Ciekawostki Historyczne
Nowożytność

Najbardziej nieudane egzekucje w dziejach [18+]

Mogłoby się wydawać, że nie ma nic prostszego niż wykonanie kary śmierci. Zawiązanie sznura, chwycenie w ręce topora, albo podanie śmiercionośnego zastrzyku nie może chyba być aż tak trudne. Czy jednak na pewno?

Wykonanych nieudolnie wyroków śmierci było tak dużo, że aż ukuto na nie specjalny termin „botched executions” – spartaczone egzekucje. Ich wspólna cecha? Skazany bądź skazana cierpi dłużej lub bardziej niż to konieczne.

Podczas wykonywania śmierci za pomocą krzesła elektrycznego często popełniano błędy, których skutki były makabryczne...fot.domena publiczna

Podczas wykonywania kary śmierci przy użyciu krzesła elektrycznego często popełniano błędy, których skutki były makabryczne…

Nikt nie mówi, że pójście na szafot powinno być łatwe i przyjemne, ale humanitaryzm wymaga, by umieranie trwało możliwie jak najkrócej oraz nie przysparzało dodatkowych cierpień. I choć wielu stwierdzi: „a co tam, należało mu się!”, niektóre przypadki nieudolnie przeprowadzonych egzekucji naprawdę przyprawiają o mdłości.

Skróć ich o głowę!

Wyrok śmierci przez dekapitację mógł być wykonywany na różne sposoby w zależności od czasów i okoliczności. Winni (lub też niesłusznie oskarżeni) tracili głowę pod toporami, w wyniku cięcia mieczem lub pod gilotyną. Nie zawsze była to jednak szybka śmierć. Wiele zależało od sprawności kata lub stanu, w jakim było używane akurat narzędzie. Pamiętacie śmierć Anny Boleyn i to, jak Henryk VIII sprowadził dla niej najlepszego kata we Francji? W ten sposób oszczędził jej po prostu dodatkowych cierpień.

Henryk VIII nie był może najlepszym mężem, ale przynajmniej zadbał o to, by jego druga żona, Anna Boleyn, miała szybką i bezbolesną śmierć.fot.domena publiczna

Henryk VIII nie był może najlepszym mężem, ale przynajmniej zadbał o to, by jego druga żona, Anna Boleyn, miała szybką i bezbolesną śmierć.

W średniowiecznej Europie egzekucja za pomocą miecza zarezerwowana była dla przedstawicieli wyższych sfer. W renesansie mogli na nią „liczyć” już także gorzej urodzeni. Wprawny kat potrafił ściąć głowę skazańca za jednym zamachem, nawet gdy ten był w pozycji stojącej. Jeśli jednak mistrz ceremonii miał gorszy dzień lub po prostu nie był specem w swoim fachu, sprawy mogły potoczyć się znacznie gorzej…

W 1699 roku na karę śmierci za zabicie męża została skazana Angelique Tiquet. Paryżanka miała właśnie zostać ścięta, gdy zaczęło padać. Co się odwlecze, to nie uciecze. Po pół godzinie czekania kat w końcu przystąpił do dzieła, lecz w tym momencie kobieta odwróciła głowę, by poprosić go, żeby postarał się jej nie oszpecić. Przez to mężczyzna nie trafił i przeciął jej bok szyi; potem wykonał kolejną niecelną próbę. Zabił kobietę dopiero trzecim ciosem. A to i tak jeszcze nic. Ponoć w 1626 roku trzeba było aż 29 uderzeń miecza, by śmierć poniósł hrabia de Chalais. Aż ciężko sobie wyobrazić, jak taka egzekucja musiała wyglądać.

Johnatan J. Moore w swojej książce „Powiesić, wybebeszyć i poćwiartować” opisuje przypadek kata działającego w roku 1641, który tak spartaczył swoją pracę, że ledwie uszedł z życiem. Tłum był bowiem rozwścieczony jego niekompetencją i prawie dokonał na nim samosądu. Skazaną była wówczas młoda i ponoć wyjątkowo piękna Margaretha Voglin, dzieciobójczyni bez przestępczej przeszłości, która dokonała zbrodni (jak wiele kobiet w tamtych czasach), by ratować swój honor.

Gdy przyszło co do czego, kat zamachnął się i… trafił w oparcie krzesła, jedynie kalecząc Margharetę. Ta padła na kolana, błagając, by darowano jej życie, lecz od wyroku nie było ucieczki. Tymczasem również próba numer dwa okazała się nieudana – wykończona nerwowo kobieta straciła jedynie kawałek skóry na szyi. Na nic nie zdały się jej lamenty i wściekłość tłumu. Oprawca uznał, że do trzech razy sztuka i tym razem zawołał pomocnika do trzymania skazanej. W końcu dosłownie odpiłował jej głowę i gdyby nie uciekł gawiedzi, z pewnością skończyłby marnie.

Dalsza część artykułu pod ramką
Zobacz również:

Więcej o tym, jak przez wieki wykonywano karę śmierci w książce: „Powiesić, wybebeszyć i poćwiartować czyli historia egzekucji”:

Co ma wisieć…

A co mogło pójść nie tak w przypadku egzekucji przez powieszenie? Bardzo dużo! Przede wszystkim kat mógł użyć nieodpowiedniej długości sznura. Gdy był on za krótki, śmierć nie przychodziła dostatecznie szybko, gdy za długi – skazaniec często kończył bez głowy, bo ta urywała się pod jego ciężarem (tak skończył między innymi „Czarny Jack” Ketchum, który celowo utył przed egzekucją, co jego oprawca przegapił i nie dostosował liny do wagi przestępcy).

Zdarzało się też, że lina była na tyle długa, że skazany… dotykał stopami ziemi! O szybkiej śmierci nie było wówczas mowy. Kat i jego pomocnicy (a niekiedy i ochotnicy z tłumu) musieli uwiesić się na nogach niedoszłej ofiary, by ta w końcu się udusiła. Bywały jednak przypadki jeszcze bardziej spektakularne. Jonathan Moore opisuje taką właśnie sytuację:

Kat John Thrift spartaczył egzekucję Thomasa Reynoldsa w 1736 roku, za wcześnie odcinając go z szubienicy. Chociaż Reynolds wydawał się już martwy, nagle usiadł, gdy położono go w trumnie.

Thrift zaciągnął skazanego z powrotem na szafot, tłum jednak oszalał w wściekłości – zasada mówiąca, że nie można kogoś skazać dwa razy za to samo, jest wszak bardzo stara. Przestępcy nie powieszono więc po raz drugi, ale i tak zmarł w wyniku odniesionych obrażeń.

Wcale nie tak łatwo jest kogoś powiesić, o czym boleśnie przekonało się wielu katów i skazanych.fot.Antonio Pisano/domena publiczna

Wcale nie tak łatwo jest kogoś powiesić, o czym boleśnie przekonało się wielu katów i skazanych.

Grzbiet spalony „jak wysmażony stek”

Choć nad udoskonalaniem pierwszych krzeseł elektrycznych pracował sam Thomas Edison, nie były one bynajmniej narzędziami idealnymi. Ofiary rażone prądem nie umierały od razu, bywało, że czynność musiano kilkakrotnie powtarzać.

Do najgorszych scen i co za tym idzie cierpień, dochodziło, gdy skazaniec przed śmiercią doznawał dotkliwych poparzeń, jego cało zaczynało płonąć, a oczy wypływały z oczodołów. W takiej sytuacji można raczej mówić o strasznych torturach, których skutkiem była śmierć, nie zaś o szybkiej egzekucji wyroku.

Nieszczęśnikiem, który jako pierwszy został zgładzony w ten sposób, był William Kemmler. Na karę śmierci skazano go za rozłupanie głowy konkubinie. Mężczyznę przygotowano do „zabiegu” a następnie wprowadzono na salę, gdzie czekało nie tylko narzędzie jego śmierci, ale też grupa świadków, w tym dziennikarze. Wszyscy oni, gdy opuszczali pomieszczenie, mieli ubrania przesiąknięte smrodem spalonego ciała. Jak do tego doszło?

Gdy operator urządzenia puścił prąd o napięciu 1000 woltów prosto do głowy Kemmlera, skazaniec po prostu zaczął się smażyć. Nikt nie wiedział, ile powinna trwać pierwsza egzekucja tego typu, więc była to trochę nauka na błędach. Prąd wyłączono po 17 sekundach i wydawało się, że cel został osiągnięty. Wtedy lekarze dostrzegli, że mężczyzna wciąż oddycha. Z jego warg spływała fioletowa piana, rzęził. W końcu wydał z siebie przerażający jęk, a jego ciało zaczęło dygotać.

Nie był to jednak koniec cierpień Kemmlera. Nim znowu podłączono elektrody (trwało to około dwóch minut), mokra gąbka, która odpowiadała za przewodnictwo prądu, zdążyła wyschnąć. Z tego powodu przy ponownym włączeniu urządzenia włosy i skóra głowy skazańca zaczęły się palić. Tego było już za wiele i dla niego (wreszcie zmarł) i dla przebywających w sali ludzi – część z nich zemdlała.

Pierwszym człowiekiem zabitym na elektrycznym krześle był William Kemmler.fot.domena publiczna

Pierwszym człowiekiem zabitym na elektrycznym krześle był William Kemmler.

Jonathan J. Moore w swojej książce opisuje, jak wyglądały zwłoki po tej nad wyraz nieudanej egzekucji. Na twarzy i ramionach Kemmler miał fioletowe plamy. Jego mózg zamienił się w zwęgloną bryłę, plecy były poparzone, a mięśnie grzbietu dosłownie spalone. Patolog prowadzący sekcję porównał je do… dobrze wysmażonego steku. Można się tylko domyślać, jak bardzo skazaniec cierpiał, zanim w końcu dokonał żywota.

(Nie)łaskawy zastrzyk śmierci

Odkąd w 1982 roku wykonano pierwszą karę śmierci przez zastrzyk, w USA jest to dominująca metoda pozbawiania życia skazańców – pewnie z powodu złudnego przeświadczenia, że tutaj nic nie może pójść nie tak.

Pierwszym etapem jest podanie barbituranów, które mają uśpić winnego, by nie wiedział, co się z nim później dzieje. Potem do akcji wkracza środek zwiotczający mięśnie, który ma za zadanie szybko unieruchomić płuca i uniemożliwić oddychanie. Na koniec podaje się chlorek potasu, który zatrzymuje akcję serca w fazie rozkurczu. Tyle w teorii. Historia pokazuje, że nie zawsze było tak idealnie.

Zdarzało się, że egzekucje wykonywane w ten sposób trwały blisko dwie godziny, a kilkudziesięciominutowe dogorywanie przestępcy nie należało bynajmniej do rzadkości. Ángel Nieves Díaz, skazany za zabicie właściciela klubu ze striptizem, pół godziny po podaniu środka znieczulającego był wciąż przytomny. Druga dawka także nie pomogła, więc gdy środki mające doprowadzić do śmierci skazańca zaczęły krążyć w jego żyłach, ten przez 24 minuty konał, wykrzywiając twarz w agonii. Nim w końcu wyzionął ducha, minęła ponad godzina.

Więcej na temat historii egzekucji dowiecie się z książki Jonathana J. Moore'a „Powiesić, wybebeszyć i poćwiartować”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.

Artykuł powstał m.in. w oparciu o książkę Jonathana Moore’a „Powiesić, wybebeszyć, poćwiartować, czyli historia egzekucji”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.

Czemu tak się stało? Personel więzienia uważał, że leki nie zadziałały odpowiednio z powodu zniszczeń wątroby u Díaza. Okazało się jednak, że z narządem wszystko było w porządku – to wkłucia zostały źle przeprowadzone. Barbiturany nie trafiły do żył, a w miękka tkankę. Na lewym i prawym ramieniu doszło do bardzo silnych poparzeń; martwa tkanka odchodziła od zdrowej.

Złe podanie zabójczej substancji nie tylko sprawiło, że zamiast rozcieńczyć się w krwioobiegu, zniszczyła ona ciało skazanego (co samo w sobie zadało mu ogromny ból), ale jeszcze spowodowało, że nie zadziałała tak, jak powinna. Gdy zatem doszło do podania środka paraliżującego mięśnie i płuca, mężczyzna był wciąż przytomny. Jak czytamy w „Powiesić, wybebeszyć, poćwiartować”:

Skazaniec był świadomy w trakcie całej procedury. (…) Opuchlizna wokół szyi świadczyła o tym, że Diaz próbował bezskutecznie łapać powietrze. (…) prawdopodobnie był całkiem przytomny i odczuwał potworny ból, gdy pankuronium (środek na zwiotczenie mięśni, przyp. Z.P.) powoli go dusiło i wyłączało funkcje jego organizmu.

Co ciekawe, „spartaczono” także wykonaną za pomocą zastrzyku śmierci egzekucję jednego z najsłynniejszych seryjnych morderców, który występował w przebraniu klauna i w ten sposób zwabiał swoje niewinne ofiary. John Wayne Gacy został stracony 10 maja 1994. Na skutek nieudolności niedoświadczonego personelu podawane substancje stężały i 10 minut trwało usuwanie powstałego w ten sposób zatoru. Szacuje się, że w latach 1890–2010 w samych tylko Stanach aż 3% egzekucji było nieudanych. Ilu jeszcze – winnych i niesłusznie oskarżonych – ludzi musiało się nacierpieć? Tego zapewne się nie dowiemy.

Bibliografia:

  1. Botched Executions, Death Penalty Information Center (dostęp: 19.03.2019).
  2. Joel F. Harrington, The Unwanted Child: The Fate of Foundlings, Orphans, and Juvenile Criminals in Early Modern Germany, The University of Chicago Press 2009.
  3. Jonathan J. Moore, Powiesić, wybebeszyć, poćwiartować, Znak Horyzont 2019.
  4. Austin Sarat, Gruesome Spectacles: Botched Executions and America’s Death Penalty, Stanford Law Books 2014.

Więcej o tym, jak przez wieki wykonywano karę śmierci w książce: „Powiesić, wybebeszyć i poćwiartować czyli historia egzekucji”:

Zobacz również

Nowożytność

Chińska tortura wodna

Ludzie wymyślili wiele okrutnych tortur, które stawały się źródłem niewyobrażalnego bólu. Ale co powiedzielibyście na torturę, która w ogóle nie boli?

8 czerwca 2023 | Autorzy: Herbert Gnaś

XIX wiek

Edison i krzesło elektryczne

Edison zaangażował się w stworzenie krzesła elektrycznego, by wygrać „wojnę o prąd” z Teslą. Zgotował piekło skazańcowi i... słonicy o imieniu Topsy.

18 października 2022 | Autorzy: Maria Procner

Najlepsza średniowieczna „rozrywka”? Publiczna egzekucja…

Miażdżenie, palenie, topienie, gotowanie żywcem i nabijanie na pal... Średniowieczny mieszczanin byłby zawiedziony nowoczesnymi metodami wykonywania kary śmierci. O tym, jak nasi przodkowie przeprowadzali egzekucje,...

30 marca 2019 | Autorzy: Redakcja

Nowożytność

Ile osób NAPRAWDĘ zginęło w polowaniach na czarownice?

Według legend w średniowieczu na stosach spłonęły miliony domniemanych współpracowników diabła. Problem w tym, że ani okres w dziejach, ani liczba ofiar się nie zgadzają....

19 marca 2019 | Autorzy: Agnieszka Bukowczan-Rzeszut

Nowożytność

Najbardziej kuriozalne ostatnie słowa w historii

Prośba o przebaczenie, a może garść obelg wobec sędziego? Nie każdy skazaniec  potrafił się zdobyć na podniosłe, godne upamiętnienia, okrągłe zdania. Oto kilka przykładów naprawdę...

11 marca 2019 | Autorzy: Michał Procner

Nowożytność

Żelazny tron. To była jedna z najbardziej bezwzględnych, nieludzkich i sadystycznych tortur epoki renesansu

Rozgrzany do czerwoności, żelazny tron. Katowskie obcęgi rwące ciało ofiary. I podwładni torturowanego, zmuszeni, by… gryźć jego ciało, pożerać kęsy ludzkiego mięsa i spijać krew...

29 września 2018 | Autorzy: Kamil Janicki

KOMENTARZE (21)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Jarek

„Oprawca uznał, że do trzech razy sztuka i tym razem zawołał pomocnika do trzymania skazanej.”

To musiał być bardzo odważny pomocnik.

Anonim

bynajmniej to zaprzeczenie…
powinno być użyte słowo przynajmniej
pozdrawiam
Marcin

    Członek redakcji | Maria Procner

    Drogi Marcinie, słowo „bynajmniej” w tym tekście użyte jest poprawnie (wystarczy podmienić w zdaniach na sugerowane „przynajmniej”, by przekonać się, że w drugiej wersji nie miałyby one sensu) – funkcjonuje tu jako wzmocnienie zaprzeczenia i – w uproszczeniu – można je zamienić na „wcale nie”. Funkcja „bynajmniej” jako wyłącznie zaprzeczenia pojawia się w nieco innych kontekstach. Odsyłam tu choćby do poradni PWN.
    Pozdrawiam serdecznie

      Kamil S.

      Z tym „bynajmniej” autor zarzutu faktycznie nie trafił. A propos błędów: z przykrością stwierdzam, że jest ich sporo w tekście – interesującym zresztą. Szkoda, bo błędy językowe i edytorskie psują lekturę. I uderzają w autorkę – z tym większą siłą, że jest ona polonistką. Wybrałem kilka błędów. Byłbym wdzięczny za ich znalezienie i poprawienie.

      „podczas wykonywania śmierci za pomocą krzesła elektrycznego”
      „nie ma nic prostszego, niż wykonanie kary śmierci”
      „lub stanu w jakim było używane akurat narzędzie”
      a pomocą zastrzyka”
      „przestępcy nie powieszono więc po drugi raz”
      „porównał je do… dobrze wysmażonego steka”

        Członek redakcji | Maria Procner

        Bardzo dziękujemy za czujność. Jeśli zainteresował Pana artykuł, polecam również lekturę książki „Powiesić, wybebeszyć i poćwiartować” – znajdzie Pan tam jeszcze więcej informacji na temat sposobów przeprowadzania egzekucji. Pozdrawiamy serdecznie

tryton

Jest napisane o bledach a moze niektore „wypadki” byly celowym dzialaniem egzekutorow?

Mavko

To cierpienie im sie należało

FAUST

ZUZIA taka nieduża, mam mieszane uczucia z Twoich niecodziennych zainteresowań „kulturą ” śmierci, ja na sam widok tytułu dostałem & dostaję dreszczy, nigdy nie pogodzę się z ideologią rasy panów siejących przerażenie śmiercią, gwałtów , wszystkim co zaprzecza ideom humanizmu , a muszę również odnieść się do zaśmiecania umysłów młodzieży tudzież innym różnym dewiantom ,np. latającym po Krakowie czy Warszawie z maczetami . Pamiętam , kiedyś głośną historię dzieciaków, którzy z ciekawości jak zabija się człowieka,zabili kolegę, masz makabryczny umysł i daremny twój trud jeśli podejmiesz temat aby mi cuś cycuś wytłumaczyć, domyślam się że chciałaś zszokować czytelników tych marnych historii, jak by nie patrzał, udało ci się mnie zaszokować. Teraz zapewne już ręca mi nie zadrży gdy będę celował do kobiety, jesteś kobietą ? CZY ABY NAPEWNO , bo zwątpiłem dzisiaj w człowieka, a idąc tym twoim torem myślenia zwątpiłem również iż ” człowiek to brzmi dumnie” .

    Anonim

    Faustusie …
    Idee humanizmu … Ideologia rasy panow … Dzieci masz? Sadze ze nie. Ale wyobrazmy sobie ze ktos torturuje i gwalci i zabija ci corke.
    Pogadamy wtedy o humanizmie…

      BM

      Humanizm. Ideologia, która twierdzi, że gwałciciela i mordercę trzeba umieścić w ciepłym, wygodnym, bezpiecznym miejscu, utrzymywać go z naszych pieniędzy, karmić go, leczyć, dać mu telewizor, konsolę do gier, książki, siłownię, wszelkeigo rodzaju gry i zabawy, spełniać jego zachcianki i generalnie dbać o jego komfort fizyczny i psychiczny zapewniając mu za darmo prawie wszystko to, na co zwykły człowiek musi ciężko pracować. I to ma być dla niego kara. Śmieszne.

    Rob Rob

    Slogan o tym „człowieku, co brzmi dumnie” wymyślił Maksym Górki, apologeta systemu gułagów i gorący zwolennik najkrwawszej odmiany stalinizmu.
    Ten, kto zabija drugiego człowieka, planowo i z rozmysłem, jednocześnie implikuje własne zrzeczenie się człowieczeństwa. Dlatego też wyroki śmierci najczęściej połączone były z „utratą praw społecznych i obywatelskich na zawsze”.
    Karanie morderców, którego w ostatnich dekadach zaniechano w Europie, nie zawiera w sobie żadnej ideologii „rasy panów” – skąd ten pomysł i nawiązanie do ideologii hitlerowskiej? W ogromnym skrócie, najpierw, w XIX-wiecznych Niemczech, Artur Schopenhauer wylansował teorię o wyższości rasy nordyckiej i pierwszy użył terminologii „rasy panów”. Potem zaś hitlerowiec Alfred Rosenberg zaadoptował teorię (i nazewnictwo) na potrzeby i dla uzasadnienia hitlerowskiego ludobójstwa.
    Ani jedno, ani drugie nie miało nic wspólnego z wymiarem sprawiedliwości i karaniem morderców.
    Bardzo możliwe, że nie można ci wytłumaczyć zasadności karania za zbrodnie. Jak widać, jesteś zwolennikiem tych wszystkich „nowo oświeconych” nonsensów o „zrozumieniu”, „wybaczaniu”, „nadstawianiu drugiego policzka”, grupowych uściskach i wspólnym trzymaniu się ręce, ale – na szczęście – jeszcze są na świecie jurysdykcje, w których oko za oko i ząb za ząb sprawują się znakomicie.

Anonim

Kara powinna być tak dotkliwa jak i zbrodnia. Dla mnie nie ma czegoś takiego jak humanitarna egzekucja.

Anonim

Myślę, że od tych ciekawostek historycznych coś sire komos pomieszało zupełnie w głowach i że myśli d… zamiast głową pisząc takie informacje: Jeżeli kat ożył za krótkiego sznura, to tak zwana śmierć przychodziła zbyt długo.

Czyli na zbyt krótkim sznurze dyndał sobie ktoś i czekała aż przyjdzie do niego śmierć.
A natomiast kiedy ożyto za długiego szura i taki powieszony podpierał sie nogami o ziemie to ten sznur za długi urwał mu wcześniej głowę ta głowa urywała się pod jego ciężar. To nasze głowy które nosimy a stoimy całymi stopami na ziemi to według tego twierdzenia już dawno by sie nam pourywały pod naszym ciężarem.

To raczej gówa tego co to zbiera te ciekawostki historyczne pod ich cieżarem zaczeła używać d… do myślenia bo głowa już spadła od tego ciężaru tych ciekawostek historycznych stała się tak ciężka że spadła na ziemie.
Człowieku żeby głowa urwała się zawieszone na sznurze na wysokości szyi to owszem i sznur musi być odpowiednio długi ale o szubienica wysoka żeby w chwili spadania powstały w tak zwanym punkcie zero takie różnice działających przeciwstawnych siła działajacych w przeciwnych kierunkach, które ciało człowieka rozerwały by na dwie części i to dokładnie w miejscu ich punktu styku.
Tak rozrywano człowieka na 4 części przywiązując jego ciało sznurami do rąk i nóg a te do koni które prowadzono w cztery strony i każda w inna . To także były tak zwane tortury.
Chłopie zacznij myśleć o tym co piszesz. PISZESZ W TYCH CIEKAWOSTKACH HISTORYCZNYCH I TAKIE BZDURY JAK TO ŻE CZŁOWIEK SKACZĄCY Z WYSOKOŚCI i PIETRA NA ZIEMIE Z MA ZAŁOŻONY SZNUR DŁUGOŚCI 2 M NA SZYI TO URWIE SOBIE GŁOWĘ.

    Bromba

    Chyba nie zrozumiałeś tekstu. A może też brakło pewnego istotnego szczegółu: fachowe powieszenie ma spowodować zerwanie kręgosłupa szyjnego.
    Za krótki sznur powoduje zbyt małą prędkość opadania w momencie zaciskania się pętli. Zamiast zerwania więzadeł kręgowych (błyskawiczna śmierć) następuje kilkuminutowe duszenie.
    Za długi sznur zapewnia długo drogę swobodnego opadania ciała, co może skutkować nabraniem tak dużej prędkości, że głowa się oderwie. Jeśli jednak sznur jest jeszcze dłuższy, to skazaniec oprze się o ziemię i egzekucja będzie zupełnie bezskuteczna.

Anonim

Krzesło elektryczne to największy wynalazek Edisona. Ten psychopata za pomocą prądu zabił nawet …Słonia. Wszystko po to żeby zdyskredytować Nikole Tesle wynalazce prądu przemiennego. Dziś prąd przemiennego jest w każdym mieszkaniu. O prądzie stałym Edisona mało kto pamięta. Ale o krześle elektrycznym słyszeli wszyscy ,chociaż niewielu kojarzy je z Edisonem.

Humanoid

Do: Fausta, Anonima i BM: wszyscy w swoich wypowiedziach popełniacie lapsus znaczeniowy. W kontekście tematu winien mieć zastosowanie nie termin „humanizm” a „humanitaryzm”. Pojęcia te w sensie ogólnym znacząco się różnią!

    yamata

    Fajnie że to zauważyłeś! Większość naszych domorosłych filozofów nawet nie zajrzy do Wikipedii nim coś chlapnie na publicznym forum. To smutne, bo potem czytamy takie wywody jak ten: „Humanizm. Ideologia, która twierdzi, że…” Otóż nie, nie twierdzi. Twierdzi natomiast że człowiek winien nawet w wymierzaniu kary (a może szczególnie przy tej czynności) różnić się od mściwej i bezrozumnej bestii. Choćby takiej, jaką przyszło mu sądzić…

    Oczywiście część wymienionych tu „błędów w sztuce” została popełniona z premydytacją. Ludzie są wszak tylko ludźmi…

    Osobiście nie jestem za humanitarnym wykonywaniem wyroków na osobach, których ofiary bynajmniej „humanitaryzmu” nie doświadczyły. Powinny być rodem z kodeksu Hammurabiego…
    A że żyjemy w XXI wieku, można to zrobić wirtualnie. Może aż do skutku? Morderca wszak powinien odczuć cierpienie ofiary. Inaczej wykonywanie na nim szybkiej, bezbolesnej egzekucji jest wręcz aktem łaski. Nie do końca o to chodzi…

    Najlepiej, gdyby się udało chwycić dwie sroki za ogon. Usmażyć bandziorowi mózg i wstawić nowy, który uczyniłby go normalnym człowiekiem. Tyle że tak się nie da…
    I opłacalność żadna. Ludzi wszak jest całkiem sporo… ;)

    Oczywiście kara śmierci winna być orzekana tylko w 100% udokumentowanych i udowodnionych przypadkach. Trochę zbyt dużo było pomyłek sądowych…
    Dożywocie jest rozwiązaniem lepszym. I w zasadzie bardziej mściwym. Oczywiście w surowych (choć humanitarnych) warunkach. Taki typ może rozważać swą winę latami. Albo dojrzeć intelektualnie i żałować każdej chwili spędzonej za kratami, gdy świat obok żyje…
    Tych „radosnych” doświadczeń pozbawiamy skazanego na KS. I sam już nie wiem co jest bardziej „humanitarne”?
    Może tylko to, że w razie pomyłki, możemy jeszcze skazanemu wrócić część życia?

Znafca

„Podczas wykonywania kary śmierci przy użyciu krzesła elektrycznego często popełniano błędy, których skutki były makabryczne…”
A w przypadku braku błędu czy skazaniec powinien przeżyć ?
Doszły mnie słuchy ze w USA kiedyś jak skazaniec przeżył akcję na krześle elektrycznym to odwoływano egzekucję.Czytałem że 1 za takich ocalonych kiedyś się upił na śmierć.

Sea

„Nie był to jednak koniec cierpień Kemmlera. (…) Można się tylko domyślać, jak bardzo skazaniec cierpiał,” – oczywiście, że można się domyślać – odpowiedź brzmi – wcale. Dygotanie, krwista piana, czy nawet jęki to tylko reakcje układu nerwowego – który po tych pierwszych 17 sekundach był tak naprawde już na tyle uszkodzony, że osobnik był zwyczajnie trupem z bijącym sercem.

MT

Co do reszty- nie wnikam, ale nie zdziwilabym się gdyby w przypadku Gacy’ego to było raczej zamierzone. Po jego słowach „pocałujcie mnie w dupę” to mogła być niema odpowiedź wykonujących egzekucję. Co bym bardzo uszanowała.

Technik

Tak bezszensownie sie komplikuje egzekucje. zastrzyk smierci 3 substrancje cala otoczka to bezsensowne koszty.
A wystarczy jeden z najtanszych gazow technicznych – AZOT, latwy do produkcji, bezpieczny dla otoczenia bo jest glownym skladnikiem powietrza. Typowa komora gazowa i zamiast cyjanowodoru wpuscic azot, po pol godzinie jest po wszystkim.

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.