Kultura popularna wpoiła nam bardzo konkretny obraz ślubów w średniowieczu. Mąż dobrze po czterdziestce, żonka ledwie po dwunastych, może trzynastych urodzinach. Wciąż bawi się ulubioną lalką i dopiero co wypuściła z rąk skrawek matczynej sukni. Zupełnie jak Jagiełło i Jadwiga. Takie związki rzeczywiście się zdarzały. Pytanie: czy to była reguła czy raczej niechlubny wyjątek?
Przykłady olbrzymich różnic wieku można mnożyć. Słynna polska królowa Bona Sforza może i była dorosła, ale poślubiła dwa razy starszego od siebie mężczyznę. Dwie z jej córek wyszły za podstarzałych, prowincjonalnych władców i ekspresowo owdowiały. Co charakterystyczne, najłatwiej wskazywać właśnie przypadki z czasów nowożytnych lub ze schyłkowych dekad średniowiecza.
Dla porównania w tych rzekomo najmroczniejszych wiekach, tysiąc i więcej lat temu, do spraw małżeństwa podchodzono w sposób… bardzo podobny do dzisiejszego. Stawianie na ślubnym kobiercu kilkunastoletnich dziewcząt i mężczyzn zmagających się z pierwszymi oznakami starczej impotencji zdarzało się rzadko i głośno je potępiano.
Dobre rady Dody
Pan i panna młoda „nie powinni być w różnym, lecz w takim samym wieku” – stwierdzili biskupi zebrani na synodzie w mieście Fréjus za czasów Karola Wielkiego. Pasterze frankijskiego kościoła przestrzegali nie tylko przed związkami, w których narzeczona jest nastolatką, ale też przed niebezpiecznymi przypadkami, gdy dojrzała kobieta wychodzi za chłopca, co naraża ją na seksualne awanse ze strony szwagrów bądź teścia. Zalecano złoty środek.
Opowiadała się za nim również Doda – tajemnicza frankijska arystokratka i autorka jednego z pierwszych średniowiecznych podręczników dobrych manier. Na kartach Liber Manualis (przygotowanej swoją drogą jako prezent dla jednego z jej synów) kobieta wyjaśniała, że ślub powinien następować dopiero w „idealnym czasie”. Pod tym określeniem, przewijającym się w pismach filozofów i kodeksach prawnych już od starożytności, rozumiano dokładną połowę życia – moment, kiedy kończy się dojrzewanie, a nieuchronnie zaczyna starzenie.
Zachowane traktaty z wczesnego średniowiecza sugerują, że „idealny czas” to dwadzieścia do dwudziestu kilku lat. Ale na pewno nie mniej. I zdaje się, że żyjący wówczas ludzie naprawdę respektowali tę zasadę.
Śluby jak za PRL-u… w czasach Karola Wielkiego
Tam, gdzie przetrwała dokumentacja chrztów, ślubów i pogrzebów, historycy konsekwentnie natrafiają na ten sam wzór postępowania. Zarówno mężczyźni, jak i kobiety w państwie Karola Wielkiego czekali ze ślubem przynajmniej do dwudziestki. A gdy już zawierali małżeństwa, to w bardzo podobnym wieku, niezależnie od płci.
Można by oczywiście próbować podważyć te dane, mówiąc, że obyczaje mieszkańców wiosek czy miasteczek niewiele mają wspólnego z rytuałami elit. W tym jednak przypadku brakuje podstaw do takiej krytyki. Wprawdzie Kościół nie miał nic przeciwko wydawaniu za mąż choćby dwunastoletnich dziewcząt, ale z przyzwolenia tego rzadko korzystano. Nawet na szczytach władzy. Królowie i książęta żenili się tak, jak reszta wczesnośredniowiecznego świata.
Statystyka nie kłamie
W odniesieniu do pierwszych Piastów trudno o szczegóły, bo nie znamy ani dziennych, ani rocznych dat narodzin żadnej z ich żon. To samo tyczy się na przykład Przemyślidów, a więc rodziny, z której wywodziła się nasza pierwsza historyczna księżna. Zarówno Polska, jak i Czechy ciążyły jednak we wczesnym średniowieczu wyraźnie ku niemieckim wzorcom kultury politycznej.
I dobrze, bo o małżeństwach tamtejszej dynastii Ludolfingów wiadomo bez porównania więcej.
Królowie i cesarze z rodziny panującej od 919 do 1024 roku zawarli łącznie sześć legalnych związków. W przypadku czterech z nich da się przynajmniej w przybliżeniu określić wiek panny młodej. Pod uwagę wypada wziąć jeszcze piątą postać: niedoszłą żonę Ottona III. Wprawdzie ślub nie nastąpił ze względu na przedwczesną śmierć cesarza, ale negocjacje zostały zakończone, a bizantyjska księżniczka Zoe znajdowała się już w drodze do Niemiec.
Spośród wspomnianych kobiet w chwili ślubu żadna nie miała mniej niż dwadzieścia lat. Średnia ich wieku wynosiła natomiast ponad dwadzieścia trzy lata.
Wyjątek potwierdza regułę?
Jedynym przypadkiem ślubu z naprawdę młodą partnerką mógłby być co najwyżej związek Ottona II i innej bizantyjskiej księżniczki, Teofano. Data urodzenia tej ostatniej nie jest znana. Z jednych źródeł wynika, że miała poniżej piętnastu lat; według innych – była siedemnastolatką. Nawet jeśli prawdziwa jest pierwsza wersja, byłby to tylko wyjątek potwierdzający regułę.
Co do zasady niemieccy monarchowie nie mieli nic przeciwko żenieniu się z kobietami liczącymi sobie dwadzieścia parę, a nawet trzydzieści lat. Na pewno też nie uważali, aby kobieta po dwudziestce była już stara.
Jeśli tak rzecz wyglądała w centrum łacińskiej cywilizacji, to trudno podejrzewać, by zupełnie inaczej do polityki małżeńskiej podchodzili władcy państwo Europy Środkowej. Obyczaj wczesnych ślubów wszedł do „mainstreamu” znacznie później. Ale to już temat na osobny artykuł.
Źródła:
Artykuł powstał w oparciu o literaturę i materiały zebrane przez autora podczas prac nad książką „Żelazne damy. Kobiety, które zbudowały Polskę”. Poniżej wybrane pozycje bibliograficzne:
- D. Herlihy, Medieval Households, Cambridge 2009.
- M.A. Mayeski, Dhuoda. Ninth-Century Mother and Theologian, Scranton 1995.
- J. Nikodem, Jadwiga. Król Polski, Wrocław 2009.
- J.J. Norwich, Byzantium. The Apogee, London 1993.
- H.K. Schulze, Die Heiratsurkunde der Kaiserin Theophanu. Die griechische Kaiserin und das römisch-deutsche Reich 972–991, Hannover 2007.
KOMENTARZE (13)
Temat jest bardzo ciekawy, jednak czegoś brakuje temu artykułowi.
Czytając tekst odniosłam wrażenie, że to dopiero wstęp.
Panie redaktorze czekam na rozwinięcie.
A ja odnosze wrazenie ze autor ma obsesje na punkcie PRLu(!) co zle swidczy o innych jego publikacjach i ich rzetelnosci.Trudno nie miec podejrzen ze skoro ma tzw „bias” w jednej sparwie to nie ma w innych.
.25 lat po upadku tego ustroju stawianie PRL jako swoistego wzorcac dla spraw nie majacych nic wspolnego z ideologia swiadczy o jakims skrzywieniu myslenia .No co! mamy juz takich pozal sie Boze historykow co to PR przedkladajaja nad prawde.
Portal publikujacy takie bzdety obniza swoj poziom do poziomu ” Faktow” nie pierwszy zreszta juz raz .
Drogi Marinerze, a w czym ta obsesja się przejawia? Czy jedno porównanie do PRL przekreśla cały dorobek autora? Czy w PRL ludzie nie brali ślubów, czy może nie wolno o tym mówić, tylko 45 lat historii wykreślić z podręczników? Tu nie chodzi o to, czy to wzorzec, czy nie – tylko o to, że można zauważyć podobieństwo wieku zawierania związków. A w historii chyba właśnie m.in. o to chodzi, by szukać analogii, które pozwolą czytelnikowi lepiej zrozumieć przeszłość, czyż nie?
Raczej powiedziałbym, że to przedmówca ma obsesję na temat PRL-u inaczej nie zwróciłby na to uwagi. A wracając do tematu małżeństw; czytałem jakiś czas temu artykuł (niestety nie pamiętam autora) w którym autor analizował związki małżeńskie na wsiach z okolicy XVw na podstawie ksiąg kościelnych (w zasadzie to jedyne sensowne źródło). Z artykułu jednoznacznie wynikało, że małżeństwa ludzi bardzo młodych są mitem niewiele mającym wspólnego z prawdą. O ile pamiętam, średnia wieku małżonków oscylowała właśnie w okolicy 20-24lat, a nie jak się powszechnie uważa 15…
Jest to bardzo możliwe. Badania nad małżeństwami wczesnonowożytnymi (m.in. dra Piotra Guzowskiego) wskazują także na to, że średni wiek wychodzenia za mąż dla kobiet oscylował raczej wokół 20 niż 15 lat. Nasze spojrzenie na sprawę wieku nowożeńców z przeszłości jest w dużej mierze ukształtowane tym, że rody panujące i arystokratyczne miały od późnego średniowiecza zwyczaj bardzo wcześnie aranżować małżeństwa… No i jeszcze żywą pamięcią małżeństw z XIX wieku, kiedy „szesnastki” dość często stawały przed ołtarzem…
sss, obowiązek prowadzenia ksiąg parafialnych to druga polowa XVI wieku.
Ciekawy jest też wiek XIX, statystyki miażdżą stereotypy, a danych jest dużo więcej :D Ludzie w dawnych wiekach podobnie jak dzisiaj, najpierw układali sobie życie, zdobywali zawód i potem zawierali małżeństwa, wyjątki zdarzały się najczęściej w wyższych warstwach społecznych, gdzie młodzi nie mieli aż tylu zmartwień związanych utrzymaniem się.
Jestem swiezo po lekturze innego artykulu- Dozwolone od lat 12. Mam wrazenie, ze „dozwolone” i „pedofile” sa troche sprzeczne. Wg 1. pelnoletnosc byla postrzegana jako 12-15 lat. W 2. idealny wiek na slub to ok 20. lat. Jak wiec bylo z ta dojrzaloscia, malzenstwami, pelnoletnoscia?
Czy w XIV-XV-XVI wieku obowiązywało pojęcie pedofili?
Nie szukając daleko bo we własnej rodzinie mogę powiedzieć że wczesne wydawanie dziewcząt za mąż mogło wynikać ze statusu rodziny i zamożności. Oczywiście to moje przypuszczenie. Jedna z moich prababek wyszła za mąż mając 17 lat ale była sierotą którą opiekowała się dziedziczka Wołyńcewiczowa (osoba o wielkim sercu). Druga natomiast wyszła z mąż w wieku 20-kilku lat ale wychowywała się w pełnej rodzinie (a w ręcz przepełnionej). Może takie względy oraz w przypadku arystokracji względy polityczne w dużej mierze wpływały na okres zamążpójścia.
średniowiecze to były wieki ciemne i takie rzeczy są tego dowodem. Jeśli ktoś uważa , ze ta epoka nie była dzika na równo z kalifatem jest albo dewiantem albo nieukiem.
No fajnie, ale artykuł jest o tym, że w średniowieczu właśnie niezbyt często zawierano małżeństwa ludzi bardzo młodych.
Ciemny to jestes ty liberalismus. Władcy średniowiecza przynajmniej się myli w przeciwieństwie do „oswieconego” renesansu
Panie Redaktorze, podjęty temat rzeczywiście bardzo ciekawy. Natomiast czekam na rozwinięcie go w kategorii późnego średniowiecza i początków nowożytności. Czyżby Aldona Giedyminówna i Kazimierz III wielki albo Jadwiga Andegaweńska i Jagiełło byli odosobnionymi przypadkami? Mamy tu do czynienia zarówno ze ślubem dwojga nastolatków jak i ślubu nastolatki (niemalże dziecka) z dorosłym mężczyzną.
Kolejna rzecz,która mnie ciekawi to tzw.wiek sprawny-wynoszący dla kobiet bodajże 13 lat.Ja w tym wieku faktycznie byłam już kobietą jednak rówieśnice jeszcze dziećmi niezdolnymi do współżycia i zajścia w ciążę (nie wszystkie 13 latki już miesiączkują,to mam na myśli) . Czyżby zatem dziewczęta w średniowieczu rozwijały się szybciej?Jeśli nie, to jak gdyby z biologicznego punktu widzenia występowały akty pedofilii. Jeśli tak, sądzę, że może mieć to związek z wczesną śmiertelnością kobiet. Nie licząc już licznych ciąży (organizm nie miał kiedy się zregenerować) i braku higieny.