Czy kobiety w wiekach średnich zarastały brudem? Te pobożne tak! W liście do biskupa Altino Heliodora św. Hieronim zawarł swój słynny komentarz: „Czy twa skóra jest twarda i łuszcząca, ponieważ nie zażywasz już kąpieli? Ten, kto raz dostąpił chrztu świętego, nie musi kąpać się ponownie”. Na ciałach pobożnych chrześcijanek odkładała się więc gruba warstwa nabożnych nieczystości.
Ojcowie Kościoła grzmieli, by nie grzeszyć pychą w dbałości o przymioty ciała i nie narażać duszy na potępienie, kierując ostrze krytyki przede wszystkim w kobiety. Czystością można było za to do woli grzeszyć, jeśli wyznawało się wiarę Mojżesza lub (o zgrozo!) Mahometa.
Kąpiel? Po moim trupie!
Średniowieczni chrześcijanie w brudzie upatrywali metody zbliżenia się do Boga. Na rodzimym gruncie za przykład może służyć św. Kinga, która po śmierci męża zamieszkała w Starym Sączu w klasztorze i „nie kąpała się, ze względów obserwowanych w zakonach kobiecych, nie mycia grzesznego ciała”. Czasem umyła twarz, ręce i co najwyżej szyję. Mycie się poniżej obojczyków było niedopuszczalne, a kąpiel stanowiła ciężki grzech.
„Wielu wczesnych świętych hołubiło brud z entuzjazmem, żarliwością i niesłychaną pomysłowością” – czytamy w Historii brudu autorstwa Katherine Ashenburg. „Św. Agnieszka nigdy nie splamiła wodą żadnej części swego ciała podczas krótkiego wprawdzie, bo trzynastoletniego życia. Godryk, angielski święty, przeszedł piechotą z Anglii do Jerozolimy nie myjąc się i nie zmieniając ubrania. […] Św. Franciszek z Asyżu wielbił brud i nawet po swojej śmierci miał się pojawiać braciom zakonnym, gratulując im zapuszczonych cel”.
Jeszcze bardziej drastycznym przykładem może być historia męczennicy Tekli, skazanej na śmierć za opieranie się zalotom. Rzuciła się wówczas rekinom na pożarcie z okrzykiem: „Oto nadszedł czas mej kąpieli!”.
A jednak wszechobecny „odór świętości” nie wszystkim musiał być miły – rozumieli to nawet sami święci. Św. Tomasz z Akwinu (ok. 1225–74), który jako niemowlę towarzyszył matce do łaźni w Neapolu, gdzie nie pozwolił się dokładnie umyć piastunce, ponieważ kurczowo ściskał w rączce modlitwę do Marii Panny, zalecał używanie w kościele kadzideł do tłumienia fetoru stłoczonych ciał, bo – jak sam przyznawał – „może wzbudzać odrazę”.
Czytaj też: Smród, brud i ubóstwo? Bynajmniej! Średniowiecze wcale (aż tak) nie śmierdziało
Po ślubie można się zapuścić?
Wyjątkiem od rygorystycznych zakazów była kąpiel rytualna. W Żywocie św. Katarzyny z Aleksandrii czytamy, jak Jezus nakazał świętej, aby umyła do czysta ciało w ramach przygotowania do mistycznego małżeństwa, a Matka Boska dodawała, aby każda dama przed ślubem z „księciem lub królem” zażyła kąpieli, „by stać się słodką i czystą, inaczej wielce uchybić mu może”.
Po nocy poślubnej można się już było beztrosko zapuścić – chyba, że niewiasta należała do wyznawców religii Mojżeszowej. Spośród całego średniowiecznego społeczeństwa Zachodu największą dbałością o czystość odznaczały się zamężne Żydówki przez menopauzą. Obowiązywała je comiesięczna, niezwykle dokładna rytualna kąpiel w mykwie, czyli łaźni, po zakończonej miesiączce, czyniącej kobietę nieczystą.
Niddah, jak określano miesiączkującą kobietę, obowiązywał nakaz oczyszczenia w rytualnej łaźni, tzw. mykwie, siedem dni po zakończeniu krwawienia. Dopiero wtedy mogła ona podjąć stosunki seksualne z mężem. […] Czystość korzystających z mykwy kobiet wynikała nie tyle z samej rytualnej kąpieli, co poprzedzającego ją obowiązkowego wstępnego obmycia. Niddah musiała być fizycznie nieskazitelnie czysta, włączając w to włosy i paznokcie, kiedy wchodziła do rytualnej łaźni, tak by nic nie znajdowało się między wodami mykwy a ciałem kąpiącej się.
Wyjąwszy okresy brzemienności i laktacji (a zalecany powrót do aktywności seksualnej w połowie miesięcznego cyklu musiał skutkować ich wysokim odsetkiem) oraz przypadki rzadkiego miesiączkowania, oznaczało to, że kobieta dokonywała co najmniej dwunastu gruntownych ablucji na rok – co stanowi liczbę jak na owe czasy imponującą.
Także muzułmanki dbały o czystość, stanowiąc kontrast wobec zapuszczonych, choć pobożnych chrześcijanek. W Księdze tysiąca i jednej nocy spisanej na przełomie IX i X stulecia arabski ogrodnik podkreśla, że zarówno mężczyźni, jak i kobiety chrześcijańskie: „nigdy się nie myją, ponieważ, w chwili narodzin, ponurzy mężczyźni w czarnych szatach oblewają im głowę wodą, i ta ablucja, której towarzyszą dziwaczne gesty, uwalnia ich od obowiązku mycia się do końca życia”.
Tak jak muzułmanki lubowały się w przesiadywaniu w hammamach, tak i Żydówki korzystały z kąpieli częściej niż wskazywały zasady religijne. Pewien rabin gminy aszkenazyjskiej z północnej Francji i Nadrenii narzekał, że kobiety uczyniły kąpiele „regularną praktyką”, zdecydowanie bardziej beztroską niż drobiazgowe oczyszczenie poprzedzające wejście do mykwy. Tutaj wielkie religie średniowiecza spotykają się, gdyż biskupi chrześcijańscy podobnie utyskiwali na upodobanie chrześcijanek do wizyt w łaźni.
Brud, głód i zgorszenie
Żyjące w III wieku damy z Kartaginy weszły w konflikt ze swoim biskupem, Cyprianem, który zakazywał im korzystania z miejskich łaźni, argumentując to następująco: „Niechaj każdy baczy na zamiary, z jakimi chadza do łaźni, moją troską jest wyłącznie odświeżenie i umycie mego nędznego ciała”.
Atanazy, biskup Aleksandrii, w Drugim liście do dziewic przyrównywał niewiasty do kojarzonych z czystością gołębic i przekonywał, aby podobnie do tych ptaków zadowoliły się myciem w misie. Jego zdaniem miłośniczki przesiadywania w łaźniach „nie tylko same szkody odniosły, ale wielokrotnie innych do zepsucia przywiodły”.
Ojcowie Kościoła często powtarzali, że niewiastom zbytnio oddanym sprawom higieny łatwo przychodzi sprowadzanie mężczyzn na złą drogę, podając za przykład historię biblijnej Batszeby. Wspomniany już Atanazy na wszelki wypadek zalecał kobietom zrezygnować całkowicie z kąpieli, a jeśli już trzeba się umyć, to należy to robić skromnie, najlepiej w okryciu.
Średniowieczni teologowie i kaznodzieje upatrywali w myciu ciała źródła grzechu i zgorszenia do tego stopnia, że nawet ujrzenie własnej żony w kąpieli czy wspólna kąpiel małżonków były grzechem. Edyktem z 475 roku papież Bonifacy zakazał z zażywania kąpieli z osobą odmiennej płci, a późniejszy edykt już wprost piętnował taki czyn. W XI wieku pokutowano za ten straszliwy uczynek… trzydniowym postem.
Najwyraźniej kąpiel mogła być niewinna, a nawet pobożna dopiero wówczas, gdy myło się… kogoś innego. Św. Radegunda, królowa Franków żyjąca w VI wieku, myła trędowatych i biedaków w baliach w każdy czwartek i sobotę. Późniejsze święte postępowały podobnie, czego przykładem była żyjąca w XII wieku Elżbieta Węgierska. Skąd taki paradoks? Oddajmy ponownie głos autorce Historii brudu:
Olimpia, Radegunda i inni święci mimo że sami się umartwiali, zdawali sobie sprawę z tego, że nie każdy musi i może podążać ich drogą. Dla zwykłych chrześcijan czystość ciała była dobrodziejstwem, przynoszącym ulgę, dobre samopoczucie i poprawę zdrowia. Pokora i miłosierdzie wymagały, by najbardziej nieskazitelnie brudni święci pomagali innym osiągnąć stan czystości.
Dowiedz się więcej: Higiena średniowiecznych królowych. Czy nasze władczynie śmierdziały?
Czysta „izba Wenery” i kąpiel dla jaj
W średnich wiekach związek między zewnętrznym pięknem kobiety a jej przymiotami duchowymi był bardzo skomplikowany. Czystość duchowa była z pewnością ważna dla pań z epoki średniowiecza, ale czystość cielesna miała zupełnie inny wymiar. Koncepcje miłości dwornej i rycerskości, obowiązujące w warstwach wyższych, uzależniały stopień atrakcyjności zarówno kobiet, jak i mężczyzn, od higieny osobistej.
Autorzy arcydzieła starofrancuskiej literatury XIII wieku, złożonej z dwóch zupełnie odrębnych części Powieści o Róży, Wilhelm z Lorris i Jan z Meun, apelowali: „Wszelkim się brudem musisz brzydzić”. Zaniedbania spotykały się z napiętnowaniem i nawet najpiękniejsze damy nie mogły liczyć na wianuszek adoratorów, jeśli były na bakier z higieną osobistą. Co ciekawe, nie wolno było zaniedbywać także higieny miejsc intymnych i depilacji, jak czytamy w Powieści o Róży: „Niech dba, jak grzeczne dziewczę, aby Izba Wenery czystą była”.
W pismach Trotuli de Ruggiero, na wpół legendarnej medyczki z XII wieku, a konkretnie w dziele De ornatu mulierum poświęconemu pielęgnacji, znaleźć można m.in. opis zalet olejku laurowego, którego kobiety mogły używać do stóp i okolic intymnych, aby poprawić ich zapach. Na świeży oddech doskonale działał koper włoski, lubczyk lub pietruszka do żucia. Mnogość porad na temat pielęgnacji włosów i cery mogłaby zadziwić niejedną współczesną blogerkę.
Także autorka Liber Simplicis Medicinae sive Physica – Hildegarda z Bingen, XII-wieczna niemiecka wizjonerka, uzdrowicielka, zielarka i mistyczka, choć nie pozostawiła potomnym konkretnych receptur kosmetycznych, w swoich traktatach umieściła wiele cennych wskazówek z tej dziedziny. Podkreślała na przykład regenerujące i odżywcze właściwości olejów pochodzenia roślinnego i zwierzęcego, a ze źródeł wynika, że ówczesne mazidła do ciała i twarzy zawierały takie składniki, jak modne również dziś oliwa z oliwek czy mleczko migdałowe.
Ciało nacierano także jajami czy miodem, co zresztą zalecała również Trotula wszystkim damom pragnącym uzyskać bielszy odcień karnacji. W rachunkach dworu Władysława Jagiełły i królowej Jadwigi znajduje się zapis, że 10 maja 1389 roku w Niepołomicach dla panien dworskich wydano 30 jaj do kąpieli (ad balneam domicellabus) za 12 denarów. Wyśmiewał tę praktykę jeden z pierwszych polskich etnografów, tłumacz i pamiętnikarz Łukasz Gołębiowski (1773–1849):
Glupiaś, coś jaje to na się wytarła,
Lepiej by było, byś je była zjadła,
Albo i ten miód osobny jarzęcy.
Być może damy dworu królowej Jadwigi, jak i ona sama, lubowały się w częstszych, niż to uchodziło za przyzwoite, kąpielach. Schyłek epoki i okres po wyprawach krzyżowych, skąd uczestnicy krucjat przynieśli zwyczaj zażywania kąpieli w łaźniach, zmienił podejście do czystości. W ówczesnej Europie łaźnie wyrastały jak grzyby po deszczu, a w wielu krajach upodobanie do przesiadywania w kąpieli było tak silne, że gorszyło przyjezdnych.
Najbardziej swobodne w tym zakresie były ponoć Niemki i Szwajcarki. W 1414 roku florentyński pisarz i kolekcjoner manuskryptów, Gian-Francesco Poggio, udał się do szwajcarskich łaźni w Baden, nieopodal Zurychu, skąd donosił zszokowany: „Co dzień chadzają się kąpać trzy lub cztery razy, spędzając większą część dnia na śpiewach, piciu i tańcach. (…) A widok jest ujmujący: młode dziewczęta, już dojrzałe do zamęścia, w pełni ponętnych kształtów, i o szlachetnych licach, stojące i ruszające się niczym boginie”.
Z kolei XIV-wieczny Kraków posiadał 12 łaźni miejskich i prywatnych (balneola), które mieściły się w murowanych budynkach z dostępem do wodociągu, oferujących szatnie i miejsca kąpieli oddzielne dla kobiet i mężczyzn. Jak często do nich chadzano? Właściwie można było codziennie (poza niedzielą i świętami), ale zapewne wielu było takich, którym wystarczyło znosić kąpiel raz na jakiś czas. Cóż, pod tym względem społeczeństwo niewiele zmieniło się przez ostatnie stulecia…
Inspiracją do napisania artykułu stanowiła książka Katherine Ashenburg Historia brudu, która ukazała się nakładem wydawnictwa Bellona.
Literatura:
- Bukowczan-Rzeszut, A., Jak przetrwać w średniowiecznym Krakowie, Kraków 2017.
- Eco, U., Sztuka i piękno w średniowieczu, Kraków 1997.
- Le Goff, J., Człowiek średniowiecza, Warszawa 2000.
- Le Goff, J., Truong, H., Historia ciała w średniowieczu, Warszawa 2006.
- The Trotula: A Medieval Compendium of Women’s Medicine, edited and translated by Monica H. Green, University of Pennsylvanian Press, 2001.
- Verdon, J., Przyjemności średniowiecza, Warszawa 1998.
- Vigarelo, G., Czystość i brud. Higiena ciała od średniowiecza do XX wieku, Warszawa 2012.
- Wilhelm z Lorris, Jan z Meun, Powieść o Róży, Warszawa 1997.
KOMENTARZE (9)
Proszę nie mylić katolików z chrześcijanami.
Katolicy to nie chrześcijanie?
Z reguły owszem tak. Wątpliwości me budzi jedynie rzeczywista liczba katolików i chrześcijan a szczególna uwagę moja zaprząta liczba prawdziwie wierzących. Do której grupy należysz ?
Kolejny dowód na to, że religia miesza ludziom w głowach. Od niepamiętnych czasów aż po teraźniejszość. Postawił bym śmiałą tezę która mogła by być tematem rozprawy: świat bez religii był by lepszy.
Teza zasługuje na rozważenie podobnie jak owa traktująca o pierwszeństwie jaka lub kury. Pisownia zaś przywołuje chęć postawienia nowej hmmm …….tezy ?
Przepraszam za ,,literówkę,,; miało być ,,jajka,, rzecz jasna.
przecinki jako cudzysłowy stosowane świadomie to gorsze niż literówka
Glupi i tendencyjny artykul, oparty na domniemaniach I fantazjach.
„W Żywocie św. Katarzyny z Aleksandrii czytamy, jak Jezus nakazał tej XV-wiecznej świętej” – Katarzyna Aleksandryjska żyła w III wieku, nie XV.