Słowiański Weles panował nad światem umarłych. Ale czy tylko? Pewne koncepcje co do jego roli są dość… egzotyczne. Co bóg podziemi miał wspólnego z wołami?
Słowiańskiego boga imieniem Weles spotykamy głównie w źródłach staroruskich. Jeżeli sięgniemy do materiałów staroczeskich, znajdziemy w nich… demona o tym imieniu. Pewne tego ślady zostały w postaci funkcjonujących jeszcze w XVI wieku powiedzeń naszych południowych sąsiadów. Czesi wysyłali bowiem kogoś „za morze do Welesa” – czyli do diabła.
Imię Welesa (lub też Wołosa, z którym niekiedy się go utożsamia) obecne jest też w wielu nazwach etnologicznych i geograficznych. Mamy więc Wołosaczy oraz Wołowowiczy na ziemiach białoruskich, jak i uroczyska leśne Wołosin i Wołosacz. Na Smoleńszczyźnie jest z kolei rzeka Welesa. W Bośni znajdziemy górę Veles, a w Bułgarii istnieje osiedle o tej nazwie.
Czego bogiem był Weles?
Istnieje wiele koncepcji co do tego, za jaką sferę życia odpowiadał Weles. Wymienia się m.in. przysięgi oraz magię, ale nie są to „kategorie główne”. Jedna z najczęściej przyjmowanych koncepcji zakłada, że Weles był bogiem zaświatów, czyli kimś w rodzaju słowiańskiego Hadesa. Świadczyć o tym miałaby cząstka jego imienia – „vel-”. Stanowi ona rdzeń imion postaci, które są w jakiś sposób powiązane ze światem umarłych.
Kraina, którą miał władać, nazywała się Nawia. Pilnowana była przez węże, stanowiące atrybut tego boga. Córką Welesa była Marzanna – boginka zimy i… śmierci. Panowanie Welesa w podziemiach było związane również z drzewami. Otóż wierzono, że najdorodniejsze z nich korzeniami sięgają krainy zmarłych, a ich korony są w stanie dotrzeć do niebios, gdzie z kolei rezyduje Swaróg.
Pokonany niewdzięcznik
Skąd wziął się Weles? W skrócie można powiedzieć, że od Peruna, który przemierzając światowy ocean, wychylił się ze swojej łodzi i go ujrzał, a następnie wziął na pokład. Razem stworzyli pierwszą wyspę. Jednak dzielenie się władzą nad powstającym światem nie leżało w naturze Welesa. Już pierwszej nocy próbował utopić Peruna, spychając go do wody. Jednak ilekroć próbował to uczynić, woda cofała się, powiększając wyspę.
Konfrontacja była nieunikniona. Nastąpiła, kiedy Perun – jako orzeł – wzbił się w niebo. Weles pod postacią Żmija postanowił podążyć za nim i rzucił mu wyzwanie. Po zaciętej walce Perun zwyciężył. Najpierw strącił Welesa piorunem na ziemię, a następnie zamknął go w krainie cieni. Przy okazji skuł go łańcuchem, aby nie mógł już stwarzać problemów.
Ale Weles nie zrezygnował z marzeń o panowaniu nad światem. Zaczął więc… przegryzać krępujący go łańcuch, by wydostać się na powierzchnię. Co dzień, z każdym kolejnym ogniwem docierał bliżej ziemi – i tym chłodniej robiło się na świecie. Jednak Perun trzymał rękę na pulsie. Ciskał pioruny, kiedy Welesowi pozostawało ostatnie ogniwo, strącając go z powrotem w odmęty Nawii. Wówczas bóg podziemi wymyślił misterny i podły plan: wysłał najsilniejszego ze swoich Żmijów, aby zaczął podgryzać stworzone przez Peruna, ustanowione dla uporządkowania świata Drzewo Kosmiczne. Kiedy mu się to uda, nastąpi kres dziejów.
Czytaj też: Perun – starosłowiański Zeus
Kto był pierwszy: Błażej czy Weles?
Według części przekazów Weles jest jednak nie tylko bóstwem podziemi, ale i… wołów. Skąd taki pomysł? W ruskiej Powieści dorocznej otrzymał epitet „skotij bog”, czyli bóg bydła. Aleksander Gieysztor wspominał też o umowach rusko-bizantyjskich, w których w kontekście w roku 907 zapisano, że książę Oleg i jego podwładni, ustalając warunki pokoju: „według prawa ruskiego klęli się na swój oręż i na Peruna swego boga, i na Wołosa boga bydła, i pokój został tak potwierdzony”. Historyk przywoływał również pakt zawarty przez Kiejstuta z Ludwikiem Węgierskim w 1351 roku. Otóż litewski książę nakazał przyprowadzić wołu, a kiedy przywiązano go do dwóch słupów, rzucił w niego kordelasem, przecinając tętnicę. Krew zwierzęcia wykorzystał do pomazania sobie twarzy i rąk. Czyżby przysięgał w ten sposób „na Welesa”?
W kwestii „bydlęcej” roli boga podziemi Gieysztor uważał, że „winę” za powstania tej kreacji mogło ponosić… chrześcijaństwo! Otóż domniemywano, że Weles „przekazał” opiekę nad bydłem św. Błażejowi, „ruskiemu Własijowi, którego imię, jak mało które, nadawało się do pobożnej kontaminacji”. Pojawiają się też odwrotne opinie. Według nich konotacje Welesa z trzodą zawdzięczamy „uczonym elukubracjom duchownych”, którzy z kolei przenieśli opiekę nad bydłem ze św. Własa na Welesa. Jeszcze bardziej zaskakująca koncepcja głosi, że Wołos (utożsamiany z Welesem) wywodzi się od spoganizowanego św. Błażeja, ale trudno ją udowodnić. Podobnie jak teorię wyprowadzającą imię Volos od… indyjskiego słowa oznaczającego sierść.
Czytaj też: Kim jest Swaróg dla Swarożyca? Kilka słów o słowiańskich bogach
Na Peruna czy na Welesa?
Wracając do tematu przysięgania, który – jak wspomniano – wiązano z Welesem. Otóż konsekwencje złamania złożonej na niego obietnicy bynajmniej nie były równie srogie, co przy złamaniu słowa danego „na Peruna”. Doskonale oddawało to różnicę w pozycji tych dwóch bóstw. W przypadku Peruna przestrzegano, że wiarołomca: „nie obroni się własną tarczą i zostanie rozsieczon własnym mieczem, strzałami i innym orężem swoim”. Z kolei gdyby ktoś sprzeniewierzył się przysiędze złożonej jednocześnie na obu bogów, zostałby „wyzłocony jak złoto (da budiem zoloty jako zoloto) i rozsiekany własnym orężem”. Druga część groźby niewątpliwie odnosiła się do Peruna. Ale o co chodziło z wyzłoceniem, które mogłoby być „domeną” Welesa?
Aby to wyjaśnić, należy sięgnąć do staroruskich wyrażeń, wśród których znajdziemy słowo „zolotucha” oznaczające skrofuły, czyli… gruźlicę węzłów chłonnych, lub skrofuldermę (skórną postać tej choroby). Takim „złotem” raczej nikt nie chciał być „ozłocony”. Co ciekawe, za złamanie jakąkolwiek przysięgi – czy na Peruna, czy Welesa, czy ich obu, wszystkim groziło także trafienie do Nawii. Czyżby zatem ostatecznie to władca podziemi był górą?
Polecamy video: Ziemie polskie przed Słowianami
Bibliografia
- A. Gieysztor, Mitologia Słowian, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2006.
- K. Musiał, Oblicza przyrody w wyobrażeniach dawnych Słowian, „Rozprawy Społeczne”, nr 4/2018.
- W. Pomorski, Słowiański mit o stworzeniu światów, „Gniazdo”, nr 1/2019.
- A. Tempłowicz, Panteon słowiański w świetle etymologii. Perun – Weles – Swaróg i bóstwa pokrewne, „Kwartalnik Językoznawczy”, nr 1/2011.
Il. otwierająca tekst: Mir/mir.malopolska.pl/CC BY-SA 4.0; Γραφέας/CC BY-SA 4.0; Andrey Shishkin/CC BY 3.0
KOMENTARZE (1)
Nieco mnie ubawiło, że wg teorii o pochodzeniu wszelkich bóstw z wierzeń indoeuropejskich, Weles należy do typu A300/A310… ;)
Był bardzo podobny, najbardziej podobny do bałtyckiego Velniasa i indoirańskiego oraz pragreckiego Jamosa, co świadczyć ma o wspólnych korzeniach tych nacji, i o tym, że między bajki można włożyć, iż Słowinie wierzyli tylko w duszki i demony leśne oraz domowe – „niebożęta”…
A Weles w wierzeniach np. Słowian zachodnich, Pomorzan przemienił się w boga głównego Trzygłowa (Mity Słowian… Łuczyński, 2022) pana nieba, ziemi i podziemi.
A Triglov miał jeździć na czarnym koniu… Czy to stąd mamy określenie „czarny koń” na niespodziewanego zwycięzcę?
Co do kontekstu Peruna to ten był panem góry, a Weles dołu, stąd miałoby być i Podole. Wołos – Velnias to zatem pan podziemi, a więc i piekieł – diabeł…?
Stąd i „podolski złodziej” zapewne wcześniej był podolskim diabłem Velniasem – i to stąd ta jego nazwa, a nie od (za)dużych butów…