Jan III Sobieski potrafił myśleć z prawdziwym rozmachem. Ledwie rozgromił armie sułtana pod Wiedniem w 1683 roku, a już zaczął planować generalną rozprawę z Imperium Osmańskim. Wiedział, że do tego celu nie wystarczy mu sojusz z Habsburgami. Postanowił zawrzeć wielkie przymierze z odległą Persją. I prawie mu się udał
Polskie podchody w celu pozyskania Persji przeciwko Turcji miały długą tradycję. Niezależnie od akcji dyplomatycznych, polscy misjonarze starali się prowadzić działalność na terenie dzisiejszego Iranu. Dość powiedzieć, że zmarły w 1666 roku szach Abbas II miał na łożu śmierci przyjąć chrzest z rąk polskiego karmelity, ojca Rafała.
Dwa lata później do Isfahanu, stolicy perskiego imperium, z gratulacjami dla nowego szacha Solimana dotarł przedstawiciel dyplomatyczny Polski – Bohdan Grudziecki.
Polski poseł, który… nienawidzi Polaków!
Był to Gruzin, którego prawdziwe nazwisko prawdopodobnie brzmiało Alawerdaszwili. Miejscowi nazywali go jednak Buchtam-Beg. Kiepskie świadectwo wystawił mu holenderski podróżnik Jan Struys:
Poseł Bohdan jest niedobrym chrześcijaninem. […] Prowadzi lekkomyślny i rozpustny tryb życia […].
Kupił od dagestańskich Tatarów dwie osiemnastoletnie Gruzinki, z których uczynił swoje nałożnice, a gdy upił się, bądź gdy przychodzili do niego goście, rozkazał im tańczyć, podskakiwać, by rozweselać towarzystwo.
Nienawidzi Polaków, traktuje ich jak dżumę; oni nie pojawiają się tam, gdzie on bywa (cyt. za: Chodubski, Polacy w Azerbejdżanie, s. 84).
Grudziecki w ogóle był specyficznym dyplomatą. A już szczególnie specyficznym reprezentantem polskich interesów!
Groził Polakom, przebywającym w Persji, że sprzeda ich w niewolę, ci z kolei próbowali go zabić. W pewnym momencie przedstawiciel Rzeczypospolitej postanowił zostać na stałe w Persji i przejść na islam. Potem rozmyślił się, wrócił do Polski, wytłumaczył się ze swoich wyczynów i jeszcze wiele razy wracał do Isfahanu.
Perska libacja na cześć Sobieskiego
Właśnie z pomocą tego kuriozalnego typa Jan III Sobieski próbował wciągnąć Persję do antytureckiego sojuszu. Po zwycięstwie nad Turkami pod Wiedniem w 1683 roku pojawiła się szansa na konkrety, a nie tylko dyplomatyczne uprzejmości (oczywiście tych drugich też nie brakowało, np. Sobieski spał pod baldachimem, który otrzymał od szacha).
Reakcja Solimana na wieść o wiedeńskiej wiktorii była dość budująca.
Szach niezmiernie uradowany klęską swego największego i najniebezpieczniejszego wroga, miał wtedy odezwać się do Grudzieckiego jak drugi Klodwig: „Powiedz twemu Panu, że gdy tylko zdobędzie Konstantynopol, ja sam wraz z moim dworem i wszystkimi urzędnikami w mojem państwie, zaraz przyjmę chrześcijaństwo!”
Potem kazał podać wina i wraz z całą otaczającą go Radą, upił się na cześć polskiego króla (Brzeziński, Misjonarze i dyplomaci, s. 34).
W lipcu 1685 roku do Isfahanu dotarł kolejny wysłannik Sobieskiego – Salomon Syri Zgórki, syryjski Ormianin, wychowany w Portugalii. Mniej więcej w tym samym czasie zameldowali się następni: Polak nazwiskiem Kantecki i Ormianin Teodor Mirowicz. Ich zadaniem było wciągnięcia Solimana do koalicji antyosmańskiej.
Wojna wywiadów
Przedstawiciele Sobieskiego wskazywali na osłabienie Turcji, możliwość odzyskania z rąk tureckich Mezopotamii. Kusili szacha wizją, że po ostatecznym pokonaniu wroga Persja przejmie Arabię z Mekką, co przyniesie ogromne dochody z ceł i opłat pobieranych od pielgrzymów. Niezależnie od tego kreowali w Persji legendę Sobieskiego, którego zaczęto tam nazywać „El ghazi”, Bohaterem Bożym.
Wszystko szło zgodnie z planem. Wprawdzie Soliman zwlekał z odpowiedzią, ale zaczął gromadzić wojska i przesuwać je w kierunku granicy persko-tureckiej. Polscy dyplomaci byli dobrej myśli. Po kilku tygodniach niespodziewanie szach zawiesił przygotowania wojenne, oficjalnie czekając na dalsze informacje o klęskach Turków. Był to tylko pretekst.
Dyplomacja osmańska nie zasypiała gruszek w popiele i pozyskała dla swojej sprawy wielkiego wezyra, czyli osobę numer 2 w Persji. Oprócz tego wtrącili się Francuzi w osobie mnicha Rafaela du Monsa, tłumacza Solimana. Francja nie życzyła sobie upadku Turcji, bo oznaczałoby to wzmocnienie jej największych wrogów – austriackich Habsburgów.
Chcę ale nie mogę
Polscy posłowie czekali miesiącami na odpowiedź szacha. Usłyszeli ją dopiero 20 marca 1686 roku na uroczystej audiencji. Poinformowano ich, że religia nie pozwala Persom wystąpić przeciwko Turkom, a do Mezopotamii nie roszczą sobie pretensji od czasu, jak powetowali sobie jej stratę zdobyczami w Armenii.
Przedstawiciele Sobieskiego nie dawali za wygraną. Przypominali, że Turcy nie mieli żadnych obiekcji, aby zaatakować swoich perskich współwyznawców. Jednak szach podjął już decyzję i nie zamierzał jej zmieniać.
– Tak więc wielki dyplomatyczny wysiłek Sobieskiego nie osiągnął swego celu. Nie byłoby aktualną dziś rzeczą zastanawiać się, jakie skutki mogła wywołać perska dywersja. Można tylko stwierdzić, że odmowa Solimana ocaliła Turcję od straszliwego rozgromu, i że opóźniła rozwiązanie kwestii wschodniej o kilka stuleci – komentował w 1926 roku historyk Czesław Chowaniec, zajmujący się polityką wschodnią zwycięzcy spod Wiednia.
Pomogą nam Etiopczycy!
Persja nie była jednak jedynym potencjalnym sojusznikiem w walce z imperium osmańskim. Prawdziwie egzotycznym pomysłem była próba wciągnięcia do koalicji antytureckiej Abisynii. W 1686 roku Jan Sobieski planował wysłać tam poselstwo z odpowiednimi listami, a pośrednikiem w rozmowach z władcą Abisynii miał zostać patriarcha „tego ludu w Kairze”.
Abisyńczycy mieliby zaatakować Egipt, znajdujący się w tym czasie w rękach tureckich. Nic więcej nie wiadomo na temat poselstwa – chociaż, kto wie… Może kiedyś odnajdą się źródła o wysłannikach Jana III Sobieskiego, którzy przebyli kilka tysięcy kilometrów, aby złożyć abisyńskiemu władcy Ijasu Wielkiemu niezwykłą propozycję?
Bibliografia:
- Brzeziński Stanisława, Misjonarze i dyplomaci polscy w Persji w XVII i XVIII wieku, Potulice 1935 (odbita z „Annales Missiologicae”).
- Chodubski Andrzej, Polacy w Azerbejdżanie, Toruń 2004.
- Chowaniec Czesław, Z dziejów polityki Jana III na Blizkim Wschodzie 1683–1686, „Kwartalnik Historyczny”, t. 40, 1926.
- Mantel-Niećko Joanna, Znajomość Etiopii w dawnej Polsce i początki etiopistyki polskiej, [w:] Szkice z dziejów orientalistyki polskiej, t. 2, Warszawa 1969.
- Stopka Krzysztof, Syri Salomon, [w:] Polski Słownik Biograficzny, t. 46, z. 2, 2009.
- Woźniak Andrzej, Z dziejów diaspory gruzińskiej w Polsce, „Etnografia Polska”, t. 36, 1992, z. 1.
KOMENTARZE (17)
Mieli rozmach skurczybyki ;) A nawiązując do zdjęcia – może stąd się wzięła nazwa kocia wiara :D
Zupelnie nie a propos. To nie Swiadkowie Jehowy.
Szkoda, że nie napisaliście dlaczego Szach nie zgodził się na atak. To był naprawdę dobry moment, aby rozłożyć Turków.
Najważniejszym powodem były działania wywiadów i dyplomacji tureckiej i francuskiej, o czym jest mowa w tekście. Swoją drogą w ostatnim ćwierćwieczu XVII wieku perskie imperium Safawidów najlepsze czasy miało już za sobą i Persowie – słusznie czy nie, to inna sprawa – nie byli pewni, czy zwyciężą w ewentualnej wojnie z Turcją.
Co do Abisynii, to pomysł Sobieskiego wcale nie jest taki rewolucyjny. W średniowieczu próbowano nawiązać stosunki z chrześcijańskim „państwem księdza Jana”, które kojarzono z Etiopią. W czasie II Krucjaty powszechnie wierzono, że król Jan przybędzie z pomocą i odbije Palestynę. Zdaje się więc, że Sobieskiego fantazja poniosła podobnie jak krzyżowców sześćset lat wcześniej :)
Tym „państwem księdza Jana” nie była Abisynia lecz Imperium Mongolskie. Przynajmniej tak się kiedyś wydawało. Niegdyś, przed przybyciem Arabów, na stepach Turkiestanu, czyli dzisiejszej Azji Środkowej, dominowały religie: szamanizm, nestorianizm, manicheizm. Nestorian było bardzo wielu i mieli olbrzymie wpływy. To właśnie ich mityczne państwo miało być zarządzane przez księdza Jana, który miał przybyć ze wschodu. Gdy pojawili się nikomu nie znani Mongołowie, wielu uwierzyło że to właśnie żołnierze ks. Jana. W śród Mongołów było ponadto trochę chrześcijan.
Wybrane komentarze do art. z naszego profilu na Fb https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne:
Piotr K.: Wojna z Turcją była kompletnym nonsensem – gdyby ten kraj był naszym sojusznikiem, możliwe, że nie byłoby rozbiorów, a tak wyhodowaliśmy sobie sami i silną Austrię i silną Rosję…
Arkadiusz S.: Generalnie to ten pomysł by całą siłę Rzeczypospolitej i uwagę skupić na osłabieniu państwie Otomańskiego było jedną wielką pomyłką za rządów Sobieskiego. I jeszcze wmieszanie się historię pt: „Liga Święta” to te gwoździe do trumny rzeczypospolitej. jest to przykład jak Sobieski był słabym politykiem walczącym o dobro narodowe, nie ujmując mu że mimo to był wielkim wodzem wojskowym.
Wojny z Turcją zaczęły się zanim Sobieski został królem – graniczyliśmy z Krymem i formalni poddani króla czyli kozacy zaporoscy lubili zajrzeć tam po łupy i jasyr, podobnie jak krymscy Tatarzy którzy w tym celu odwiedzali Polskę. A Krym był lennem tureckim.
Polscy królowie byli za słabi aby przywołać do porządku Zaporożców. W czasach Sobieskiego upadek I RP już był od kilkudziesięciu lat w toku, Sobieski już nic nie mógł zrobić. Moim zdaniem próbować mógł jeszcze Zyguś Waza – potem to już było domino,ale to tylko gdybanie
Punktem zwrotnym była kontrreformacja. Demokratyczny kraj uderzył w swoją podstawę, demokrację i tolerancję.
– Sobieski dobrze wiedział co robi….gdyby Wiedeń padł…to pewnie już na święta Turcy byliby w Krakowie…i nikt nam by wtedy nie pomógł….a majaczenie o rozbiorach, które były 100 lat później…to już zupełny absurd..!
Bajki. Turcy musieli by podzielić swoje siły a wtedy Polska sama była na tyle silna aby ich odeprzeć. Trzeba było dogadać się z Francja.
Kolejny komentarz z naszego profilu na Fb https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne:
Arkadiusz S.: Zawsze mam problem z tą wiktorią ciesZyc si czy nie uwzgledniając co bylo zaraz po tem. Po wiktori pod wiedniem przyszła kolei na święta ligę w ktorej uczestnicząc nic nie zyskalismy. Dodatkowo zjednoczyli sie przeciwnicy Sobieskiego w walce o zagrożoną „wolność szlachecką” i co gorsza skumali sie z naszymi przyszlymi zaborcami.
Nie wiem jakie były szanse na uniknięcie tureckiego najazdu z 1672 roku. Beznadziejny król Korybut, nie pomagał dyplomacji i polskiej racji stanu.
Jakiś czas temu redakcja opublikowała artykuł o próbie zamachu stanu Sobieskiego z 1672 roku. Szkoda, że do tego nie doszło wcześniej. Być może uchroniłoby to Podole od tureckiego najazdu. Z Tarami byśmy sobie poradzili.
Wojna z Turcją nie była nam potrzebna. Polską racją stanu powinno być wzmocnienie struktur państwa oraz zdobycie Prus książęcych.
Takie plany miał król Sobieski, lecz nie wykazał się konsekwencją i determinacją w ich realizacji.
Zgodzę się z twierdzeniem, że Sobieski wielkim wodzem był, lecz marnym politykiem.
I jeszcze kilka komentarzy z naszego facebookowego profilu
https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne/posts/1120936991268292
Piotr T.:
Kontakty z Persją utrzymywaliśmy dość regularnie. Ciekawsze są dzieje naszego „sojuszu” z Etiopią
Emil Z.:
Cóż, pochwalam zaangażowanie Sobieskiego (nota bene świetnego wodza), szkoda tylko, że okoliczności popchnęły nas do długoletniej wojny właśnie z Imperium Osmańskim, nie zaś np. z Prusami
Grzegorz G.:
Janek miał wiele nierealnych odjechanych pomysłów politycznych. Niestety, pomimo wielkich talentów militarnych z których zasłynął, to w strefach politycznej (zewnętrznej i wewnętrznej) i gospodarczej był przeciętniakiem a może i gorzej. Austriacy naszymi rękoma pokonali Turków, a my w zamian otrzymaliśmy ochłapy.
Szczepan K.:
Pomysł niezły, ale na próbach jego realizacji ponieśliśmy klęski i straty. Niestety Jagiellonowie płacący haracz wiedzieli lepiej, że wojna z Turcją nie dla nas.
Bajki propagandowe. Polacy Sobieskiego plądrowali cały Bałkan. Obojętnie , Muzułmanin albo chrześcijan. O intrygach miał ten starosta (sprzedawczyk) więcej pojęcia jak o wojnie i dyplomacji.
„Jak tylko Twój Pan zdobędzie Konstantynopol, ja ruszę”. Żartowniś był z tego szacha, żartowniś. A swoją drogą to widać, że tradycja dyplomatołków ma u nas długą historię. Poważnie mówiąc, to pierwsze poważne próby montażu sojuszu antyosmańskiego między Persją a Rzeczpospolitą miały miejsce za Władysława IV. W roku 1637 to szach namawiał polskiego króla do ataku i odciążenia go w wojnie jaką prowadził przeciwko Turcji. Nic z tego nie wyszło, bo Rzeczpospolita zbyt była osłabiona po wojnach z Moskwą.
Gdyby sprzymierzył się z TAMTYMI, to może miau by jakieś szanse.