Co to za matka, która wplątuje własną córkę w sytuację bez wyjścia? Przystaje na odebranie jej wolności, nazywa swą klątwą, a wreszcie pragnie jej śmierci? Mowa o wszechwładnej królowej, która dla władzy nie cofnęła się przed niczym.
Kiedy w 1553 roku urodziła się francuska królewna Margot, jej matka, Katarzyna Medycejska, nieszczególnie przejęła się tym faktem. Nawet nie wspomniała o niej w żadnym ze swych licznych listów.
Siedem lat później najstarszy brat Margot, król Franciszek II, zachorował. Katarzyna zaczęła spiskować by przejąć rządy, kiedy jeszcze istniała nadzieja na jego wyzdrowienie, po czym wcieliła plan w życie na kilka dni przed jego śmiercią. Na tronie zasiadł wprawdzie młodociany Karol IX, ale pierwsze skrzypce grała odtąd królowa matka. Jak pisze Nancy Goldstone w książce „Królowe rywalki”:
matczyne oddanie oznaczało zwracanie się we wszystkich (…) oficjalnych dokumentach do niej zamiast do króla (…), a nawet sypianie w nocy w sypialni dziesięcioletniego syna dla zagwarantowania, że nikt nie będzie miał do króla dostępu bez jej uprzedniej wiadomości i aprobaty.
Król nie mógł podjąć bez matki żadnej decyzji. Brak wpływu na własne życie powodował u chorowitego Karola ataki frustracji. Szczególnie, że Katarzyna faworyzowała kolejnego z synów, Henryka (przyszłego króla Polski), i zupełnie tego nie taiła.
Zestrachana córka
Margot ledwie śmiała się odezwać przy wszechwładnej matce. Kiedy tylko Katarzyna na nią spojrzała, dziewczyna drżała ze strachu. Gdy miała osiem lat, Karol IX groził jej wychłostaniem przez matkę, jeśli nie będzie korzystać z protestanckich modlitewników. Małgorzata pierwszy raz się wtedy postawiła. Stwierdziła, że prędzej zniesie chłostę, a nawet śmierć, niż wieczne potępienie.
Matka koniecznie chciała, by Margot została królową. Tak jak synów swatała z podstarzałymi dziedziczkami koron, córce raiła niedorozwiniętego infanta Karola, panicznie brzydzącego się kobietami króla Portugalii Sebastiana, ćwierć wieku od niej starszego króla Hiszpanii Filipa II i ekscentrycznego arcyksięcia Rudolfa.
Trudno się dziwić, że Małgorzata nie chciała zostawiać sprawy ożenku w rękach matki. Tym bardziej, że zakochała się w księciu Guise. Czy doszło między nimi do czegoś więcej – trudno powiedzieć. Ale kiedy monarcha i Katarzyna w 1570 roku dowiedzieli się o planach dorosłej królewny, sprali ją na kwaśne jabłko. Królowa matka nazwała ją nawet… nocnym workiem.
Krwawe gody
Koniec końców, Medyceuszka postanowiła wydać córkę za hugenockiego króla maleńkiej Nawarry, Henryka Bourbona. Zagorzała katoliczka Margot wierzyła, że poślubiając protestanckiego władcę będzie skazana na życie w stanie śmiertelnego grzechu. Szlochała u stóp matki, błagając o zlitowanie. Katarzyna powiedziała tylko, że jeśli nie weźmie tego ślubu, za karę „uczyni ją najnędzniejszą damą w królestwie”.
W sobotni wieczór po wymuszonej ceremonii dwór szykował się na wielką rzeź hugenotów – a więc właśnie protestantów – która przeszła do historii jako noc św. Bartłomieja. Przyczyny mordu są wciąż nie całkiem jasne, ale wiele wskazuje na to, że rolę sprawczą odegrała królowa matka.
Tego samego wieczoru Małgorzata odwiedziła siostrę Klaudię w sypialni matki. Jak wspominała: „matka, (…) gdy tylko mnie zobaczyła, kazała mi iść do łóżka. Gdy zbierałam się do wyjścia, siostra chwyciła mnie za rękę i zatrzymała, tonąc jednocześnie we łzach. »Na miłość boską«, wykrzyknęła, »nie ruszaj się z tej komnaty!«”.
Katarzyna jednak wygoniła córkę. Przerażona Margot podczas nocy spędzonej w łożu z mężem wyczekiwała najgorszego. Nad ranem znalazła się w centrum piekła. Jeden z protestantów wpadł do jej komnaty, brocząc krwią. Później inny, ścigany przez łuczników, padł martwy u jej stóp. Matka nie zawahała się przed narażeniem córki na ryzyko zgonu. Jak czytamy w „Królowych rywalkach”:
Klaudia miała słuszność: gdyby hugenoci na czas odkryli katolicką intrygę, członkowie świty jej męża założyliby, że jest szpiegiem, i zgodnie z wszelkim prawdopodobieństwem zemściliby się na niej.
Uwięziona i bez nadziei
Król Nawarry nawet po feralnej nocy nie był bezpieczny. Katarzyna, która sama wymusiła zawarcie związku, teraz nęciła córkę uwolnieniem od niechcianego męża. Margot jednak pojęła, że rozwód będzie oznaczał dla Henryka wyrok śmierci. Poświęciła swe szczęście, by ocalić niekochanego małżonka.
Małgorzata i jej mąż zostali uwięzieni na dworze. W tym czasie rozpoczęło się przymierze Margot z młodszym bratem Franciszkiem, którego matka też zaniedbywała. Zresztą i on wkrótce dołączył do siostry i szwagra.
Henryk z Nawarry i Franciszek postanowili uciec, a Małgorzata zaoferowała im pomoc, mimo narażenia się na zemstę matki i króla: wówczas już ulubieńca Medyceuszki, Henryka Walezego. Po ich ucieczce została zakładniczką wierności zbiegów. Jak pisze Nancy Goldstone:
Odcięto ją od wieści ze świata i nie poinformowano, jak długo może potrwać uwięzienie, czy zakończy się ono uwolnieniem, czy może procesem sądowym, a wreszcie śmiercią. (…) Dzień po dniu tkwiła w osamotnieniu i ciszy (…), pozbawiona nadziei na wybawienie.
Trudno było tym bardziej, że Katarzyna nastawiała przeciw niej dwór. Znając niedawny przykład Marii Stuart, Margot obawiała się o własne życie. Jednak miała więcej szczęścia – Franciszek wymusił na matce uwolnienie siostry.
I ręczę za to życiem
W dynamicznie zmieniającej się sytuacji rodzinnej Franciszek w 1578 roku został znowu uwięziony na dworze przez brata. A Margot ponownie pomagała mu się wydostać.
Gdy Małgorzata stanęła z matką twarzą w twarz dzień przed ucieczką, zaręczyła życiem, że brat nie ucieknie. Choć to ona spuściła Franciszka na linie z okna własnej komnaty, udawała niewiedzę. Brat jakoby oszukał ją, jak resztę rodziny. Uratowało ją przed karą śmierci właściwie tylko to, że też zdołała uciec w bezpieczne miejsce.
Siła złego na jedną
Wkrótce Margot połączyła się z mężem. Nie przyniosło to spodziewanych skutków – nie urodziła upragnionego dziedzica, a nie dość tego poróżniła się z królem Nawarry. W tej sytuacji – jednej z nielicznych – Katarzyna wzięła stronę córki i usiłowała ratować ich związek. Wcale jednak nie działała z dobroci serca.
W marcu 1585 roku Henryk Bourbon, przekonany, że padł ofiarą próby otrucia, otwarcie zastanawiał się nad skazaniem Margot na śmierć. Matka, w obawie przed skandalem, nie zgodziła się na odejście córki od męża, nawet jeśli pozostanie na nawarskim dworze miałoby narazić życie Małgorzaty.
Margot, pozbawiona też wsparcia zmarłego rok wcześniej Franciszka, uciekła od męża i przystąpiła do Ligi Katolickiej, dowodzonej przez jej dawną miłość, księcia Guise. To wtedy Katarzynie wyrwało się, że „Bóg zesłał mi tę kreaturę [Małgorzatę] jako karę za grzechy, gdyż co dzień przysparza mi ona nowych nieszczęść. Ona jest moją klątwą na tym świecie”.
Niech ona wreszcie umrze!
Kiedy Margot w lutym 1586 roku poważnie zachorowała, lekarze byli przekonani, że 33-letnia kobieta umrze. Matka i brat otwarcie wyrażali taką właśnie nadzieję! Wieść o powrocie do zdrowia wzbudziła wyraźne rozczarowanie pierwszych figur Francji. Dlaczego? Ano z tego względu, że egzystencja córki coraz bardziej kolidowała z planami dynastycznymi Katarzyny…
Henryk Bourbon dotąd był tylko królikiem Nawarry. Nieoczekiwanie jednak (po śmierci Karola IX i wobec bezdzietności Henryka Walezego) stał się następcą francuskiego tronu. Nie była to idealna perspektywa dla kraju, biorąc pod uwagę, że Henryk Bourbon sam też nie miał żadnych dzieci. W tej sytuacji Katarzyna zaczęła kusić go całkiem nową panną młodą – własną wnuczką Krystyną (córką Klaudii). Linia sukcesji byłaby uratowana przed bezpłodną Margot, a korona wróciłaby na skronie potomka Katarzyny.
Oczywiście warunkiem zawarcia związku była śmierć Margot. Katarzyna i Henryk III byli gotowi pomóc jej zstąpić do grobu, gdyby nie zmarła wskutek choroby. Jak pisał książę de Guise, mieli wobec Małgorzaty „tragiczne zamysły, których szczegóły zjeżyłyby Ci, panie, włosy na głowie”.
O włos od śmierci
Wreszcie rodzinie udało się uwięzić Małgorzatę w złowieszczym zamku Usson, gdzie – jak czytamy w „Królowych rywalkach” – wtrącano zbrodniarzy i zdrajców, by już nigdy więcej o nich nie słyszano. Margot pisała błagalne listy do Katarzyny, „która sprowadziła ją na ten świat i chce ją z niego odesłać”.
Henryk Walezy, chcąc przedłużyć cierpienia siostry, wstrzymał się z ostatecznym ogłoszeniem wyroku do 7 stycznia 1587 roku. W tym czasie Katarzyna jeszcze raz próbowała wcisnąć zięciowi młodziutką wnuczkę za nieprzydatną córkę.
Choć Henryk Bourbon kiedyś też rozważał zamordowanie żony, odrzucił propozycje Medyceuszki. Tak spłacił dług zaciągnięty u małżonki w noc św. Bartłomieja. Odrzucając inicjatywę królowej matki, ocalił Małgorzatę od prawie pewnego wyroku śmierci. Henryk Walezy skazał siostrę „tylko” na dożywotnie więzienie.
Niemal równo 2 lata później Katarzyna zmarła. W ostatniej woli okazała się niezwykle szczodra dla krewnych. Ale nie dla Małgorzaty, jedynej żyjącej córki, którą wydziedziczyła.
Po śmierci matki i ostatniego brata Margot przekonała się, że może istnieć lepsze życie. Z mężem – mimo skomplikowanej przeszłości – dogadała się i dała mu rozwód w zamian za bardzo wysokie odszkodowanie pieniężne. Odzyskała wolność oraz niezależność. I wreszcie nie musiała oglądać się ze strachem, ilekroć zdawało jej się, że słyszy głos matki.
Bibliografia:
- Maciej A. Brzozowski, Boskie. Włoszki, które uwiodły świat, Znak Horyzont 2016.
- Benedetta Craveri, Kochanki i królowe. Władza kobiet, WAB 2005.
- Michel de Decker, Margot. Królowa libertynka, Świat Książki 2011.
- Nancy Goldstone, Królowe rywalki, Prószyński i S-ka 2016.
- Jean Héritier, Katarzyna Medycejska, PIW 1981.
- Memoires de Marguerite de Valois „la reine Margot”, Éditions Ombres 1994.
- Jean-François Solnon, Katarzyna Medycejska. Złowroga królowa Francji, Świat Książki 2007.
KOMENTARZE (11)
Dlaczego Katarzyna tak bardzo nienawidziła Małgorzatę? A poza tym to trudno dostrzec na portretach słynną urodę Margot ;)
Dwa bardzo trudne pytania w jednym komentarzu…
Trudno oceniać uczucia i motywacje osób, które zmarły przed wiekami. Mam wrażenie (ale to tylko moja opinia), że Katarzyna kierowała się nie uczuciami macierzyńskimi, a racjami politycznymi. Jeśli do tego dołożyć bardzo skomplikowaną sytuację wewnętrzną Francji i konflikt tragiczny Małgorzaty, rozdartej między lojalnością wobec matki, męża i młodszego brata, nieszczęście gotowe.
A co do urody Margot… też się nad tym zastanawiam :D Gusta się zmieniają, niektóre piękności są „nieportretogeniczne”… ;) Małgorzata była dorodna i pełna życia, doceniano też niewidoczną zwykle na obrazach jej figurę (dopóki się nie roztyła po 30-stce), i chyba w tym tkwił jej sekret.
@Ola
W rodzinach bywają różne patologie. Możliwe, że Margot była skutkiem zdrady małżeńskiej, a jej matka chciała usunąć dowód owej zdrady. Załóżmy, że wraz z dorastaniem dziewczynka była coraz mniej podobna do swojego domniemanego ojca-króla, a coraz bardziej podobna do jednego z lokajów… i skandal gotowy. W tym kontekście „kara za grzechy matki” brzmi sensownie, w końcu zdrada małżeńska to grzech.
Gorliwa katoliczka? A kochanków miała tylu że głowa mała.
Gorliwa katoliczka? A kochanków miała tylu że głowa mała.
Jedno drugiego nie wyklucza ;) Szczególnie w tamtych czasach – można powiedzieć, że wtedy to wręcz hugenoci propagowali sanację moralną zdeprawowanych katolików… ale oczywiście wiara nie przeszkadzała Henrykowi Bourbonowi mieć kochanki na pęczki.
Pamiętajmy, że w opisywanych w artykule czasach większość papieży i kardynałów miała dzieci, a posunięta do granic ascezy religijność Henryka III Walezego nie przeszkadzała mu urządzać mordów politycznych i utrzymywać stada mignons – przystojnych młodzieńców, z którymi łączyły go niekoniecznie moralne stosunki.
wow
Ostatnio ukazała się książka Profesor Skrzypietz o królowej Margot, aż dziw bierze, że nie ma tej pozycji w bibliografii.
Niestety, wtedy była to bardzo świeża publikacja i udało mi się do niej dotrzeć dopiero po napisaniu tekstu. W dodatku ta książka w kwestii samej Margot wnosi niewiele nowego. Moim zdaniem najlepsza jest pierwsza część poświęcona jej niepospolitym przodkiniom (jak choćby Małgorzata Angouleme i Ludwika Sabaudzka), kobietom w polskojęzycznej literaturze praktycznie nieobecnym.
nie róbcie z hugenotów baranków czy niewinnych owieczek!
Noc św. Bartłomieja była w pewnym sensie uzasadniona względami politycznymi, Katarzyna Medycejska była upiorną kobietą, ale wcale dobrą władczynią, bacznie strzegącą bezpieczeństwa swego państwa. Hugonoci w tym czasie nabierali znaczenia, wspierani przez angielską królową Elżbietę. Coraz więcej miast francuskich stawało się twierdzami hugonotów. Katarzyna to widziała i postanowiła temu zapobiec za wszelka cenę. To ceną była ręka córki Margot, dla młodego Henryka Nawarskiego, głowy hugonotów. Małgorzata była zasadzką w którą wpadł Henryk. Zaślubiny młodej pary stały się sygnałem do rzezi hugonotów, nie tylko w Paryżu, lecz także w całej Francji. W tej sposób Katarzyna zminimalizowała wpływy angielskie w wielu prowincjach królestwa, wytrącając Elżbiecie broń z ręki. Dla dobra państwa wszelkie środki są dozwolone, takie były wtedy czasy i tacy władcy.