Polscy piloci myśliwscy w trakcie II wojny światowej pokazali na co ich stać.
Zgodnie z tak zwaną listą Bajana, która tuż po II wojnie podsumowała osiągnięcia polskich lotników, nasi myśliwcy zestrzelili 922 i 19/30 samolotów wroga na pewno, 188 prawdopodobnie, a 258 i 23/30 uszkodzili. Co prawda niektóre sukcesy były potem – w miarę dostępu do archiwów przeciwnika – kwestionowane, ale i tak lista jest nadal w użyciu. I rzuca światło na imponującą skalę polskiego wkładu w zwycięstwo aliantów w powietrzu.
Zgodnie z nią polskie lotnictwo miało 41 asów myśliwskich – pogromców przynajmniej 5 wrogów w powietrznych walkach. Wielu z nich ukształtował w Dęblinie instruktor Witold Urbanowicz swoją zasadą mówiącą, że myśliwiec w powietrzu powinien zamienić się w kobrę; atak musi być zdecydowany, błyskawiczny i skuteczny.
Oto 7 sylwetek najciekawszych polskich asów myśliwskich II wojny światowej.
Major Stanisław Skalski
Gdy po południu 1 września 1939 r. podczas patrolu jego koledzy zestrzelili rozpoznawczego Henschla Hs-126, wylądował obok strąconej maszyny, opatrzył rannego i nieprzytomnego obserwatora, a pilota wziął do niewoli. Jeszcze w Polsce sam strącił 4 i ¼ (1/4 oznacza, że wspólnie z trzema kolegami) maszyn Luftwaffe.
W Bitwie o Anglię dodał kolejne 4 i 2/3 zwycięstwa, a potem kolejne w polskich dywizjonach i jako ochotnik w Afryce Północnej w Polish Fighting Team, zwanym także Cyrkiem Skalskiego. Po afrykańskiej przygodzie i dowodzeniu brytyjskim dywizjonem, wrócił do Wielkiej Brytanii, gdzie objął komendę nad skrzydłami myśliwskimi, grupującymi po kilka dywizjonów.
Latał wówczas na samolocie P-51 Mustang z oznaczeniami „SS” – swoimi inicjałami. I na tej maszynie odniósł dwa ostatnie zwycięstwa, w dodatku… nie wystrzeliwując przy tym ani jednego pocisku. 2 sierpnia 1944 r. ustawił się już do ataku za parą niemieckich Messerschmittów, gdy jeden z Niemców zorientował się w niebezpieczeństwie i gwałtownym manewrem próbował zejść Polakowi z celownika. Wówczas wpadł na swojego kolegę.
Skalski skończył wojnę mając zaliczone zestrzelenie 18 i 11/12 maszyn wroga i liczne umiejętności, z których chcieli skorzystać Amerykanie. „Nie mam obywatelstwa” – wymawiał się nasz lotnik. „Powiedz tak, a jutro będziesz amerykańskim obywatelem” – kusili. Skalski jednak nie skorzystał i wrócił do Polski. Wstąpił do ludowego lotnictwa, ale w niecały rok po powrocie został aresztowany pod zarzutem szpiegostwa.
Po brutalnym śledztwie z torturami skazano go na karę śmierci. Wyrok ostatecznie zmieniono, ale lotnikowi długo o tym nikt nie powiedział. Ostatecznie władze uwolniły, a potem zrehabilitowały polskiego asa, a w 1988 r. awansowały nawet na stopień generała. Zmarł w 2004 r.
Podpułkownik Witold Urbanowicz
Gdy wybuchła wojna miał 31 lat i jedno zwycięstwo powietrzne na koncie – w lecie 1936 r. patrolując granicę, próbował przepędzić radziecki samolot rozpoznawczy, który naruszył polską przestrzeń i fotografował budowane umocnienia. Gdy Rosjanie zaczęli strzelać, Urbanowicz odpowiedział ogniem i strącił powietrznego szpiega. Potem był instruktorem pilotażu, mając pseudonim „Kobra” lub „Le Kuto” (od francuskiego Le Couteau – nóż).
W 1939 r. bezskutecznie próbował bronić bazy na przestarzałych myśliwcach. W końcu zgodnie z rozkazem ewakuował swoich podopiecznych do Rumunii, jednak sam wrócił, aby walczyć i od razu trafił do radzieckiej niewoli. Szczęśliwie udało mu się z niej uciec. Na Zachodzie najpierw latał w dywizjonach brytyjskich, a potem trafił do 303. Dywizjonu, gdzie objął stanowisko dowódcy.
W Bitwie o Anglię zestrzelił 15 samolotów wroga – w tym po cztery 27 i 30 września. Z takim wynikiem znalazł się w ścisłej czołówce alianckich asów Bitwy o Anglię. Po jej zakończeniu oddelegowano go do funkcji sztabowych i dyplomatycznych za oceanem.
Gdy znudziło mu się „pilotowanie biurka” zgłosił się na ochotnika do jednostki amerykańskiej walczącej w Chinach. Tam do swoich zwycięstw dodał 2 nad samolotami japońskimi, choć on sam twierdził, że nie wszystkich strąconych Japończyków mu uwzględniono.
Ostatecznie wojnę zakończył z 17 zwycięstwami i – co ciekawe – pilotowane przez niego samoloty nigdy nie zostały trafione wrogim pociskiem. Po wojnie pozostał na emigracji w Stanach Zjednoczonych, a jego krótki pobyt w 1947 r. w Polsce zakończył się ucieczką przed Urzędem Bezpieczeństwa. W 1995 r. został awansowany na generała, zmarł rok później.
Kapitan Eugeniusz Horbaczewski
Wojnę zaczął w 1941 r., mając 24 lata. Walczył na Zachodzie i w Afryce Północnej, gdzie strącił 5 maszyn wroga. Zasłynął po inwazji w Normandii jako dowódca 315. Dywizjonu Dęblińskiego, gdy jeden z jego pilotów wylądował przymusowo we Francji i utknął na podmokłym terenie. Horbaczewski wylądował na pobliskim amerykańskim lądowisku, pożyczył Jeepa, przywiózł kolegę i wsadził go do kabiny swojego samolotu. Sam usiadł na jego kolanach, wystartował i tak dolecieli do bazy.
18 sierpnia 1944 r. nie powinien był siadać za sterami, bo był przeziębiony i miał gorączkę. Tę ostatnią jednak zbił tabletkami i wystartował na czele swojego dywizjonu. W trakcie patrolu Polacy natknęli się na nisko lecące Focke-Wulfy w liczbie około 60 i zaatakowali Niemców.
To była rzeź – strącono aż 16 z nich, a sam Horbaczewski na oczach swych podwładnych zestrzelił 3. Niestety, był też jedyną stratą polskiego dywizjonu. Jego koledzy łudzili się, że może lądował gdzieś przymusowo i jest w niewoli. Wszystko stało się jasne trzy lata po wojnie, gdy odkopano wrak Mustanga z jego ciałem. W czasie wojny zestrzelił na pewno 16 i 1/2 samolotów. A do tego jeszcze 3 bomby latające V-1.
Kapitan Bolesław Gładych
Walczył już we Francji, ale sukcesy – 7 zestrzeleń – przyniosła mu dopiero działalność w Dywizjonach 303 i 302. W 1944 r. dał się namówić amerykańskiemu lotnikowi polskiego pochodzenia Fracisowi Gabreskiemu i przeszedł do formacji amerykańskich. Jego nowa jednostka latała na ciężkich myśliwcach P-47 Thunderbolt i na nich Gładych odnosił dalsze sukcesy – 10 samolotów zniszczonych w powietrzu i 4 na ziemi.
8 marca 1944 r. zestrzelił niemiecki myśliwiec, a potem wracając samotnie do bazy swoim uszkodzonym samolotem przeleciał nad niemieckim lotniskiem, gdzie zmasakrował trzy kolejne maszyny wroga stojące na ziemi. Amerykanie docenili ducha bojowego i przyznali mu Srebrną Gwiazdę, a jego wyczyn pojawił się pochwalnej wzmiance prezydenta USA. Nic dziwnego, że amerykańscy koledzy nazywali go „Mad Pole” (Szalony Polak) i „Mike Killer” (Mike Zabójca).
O Gładychu krążyły różne plotki – między innymi że służąc w polskim dywizjonie o mało co nie zestrzelił omyłkowo samolotu, którym leciał premier Winston Churchill, albo że uszkodził Spitfire’a robiąc sobie podniebną przejażdżkę z narzeczoną na kolanach. Prawdziwą natomiast historią jest to, że przy pewnym jego ataku na Messerschmitta, niemiecki lotnik tak wystraszył się Gładycha, że nie czekając nawet na pierwsze strzały Thunderbolta, wyskoczył ze swojej maszyny ze spadochronem. Co ciekawe, Amerykanie zaliczyli mu więcej zwycięstw (17) niż Polacy (14).
Większość swoich samolotów Gładych nazywał „Pengie” (Pingwinek) i ozdabiał rysunkiem pingwina – było to przezwisko jego narzeczonej, późniejszej żony. Po wojnie zamieszkał z nią w Stanach Zjednoczonych, zmarł w 2011 roku.
Major Jan Zumbach
Miał podwójne obywatelstwo – polskie i szwajcarskie oraz niemiecką wymowę nazwiska. W chwili wybuchu wojny wracał do formy w sanatorium w Zaleszczykach, po tym jak złamał nogę na manewrach wojskowych, gdy podczas lądowania zahaczył podwoziem samolotu o dach samochodu.
We wrześniu 1939 r. latał na nieuzbrojonych maszynach łącznikowych. Broń i sukcesy pojawiły się rok później w Wielkiej Brytanii w 303. Dywizjonie. W trakcie Bitwy o Anglię zestrzelił 7 maszyn wroga, a potem kolejne 5 i 1/3 – łącznie 12 i 1/3. Mimo że wielokrotnie i jego samolot obrywał, szczęście mu dopisywało. Być może przynosił je Kaczor Donald – sam był nazywany Donaldem przez kolegów i taką postać kazał sobie malować na swoich myśliwcach.
W zależności od umiejętności plastycznych jego mechaników rysunek był mniej lub bardziej podobny do tworu Walta Disneya. Być może tego Kaczora zabrakło na maszynie łącznikowej, którą leciał 7 kwietnia 1945 r. Zumbach zagubił się i gdy skończyło się paliwo, wylądował. Pechowo, bo po stronie niemieckiej. Na szczęście, wojna się kończyła i niewola trwała krótko.
Po 1945 r. imał się różnych zawodów – szmuglował samolotami zegarki ze Szwajcarii do Wielkiej Brytanii, złoto do Palestyny, czy papierosy do Włoch. Interes się skończył, gdy okradli go wspólnicy. Później prowadził w Paryżu dyskotekę, służył jako najemnik w wojnach w Katandze i Biafrze, aż wreszcie powrócił do francuskiej branży gastronomiczno-rozrywkowej. Zmarł w do dzisiaj niewyjaśnionych okolicznościach w 1986 roku.
Major Marian Pisarek
Już pierwszego dnia wojny zestrzelił wspólnie z innym pilotem samolot niemiecki, którego załogę do niewoli wziął Skalski. Drugiego strącił 2 maszyny niemieckie, a trzeciego – pechowo i omyłkowo… polskiego Karasia, którego dwóch członków załogi zmarło z ran. W czasie Bitwy o Anglię zestrzelił 4 samoloty niemieckie.
Niestety, gdy zapalono jego Hurricane’a, z którego wyskoczył, niesterowana maszyna rozbiła się o ziemię zabijając troje brytyjskich cywilów. Później przez większość 1941 r. dowodził 308. Dywizjonem Krakowskim – sam zestrzelił w jego barwach 5 i 1/2 samolotów wroga, a Krakowiacy jako dywizjon pod jego dowództwem osiągnęli największą liczbę zwycięstw w całym RAF za ten rok.
Poległ w kwietniu 1942 r., gdy nad morzem polska formacja została zaatakowana przez Niemców. Samolot wpadł do wody, a ciała Pisarka nigdy nie odnaleziono. Do tego dnia zestrzelił 12 maszyn wroga, pośmiertnie został odznaczony Złotym Krzyżem Orderu Wojennego Virtuti Militari za Wojnę 1939 r.
Major Stefan Janus
Karierę bojową zaczął w 308. Dywizjonie Krakowskim, szybko pokazując się jako zdolny myśliwiec i jeszcze zdolniejszy dowódca. Kierował polskimi dywizjonami w operacji nad Dieppe w 1942 r., a do stycznia 1943 r. strącił łącznie 6 samolotów wroga. Wydawało się, że Lopkowi – bo takie miał przezwisko – szczęście sprzyja, tym bardziej, że i jego żonie Jadwidze udało się przedostać z okupowanego kraju do Wielkiej Brytanii.
Okazało się, że jednak nie do końca. 26 stycznia 1943 r. wracając do bazy zderzył się z innym samolotem nad Kanałem La Manche. Janus zdołał wyskoczyć, wyłowili go francuscy rybacy, którzy potem zostali przymuszeni przez Niemców do wydania lotnika.
Trafił do Stalagu Luft 3 w Sagan (Żaganiu), gdzie dowodził polską częścią przygotowań do Wielkiej Ucieczki, która nastąpiła w nocy z 24 na 25 marca 1944 r. Janus przypuszczalnie nie zdążył wejść do podkopu i miał dzięki temu szczęście – 50 spośród 73 złapanych lotników Niemcy zamordowali.
Po wojnie Janus pozostał w Wielkiej Brytanii, gdzie pracował w RAF. Mówiło się o tym, że był szkolony przez CIA, bo Amerykanie bardzo chcieli zdobyć sprawny egzemplarz myśliwca MiG-15, który sprawiał im tyle problemów w wojnie w Korei. Podobno miał być zrzucony na spadochronie w Polsce, miał przedostać się na lotnisko wojskowe, ukraść odrzutowiec i przelecieć do którejś z baz NATO. Ostatecznie Amerykanie MiG-a dostali w inny sposób, a operacja została odwołana. Janus zmarł w 1978 r.
Bibliografia:
- Jerzy Cynk, Polskie Siły Powietrzne w wojnie 1943-1945, Gdańsk 2002
- Arkady Fiedler, Dywizjon 303, Poznań 1974
- Piotr Sikora, Asy polskiego lotnictwa, Warszawa 2014
- Przemysław Skulski, Asy przestworzy 1939-1945, Wrocław 1995
- Przemysław Skulski, Bitwa o Anglię, Wrocław 1997
- Mike Spick, Asy myśliwskie aliantów, Warszawa 2006
- Witold Urbanowicz, As. Wspomnienia legendarnego dowódcy Dywizjonu 303, Kraków 2016
- Józef Zieliński, Asy polskiego lotnictwa, Warszawa 1994
KOMENTARZE (47)
Ciekawy artykuł, ale mam wrażenie że na początku wkradł się błąd lub co najmniej nieścisłość. Polacy chyba nie zestrzelili w czasie Bitwy o Anglię 900 samolotów. (O ile pamiętam było to coś ok. 200, z czego D303 -ok. 120). Podana przez Pana liczba dotyczy chyba samolotów zestrzelonych przez polskich asów z listy Bajana w całej wojnie. Być może taki był Pana pierwotny zamysł. Ale dodając zdanie o skali wkładu w Bitwę o Anglię w tym samym akapicie łatwo o błędną interpretację.
Dziękuję za uwagę! Oczywiście, lista Bajana dotyczyła zwycięstw polskich myśliwców od 1 września 1939 do 8 maja 1945 r., a nie tylko Bitwy o Anglię. Nieprecyzyjny zapis powstał podczas redagowania i skracania tekstu, aby się zmieścił. Poproszę Redakcję, żeby zmieniła zapis tego zdania tak, aby nie budził wątpliwości. Jako autorowi jest mi bardzo miło, że artykuł trafił przed oczy tak dobrze zorientowanych w temacie Czytelników. ;)
Zumbacha przezywano „kaczor” z powodu nosa, nie Donald :P
Dziękuję za uwagę! Choć pragnę zauważyć, że w „obiegu” były także pseudonimy: „Kaczor Donald” i „Johann”. :)
Pozdrawiam,
Mateusz Drożdż
Witam , urodziłam się w miejscowości w której również urodził się Witold Urbanowicz, kiedy byłam małym jeszcze dzieckiem mój tata opowiadał mi o Panu Witoldzie książkę Dywizjon 303 znałam niemal na pamięć , pań Witold był moim bohaterem od młodego mego wieku, kiedy już uczęszczała do szkoły podstawowej w Olszance moim marzeniem było żeby pamięć o bohaterze była zywa i żeby mieszkańcy gminy byli dumni , niestety wiele lat milczenia musiało upłynąć , teraz moje marzenie się spełniło , szkoła podstawowa została nazwana imieniem naszego lokalnego bohatera.Moj tata obecnie ma 91 lat, brał udział w akcji
Wisła, bardzo dobrze pamięta tamten okres, zawsze opowiadał mi co naprawdę się działo w tamtym okresie , zwłaszcza tuż po wojnie,wiec prawdziwa historię znałam od małego dziecka ,równie ta o Panu Witoldzie, wiem co się dzialo jak jechał na pogrzeb swego ojca , i oczywiście nie dojechał chociaż rodzina czekała i jego mama. Pozdrawiam pana
Bardzo dziękuję za ten wpis! Cieszę się, że dzięki Pani, Pani Tacie i zapewne innym osobom dobrej woli pamięć o gen. Witoldzie Urbanowiczu jest kultywowana w jego rodzinnej miejscowości. Zdecydowanie na to zasługuje, a i mieszkańcy Olszanki mają powód do dumy z tak zasłużonego obywatela swojej gminy.
Od siebie dodam tylko, że i w Krakowie o Witoldzie Urbanowiczu pamiętamy – mamy ulicę Jego imienia. :)
Pozdrawiam serdecznie,
Mateusz Drożdż
Ulica Witolda Urbanowicza jest także w Dęblinie, a ronda jego imienia w Suwałkach i Radomiu.
Tak na marginesie jego życiorysu – trudno mówić o powojennej ucieczce lotnika przed UB-ecją. Urbanowicz został zatrzymany za próbę przemytu dzieł sztuki i podpisał lojalkę o współpracy z UB na terenie USA. Inna sprawa, że jego prowokacyjne zachowanie w Polsce i potem „jakość” przekazywanych informacji nasuwa podejrzenie, ze został wysłany do Polski, by zostać tzw. podwójnym agentem. Więcej na ten temat można znaleźć w czasopiśmie „Gapa. Lotniczy Magazyn Historyczny” (nr 1 z 2014 r.).
Dziękuję za te informacje. I odsyłam wszystkich zainteresowanych powojennymi losami Witolda Urbanowicza do źródła podanego przez Spitcolda.
Pozdrawiam,
Mateusz Drożdż
Przezwisko Kaczor Donald pochodziło od jego tubalnego głosu, którym potrafił zagłuszyć wszystkich niczym bohater z kreskówki :)
Nigdzie natomiast nie spotkałem się z twierdzeniem, że chodziło o kształt nosa. Mógłbym prosić o źródło tej informacji?
Najbardziej podobają mi się te „niewyjaśnione okoliczności”. To jak z „seryjnym samobójcą” w naszych więzieniach, (w zasadzie także zagranicznych Austria Baranina)
no to stojący obok Misiewicza będzie miał problem bo obce mocarstwo(PRL) nadało stopień generała Stanisławowi Skalskiemu a tu pora odbierania szlifów nadanych przez to mocarstwo.
Błędy stylistyczne i merytoryczne. Jeden z gorszych artykułów na portalu.
Każda ocena jest rzeczą indywidualną i każdy ma prawo do własnej. Co do błędów stylistycznych i merytorycznych, to proszę je podać, a ustosunkuję się do nich.
Pozdrawiam,
Mateusz Drożdż
Zapomniał pan o tym,że w ostatnich latach życia, jako człowiek schorowany i uzależniony od pomocy osób trzecich, został okradziony przez swoich opiekunów, którzy przejęli mieszkanie i oszczędności. Ostatnie miesiące życia spędził w domu pomocy społecznej. Zmarł 12 listopada 2004 w wyniku obrażeń powstałych na skutek pobicia. Został pochowany na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. W pogrzebie uczestniczył m.in. były prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski oraz przewodniczący Samoobrony Andrzej Lepper. W imieniu żołnierzy WP Zmarłego pożegnał ówczesny zastępca dowódcy Sił Powietrznych gen. dyw. pil. Stanisław Targosz
Dziękuję za uwagę dotyczącą ostatnich lat życia gen. Stanisława Skalskiego. Niestety, artykuły mają swoją objętość, więc część informacji o naszym lotniku po prostu nie zmieściła się. Zresztą nie tylko o nim, bo o każdym z tej siódemki można byłoby dodać jeszcze wiele ciekawych informacji.
Pozdrawiam,
Mateusz Drożdż
Śmierć gen. Skalskiego nie była efektem jego pobicia. Piękną biografię tego asa wydali w 100-lecie urodzin lotnika Grzegorz Sojda i Grzegorz Śliżewski („Generał pilot Stanisław Skalski. Portret ze światłocieniem”).
Powyższa informacja dotyczy Pan gen. Skalskiego.
Overclaiming
Skalski , pewne około 13….14 zestrzałów.
Urbanowicz, pewne około 10…12.
Horbaczewski , pewne około 10…11.
Gładych , pewne około 11…13.
Zumbach , pewne około 8…9.
P.S.P. po odliczeniu overclaimingu uzyskały podczas II WŚ na różnych frontach nie więcej jak 450 zestrzeleń.
Najtragiczniejszy okres bolesnych strat to okres dominacji Fw-190 nad zachodnim frontem.
1941-1943 rok, straty P.S.P. około 200 maszyn myśliwskich , sukcesy , nie więcej jak 140 zestrzeleń z czego około połowy to myśliwce Luftwaffe w tym kilka Reggia Aeronatica.
A na jakiej podstawie formułujesz tezy o overclaiming? Weryfikowałeś to w jakiś sposób, czy tak sobie marudzisz? Bo ja czytając różne historie tworzenia takich list sukcesów w walkach powietrznych dochodzę do dokładnie odwrotnego wniosku – lista Bajana była tworzona wyjątkowo rygorystycznie w porównaniu zdanymi o sukcesach lotników z innych państw. Świadczy o tym choćby fakt, że amerykanie przypisują Gładychowi więcej zwycięstw niż Bajan. Jeszcze lepiej rygorystyczność listy Bajana widać jak się poczyta fantasmagorie na temat liczby zwycięstw co poniektórych asów niemieckich czy sowieckich. Jakby podsumować zestrzelenia zaliczone tylko niemieckim pilotom o statucie asa to by wyszło, że zestrzelili każdy aliancki samolot biorący udział w II wojnie światowej w tym niektóre kilka razy.
W. Urbanowicz w swojej książce podaje inne dane. Jest zdecydowanie bardziej wiarygodnym źródłem niż „DK” z Internetu – nie podajesz żadnych źródeł. Jeśli masz je i są potwierdzone to je przedstaw, chętnie poddamy je analizie.
marian Pisarek znajomy mojego dziadka obaj pochodzili z tej samej wsi
a gdzie koncowka historii,, DZIUBKA” Horbaczewskiego ? niezorientowani moga sie poczuc zawiedzeni
Szoka, że autor nie wspomina postaci majora Jana Władysława Nowaka, który jako pierwszy miał nocna strącenia. Zainteresowanych odsyłam do biografii majora
MJK
Autor wybrał 6 lotników z największą ilością zestrzeleń oraz siódmego, który był asem i pochodził z Krakowa. Faktem jest, że w artykule nie znalazło się wielu, bardzo wielu innych pilotów myśliwskich – asów i takich którzy tego miana nie osiągnęli – którzy zasługują na pamięć i przypominanie o ich losach. Jednym z takich lotników był mjr Jan Władysław Nowak, ale autor – mimo, że nic o nim nie wspomniał – to zachęca do zapoznania się z jego historią. Może zresztą kiedyś będzie miał szansę o nim napisać…
Pozdrawiam,
Mateusz Drożdż
Chwala polskim pilotom.
Mnie się osobiście artykuł podoba.
Wielki szacunek, że Pan na bieżąco sprawdza i odpisuje komentującym.
Bardzo się cieszę, że mam do czynienia z zadowolonym Czytelnikiem. :) Bardzo też dziękuję za miłe słowa pod moim adresem! Wszystko to sprawa, że moja praca ma sens. :)
Pozdrawiam,
Mateusz Drożdż
Przypadkiem wpadłem na tę stronę… Ta też jest ciekawa :-)
Myslę,że i ten pilot Janusz Zurakowski zaslużyl na takie wyróżniewnie.
Potwierdzam, że Janusz Żurakowski zdecydowanie zapisał się złotymi zgłoskami w historii Polskiego Lotnictwa i warto o nim wiedzieć więcej. Objętość artykułu dała jednak możliwości przedstawienia i to bardzo powierzchownego góra siedmiu lotników, stąd też taki był mój wybór. Jako ciekawostkę dodam, że w Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie znajduje się od niedawna model Gloster Meteora w skali 1/72, na którym latał Janusz Żurakowski.
Pozdrawiam,
Mateusz Drożdż
Fajna, krótka charakterystyka kilku naszych pilotów, na pewno przydatna dla młodych pasjonatów lotnictwa i polskiej historii II WW. Zachęta dla nich do dalszego i głębszego poznania historii polskiego oręża.
Drogi Pepe, bardzo dziękujemy w imieniu Autora i Redakcji. Cieszymy się, że teksty spełniają swoją rolę – nie tylko informują, ale i popularyzują historię oraz zachęcają do dalszych poszukiwań. Pozdrawiamy serdecznie :)
Dziękuję za wpis. Cieszę się, że się podobało! :)
Pozdrawiam serdecznie,
Mateusz Drożdż
Wstyd to jest Frantiska pominąć. :-( A Janus był „dopiero” 28.
Panie Pawle,
Lotników polskich, o których warto pamiętać jest przynajmniej kilkudziesięciu, za każdym z nich stoi ciekawa historia lub osiągnięcia, ale artykuł ma swoje ramy objętościowe, przedstawionych zostało więc siedmiu. Klucz wyboru był prosty – 6 z największą ilością zwycięstw i na siódmej pozycji lotnik z mojego rodzimego Krakowa. Co do Josefa Frantiska, to proszę też pamiętać, że choć latał w PSP, to był Czechem i to głównie spowodowało, że nie został tu przedstawiony, choć niewątpliwie był postacią niezwykle barwną i ciekaw. Był jednak bohaterem paru moich artykułów w innych mediach – więc zgadzam się z Panem, że warto o nim przypominać. Może kiedyś będzie okazja do przedstawienia też i innych pominiętych w tym artykule. :)
Pozdrawiam,
Mateusz Drożdż
Wydaje mi się że imię i nazwisko pilota który namówił Gładycha do wstąpienia do jego dywizjonu powinno się czytać i pisać Franciszek Gabryszewski. W końcu czuł się bardziej Polakiem i do końca życia lepiej mówił po polsku niż po angielsku na emigracji w USA. Tak samo zresztą parę miesięcy temu stwierdził Pan Wojtek Drewniak z kanału na you tube o nazwie „Historia bez cenzury” kiedy parę miesięcy temu wypuścili odcinek właśnie o Gabryszewskim.
To bardzo ciekawy wątek, warty osobnego artykułu.
Pozdrawiam,
Mateusz Drożdż
Pierwszego września 1939 Skalski lądował koło samolotu zestrzelonego przez kolegów? Skąd ta informacja, powtórzona w tekście dwa razy? Wydaje mi się, że w swoich wspomnieniach „Czarne krzyże nad Polską” wyraźnie pisze, że sam zestrzelił Henschla.
Henschla Hs-126 zaatakował patrol złożony z czterech maszyn, które pilotowali: por. Marian Pisarek i kpr Benedykt Mielczyński ze 141. Eskadry Myśliwskiej oraz ppor. Stanisław Skalski i ppor. Karol Pniak ze 142. Eskadry Myśliwskiej. Ostatecznie zwycięstwo powietrzne – czyli trafienia, które zmusiły samolot niemiecki do przymusowego lądowania – zaliczono por. Pisarkowi. Proszę też pamiętać, że „Czarne krzyże” były pisane jakiś czas po dniu zestrzelenia maszyny i w bardzo dramatycznych okolicznościach. Drobne nieścisłości mogły się tam znaleźć, przynajmniej w pierwszych wydaniach.
Pozdrawiam,
Mateusz Drożdż
zabrakło płk pil. Wacława Króla dwukrotnego kawalera wirtutti militari i czterokrotnego krzyża walecznych.
To prawda. Zabrakło Wacława Króla, a także przynajmniej kilkunastu innych polskich lotników, którzy mieli wysokie odznaczenia, imponującą ilość zwycięstw lub zasłynęli męstwem. Natomiast, gdy artykuł ma przedstawić siedmiu spośród kilkudziesięciu wartych poznania, to trzeba wybrać siedmiu, a pozostałych zostawić np. na inną okazję.
Pozdrawiam,
Mateusz Drożdż
Piękny artykuł , proszę o więcej .
Marek
Jako autor bardzo się cieszę, że artykuł spodobał się Panu. Kwestia ewentualnego „więcej” jest zależna od Redakcji. ;)
Pozdrawiam,
Mateusz Drożdż
A pilot Henryk Pietrzak gdzie .Też zestrzelił największą ilość Niemców .
Zabrakło Henryka Pietrzaka (sklasyfikowanego na 21. pozycji na liście polskich asów pod względem liczby osiągniętych zwycięstw powietrznych, więc nie rozumiem o co chodzi z tą „największą ilością”), a także przynajmniej kilkunastu innych polskich lotników, których sylwetki i osiągnięcia warto przybliżyć. Natomiast, gdy artykuł ma przedstawić siedmiu spośród kilkudziesięciu wartych poznania, to trzeba wybrać siedmiu, a pozostałych zostawić np. na inną okazję.
Pozdrawiam,
Mateusz Drożdż
Stanisław Skalski nigdy nie był dowódca dywizjonu 303 ( podpis pod zdjęciem).
To prawda, Stanisław Skalski nie był dowódcą Dywizjonu 303, ale… napis pod zdjęciem tego nie sugeruje. Dywizjon 303 pojawia się tam tylko w źródle – proszę zwrócić uwagę – skąd pobrano zdjęcie przedstawiające Stanisława Skalskiego.