnie Wiadomości Krakowskie”, nr 330 (1932).
- Po zamknięciu kroniki, „Ilustrowany Kuryer Codzienny”, nr 9 (1929).
- Sensacyjny proces o ugotowanie narzeczonego we wrzącym smalcu, „Dziennik Poranny”, nr 41 (1936).
- Straszna zemsta kochanki, „Ostatnie Wiadomości Krakowskie”, nr 311 (1932).
- Straszna zemsta porzuconej, „Ostatnie Wiadomości Krakowskie”, nr 317 (1932).
- Tajemnicza napaść, „Prąd”, nr 34 (1931).
- Tajemniczy osobnik oblewa kwasem solnym ubrania, „Dziennik Ludowy”, nr 212 (1933).
- Tajemniczy sadysta zdemaskowany, „Siedem Groszy”, nr 253 (1933).
- Zbrodnicza zemsta donżuana, któremu nie udało się uwieść młodej mężatki, „Express Ilustrowany”, nr 220 (1933).
- Zemsta odpalonego konkurenta, „Hasło Podwawelskie”, nr 31 (1930).
- Zemsta zdradzonej kochanki, „Ostatnie Wiadomości Krakowskie”, nr 316 (1932).
- Z kraju, „Ilustrowany Kuryer Codzienny”, nr 13 (1929).
KOMENTARZE (6)
Ach ta zła II RP, dobrze ze dzis nikt juz sie nie polewa kwasem. Tylko wtedy ludzie byli tacy beee.
a kto tu pisze, że teraz tego nie ma? Raczej artykuł jest o tym, że wariaci są od zawsze.
Ddlaczego autor nie napisal ze edzystko skonczylo sie dobrze i ukrocono ten proceder. We wrzesniu 39….
Na marginesie, do dzisiaj nie wyjasniono sprawcow oblania kwasem prokuratorki w Opolu
Na fotografii buteleczka z bromkiem sodu i dwujęzyczną polsko-rosyjską etykietą i podpis, że to eksponat z międzywojnia. Chyba z Guberni Warszawskiej Priwiślinskiego Kraju po berłem Jego Wieliczestwa Cara Mikołaja II…
przed wojną facet dostał tylko 1,5 roku pudła za okaleczenie kobiety na twarzy? teraz dostałby więcej.
„mściwi polscy mężczyźni”… pewnie się czepiam, ale to jakoś tak brzmi „niepoprawnie”, hejtująco. Może lepiej napisać o ” chorobliwie zazdrosnych kochankach”? No chyba, ze chodzi jednak o to aby uświadomić młodemu pokoleniu, tudzież – amatorom historii , że 2RP to ” antysemicki, seksistowski syf malaria”…