Akcja pod Arsenałem to jedna z najsłynniejszych operacji polskiego podziemia. Mało kto wie, że razem z „Rudym” odbito jeszcze kogoś: niejakiego Doktora.

Tajemnicza postać „Doktora” została przez Aleksandra Kamińskiego w „Kamieniach na szaniec” całkowicie pominięta. A szkoda. Chociaż może nie pasowałby do koncepcji książki? Wszystko zależy od tego, czy przychylilibyśmy się do pewnej śmiałej koncepcji. Otóż według jednej z hipotez Niemcy chcieli przy okazji tej słynnej operacji polskiego podziemia… ulokować w nim swojego agenta.
Kret w polskim podziemiu
Nie byłaby to sytuacja bez precedensu. W roku 1941 po aresztowaniu i intensywnej dwumiesięcznej „pracy” Gestapo w Kielcach zdołało złamać i nakłonić do współpracy zastępcę Stefana „Grota” Roweckiego w ZWZ-AK pułkownika Janusza Albrechta. Później, po odzyskaniu wolności namawiał on swojego przełożonego do tego, by ten zaczął współpracować z Niemcami przeciwko ZSRR. Odmówił, a Albrecht został „przekonany” do popełnienia samobójstwa.

Gestapo zdołało złamać i nakłonić do współpracy zastępcę Stefana „Grota” Roweckiego w ZWZ-AK pułkownika Janusza Albrechta (na zdj. pierwszy z prawej).
Warta wspomnienia jest również tzw. afera Nadwywiadu. Niemcy postarali się wówczas być bardziej kreatywni. Postanowili spróbować umieścić wewnątrz polskiego podziemia swojego „kreta”. Miał on działać pod przykrywką tajnego wysłannika Władysława Sikorskiego. Agent został namierzony i unieszkodliwiony przez likwidatorów AK, ale zanim to nastąpiło, organizacja poniosła pewne straty.
Sfingowane uwolnienie więźnia
Czasem AK udawało się podjąć skuteczne działania zapobiegawcze przed infiltracją. Tak było w przypadku Jerzego Rutkowskiego ps. „Kmita”, który 19 kwietnia 1944 roku wpadł w ręce Gestapo. Był on wtedy szefem Tajnych Wojskowych Zakładów Wydawniczych, więc jego zeznania byłyby dla AK szczególnie groźne. Nie dał się złamać na torturach, a podziemie postanowiło go odbić. A przynajmniej tak miało to oficjalnie wyglądać – bo Niemców przekupiono, by w trakcie transportu umożliwili mu ucieczkę. Jak pisze Michał Wójcik w książce „Miasto szpiegów. Gra wywiadów w okupowanej Warszawie”:
Udało się doprowadzić do takiego zainscenizowania przejazdu służbowego przez miasto z zatrzymanym, że mimo strzelaniny i pozorów pościgu udało się Rutkowskiemu uciec i wrócić do swej funkcji. Gestapowcy dotrzymali słowa i strzelając za uciekającym, nie strzelali do uciekającego.
Czytaj też: Operacja Meksyk II. Jak naprawdę przebiegała słynna akcja pod Arsenałem?
Doktor inżynier Walter
Czy z którymś z tych wariantów mieliśmy do czynienia w przypadku akcji pod Arsenałem? Tamtego dnia, 26 marca 1943 roku, po tym jak jadąca z Szucha ostrzelana więźniarka zatrzymała się na skrzyżowaniu Nalewek i Długiej, uwolniono łącznie 21 osób na czele z Janem Bytnarem „Rudym”. W tej grupie znalazł się również Ryszard Walter ps. „Doktor”. Był on inżynierem, a jednocześnie właścicielem wytwórni sprzętu radiowego przy ul. Kaliskiej. W styczniu 1940 roku skonstruował dla polskiego podziemia pierwszą radiostację. Stał za uruchomieniem „Łodzi Podwodnej” – radiostacji zlokalizowanej w należącym do rodziców „Anody” domu przy ul. Fortecznej.
Ryszarda Waltera Gestapo aresztowało 6 czerwca 1942 roku. Wpadł ze sporym magazynem sprzętu radiowego. „A myśmy tego tak szukali!” – miał zawołać na ten widok jeden z gestapowców. Razem z Walterem zatrzymano również jego narzeczoną. Oboje poddano torturom. Kobieta ich nie przeżyła.

„Doktor” trafił na Pawiak (w czym nie ma niczego dziwnego), gdzie jego sytuacja zaczęła się… poprawiać.
Zastanawiający jest dalszy los „Doktora”. Otóż trafił na Pawiak (w czym nie ma niczego dziwnego), gdzie jego sytuacja zaczęła się… poprawiać. Podjął pracę w warsztacie elektrotechnicznym. Niedługo później do AK dotarł wysłany przez niego gryps, w którym poinformował swoich towarzyszy broni, że nie tylko czuje się lepiej, ale i pracuje nad radiostacją, lecz prosi o dostarczenie mu pewnych części. Miała to być nie byle jaka stacja: umożliwiłaby mu nadawanie komunikatów radiowych do Londynu!
Czytaj też: Armia Krajowa w walce z „Wunderwaffe”. To był jeden z największych sukcesów polskiego podziemia
List w liście
Osiem dni po akcji pod Arsenałem polskiemu podziemiu wpadł w ręce inny list napisany przez Waltera, którego adresatem był… tłumacz od kontrwywiadu w Gestapo, SS-Rottenführer Johann Spiess. „Doktor” prosił esesmana o przekazanie jego rodzinie, by przestała mu wysyłać paczki na Pawiak i zapewniał, że „pozostaje zawsze ten sam”. W kopercie poza listem znajdowała się kolejna koperta, a w niej kartka, na której Walter przedstawił ze szczegółami przebieg akcji pod Arsenałem! Co jeszcze bardziej bulwersujące, wydawał się chwalić jednego z członków SD, który odstrzeliwał się Polakom, dopóki nie został ranny.
Pierwotnie po uwolnieniu Walter miał planować powrócić na Pawiak, aby dokończyć pracę nad radiostacją, ale w liście wyjaśnił, że zamierza dokończyć dzieła na wolności… ku chwale III Rzeszy! Jak deklarował: „Stałem się bowiem w oczach wroga bohaterem jako jeden ze zbiegłych. Byłby to szczyt krótkowzroczności taką okazję zmarnować”. Poinformował też, iż zamierza zastawiać sieci na grube ryby (zapewne z polskiego podziemia), ale wymaga od Spiessa więcej niż zaufania: na już potrzebuje bowiem nowych dokumentów oraz pieniędzy. Michał Wójcik dodaje: „Zadeklarował, że sam puści w konspiracyjne szeregi »odpowiednią bajeczkę« o swojej ucieczce, a od Gestapo chce, by mu już wreszcie nikt nie przeszkadzał, tylko otoczył go bardzo dyskretną opieką”.
Czy akcja odbicia „Rudego” była inscenizacją?
Czy zatem Ryszard Walter „Doktor”, który (jak sam przyznał) był niemieckim agentem, został dzięki akcji pod Arsenałem uwiarygodniony w oczach Polskiego Państwa Podziemnego, aby tym łatwiej je inwigilować – zgodnie z planem Gestapo? Autor „Miasta szpiegów” sugeruje, że hitlerowcy mogli wiedzieć z wyprzedzeniem o planach odbicia „Rudego”. Ale czy Walter zamierzał wziąć na celownik kogoś z szefostwa organizacji, np. samego „Grota” Roweckiego?
Na szczęście do końca wojny „Doktorowi” nie udało się nikogo „złowić”. Wszelkie istotne kontakty zablokował mu bowiem szef kontrwywiadu AK Bernard Zakrzewski, który być może przejrzał jego knowania. Czy to dlatego pomimo dowodów winy Walter nie został zwyczajnie zlikwidowany przez polskie podziemie?

Rekonstrukcja akcji pod Arsenałem z użyciem oryginalnych strojów, broni i samochodów, organizowana przez Hufiec ZHP Mokotów (fot. Darek Redos/REPORTER/East News).
Ostatni rozdział w tej sprawie napisał już ktoś inny – i to kilkadziesiąt lat później. Był to tajny współpracownik SB, który w latach 70. twierdził, że Gestapo przygotowało kilka prób inscenizacji odbicia więźniów przez AK. Przeprowadzenie tego typu akcji sprawiało, że żołnierz podziemia, który za nią odpowiadał, stawał się gwiazdą. A jeden z takich oficerów AK miał wówczas być niemieckim agentem. Co więcej: przy organizacji sfingowanego (?) uwolnienia Niemcy mieli być gotowi nawet poświęcić życie eskorty więźniarki – tak jak miało to miejsce podczas akcji pod Arsenałem. Ale czy z tego tytułu należałoby Szarym Szeregom odmówić bohaterstwa?
Źródło:


KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.