Celebracja Jarych Godów trwała kilka dni, a rozpoczynała się w okolicy równonocy wiosennej. Święto było związane z odejściem zimy. Jak je obchodzono?
Trzeba to przyznać – Słowianie potrafili się bawić. W Polsce tradycje związane z Jarymi Godami przetrwały do dziś, choć znamy je obecnie pod innymi nazwami.
Ku czci Jaryły
Skąd się wzięła nazwa? Prasłowiański trzon jar- oznacza siłę i krzepkość. Przymioty te są natomiast związane z młodym wiekiem. Stąd też dawna słowiańska nazwa wiosny: jar. Obecnie uznaje się czasem, że wiosenne obchody były poświęcone Jaryle – bogu płodności, znanym przede wszystkim wśród Słowian wschodnich i południowych. Przedstawia się go jako młodego mężczyznę w białych szatach, trzymającego kłosy żyta w dłoni. Niekiedy ma przy sobie też głowę sędziwego człowieka – starego Jaryły, który przegrał z młodym w walce.
Bóstwo płodności zdaniem niektórych było znane również pod imionami Jaruna i Jarowit. Co istotne, trudno jednoznacznie stwierdzić, jak dawny jest jego kult i na ile wiąże się z pierwotnymi obchodami Jarego Święta. Brakuje bowiem wzmianek na jego temat pochodzących sprzed XVIII wieku.
Topienie Marzanny
Do dziś wiele dzieci w polskich szkołach zna ten zwyczaj. Najpierw trzeba przygotować słomianą, kobiecą kukłę. Następnie w akompaniamencie grzechotek, śpiewu i muzyki należy ją podpalić lub utopić w rzece. Wszystko po to, by w pierwszy dzień wiosny symbolicznie pożegnać odchodzącą zimę. Skąd wzięła się ta tradycja? Właśnie ze słowiańskich obchodów Jarego Święta. Rozpoczynały się one radosnym, głośno akcentowanym niszczeniem kukły, co gwarantowało obfite plony. Oprócz śpiewów i instrumentów było wówczas słychać nawet trzaskanie bicza.
Samo imię postaci również ma ogromne znaczenie. Marzanna to bogini zimy i śmierci. Jak nakazywał zwyczaj, dzieci nosiły po całej wsi słomianą, ozdobioną kukłę i podtapiały ją w każdej napotkanej wodzie. Wieczorem do orszaku dołączali starsi. Podpalali gałązki jałowca, a po wyniesieniu Marzanny poza zamieszkały teren – również kukła stawała w ogniu. Na samym końcu lądowała w rzece lub jeziorze. Ten moment był kluczowy. Przypadkowe dotknięcie pływającej już postaci mogło spowodować uschnięcie ręki. Odchodząc, trzeba było się pilnować, by nie spojrzeć na siebie – to z kolei ściągało chorobę. Natomiast patrzenie pod nogi w drodze powrotnej było dużo ważniejsze niż zwykle. Kto się wtedy potknął, mógł nie dożyć następnych Jarych Godów.
Tradycyjne topienie Marzanny okazało się niezwykle silną tradycją, kultywowaną, mimo zakazów całe wieki po przyjęciu chrześcijaństwa. W XVII i XVIII wieku pojawił się nawet kościelny zwyczaj zrzucania Judasza z kościelnej wieży, który miał zastąpić słowiańską Marzannę. Próba nie przyniosła oczekiwanych rezultatów.
Wielkie sprzątanie
Gdy zima została już przegnana, przychodził czas na przyciągnięcie ciepła. A poza tym – po prostu dobrą zabawę. Dlatego ludzie wychodzili na pobliskie wzgórza i tam rozpalali ogniska. Wesoło trzaskający ogień miał sprawić, że szybciej nastąpią ciepłe dni. Była to kolejna okazja do pieśni i rozrywki.
Jednak nie samą zabawą żyje człowiek. Bo jak wiosna, to i wiosenne porządki. Wydawałoby się, rzecz trywialna. Jednak dla naszych przodków gruntowne sprzątanie po zimie miało znaczenie rytualne. Dokładne zamiatanie i okadzenie domostwa wraz z obejściem pozwalało przegnać wszelkie zło. To zresztą mogło zasiedzieć się nawet w ubraniach. Dlatego też wszystko należało dokładnie wyprać.
Czytaj też: Co jedli i pili Słowianie?
Skąd się wzięły wielkanocne pisanki?
Gdy każdy kąt był już czysty i odświeżony, przychodził czas na posiłek. Podczas Jarego Święta nie mogło zabraknąć placków, zwłaszcza tradycyjnych, wiosennych kołaczy. Te pszenne lub żytnie wypieki zawdzięczały swoją nazwę kolistemu kształtowi. Pojawiały się na stołach przy różnych uroczystych okazjach, takich jak wesela i święta.
Jednak najważniejsze były… znane dziś wszystkim kolorowe jajka. Pisanki i kraszanki pojawiły się na słowiańszczyźnie przed religią chrześcijańską i świętami wielkanocnymi. Zdobione i barwione kurze jaja stanowiły jeden z głównych elementów obchodów Jarych Godów. Symbole, które pojawiały się na skorupkach, miały religijne i magiczne znaczenie. Jajka same w sobie były natomiast uznawane za symbol życia.
Po początkowej niechęci Kościoła do tej tradycji, pisanki zostały włączone do obchodów Wielkanocy. Warunkiem było poświęcenie ich podczas nabożeństwa. Błogosławienie pokarmów na dobre weszło do liturgii najprawdopodobniej między XIII a XIV wiekiem, a w XVII wieku zwyczaj został ujednolicony. Mimo to, malowanie jajek przez wieki miało swoich przeciwników, a środowiska reformacyjne otwarcie krytykowały tradycję za jej pogańskie i magiczne pochodzenie.
Czytaj też: Pogańskie korzenie Wielkanocy
Lanie wody i brzozowe witki
Kulminacyjnym punktem Jarego Święta były uczty i zabawy przy rozpalonych na wzgórzach ogniskach. Natomiast następnego dnia przychodził czas na rytualne oczyszczenie poprzez smaganie się po nogach brzozowymi witkami i polewanie zimną wodą. Jeśli natomiast ktoś uznał, że zmókł już wystarczająco, mógł uniknąć dalszej kąpieli, podarowując innym kolorowe jajka.
Tradycja nazywana dziś Śmigusem-dyngusem długo była dwoma odrębnymi zwyczajami. Ważny bowiem był element dziś nieco zapomniany – odwiedziny sąsiadów i nieznajomych, którym towarzyszył poczęstunek. I znów: Kościół nie patrzył zbyt przychylnie na ludową tradycję. Zgodnie z XV-wiecznym zapisem w dokumentach poznańskiej diecezji: swawole i dręczenia takie nie odbywają się bez grzechu śmiertelnego i obrazy imienia Boskiego.
Samo oblewanie wodą, poza aspektem oczyszczenia, traktowano również jako zwyczaj wzmacniający zdrowie i płodność. Z czasem w tradycji ludowej stała się to zabawa, która miewała znaczenie matrymonialne. Śmigus-dyngus najchętniej obchodzony był przez młodych ludzi, a najobficiej oblewano panny na wydaniu. A suknia przemoczona w Poniedziałek Wielkanocny miała być dla nich zapowiedzią rychłego zamążpójścia.
Źródła:
- Gieysztor A., Mitologia Słowian, Warszawa 2006
- Gloger Z., Encyklopedia staropolska, t. 3, Warszawa 1903
- Moszyński K., Kultura Ludowa Słowian, Kraków 1929
- Piesta J., Pozostałości z przedchrześcijańskich wierzeń słowiańskich w dzisiejszej polskiej tradycji ludowej, Bielsko Biała 2003
- Pisarzak M., Błogosławieństwo pokarmów i napojów wielkanocnych w Polsce, “Ruch Biblijny i Liturgiczny” (43), 1993
- Strzelczyk J., Mity, podania i wierzenia dawnych Słowian, Poznań 2007
KOMENTARZE (4)
Słowiańska kultura jest piękna
To prawda
Dokładnie, niestety wszelkiej maści Seby i Dżesiki obchodzą teraz Halloween i Walentynki.
Piękny opis, dziękuje bardzo:))
Może nie wszystko przepadło skoro tyle obyczajów przetrwało mimo aktywnego rugowania przez kk i straszenia grzechem.
Strachy nie na Lachy!:))