Jak można było przypadkiem zastrzelić się z broni palnej lub łuku? Zginąć w płomieniach podsycanych papierowym ubraniem albo oparami alkoholu? Zejść z tego świata przez zasłony czy nieskazitelną fryzurę? Dla wielu sztuka przetrwania w sytuacjach dnia codziennego okazała się zbyt trudna.
Jak zawsze, wszystkie pozycje w zestawieniu TOP10 zostały oparte na publikowanych przez nas artykułach. Tym razem postanowiliśmy pokazać historie osób, które zginęły w niespotykany sposób przez własną głupotę, nieuwagę lub niewiedzę. Więcej tekstów poświęconych makabrycznej stronie dziejów znajdziecie TUTAJ.
Skąd im przyszło do głowy, by przed śmiercią…
8. Zademonstrować, jak można popełnić samobójstwo
W 1871 roku Clement Laird Vallandigham, amerykański adwokat, bronił oskarżonego o zabójstwo. Niejaki Thomas Myers zginął w strzelaninie w saloonie. Thomas McGehan, jeden z napastników, stanął w związku z tym przed sądem, a wyrok skazujący wydawał się pewny jak amen w pacierzu.
Vallandigham twierdził jednak, że jego klient jest niewinny. Po wejściu napastników Myers miał zerwać się na równe nogi i sięgnąć do kieszeni po pistolet. Ten był tak niefortunnie odwrócony, że jego właściciel niechcący pociągnął za spust. Krótko mówiąc, ofiara zabiła się sama.
Adwokat postanowił dać pokaz, jak do tego doszło. Wziął do ręki pistolet, w którym były jeszcze trzy naboje. Włożył broń do kieszeni, obrócił ją o 45 stopni i nagle nastąpił wystrzał! Okazało się, że pechowo tak trafił się kulą w brzuch, że lekarze nie potrafili jej wyciągnąć. Zmarł następnego dnia. Mimo wątpliwości przysięgłych McGehan został uniewinniony (przeczytaj więcej na ten temat).
7. Malować swój świat na… zielono
Jeden z najpopularniejszych barwników XIX wieku to Zieleń Scheelego. Nie brzmi groźnie? A powinno, bo Zieleń Scheelego to nic innego, jak trucizna oparta na arszeniku. Mordercze barwniki stosowano między innymi do malowania dziecięcych zabawek, a nawet świątecznych świec. Nietrudno się dziwić, że ludzie schodzili z tego łez padołu.
Na bankiecie w Londynie w latach 50-tych XIX wieku dekoracjami na stołach były liście z cukru barwione Zielenią Scheelego. Wielu gości zabrało je do domu dla swoich dzieci, które po ich zjedzeniu zmarły. Na innym przyjęciu w roku 1860 szef kuchni chciał zrobić piękny zielony blamanż i posłał po barwnik. Przyniesiono mu Zieleń Scheelego, więc dla niektórych gości była to niestety ostatnia wieczerza.
W 1861 roku londyńskie gazety pisały o śmierci Matildy Scheurer, florystki, która pracowała z Zielenią Scheelego. Dziewczyna zmarła w męczarniach niedługo po podjęciu pracy. Od zielonych zasłon i draperii pochorowały się wszystkie pielęgniarki w pewnym zakładzie dla umysłowo chorych i studenci wyższej uczelni technicznej. Ci ostatni cierpieli ponad rok, zanim powiązano fakty (przeczytaj więcej na ten temat).
6. Przedawkować środek na potencję
Na początku stycznia 1646 roku hetman wielki koronny Stanisław Koniecpolski brał udział w ważnej naradzie w Warszawie. Przedstawiał tam swoje stanowisko wobec planów wojny z Turcją. Chciał najpierw, w sojuszu z Rosją, zlikwidować Chanat Krymski, a potem opanować Mołdawię i Wołoszczyznę.
Tydzień po warszawskiej naradzie 52-letni Koniecpolski ożenił się z 25-letnią Zofią Opalińską. Był niesłychanie z żony kontent. Szczęście hetmana nie trwało jednak długo. By zadowolić młodą żonę używał konfortatywy, ówczesnego odpowiednika “niebieskiej tabletki”. Niestety, hetman nie zachował umiaru w jej stosowaniu.
Stanisław Koniecpolski zmarł kilka tygodni po ślubie, bo aptekarz dał mu konfortatywy na razy kilka. Hetman tymczasem zażył wszystko na raz i tak skrócił swój żywot. Rzeczpospolita straciła wielkiego wodza w najgorszym momencie. Po śmierci Koniecpolskiego brakło dowódcy choćby zbliżonego doń talentem (przeczytaj więcej na ten temat).
5. Zatopić się w alkoholu blisko źródła ognia
Karol II Zły, ambitny król Nawarry, jako lennik króla Francji Jana II Dobrego okazał się wielokrotnym zdrajcą, niemal wiecznie znajdującym się w sojuszu z Anglikami. Do tego śmiał zabić faworyta króla Jana… i planował zrzucić monarchę z tronu.
Los zemścił się na nim okrutną śmiercią. Przeziębiony Karol został dla rozgrzania szczelnie owinięty nasączonymi alkoholem ciepłymi bandażami. Pech chciał, że nieumiejętny służący przypadkiem zaprószył ogień na opatrunek. Król Nawarry znalazł się zaraz w ognistym całunie. Ciężko poparzony, żył jeszcze dwa bardzo bolesne tygodnie.
Nieco większe szczęście miał Józef Zaremba, marszałek konfederacji barskiej, który zginął w saunie wypełnionej gorzałką, przypadkiem smagniętą płomieniem świecy przez nieuważnego pachołka. Zatrzaśnięty wśród buchających płomieni, przynajmniej nie cierpiał tak długo. Zmarł jeszcze tego samego dnia, tuż po wydobyciu z wanny (przeczytaj więcej na ten temat).
4. Farbować włosy podejrzanymi mieszankami
Jean Harlow brutalnie zrzuciła brunetki z piedestału Hollywood. Słynnego określenia „platynowy blond” użyto pierwszy raz właśnie wobec niej, w 1930 roku. Zanim zmarła w wieku zaledwie 26 lat, zdążyła trzykrotnie wyjść za mąż, zagrać w ponad dwudziestu produkcjach oraz wywołać niezliczoną ilość skandali.
We wczesnej młodości Harlow przeszła ciężką szkarlatynę, która skutkowała zaburzeniami funkcjonowania nerek. Oficjalną przyczyną śmierci była mocznica, ale musiało się do niej przyczynić wieloletnie rozjaśnianie włosów za pomocą mrożących krew w żyłach metod. Raz w tygodniu na głowę gwiazdy nakładano specjalną miksturę składającą się z utleniacza, amoniaku, wybielacza i płatków mydlanych.
Ta szalona mieszanka chemikaliów obciążyła jej osłabione nerki na tyle, że nie były w stanie nadal pracować. To nieodłączna część mitu Jean Harlow – platynowej femme fatale, którą zabiło właśnie to, co pomogło jej zyskać tak niewiarygodną sławę (przeczytaj więcej na ten temat).
3. Wchodzić tyłem po drabinie na komin
XIX-wieczne świętowanie Sylwestra można było przypłacić śmiercią. I to w bardzo głupi sposób. Odprawiano wówczas czary ze śpiewników kościelnych i z Biblii. Księgi otwierano z zamkniętymi oczami, uprzednio oznajmiając, który wers po lewej lub prawej stronie odczytać, a następnie oddawano swe życie losowi.
Niekiedy uzyskane w ten sposób wróżby były humorystyczne, innym razem sprowadzały na nieszczęśnika blady strach. Niejeden, bardziej wierzący, wyzionął ducha czytając wersety Starego Testamentu lub Apokalipsy św. Jana.
Często, by dowiedzieć się, po kogo miała w niedalekiej przyszłości zgłosić się kostucha, wchodzono tyłem po drabinie na dach domu, by zobaczyć twarz tej osoby wewnątrz komina. W Wielbarku na Mazurach jeden dzielny kowal odważył się zajrzeć do komina, gdzie zobaczył samego siebie. Po zejściu z dachu od razu zmarł (przeczytaj więcej na ten temat).
2. Stawiać wyzwanie łucznikowi
Myślicie, że broń palna jest niebezpiecznym wynalazkiem i najlepiej byłoby wrócić do starych, poczciwych łuków? Wbrew pozorom, to by niewiele pomogło. Steven Gunn odnalazł w raportach XVI-wiecznych koronerów aż 56 wypadków śmiertelnych, do których doszło na strzelnicach. Czasem jakiś widz stanął za blisko, czasem zawodnik w złym momencie poszedł pozbierać strzały.
Do tego dochodziły przypadki czystej głupoty. W czerwcu 1556 roku Thomas Curteys z Bildeston zdjął kapelusz i rzucił wyzwanie innemu łucznikowi, proponując by ten trafił strzałą w nakrycie głowy. No cóż, za to co się stało później nikt nie dostał nagrody…
Zdarzył się też przypadek… postrzelenia się samemu z łuku, choć aż trudno w to uwierzyć. Niejaki Henry Pert z Welbeck napiął cięciwę, chcąc wystrzelić oczywiście w powietrze. Strzała jednak zaklinowała się, więc mężczyzna obrócił łęczysko w swoją stronę. To, co się stało parę sekund później, sprawiło, że Henry wyzionął ducha następnego dnia (przeczytaj więcej na ten temat).
1. Zapalić papieroska… mając na sobie krynolinę
Bez wątpienia eleganckie, krynoliny były jednak niezwykle niepraktyczne ze względu na ilość miejsca, jaką zajmowały. Ale najgorsze było zagrożenie zapłonem – trudno się dziwić, gdy dama nie widziała nawet, gdzie znajduje się skraj jej sukni. Pewna francuska aktorka zmarła, gdy jej kreacja stanęła w płomieniach. W tamtych czasach w teatrach używano do oświetlenia otwartego ognia.
Niemiecka arystokratka przyłapana z papierosem usiłowała ukryć go pod spódnicą, ale krynolina zajęła się ogniem i nieszczęsna palaczka spłonęła żywcem. Dwie przyrodnie siostry Oskara Wilde’a zginęły przez krynoliny na przyjęciu: jednej suknia zajęła się ogniem, druga próbowała ją ratować. W ciągu zaledwie dziesięciolecia, między końcem lat 50-tych i 60-tych XIX wieku, w Anglii spłonęło od własnych sukien aż trzy tysiące kobiet.
Były wśród nich również baletnice, których muślinowe tutu zajmowały się ogniem od lamp gazowych. Dziewczyny płonęły niczym pochodnie. Takie przypadki określano mianem „holocaustu balerin”. Mogły oczywiście nosić tkaniny ognioodporne, ale większość uznawała je za zbyt brzydkie (przeczytaj więcej na ten temat).
KOMENTARZE (3)
Nagroda Darwina, na przestrzeni wieków zawsze miała pretendentów:-)
Lubili się podpalać.
Od bogactwa w głowach się szlachcie poprzewracało :)