W epoce renesansu sekcje zwłok traktowano jak... świetną rozrywkę. Bilety na pokazy rozchodziły się na pniu. Dlaczego makabryczne pokazy były tak popularne?
Przed wiekami, kiedy nie dysponowaliśmy jeszcze tomografami komputerowymi, rezonansami magnetycznymi, ultrasonografami itd., sekcje zwłok dawały anatomom możliwość lepszego zrozumienia ludzkiego ciała. Nie zawsze jednak taką możliwością dysponowali. Krzywo patrzył na to również Kościół katolicki. Ale czym innym była „zwykła” autopsja, a czym innym – zrobienie z niej… wydarzenia publicznego. Bo w średniowiecznej i renesansowej Europie sekcje zwłok zaczęto przeprowadzać publicznie.
Podręcznik do publicznej sekcji zwłok
Autopsje na zwierzętach przeprowadzał już w II wieku Claudius Galen. W średniowieczu dokonywano ich na ludziach, ale nie była to rozpowszechniona praktyka. Za to w renesansie stały się bardzo popularne. Pierwszy publiczny pokaz zorganizował jeszcze żyjący na przełomie XIII i XIV wieku profesor Mondino de’ Luzzi. Miał on miejsce na uniwersytecie w Bolonii. Anatom wykorzystał ciało skazańca, co w przyszłości stało się standardem. Z kolei XV-wieczny florencki lekarz Antonio Benivieni przeprowadził aż 20 sekcji. Nie można też pominąć postaci, jaką był autor De humani corporis fabrica libri septem Andreas Vesalius (1514–1564). Śmiało możemy go nazwać jednym z twórców współczesnej anatomii. W roku 1540 w Bolonii przeprowadził sekcję zwłok, której świadkami było aż 200 studentów!
W epoce renesansu sekcje zwłok zaczęły się upowszechniać. Powstawały nawet swoiste podręczniki przeprowadzania tego anatomicznego spektaklu. Taki instruktaż w swoim dziele Historia Corporis Humani sive Anatomice zawarł pochodzący z Wenecji Alessandro Benedetti. Przede wszystkim – o łaskawca! – nie zalecał posługiwania się żywymi ludźmi, ponieważ tak czynią tylko barbarzyńcy. Jako najlepsze rekomendował zwłoki osób słusznej postury.
Na środku sali należało ustawić dobrze oświetlony stół. Widzów wypadało usadzić wedle ich godności i pozycji społecznej. Trzeba też było zadbać o bezpieczeństwo, czyli zatroszczyć się o strażników, którzy strzegliby miejsca autopsji przed tłumem. No i co najważniejsze: sama sekcja powinna zostać przeprowadzona zimą. Powód był czysto praktyczny: zimno chroniło przed zbyt szybkim rozkładem ciała.
Show macabre
Publiczne sekcje zwłok odbywały się w różnych miastach Europy. Chociażby w Padwie i Bolonii, wiedeńskiej klinice, amfiteatrze paryskiej l’Ecole de Chirurgie czy holenderskiej Lejdzie, która słynęła ze swojego theatrum anatomicum. Same pokazy starano się organizować w zimnych miesiącach. Dbano też o dobrostan psychiczny miejscowej ludności, ponieważ starano się unikać sytuacji, by poddawana sekcji osoba pochodziła z miasta, gdzie akurat miał miejsce pokaz.
Przy okazji takiego „spektaklu” można było też nieźle zarobić. Wydarzenia były bowiem biletowane, a cena biletu zależała m.in. od tego, kto miał wylądować na stole sekcyjnym. Najtańsze były pokazy z „udziałem” zwykłych skazańców. Więcej trzeba było zapłacić za obejrzenie sekcji kobiety, a najdroższe były autopsje dzieci. Co do kobiet: nie wszędzie mogły one brać udział w takich pokazach. Np. w Padwie jeszcze do drugiej dekady XVII wieku było to niemożliwe.
Czytaj też: Arszenik na pryszcze, rtęć przeciwko hemoroidom. Najgłupsze lekarstwa w dziejach medycyny
Malarz, anatom i… martwy skazaniec
Najsłynniejszym zobrazowaniem renesansowych sekcji zwłok jest słynne dzieło Rembrandta Lekcja anatomii doktora Nicholasa Tulpa. Artysta namalował je w roku 1632. Było to jego pierwsze poważne zamówienie. Główny bohater obrazu, doktor Tulp, urodził się jako Claes Pieterszoon w 1593 roku. Wykształcony na Uniwersytecie w Leiden, był burmistrzem Amsterdamu i praelectorem anatomii Bractwa Chirurgów w latach 1628–1653. Rembrandt wyeksponował go wśród innych przedstawicieli lekarskiego cechu uwiecznionych na płótnie: jako jedyny ma kapelusz.
Co do przedstawionej na obrazie sekcji zwłok – Rembrandt był wybitnie „na czasie”, ponieważ miała ona miejsce 31 stycznia 1632 roku. „Szczęśliwcem”, który posłużył jako obiekt badania, był złodziej Adrian Adriaanszoon, znany także jako Aris Kindt, który został stracony za swoje czyny.
Arcydzieło z błędem
Ale wydawać się może, że sam prowadzący lekcję nie zna się na swoim fachu… Dlaczego? Otóż doktor Tulp popełnia na obrazie błąd w sztuce lekarskiej: wydaje się rozpoczynać sekcję od cięcia na ramieniu. A przecież nie tak nakazywał to czynić chociażby wspomniany Vesalius. Jasno wskazywał on, że autopsję należy rozpocząć następująco: bardzo ostrą brzytwą zrobić okrągłe nacięcie wokół pępka, nacięcie na tyle głębokie, by przecięło skórę. Potem zrobić proste, długie cięcie od środka klatki piersiowej do pępka i drugie poniżej pępka aż po spojenie łonowe.
Dlaczego Rembrandt dopuścił się tak poważnego niedopatrzenia? Wyjaśnieniem może być tutaj brak wiedzy. Zachowały się relacje o tym, że co prawda malarz posiadał w swojej pracowni kilka ludzkich kończyn, a zatem mógł poznać ich budowę, ale nie powiedziałoby mu to nic o zawartości jamy brzusznej. Z drugiej strony artysta mógł swój stan wiedzy uzupełnić. Skąd to przypuszczenie? Otóż w roku 1656 Rembrandt namalował Lekcję anatomii doktora Dejmana, ucznia Nicholasa Tulpa, na którym widać już otwartą jamę brzuszną, a także mózg. Niestety na skutek częściowego zniszczenia przez pożar obraz ten jest obecnie w o wiele gorszym stanie niż dzieło z Tulpem w roli głównej.
Zdolności – wybitne, pochodzenie – nieznane
Swoją cegiełkę – i to znaczącą – dołożył tutaj również pewien gdańszczanin. Mowa o urodzonym 12 grudnia 1570 roku (zmarł w 1630) Joachimie Oelhafie. Niestety o jego pochodzeniu wiemy niewiele. Możemy się jedynie domyślać, że wywodził się z gdańskiej rodziny mieszczańskiej. W latach 1583–1588 był uczniem gimnazjum. Jego zdolności zostały zauważone i dzięki uzyskanemu od Rady Miasta stypendium dane mu było studiować za granicą – w Wittenberdze, Altdorfie, Padwie i Montpellier. W Altdorfie uzyskał stopień doktora medycyny, a w 1600 roku w Montpellier dołożył do niego analogiczny tytuł z filozofii.
Kilka lat wcześniej, w 1594 roku, podczas pobytu w Krakowie zetknął się z nadwornym lekarzem Zygmunta III Wazy, którym był wtedy Jan Baptysta Gemma. W 1602 roku Oelhaf został lekarzem miejskim w Gdańsku, a później zawitał również na dwór króla Polski. Prowadził działalność dydaktyczną i naukową. Od roku 1603 był profesorem anatomii i medycyny w Gimnazjum Gdańskim.
Czytaj też: Sekretne życie Jamesa Barry’ego. Dlaczego wybitny lekarz przez 50 lat ukrywał swoją prawdziwą płeć?
Pionier nie tylko w Polsce
I to właśnie z powodu jednego z aspektów działalności naukowej uwiecznił się na kartach historii, aczkolwiek w sposób dość… niecodzienny. Otóż 27 lutego 1613 roku w Pruszczu Gdańskim przeprowadził publiczną sekcję zwłok. Uważa się, że była pierwsza publiczna autopsja w naszym państwie oraz w Europie Środkowej. Wprowadził on również zwyczaj prowadzenia wykładów w trakcie cięcia zwłok.
Ta historyczna pierwsza sekcja nie była do końca zwyczajna. Została bowiem przeprowadzona na zwłokach noworodka z licznymi deformacjami. Oelhaf sporządził z niej niezwykle dokładny protokół, który zawierał wiele szczegółowych obserwacji: dziecko miało wypełnioną tylną część czaszki, zbyt dużą głowę, przestrzeń płynowa była również powiększona, a sam mózg zwiotczały. Prawdopodobnie cierpiało na wodogłowie lub przepuklinę oponowo-mózgową.
U noworodka wystąpiło również rozszczepienie podniebienia, nie miał też lewego oka. Jego klatka piersiowa była zdeformowana, co związane było z opuszczeniem trzewi. Dzięki korespondencji, m.in. ze szwajcarskim anatomem Casparem Bauhinem, który był nadwornym lekarzem Radziwiłłów, omówiona sekcja zwłok przyniosła Joachimowi Oelhafowi niemałą sławę.
Koniec epoki
W XIX wieku nastąpił schyłek publicznych sekcji zwłok. Powstało w tym kontekście swoiste tabu, aczkolwiek w dużej mierze zaczęły tutaj decydować względy praktyczne. A konkretniej naukowe. Dotychczasowi „mistrzowie ceremonii” stawali się w coraz większym stopniu po prostu anatomopatologami. A widownię – zamiast ciekawskich gapiów – zaczęli stanowić przyszli adepci medycyny.
Zresztą i wnętrze ludzkiego ciała przestawało już być aż taką tajemnicą. Coraz częściej w publikacjach medycznych pojawiały się rysunki anatomiczne, później do gry weszły fotografie. Każdy czytelnik mógł bez przeszkód dowiedzieć się, co człowiek ma w środku. I nie musiał płacić za bilet na pokaz. Ostatecznie postęp techniczny wygrał z makabryczną ciekawością…
Polecamy video: Ogień świętego Antoniego – od tej choroby nogi gniły i odpadały.
Bibliografia:
- J. Barański, Spektakl anatomiczny jako nowożytna postać teatralizacji śmierci, „Humanistyka i Przyrodoznawstwo”, nr 9/2003.
- M. Dębicka, Początki opiniowania sądowo-lekarskiego na ziemiach polskich (do XVIII wieku), „Studia z Dziejów Państwa i Prawa Polskiego”, nr XXII/2019.
- R. Grześkowiak, Publiczna sekcja zwłok jako wydarzenie towarzyskie, Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie, dostęp: 30.04.2024.
- J. Gulczyński, Wybrane aspekty historyczne rozwoju anatomii patologicznej ze szczególnym uwzględnieniem sekcji zwłok, Zakład Patologii i Neuropatologii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, Gdańsk 2016.
- E. Kotarski, Rektorzy i profesorowie Gimnazjum Gdańskiego w XVII wieku. Rodowód — wykształcenie — kariera, „Kwartalnik Historii Nauki i Techniki”, nr 3/1993.
- J. Leociak, Spotkanie z trupem: sekcja zwłok, „Konteksty”, nr 1/2005.
- K. Wilemska, M. Kidzińska, M. Kucharzewski, Lekcje anatomii w obrazach mistrzów holenderskich epoki Renesansu, „Annales Academiae Medicae Silesiensis”, nr 65/2011.
KOMENTARZE (1)
„Człowiek w środku śmierdzi” MP/pielęgniarka
Choć święci nie, wręcz przeciwnie, roznosi się nad ich ciałami, już po śmierci, woń, zapach kwiatów…
Por. liczne świadectwa, żródła etc.
Real Life