Wykonywały je tylko dwadzieścia trzy osoby - sami mężczyźni. Sześciu z nich zginęło w walkach z muzułmanami lub w niewoli u wyznawców Proroka. Ostatniego czekała śmierć w potwornych męczarniach. Co sprawiło, że to właśnie oni byli narażeni na tak wielkie niebezpieczeństwa?
Współczynnik śmiertelności wśród wielkich mistrzów zakonu templariuszy był nieporównywalnie wyższy w porównaniu z mistrzami innych zakonów rycerskich, nie wspominając nawet o władcach państw założonych przez krzyżowców na Bliskim Wschodzie. Trochę było w tym przypadku. Ale jeżeli przyjrzeć się okolicznościom, w jakich tracili życie wielcy mistrzowie templariuszy, to jak w soczewce możemy dostrzec wielkość i małość tego zgromadzenia.
Nie bądź chciwym! [Bernard z Tremelay, rok 1153]
Templariusze zgromadzili ogromne bogactwa. Pochodziły nie tylko z nadań osób, chcących wspierać zakonników-rycerzy, ale też z łupów wojennych. Często stawali w pierwszym szeregu wojsk krzyżowców. Choć wiązało się to z wielkim ryzykiem, dawało też perspektywy obłowienia się przed innymi.
Skrajnym przykładem polityki szybkiego zagarniania łupów było oblężenie Askalonu w 1153 roku. Kiedy krzyżowcom udało się wreszcie zrobić wyłom w murze, templariusze pod wodzą Bernarda z Temelay byli pierwsi. Wielki mistrz nie dopuścił nikogo innego niż członków swojego zgromadzenia. Jak czytamy w wydanej właśnie książce Paula Hilla „Templariusze na wojnie. 1120–1312„:
Czterdziestu z nich wtargnęło do miasta, ale jego mieszkańcy szybko się zorientowali, że napastnicy są odcięci od reszty sił chrześcijańskich, i wycięli ich w pień. Obrońcy triumfowali, zatkali wyłom drewnem i czym się tylko dało, po czym wywiesili trupy zabitych na murze, przy okazji szydząc z Franków.
Tego dnia życie stracił także Bernard z Tremelay.
Duma cenniejsza od wolności [Odon z Saint-Amand, rok 1179]
Jeden z następców Bernarda, Odon z Saint-Amand, był człowiekiem dumnym. Nie wahał się rzucić rękawicy nawet samu królowi jerozolimskiemu Amalrykowi I. Chodziło o sprawę pewnego templariusza, Waltera z Mesnil, który zabił posłów słynnego Sinana (Starca z Gór), przywódcy sekty asasynów. Amalryk zażądał wydania zabójcy. Odon odmówił, uznając, że templariuszy może sądzić jedynie papież. Skończyło się na tym, że król musiał zlecić porwanie Waltera. Cała historia pokazuje i dumę Odona, i znaczenie zakonów rycerskich w państwach krzyżowców.
Poczucie własnej wartości – rozumiane dosłownie – miało kosztować wielkiego mistrza życie. 10 czerwca 1179 roku krzyżowcy ponieśli klęskę w starciu z wojskami Saladyna, a Odon dostał się do niewoli. Zwycięski sułtan chciał wymienić go na swojego siostrzeńca, znajdującego się w rękach templariuszy. Wielki mistrz odmówił, tłumacząc, że członkowie jego zgromadzenia albo zwyciężają, albo giną, a jako okup może dać tylko swój pas i nóż. W efekcie pozostał w więzieniu w Damaszku, gdzie zmarł rok później.
Do trzech razy sztuka [Gerard z Ridefortu, rok 1189]
Ten najsłynniejszy (nie licząc spalonego na stosie Jakuba z Molay) wielki mistrz templariuszy pochodził z Flandrii. Jak wielu rycerzy tamtych czasów, szukał szczęścia na Bliskim Wschodzie. Hrabia Rajmund III z Trypolisu obiecał mu rękę pierwszej odpowiednio majętnej dziedziczki, która pojawi się na tamtejszym rynku matrymonialnym.
Gdy jednak takowa się objawiła, niejaki Plivano, Włoch z Pizy, postawił podobno dziewczynę na wadze. Na drugiej szali umieścił złoto i wręczył je Rajmundowi. A nawet jeżeli do ważenia nie doszło, to faktem jest, że hrabia Trypolisu zachował się nielojalnie wobec Gerarda i zyskał w nim śmiertelnego wroga.
Zawiedziony rycerz wstąpił do zakonu templariuszy i po jakimś czasie został wielkim mistrzem. Jego linię polityczną można streścić tak: „być zawsze w opozycji do Rajmunda III”. Co przyniosło katastrofalne skutki dla Królestwa Jerozolimskiego.
Jeśli chodzi o samego Gerarda, to nie zawsze wykazywał się odwagą. W 1187 roku w dolinie Cresson niedaleko Nazaretu natknął się na spory oddział muzułmanów. Towarzyszący wielkiemu mistrzowi marszałek Jakub z Mailly radził nie wdawać się w starcie. „Tak miłujesz swoją blond głowę, że nie chcesz jej stracić” – judził Gerard. „Ja zginę w bitwie, jak przystało na dzielnego męża. To ty, panie, uciekniesz jak zdrajca” – odparł Jakub.
I stało się jak powiedział. Marszałek poległ, a wielki mistrz znalazł się w gronie nielicznych uciekinierów. Niedługo potem wziął udział w bitwie pod Hittin, w której Saladyn rozgromił wojska chrześcijańskie. Wszyscy wzięci do niewoli templariusze zostali straceni. Z jednym wyjątkiem – Gerardowi darowano życie.
Później na polecenie Saladyna wielki mistrz templariuszy wspólnie z innym znacznym jeńcem, królem jerozolimskim Gwidonem z Lusignan, namawiał do kapitulacji mieszkańców Askalonu, jednak tamci odpowiedzieli mu wyzwiskami. Lepiej poszło Gerardowi z Gazą, znajdującą się w rękach templariuszy. Słowo wielkiego mistrza było dla nich rozkazem. Oddali twierdzę muzułmanom, a w zamian Gerard odzyskał wolność.
Za swoją dwuznaczną postawę zapłacił jednak własną krwią. W październiku 1189 roku dzielnie walczył pod Akką z wojskami sułtana. Według jednej wersji poległ w bitwie, według drugiej ponownie dostał się do niewoli, ale tym razem Saladyn nie okazał mu łaski i wydał wyrok śmierci.
Ramię w ramię z muzułmanami [Armand z Périgord, rok 1244?]
Chrześcijanom, konkretnie niemieckiemu cesarzowi Fryderykowi II, w 1229 roku udało się odzyskać utraconą w 1187 roku Jerozolimę – i to nie w drodze zbrojnej konfrontacji, ale dyplomatycznych negocjacji. Prawdziwym wyzwaniem było jednak jej utrzymanie.
Siły krzyżowców na Bliskim Wschodzie były niewielkie. Wielki mistrz templariuszy Armand z Périgordu chciał wyzyskać niesnaski pomiędzy muzułmańskimi władcami z dynastii Ajjubidów (nazwa pochodziła od Ajjuba, ojca Saladyna), co było tak naprawdę jedyną gwarancją na przetrwanie Królestwa Jerozolimskiego.
W takim kontekście nie dziwi układ sojuszy z października 1244 roku, kiedy pod wioską Harbijja, zwaną przez Franków La Forbie, starły się w dwudniowej bitwie dwie armie. W szeregach pierwszej walczyli chrześcijanie, wspierani przez muzułmanów z Himsu i Damaszku. Jak pisał słynny historyk Steven Runciman, między nimi „panowało wzorowe koleżeństwo”. W szeregach drugiej znalazły się wojska egipskie i sprzymierzeni z nimi Turkowie chorezmijscy.
Bitwa pod La Forbie skończyła się straszliwą klęską chrześcijan. Poległo wielu templariuszy, w tym podobno sam wielki mistrz Armand z Périgordu. Podobno, bo według kronikarza Mateusza z Paryża w 1246 roku toczyły się negocjacje w sprawie jego wykupienia z muzułmańskiej niewoli.
Wydaje się, że to efekt sprzecznych informacji na temat losów wielkiego mistrza, nie pierwszy i nie ostatni taki przypadek w dziejach. W każdym razie w 1247 roku było już pewne, że nie żyje, i wybrano jego następcę.
Śmierć jednookiego mistrza [Wilhelm z Sonnac, rok 1250]
W połowie XIII wieku jedynym europejskim władcą, któremu odzyskanie Jerozolimy naprawdę leżało na sercu, był francuski król Ludwik IX Święty. Na nieszczęście na wyprawę krzyżową zabrał swojego młodszego brata, hrabiego Roberta z Artois. Ten nie znał miejscowych realiów, a na dodatek był uparty i zapalczywy – wybuchowa mieszanka.
W 1250 roku armia krzyżowców znajdowała się w Egipcie. Robert z Artois na czele części wojsk przeprawił się przez Nil. Tyle, że wbrew rozkazowi królewskiego brata nie czekał i postanowił z marszu zdobyć pobliskie miasto, Al-Mansurę. Towarzyszący mu wielki mistrz templariuszy Wilhelm z Sonnac przypominał o poleceniu króla, ale dumny hrabia nie zważał na jego słowa.
Atak na Al-Mansurę okazał się katastrofą. Zginęło wielu chrześcijańskich rycerzy, w tym sam Robert z Artois. Spośród 290 templariuszy zaledwie 5 uszło z życiem. Wśród ocalonych był też Wilhelm z Sonnac, który w trakcie walk stracił oko – został trafiony przez obrońców Al-Mansury płonącą żagwią.
Niebawem muzułmanie przeszli do kontrofensywy. 11 lutego 1250 roku zaatakowali obóz krzyżowców. Chrześcijanom udało się obronić, ale za cenę sporych strat. Szczególnie waleczni byli templariusze, znajdujący się na pierwszej linii frontu. Wielki mistrz Wilhelm z Sonnac w trakcie walk stracił drugie oko, a zaraz potem życie. Jak pisał bezpośredni świadek, Jan z Joinville, „akr ziemi za templariuszami tak szczelnie zasłaniały strzały wystrzelone przez Saracenów, że nic spod nich nie wyzierało”.
Mówił, ale nie słuchali go (Wilhelm z Beaujeu, rok 1291)
Królestwo Jerozolimskie zniknęło z mapy politycznej w dwóch etapach. Początek jego upadku można datować na 1187 rok, kiedy sama Jerozolima wpadła w ręce muzułmanów. Drugi, ostateczny kryzys nastąpił w 1291 roku, kiedy wyznawcy Allacha zdobyli Akkę, pełniącą funkcję stolicy. Pierwsza z tych klęsk spowodowana była po części tym, że słuchano wielkiego mistrza templariuszy, Gerarda z Ridefortu. Druga tym, że nie słuchano wielkiego mistrza templariuszy – Wilhelma z Beaujeu.
Był to ambitny i energiczny rycerz, który zdawał sobie sprawę z potęgi mameluckiego Egiptu, mogącego bez trudu wchłonąć resztki państw krzyżowców na Bliskim Wschodzie. Jego zdaniem przede wszystkim należało nie prowokować potężnego sąsiada. Tymczasem w 1290 roku przybysze z Włoch, chcący walczyć z muzułmanami, dokonali rzezi mieszkańców Akki wyznających islam. Oprócz tego zabijali też miejscowych chrześcijan, bo byli przekonani, że tylko muzułmanie noszą brody.
Egipski sułtan Kalawun żądał ukarania winnych. Wilhelm z Beaujeu, chcąc ratować sytuację, proponował, by wydać mu przetrzymywanych w więzieniach w Akce kryminalistów-chrześcijan jako rzekomych sprawców mordu, ale zlekceważono jego radę. Niebawem Kalawun rozpoczął przygotowania wojenne.
Oficjalnie egipska armia miała ruszyć na afrykańskich sąsiadów, ale wielki mistrz templariuszy miał wysoko postawionego informatora, emira Al-Fachri, od którego dowiedział się, że prawdziwym celem jest Akka. Jednak najwyżsi dostojnicy świeccy i duchowni Królestwa Jerozolimskiego nie uwierzyli tym doniesieniom.
Gdy egipska armia była już blisko, Kalawun obiecał oszczędzić Akkę za cenę cekina weneckiego od każdego mieszkańca. Wielki mistrz templariuszy radził przyjąć propozycję, ale wyzwano go od zdrajców i tchórzy. Jego adwersarze mogli triumfować, gdyż niebawem śmierć zabrała Kalawuna, a wyprawa została odwołana.
Rok później uśmiech zszedł im z ust, bo Chalil, syn i następca Kalawuna, przyprowadził armię i rozpoczął oblężenie Akki. 18 maja 1291 roku muzułmanie przeprowadzili szturm generalny. Główne uderzenie skierowali na Wieżę Przeklętą. Plastycznie atak przedstawił Paul Hill w książce:
Do Wieży Przeklętych, stojącej na narożu muru wewnętrznego, wdarli się napastnicy, a jej załoga została zepchnięta w kierunku Bramy św. Antoniego. W huku i płomieniach na ulicach rozgorzały zacięte walki. Wilhelm z Beaujeu wraz z templariuszami i joannitami ruszyli na pomoc obrońcom Bramy św. Antoniego, ale wróg znajdował się wszędzie.
Wielki mistrz nie miał czasu poprawnie zapiąć zbroi („Templariusz z Tyru” odnotował, że w pośpiechu chwycił nie swoją) i kiedy uniósł lewe ramię, w pachę trafiła go nieprzyjacielska włócznia. Nie miał tarczy, więc włócznia wbiła się w ciało „na długość dłoni”. Weszła przez szczelinę między luźnymi płytkami. Mistrz odwrócił się do kilku włoskich krzyżowców i krzyknął: „Panowie, więcej nie zdziałam. Umieram. Widzicie tę ranę!”.
Wilhelm przeniesiony do domu zakonnego, gdzie niebawem zmarł. Tego samego dnia muzułmanie zdobyli Akkę, kładąc kres Królestwu Jerozolimskiemu.
Templariusze niebawem zniknęli z Ziemi Świętej. Jako zgromadzenie przetrwali jeszcze trochę ponad 20 lat, aż zostali zdemontowani przez francuskiego króla Filipa IV Pięknego we współpracy z papieżem Klemensem V. W 1314 roku na wysepce na Sekwanie dwudziesty trzeci wielki mistrz templariuszy, Jakub z Molay, spłonął na stosie. Zamknął tym samym tragiczną historię swojego stanowiska – aż 30% tych, którzy je zajmowali, zginęło gwałtowną śmiercią…
Bibliografia
- Hill Paul, Templariusze na wojnie 1120–1312, tłum. Tomasz Hornowski, Rebis 2018.
- Runciman Steven, Dzieje wypraw krzyżowych, t. 2–3, tłum. Jerzy Schwakopf, PIW 1998.
- Sticklad Jeffrey, Knights of the Cross, lulu.com 2012.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.