Jak podkręcić sprzedaż gazety? Wystarczy opublikować kilka sensacyjnych artykułów, na przykład o... odkryciu obcych na Księżycu. I oszukać cały świat!
25 sierpnia 1835 rok. Umiarkowanie popularny nowojorski dziennik „The Sun” publikuje artykuł o najnowszym odkryciu astronomicznym niejakiego Johna Herschela. Materiał ze względu na swą doniosłość zajmuje ¾ pierwszej strony. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w tekście tym dziennikarz Richard A. Locke – w oparciu o doniesienia opublikowane przez „The Edinburgh Journal of Science” – informuje, iż astronom zaobserwował na Księżycu… obce formy życia!
Nowa gwiazda w świecie astronomii
Artykuł rozpoczął się od wyszczególnienia osiągnięć słynnego brytyjskiego badacza nieba. Według redaktora sir John Herschel „za pomocą teleskopu o ogromnych wymiarach” (jego średnica miała wynosić 24 stopy, czyli przeszło 7 metrów!), „działającego na zupełnie nowej zasadzie” ustanowił „nową teorię zjawisk kometarnych”, odkrył szereg planet w innych układach słonecznych oraz „rozwiązał lub skorygował niemal każdy wiodący problem astronomii matematycznej”.
Cóż, niewątpliwie był to utalentowany naukowiec, nieodrodny syn swojego ojca, również astronoma Williama Herschela. John badał podwójne gwiazdy. Za pomocą ojcowskiego teleskopu uaktualnił katalog gromad i mgławic. Pracując na Przylądku Dobrej Nadziei, naszkicował mapy południowej części nieba. Nazwał też siedem księżyców Saturna i cztery Urana. Za swoje dokonania został dwukrotnie wyróżniony Medalem Copleya – najważniejszą nagrodą naukową tamtych czasów.
Jakie musiało być jego zdziwienie, gdy po powrocie z Przylądka Dobrej Nadziei dowiedział się, że przebywając tam, dokonał odkrycia astronomicznego wszech czasów!
Życie w kosmosie istnieje. I to jakie!
Seria sześciu artykułów z „The Sun” (bo w ciągu następnego tygodnia dziennik opublikował całą księżycową epopeję) z miejsca wzbudził sensację. I to nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale też po drugiej stronie oceanu. W zasadzie trudno się dziwić. Dziennikarz w kolejnych tekstach szczegółowo opisywał faunę i florę zamieszkującą Srebrny Glob, a jego „opisy przyrody” nie miały nic wspólnego z przydługimi fragmentami szkolnych lektur…
Jeśli wierzyć artykułom Locke’a (a ówcześni ludzie nie mieli podstaw, by im nie wierzyć, wszak do lądowania człowieka na Księżycu miało upłynąć jeszcze przeszło 130 lat), naturalny satelita Ziemi był krainą pełną wody i tętniącą życiem. W oceanach, na kamienistych plażach i wśród gęsto rosnących drzew można było tam napotkać na niezwykłe istoty: obok bizonów i niebieskawych kóz miały tam żyć jednorożce, dwunożne bobry pozbawione ogonów (za to obdarzone prymitywną inteligencją), a także człekokształtne stworzenia obdarzone nietoperzowymi skrzydłami – przedstawiciele obcego gatunku Vesperitilio homo, prawdziwi batmani!
Czytaj też: Czy Amerykanie naprawdę wylądowali na Księżycu 20 lipca 1969 roku? Teorie spiskowe na temat misji Apollo 11
Przełomowe odkrycie
Pierwszy tekst, opublikowany 25 sierpnia, miał przybliżyć czytelnikom sylwetkę sir Johna Herschela, nieustraszonego odkrywcy księżycowej cywilizacji. I choć naukowiec, jak wspomniano, faktycznie miał na koncie sporo astronomicznych przełomów, to żadne z dokonań, które opisał „The Sun”, nie było prawdziwe. O tym jednak publika przynajmniej przez jakiś czas jeszcze nie wiedziała…
O ile wstępny artykuł jedynie wzmiankował o zaobserwowaniu życia na Księżycu, to w drugim i kolejnych materiałach autor popuścił wodze wyobraźni. I tak – jak donosił Locke – do tego wiekopomnego momentu miało dojść 10 stycznia 1835 roku. Sir John Herschel zwrócił wówczas swój gigantyczny teleskop w stronę Księżyca. Jego oczom ukazały się „piękne, wyraźne, wręcz żywe skały bazaltowe”, które po bliższym przyjrzeniu się okazały się „obficie pokryte ciemnoczerwonym kwieciem”.
Oczywiście największą sensację budziła nie dziwaczna księżycowa flora, ani nawet nietypowe zwierzęta, ale doniesienia o istnieniu na Księżycu prawdziwej cywilizacji inteligentnych ludzi-nietoperzy. Te niezwykłe istoty miały zamieszkiwać „Rubinowe Koloseum” otoczone pierścieniem czerwonych wzgórz. Z wyjątkiem twarzy były „pokryte krótkimi, błyszczącymi włosami w kolorze miedzi”. Od Ziemian odróżniały je także „skrzydła złożone z cienkiej błony, bez włosów, leżące ciasno na plecach”.
Przedstawiciele Vespertilio homo mieli spędzać czas, prowadząc ożywione rozmowy, a także wznosić okazałe świątynie. Jednak „niektóre z ich rozrywek nie pasowałyby do ziemskich wyobrażeń o przyzwoitości”. Otóż bowiem księżycowi batmani mieli kopulować ze sobą publicznie na otwartej przestrzeni.
Czytaj też: „Wojna światów” Orsona Wellesa wywołała zbiorową panikę
Wyjątkowo długi fake news
Cała „księżycowa narracja” – jak zaczęto ją szybko określać – liczyła łącznie około 17 tysięcy słów. Próżno było szukać w kolejnych artykułach z serii jakiejś konkretnej fabuły czy choćby myśli przewodniej. Teksty stanowiły raczej coś w rodzaju długiej, chaotycznej i bardzo fantazyjnej „wycieczki” po powierzchni Srebrnego Globu.
Autor utrzymywał uwagę czytelników, ujawniając coraz to nowsze sensacyjne odkrycia oraz obiecując dalsze rewelacje – które już zostały zaobserwowane, ale jeszcze ich nie opisano. Ich źródłem miał być niejaki dr Andrew Grant, były uczeń sir Williama Herschela, a obecnie towarzysz podróży jego syna Johna (później okazało się, że dr Grant nigdy nie istniał). Wiarygodność doniesień miał zapewniać fakt, że były one tak nieprawdopodobne, że aż musiały być prawdziwe!
Autor miał nawet wytłumaczenie na nagłe zakończenie serii – soczewka gigantycznego teleskopu miała tak niefortunnie skupić promienie słonecznego światła, że… spaliła obserwatorium Herschela na Przylądku Dobrej Nadziei.
Kosmiczny przekręt
Powołując się na autorytet naukowego czasopisma i posługując nazwiskiem znanego astronoma, Locke (choć według niektórych nie był on jedynym autorem serii; mieli mu pomagać francuski astronom Jean-Nicolas Nicollet oraz redaktor magazynu literackiego „The Knickerbocker” Lewis Gaylord Clark) chciał uwiarygodnić swój tekst. I – przynajmniej tak głosi legenda – mu się to udało. Wielka księżycowa mistyfikacja miała się okazać spektakularnym sukcesem.
Na ile faktycznie tak było? Cóż, do pewnego stopnia kosmiczny dowcip się udał: przekręt wyszedł na jaw dopiero po paru tygodniach. Do dziś jest pamiętany jako jedna z najbardziej sensacyjnych dziennikarskich mistyfikacji w dziejach. Jednak „The Sun” nieszczególnie na tym skorzystał. Dziennik nie zwiększył nakładu ani liczby sprzedawanych egzemplarzy, a nieprawdopodobna seria o księżycowych ludziach trafiła tam, gdzie inne podobne doniesienia. Między bajki (a w zasadzie fake newsy).
Bibliografia:
- K. B. Carter, The Moon hoax that fooled the Word, BBC.com (dostęp: 4.07.2023).
- D. A. Copeland, A Series of Fortunate Events: Why People Believed Richard Adams Locke’s Moon Hoax, „Journalism History”, 33(3)/2007, s. 140–150.
- M. Goodman, The Sun and the Moon: The Remarkable True Account of Hoaxers, Showmen, Dueling Journalists, and Lunar Man-Bats in Nineteenth-Century New York, Basic Books 2008.
- The Great Moon Hoax, hoaxes.org (dostęp: 4.07.2023).
KOMENTARZE (1)
Fajny artykuł. Tylko… „niejaki” przy Herschelu drażni, gdy ten za swe zasługi został nawet mianowany baronetem, a po śmierci uznany przez wielu za największego uczonego stulecia. Jego pogrzeb państwowy był wielkim narodowym wydarzeniem, a został pochowany w Opactwie Westminsterskim – w uznaniu zasług, obok samego Newtona.
No i Locke twierdził, że w artykułach chodziło mu nie tyle o sensację i zwiększenie nakładu, ale głównie o to by ośmieszyć różnych wówczas modnych pseudobadaczy – ubierających się w szaty naukowe, uczonych rzekomych, „widzących” życie absolutnie wszędzie w kosmosie – nie tylko na Księżycu. Podał przykładem tegoż, dwóch takich rzekomo ludzi nauki: po pierwsze Franza von Paula Gruithuisena, profesora astronomii na Uniwersytecie w Monachium, który opublikował pracę „naukową”: „Odkrycie wielu wyraźnych śladów zamieszkania Księżyca, zwłaszcza jednego z kolosalnych budynków księżycowych”. Wg odcieni barwy Księżyca nawet, tenże Gruithuisen „ustalił” nawet jego strefy klimatyczne, a widoczne linie i kształty przypominające geometryczne, interpretował jako drogi, fortyfikacje – mury obronne zwłaszcza, miasta…
Jednak głównym obiektem wg Locke’a – jego satyry, był drugi „badacz”: wielebny Thomas Dick, którego poglądy były bardzo popularne w USA; a który obliczył, że Układ Słoneczny miał mieć – z dokładnością do dziesięciu: 21 891 974 404 480 mieszkańców. (!!!) Sam tylko Księżyc około cztery miliardy dwieście tysięcy…