Ciekawostki Historyczne
Druga wojna światowa

Wysiedlanie Niemców z Pomorza

Po zakończeniu II wojny światowej i przejściu Armii Czerwonej zaczęto wysiedlać Niemców z ziem odzyskanych. Dla tysięcy kobiet i dzieci był to początek horroru.

Tekst stanowi fragment reportażu Ewy Winnickiej, zamieszczonego w książce Jak zdobywaliśmy Pomorze. Mroczne historie z „ziem odzyskanych”, Dom Wydawniczy Rebis 2025.

***

Dalsza część artykułu pod ramką
Zobacz również:

Erna. Zabawa żołnierzykami

Dla Erny Rinklin z Bussin (Buszyno), lat 8, wojna oznacza na razie zabawę żołnierzykami z sąsiadem z wioski na łąkach obok największego gospodarstwa. Widuje się tam niemówiących po niemiecku, ogolonych do zera Polaków, którzy co prawda pracują przymusowo, ale siadają do stołu z gospodarzami, a potem jeden z nich wyciąga harmonijkę i gra melancholijne Melodie. Zimą ojciec, z zawodu brukarz, zaczyna się pakować, a mama zanosi się płaczem.

Tata dostał wezwanie na wojnę! – odpowiada na pytanie Erny. – Mówiłem, że Hitler sprowadzi na nas nieszczęście – szepcze ojciec. Mama przekonuje go, żeby odmówił i ukrył się w lesie jak inni. Ojciec nie chce jednak być nielojalny wobec swojego narodu. W nowym roku mama zaczyna pakować skrzynie, na wszelki wypadek. Obficie pada śnieg, całymi dniami słychać rosyjską Kanonadę.

Erna. Luty 1945. Do ziemianki

Czasem w ciągu dnia, też na wszelki wypadek, idzie się do lasu, do ziemianki wykopanej przez mężczyzn dla kobiet i dzieci. Erna spędza dni na ziemi wyłożonej słomą. Zimno. Mama próbuje zakopać blisko domu spakowane skrzynie. Ziemia zmarznięta, łopata z trudem przebija się przez grządki. Ma nadzieję, że je kiedyś odkopie. Jak tylko front przetoczy się przez Bussin. Tylko dokąd uciekać? Do Schlawe? Rügenwalde? Stolpmünde?

Zmiana granic po II wojnie światowej stała się katastrofą dla ludności dotychczas zamieszkującej Pomorze.fot.Andrzej Leszek Szcześniak /domena publiczna

Zmiana granic po II wojnie światowej stała się katastrofą dla ludności dotychczas zamieszkującej Pomorze.

Czytaj też: „Leżą na zapchlonej, niemal gołej podłodze”. Piekło polskich dzieci w trakcie II wojny światowej

Erna. Marzec. Strach

Uciekają na północ, w stronę Schlawe, wokół słychać krzyki i strzelaninę. Erna się boi. Na przedmieściach stoi dom, matka prowadzi córki, by poprosić o coś do jedzenia. Przy stole w kuchni nad niedokończonym obiadem półleży rodzina. Erna pierwszy raz widzi martwych ludzi. Otruli się ze strachu przed Armią Czerwoną. Idą dalej, ktoś mówi, że powinni zawrócić i ruszyć przez zamek w Krangen (Krąg) do Köslin (Koszalin).

Podobno w Schlawe już Rosjanie, ale niczego nie wiadomo na pewno.

Erna. Mama nie mówi, gdzie była

W chlewie chroni się kilkadziesiąt osób. Erna z matką i dwiema siostrami znajdują miejsce na słomie za korytem. Ale zaraz słychać strzały, a potem już są. Wpada ich kilkunastu. Noszą wielkie baranie czapy. Krzyczą, przeszukują, chcą zegarków i kobiet.

Wyciągają kilka dziewczyn. Jakiś starszy człowiek nie chce oddać płaszcza i zegarka, który jest pamiątką po konfirmacji, więc zostaje zastrzelony. Kobiety nie mają siły rozpaczać. Mama mówi, że już nie da rady, więc próbują wrócić do Bussin. „W okolicznych lasach chronią się Niemcy z rozbitych oddziałów, nieustannie padają strzały”. Na drogach uciekinierów rozjeżdżają rosyjskie czołgi. Za czołgami podąża kawaleria – konie depczą ludzi na śmierć. Na poboczu leży niemiecki żołnierz, jeszcze chłopiec, który stracił nogę. Krwawi, ale już nie można mu pomóc, zostaje tam. Erna będzie słyszeć jego krzyki do końca życia.

„Wieczorem zatrzymaliśmy się w pustym domu koło lasu. Kobiety znów szukały starych rzeczy by się przebrać i ubrudziły twarze. Dziewczyny zawijano w koce i podkładano nam dzieciom jako poduszki. W nocy Rosjanie znów zabrali kobiety. Rano smutne wróciły. Mama nie odpowiadała na moje pytania, gdzie była i co robiła, tylko mocno przycisnęła mnie do siebie. Rosjanie jeszcze często ją zabierali. „Wracała zmęczona, zapłakana, zmieniona, nie reagowała na nic, zapatrzona nieruchomo w jeden punkt”, wspomina Erna.

Docierają do Hammermühle (Kępice), gdzie mieszkał ich wujek. Dom stoi pusty, szabrownicy już w nim byli. Zabici żołnierze leżą bez butów, niektórzy nadpaleni. Starszy pan zbiera ich hełmy i menażki i składa je na stertę. Erna nie ma pojęcia, po co to robi. Może chce, żeby był porządek? W Bussin, przy jednym z domów, widzą zamroczonych alkoholem Rosjan pląsających wokół ubitej świni. Nieopodal boiska stoi starsza kobieta z czterema wnukami. Dzieci płaczą, bo Rosjanie zabrali rodziców.

Czerwonoarmiści na razie odeszli, ale dom jest zdewastowany. Portret ślubny rodziców służył jako tarcza. Nie ma nic do jedzenia, nie ma zapasów zakopanych przez mamę. W nocy najeźdźcy wracają. Matka trzyma Ernę w ramionach, bo ich krzyki wywołują u małej ataki epilepsji. Nic to nie pomaga, żołnierze zabierają kobietę do stodoły. Następnego dnia z zajętego przez Rosjan zamku w Krangen przyjeżdża bryczką pijany oficer. Znów zabiera mamę.

Czytaj też: Mamy prawo do wszystkich Polek! Sowieckie gwałty nad Wisłą [18+]

Erna. Lato 1946. Służące

Pozostali przy życiu niemieccy sąsiedzi znikają jeden po drugim. Mama i siostry znajdują pracę u Polaków, którzy przyjechali do wioski. Mama pasie krowy, a Traute jest służącą u nowego sołtysa. Ursel ma trzynaście lat i dostaje solidne cięgi, kiedy bydło ucieka z pastwiska. Erna bawi się z synem młynarza. Gdy prosi go o odrobinę chleba, zostaje uderzona szpadlem. Biegnie do domu, ale tam zamiast matki zastaje rosyjskiego żołnierza. Szuka jedzenia, jest głodny. Na jego widok Erna zaczyna się trząść. Nie jest już dzieckiem, za dużo widziała.

Erna. Jesień. Pani nie lubi Niemców 

Mama zbiera strąki łubinu. Na części ziaren gotuje zupę, część suszy na kawę. Łuskając łubin, Erna myśli, że jest Kopciuszkiem. Ale gołębie nie przylatują z pomocą. Ona, matka i siostry żyją bez zegarka. Jest wrzesień, a może październik. W każdym razie jest zimno i mama coraz bardziej kaszle. Moczy stopy w wodzie z solą, ale to nie pomaga.

Któregoś dnia, już zimą, mama nie może się ruszać, więc Erna biegnie do gospodarza z informacją, że mama nie przyjdzie do pracy. Polak wpada w gniew, rusza do ich domu, wyrywa kobietę z łóżka i pędzi w koszuli nocnej przez wieś. Po tym zdarzeniu mama długie tygodnie nie podnosi się z łóżka i Erna myśli, że zaraz umrze.

Po wojnie przeprowadzano przymusowe przesiedlenia Niemców z ziem odzyskanych, m.in. z Pomorza (na zdj. Niemcy sudeccy podczas przesiedlenia).fot.Sudetendeutsche Stiftung/CC BY-SA 1.0

Po wojnie przeprowadzano przymusowe przesiedlenia Niemców z ziem odzyskanych, m.in. z Pomorza (na zdj. Niemcy sudeccy podczas przesiedlenia).

Gospodarze, u których pracuje Traute, są bardziej ludzcy – tak się przynajmniej wydaje. Pozwalają dziewczynie zaglądać kilka razy dziennie do matki. Czasem dają jajka i mleko. Ale nie zawsze. Pewnego razu, gdy Traute bierze mleko, by zanieść mamie, gospodyni wylewa jej na głowę wrzątek. Erna wie, że Polka przebywała w obozie pracy i przeżyła tam straszne rzeczy. Nie lubi Niemców i nic nie może na to poradzić. Mama rozplata Traute warkocze i chłodzi jej skórę zimną wodą. Rano z obwiązaną głową dziewczyna wraca do pracy.

Akcja wysiedleńcza przybiera na sile. Naczelnik wojewódzkiego oddziału Państwowego Urzędu Repatriacyjnego pisze sprawozdanie, w którym jednym z argumentów za szybką wywózką jest… pracowitość Niemców. W sytuacji, gdy traktowani są oni jak tania siła robocza, ich obecność „demoralizuje przybyłych osiedleńców, umożliwiając im nieróbstwo i rozwijając w nich lenistwo”. Jesienią 1946 roku w województwie szczecińskim przebywa jeszcze 230 tysięcy Niemców.

Czytaj też: „Dobić bestię!”. Jak Polacy mścili się na Niemcach za II wojnę światową?

Erna. Wiosna 1947. Mały cud

W cieplejsze dni Erna chodzi nad rzekę. Dawno temu kąpała się tam z dziećmi z wioski. Teraz jest zupełnie sama. Któregoś dnia wraca w mokrym jeszcze kostiumie. Zamiera. Przed domem stoi grupa mężczyzn z karabinami. Nie pozwalają wejść do środka. Ani mamie, ani Ernie, ani jej siostrom. Mają być natychmiast wywiezione. Nie są już potrzebne.

Wtedy zdarza się cud. Wśród uzbrojonych Polaków jest jeden, który pracował w ich gospodarstwie. Był robotnikiem przymusowym, ale mama i tata dobrze go traktowali. Dlatego teraz pozwala im spakować trochę rzeczy.

Erna. Wiosna. Nie zostało nic

Na wiejskiej drodze czekają już inni mieszkańcy. Pada polecenie, żeby torby włożyć na wóz konny. Wszyscy ruszają w stronę Kręgu. Ten nie jest już dumnym zamkiem, lecz obrazem nędzy i rozpaczy. Tylko ściany, jak dawniej, bajkowo odbijają się w tafli jeziora. Kierują się ku Sławnu. Podobno na stacji czeka pociąg na zachód. Starszym brakuje sił, ale kolumna musi posuwać się naprzód. Mężczyzna, który idzie obok Erny, przewraca się i umiera. Wreszcie dworzec. Mnóstwo starych ludzi i krzyczące dzieci. Groza!

Niemieccy przesiedleńcy uciekający z terenów byłych Prus Wschodnich.fot.Bundesarchiv, B 285 Bild-S00-00326 / Unknown / CC-BY-SA 3.0

Niemieccy przesiedleńcy uciekający z terenów byłych Prus Wschodnich.

Polacy prowadzą ich do poczekalni. Dają chleb i po solonym śledziu. Wszyscy są szczęśliwi. A potem zdumieni, kiedy widzą, jak odjeżdżają furmanki z ich bagażami. Polacy pędzą konie batem. Rodzina Erny nie ma już nic.

Wiosną, w czasie pobytu na Pomorzu Zachodnim delegat Amerykańskiego Czerwonego Krzyża chce odwiedzić punkt zbiorczy dla przesiedlanych Niemców (Polski Czerwony Krzyż ma obowiązek pomagać również wywożonym Niemcom). Gospodarzom udaje się go od tego odwieść. „Zdawałem sobie sprawę, że raport [dotyczący warunków wywózki – E.W.] w tej sprawie musiałby wypaść niepomyślnie i mógłby nam zaszkodzić na terenie międzynarodowym”, raportuje pełnomocnik ZG PCK na Okręg Zachodniopomorski. 

Erna. Wiosna. Koniec i początek 

Ministerstwo Ziem Odzyskanych wysyła ponaglający telefonogram do wojewodów: nieprzekraczalnym terminem zakończenia wysiedleń ma być 1 listopada 1947 roku. Mama i siostry Erny zdążą przed tym dniem. Wsiadają do długiego pociągu towarowego, w którym na podłogi wagonów rzucono słomę. Rozpoczyna się wielodniowa podróż. Mama znów kaszle i gorączkuje, rany na głowie Traute ropieją, wszędzie pełno wszy, wielu podróżnym dokucza biegunka. Kilka osób zapada na tyfus.

Po czterech tygodniach pociąg rozładowuje się w Meiningen w Turyngii. Do wagonów wchodzą służby sanitarne i Erna może się umyć. Przez kolejne pięćdziesiąt lat nie zobaczy swojej wioski.

Źródło:

Tekst stanowi fragment reportażu Ewy Winnickiej, zamieszczonego w książce Jak zdobywaliśmy Pomorze. Mroczne historie z „ziem odzyskanych”, Dom Wydawniczy Rebis 2025.

Tekst stanowi fragment reportażu Ewy Winnickiej, zamieszczonego w książce Jak zdobywaliśmy Pomorze. Mroczne historie z ,,ziem odzyskanych”, Dom Wydawniczy Rebis 2025.

Zdj. otwierające tekst: Bundesarchiv, Bild 146-1977-124-30 / CC-BY-SA 3.0

Zobacz również

Druga wojna światowa

Aktion Zamość

Szacuje się, że w ramach Aktion Zamość hitlerowcy wywieźli z Zamojszczyzny ponad 100 tys. ludzi. Wielu z nich zamordowali w masowych egzekucjach i obozach.

20 marca 2023 | Autorzy: Marcin Moneta

Dwudziestolecie międzywojenne

Jak wyglądała Polska w 1939 roku?

Gdy spojrzeć na statystyki z 1939 roku, II Rzeczpospolita okazuje się krajem węglem, zbożem i... dziećmi płynącym. Jak wyglądała przedwojenna Polska w liczbach?

10 listopada 2022 | Autorzy: Bernard Newman

Druga wojna światowa

Obsesja rasy. Jak okupanci usiłowali germanizować polskie dzieci?

W aktach dostępnych w IPN-ie leżą poukładane w segregatorach losy osób, czasem całych rodzin, które w czasie wojny trafiły do Łodzi. W latach 1939–1945 w...

18 października 2020 | Autorzy: Ewelina Karpińska-Morek

Druga wojna światowa

„Leżą na zapchlonej, niemal gołej podłodze”. Piekło polskich dzieci w trakcie II wojny światowej

Sytuacja dzieci w czasie II wojny światowej była tragiczna. Najmłodsi, mimowolni uczestnicy konfliktu przeszli takie piekło, że śmierć zdawała się dla nich wybawieniem...

13 października 2020 | Autorzy: Anna Jankowiak

Druga wojna światowa

Trup w pudełku i centralny obóz aborcyjny. Tragiczny los polskich robotników przymusowych w Trzeciej Rzeszy

Rozdzielane rodziny, odmowa godnego pochówku zmarłych, przymusowe aborcje… Polacy, którzy podczas II wojny światowej trafili do pracy w Niemczech, nie mieli żadnych praw.

9 października 2020 | Autorzy: Ewelina Karpińska-Morek

KOMENTARZE (6)

Skomentuj BDS Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Lol

Kolejny artykuł o „biednych” niemcach, „skrzywdzonych” przez „złych” Polaków w trakcie II WŚ. Wystawa „nasi chłopcy” o kolegach dziadka Tuska z wehrmachtu, SS i gestapo, a teraz seria artykułów. Przypadek? Nie sądzę. Za niedługo pewnie niemcy upomną się o reparacje…

Marek

Ojojoj jacy biedni byli ci Niemcy…

BDS

Zastanawiam się, czy jest ryzyko, że ten materiał może się niechcący wpisać w politykę Soft nach Osten – niektóre informacje, które można znaleźć w necie mogą sugerować, że jest polityka by powolutku urabiać nasze umysły i jeszcze dać współodpowiedzialność za holokaust.

Zibi

To wyprawa do swoich nie wyświetlenie. To spacerek nieporównywalny z wysiedleniem Polaków ze wschodu.Dlaczego tego nikt nie opisze.Mieli godzinę a czasem mniej do spakowania się .Ps.Kto wam zapłacił za takie przedstawienie tej sprawy.Wkoncu to ono byli agresora.

Hgcv

Ciekawe że nie zechcecie się tak ochoczo zając tematem wysiedleń Polaków z Wielkopolski, z Zamojszczyzny, wyrzucaniem całych rodzin z mieszkań przez Niemców…

Waldi

Czy to jest rozprawa nad złymi Polakami? To jest rozprowadzane w Empiku? Ile jeszcze razy historia tego typu będzie próbą wybielenia Niemców???

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.