Wytropienie, porwanie i dostarczenie do Izraela Adolfa Eichmanna to jedna z najsłynniejszych akcji Mossadu. Biorący w niej udział agenci zostali bohaterami swojego narodu. Przynajmniej jeden z nich posunął się wyjątkowo daleko, by wkupić się w łaski bezwzględnego ludobójcy...
Adolf Eichmann, autor „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”, został pojmany przez wywiad Izraela 11 maja 1960 roku w argentyńskim Buenos Aires, gdzie mieszkał i ukrywał się od dziesięciu lat. Agenci schwytali go wieczorem, gdy szedł z przystanku autobusowego do domu. Tylko przez chwilę stawiał opór. Po niespełna godzinie cała ekipa wraz z więźniem znalazła się w starannie wybranym i przygotowanym domu ok. 30 km od Buenos Aires.
Na piętrze dużego, otoczonego murem budynku wynajętego od żydowskiej rodziny czekała na Eichmanna prowizoryczna cela. Jej okna były obite kocami, by wytłumić wszelkie dźwięki, podobnie jak dwie skrytki, w których można było zamknąć porwanego, gdyby na przykład miejscowe władze wpadły na pomysł przeszukania domu. Więzień nie próbował uciekać, był uległy i posłuszny. Agenci nawet nie podejrzewali jeszcze, jak trudne okaże pilnowanie go przez kilka dni poprzedzających potajemny wyjazd do Izraela.
Znam hebrajski
Potulnego Eichmanna rozebrano do bielizny i skarpetek. Wyjęto mu nawet sztuczną szczękę z ust, by upewnić się, że nie ma nigdzie schowanej kapsułki z trucizną. Nikt nie może zachować czujności przez piętnaście lat – powiedział Niemiec, przerywając milczenie i odsłaniając się trochę przed swoimi prześladowcami. Wciąż nie byli w 100 procentach pewni, czy pochwycili właściwą osobę.
Na ciele mężczyzny znaleźli charakterystyczne blizny i prawdopodobny ślad po usunięciu tatuażu z grupą krwi, jaki widniał na przedramieniu każdego SS-mana. Zaczęło się przesłuchanie, w którym dość szybko udało się wydobyć z Eichmanna przyznanie do prawdziwej tożsamości.
I w tej właśnie chwili krótkiego tryumfu żydowskich agentów, Niemiec zepsuł im nastroje. Jego słowa cytuje Neal Bascomb w książce „Wytropić Eichmanna. Pościg za największym zbrodniarzem w historii”:
Kiedy w samochodzie powiedzieliście mi, żebym był cicho, wiedziałem już, że złapali mnie Izraelczycy (…). Znam hebrajski. Nauczyłem się od rabbiego Leo Baecka. Szema Israel, Haszem Elohejnu…
Nazista zaczął recytować najważniejszą modlitwę judaizmu, odmawianą często w godzinie śmierci, również w obozach śmierci. Wysłannicy Mossadu z trudem powstrzymali się przed uderzeniem więźnia i wyszli z celi. A był to dopiero początek ich udręki.
Miernota pozbawiona godności
Eichmann w niczym nie przypominał dumnego, hardego i bezwzględnego nazisty, który z zimną krwią organizował mord na milionach ludzi. Już kolejnego dnia grzecznie i zgodnie z prawdą opowiedział swym porywaczom, w jaki sposób uciekł z Europy. Bez oporów podzielił się przypuszczeniami co do tego, jak zareagują na jego zniknięcie żona i synowie. Był przestraszony, trząsł się z nerwów i nawet w łazience prosił o zgodę na wypróżnienie.
Wszyscy agenci biorący udział w akcji stracili w czasie Holocaustu kogoś z rodziny. Zamiast nienawiści, czuli jednak w stosunku do schwytanego głównie pogardę, odrazę. Jak pisze Neal Bascomb:
ciążyły im i nie dawały spokoju inne emocje, a mianowicie frustrująca niemożność pogodzenia pożałowania godnego usposobienia więźnia z faktem, że odpowiadał za śmierć tak wielu Żydów. To ich wewnętrzne rozdarcie kładło się cieniem na całym domu.
Wkrótce na miejsce przybyła pełna entuzjazmu agentka Mossadu. Miała udawać żonę jednego z porywaczy, by sąsiedzi myśleli, że w domu toczy się normalne życie. Gdy kobieta zobaczyła Eichmanna, również ją opanowało obrzydzenie i przygnębienie. Tymczasem Niemca trzeba było nie tylko pilnować, ale też ubierać, golić i karmić. On sam miał stale zasłonięte oczy i nogę przykutą do łóżka. Wszyscy marzyli o zakończeniu misji.
Szoku na widok Eichmanna doznał nawet szef Mossadu, gdy przybył odwiedzić swych podwładnych w ich kryjówce. Po latach pisał w swej bestsellerowej książce:
Czy to właśnie było owo uosobienie zła? Czy to właśnie było narzędzie w diabelskich rękach? Czy ta miernota, pozbawiona ludzkiej godności i dumy, czy to właśnie był posłaniec śmierci dla sześciu milionów Żydów?
Kocham Żydów
Z czasem uczucia te jedynie się pogłębiały. Eichmann utrzymywał, że nie zrobił nigdy nic złego i nikogo nie zabił, jako żołnierz wykonywał jedynie rozkazy. Zajmowałem się zbieraniem i transportem” – mówił. Nie okazywał skruchy ani najmniejszego nawet współczucia ofiarom, zdawał się niezdolny do podobnych uczuć.
Na tym jednak nie koniec. Zbrodniarz stwierdził w pewnym momencie, że… kochał Żydów. Nie chciał ich krzywdzić i pragnął jakoby zapewnić im własne państwo, przesiedlić ich na Madagaskar lub do Palestyny. Dlaczego ich zatem wymordowano? Inne państwa nie chciały ich przyjąć – tłumaczył.
Eichmann rozmawiał stale z tym samym agentem, Peterem Malkinem. Z czasem obok pogardy zaczął on odczuwać litość wobec bezradnego i kalekiego emocjonalnie więźnia. Ósmego dnia poczęstował nazistę czerwonym winem i papierosami, puścił muzykę z gramofonu. Między dwoma wrogami zawiązała się nić chwilowego porozumienia.
Jak do tej pory Niemiec stawiał opór tylko w jednej kwestii: nie zamierzał podpisywać oświadczenia o dobrowolnym oddaniu się w ręce izraelskiego wymiaru sprawiedliwości. Teraz, w rozluźnionej atmosferze, Malkin przekonał go, że proces będzie dla niego wyjątkową szansą. Jego słowa przytacza Neal Bascomb:
To jedyna okazja w Twoim życiu, żebyś mógł powiedzieć to, co myślisz. Staniesz tam w Jerozolimie przed sądem i powiesz całemu światu, co twoim zdaniem było słuszne.
W pierwszej chwili towarzysze Malkina byli wściekli, że urządził dla nazisty „przyjęcie” i złamał zakaz rozmów z więźniem. Dopiero po chwili ochłonęli i docenili osiągnięcie kolegi. Dokument podpisany przez Eichmanna miał duże znaczenie dla władz Izraela.
***
Izraelski samolot z Eichmannem na pokładzie odleciał z lotniska Ezeiza w Buenos Aires w nocy z 20 na 21 maja 1960 roku. Część załogi dopiero teraz dowiedziała się o niezwykłym pasażerze. Stewardessa siedząca obok Niemca poczuła natychmiastową odrazę i wstała ze swojego miejsca. Ona również była zdumiona, że tak mizerny i przerażony człowiek mógł być tak wielkim zbrodniarzem.
W czasie procesu Eichmann do końca utrzymywał, że nie zrobił nic złego i wykonywał jedynie rozkazy. Linia obrony okazała się nieskuteczna. Został skazany na powieszenie, a jego ciało spalono w jedynym krematorium w Izraelu, wybudowanym specjalnie na tę potrzebę.
Źródło:
- Neal Bascomb, Wytropić Eichmanna. Pościg za największym zbrodniarzem w historii, Znak Horyzont, Kraków 2015.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.