Na mocy tzw. ustawy upoważniającej Hitler – całkowicie legalnie – przekształcił Niemcy w dyktaturę. Umożliwił mu to... pożar Reichstagu w lutym 1933 roku.
„Teraz walka pójdzie łatwo – zapisuje Goebbels w swoim dzienniku – […] możemy liczyć na wszystkie zasoby państwa […] i tym razem oczywiście nie brakuje nam pieniędzy”. Dwa i pół tygodnia po mianowaniu Hitlera kanclerzem, 20 lutego 1933 roku dwudziestu czterech największych niemieckich przemysłowców zasiada przy długim prostokątnym stole.
Wśród nich znaleźli się: Gustav Krupp, potentat, właściciel przedsiębiorstwa Friedrich Krupp, producenta broni; Georg von Schnitzler, członek zarządu I.G. Farben, największego na świecie koncernu chemicznego; Albert Vögler, zarządzający Vereinigte Stahlwerke, ogromną korporacją wydobywczą; August Rosterg, dyrektor generalny Wintershall, największego niemieckiego producenta ropy naftowej; Hugo Stinnes Jr., członek zarządu dużego niemieckiego koncernu węglowego; Ludwig von Winterfeld, członek zarządu firm Siemens i Halske, największego producenta sprzętu elektrotechnicznego w Europie.
Trzy miliony marek dla nazistów
Hitler siedzi u szczytu stołu. „W epoce demokracji nie da się utrzymać prywatnej przedsiębiorczości – zaczął Hitler – jest ona możliwa tylko wtedy, gdy ludzie mają klarowne pojęcie władzy i osobowości”. Obiecuje wyeliminować marksistów i zdelegalizować związki zawodowe. Zapowiada rozpoczęcie procesu zbrojeń i przywrócenia armii dawnej świetności. Dwudziestu czterech biznesmenów słucha. Być może od czasu do czasu ludzie ci kiwają głowami, bo podoba im się to, co słyszą.
Hitler wspomina zbliżające się wybory do Reichstagu. Twierdzi, że partia nazistowska musi zdobyć jeszcze trzydzieści trzy mandaty. „Nie jest to niemożliwe, jeśli użyjemy wszystkich sił”. Kiedy Hitler kończy swoje wystąpienie, gospodarz spotkania, sprytny ekonomista Hjalmar Schacht, prosi biznesmenów, by sięgnęli do portfeli i poparli sprawę nazistowską. Biznesmeni przekazują partii nazistowskiej ponad trzy miliony marek.
Hitler chce zostać najwyższym i jedynym władcą Niemiec, ale nie ma na to dość sił. Na drodze stoi mu też konstytucja weimarska. Jak dyktator obala demokrację? Zazwyczaj używając kul i przelewając krew. Na drodze rewolucji, wojskowego zamachu stanu. Ale Hitler podąża inną drogą.
Reichstag w ogniu
Są tacy, którzy nazwaliby to (szczęśliwym) przypadkiem. Niektórzy użyją innego określenia. Niecały miesiąc po mianowaniu Hitlera kanclerzem jakiś podpalacz podkłada ogień w Reichstagu. Człowiek ten nie jest Niemcem. To imigrant z Holandii, dwudziestoczteroletni bezrobotny murarz, opisany później przez szefa pruskiej tajnej policji Rudolfa Dielsa jako „nagi od pasa w górę, umazany brudem i spocony. […] z dzikim błyskiem triumfu w płonących szaleństwem oczach na bladej, wynędzniałej młodej twarzy”.
Diels, który miał talent do dramatyzowania, opisywał brudnego młodzieńca, jak szarżował „wielkimi korytarzami z płonącą koszulą w prawej ręce, którą wymachiwał jak pochodnią”. Diels zwrócił uwagę, że kieszenie podpalacza wypchane były komunistycznymi broszurami.
Pod Reichstag ściągają wozy straży pożarnej, wyją syreny. Berlińczycy wybiegają z domów w płaszczach nałożonych na piżamy, żeby stać się naocznymi świadkami prób ugaszenia pożaru przez strażaków, którzy celują wodą z węży w ogromną stalowo-szklaną kopułę wieńczącą Reichstag, wzniesiony w czasach, gdy Niemcami rządziła monarchia. Kopuła zapada się jednak do środka, podobnie jak większa część budynku.
Hitler jest na miejscu. Tak samo jak prezydent Hindenburg, wicekanclerz Papen, Goebbels i Göring.
Czytaj też: Kto sfinansował dojście Hitlera do władzy?
Komunistyczny spisek
Göring występuje przed szereg. Pod każdym względem jest człowiekiem o wielkiej posturze, z ogromnym brzuchem i równie wielkim apetytem na ekstrawagancję w jedzeniu, piciu i ubiorze. Znany jest z zamiłowania do polowań, które organizuje w swojej urządzonej z przepychem wiejskiej posiadłości, gdzie wita gości, jak wspominał później jeden z nich, ubrany w „wysokie skórzane buty, skórzany kaftan, białą koszulę, myśliwski kapelusz z szerokim rondem na głowie i z długą na sześć stóp włócznią do polowań w dłoni”. To, co Göring ma dziś na sobie, jest równie ekshibicjonistyczne: mundur lśniący od medali, które mają być dowodem jego dwudziestu dwóch zwycięstw w walkach powietrznych jako pilot myśliwca w czasie wielkiej wojny lat 1914–1918.
„To komunistyczna zbrodnia wymierzona w nowy rząd” – grzmi. Wykrzykiwane na widok dymu słowa docierają do wicekanclerza Papena, który zauważa, że Göring wychodzi z siebie z podekscytowania, dyszy i obficie się poci. Murarz imigrant jest najwyraźniej częścią komunistycznego spisku, przekonuje Göring, a dzisiejsza noc oznacza „początek komunistycznej rewolucji!”.
„Nie okażemy litości” – woła Hitler. „Każdy funkcjonariusz komunistyczny musi zostać rozstrzelany na miejscu. Wszyscy komunistyczni deputowani muszą zawisnąć jeszcze tej nocy. Trzeba aresztować wszystkich wspólników komunistów! Nie będzie też żadnego pobłażania wobec socjaldemokratów!”. Ogień wciąż jeszcze się tli, gdy Göring wykorzystuje szefa pruskiej tajnej policji i żąda od niego aresztowania członków opozycji. Trzydziestotrzyletni Rudolf Diels przyłoży się do tego zadania tak bardzo, że zapracuje sobie na awans. Göring mianuje go później szefem Gestapo.
Czytaj też: Hitler wygrał wybory. Dlaczego Niemcy oddali swoją ojczyznę w ręce szaleńców?
Stan wyjątkowy
Około północy rozpoczynają się masowe aresztowania. Szturmowcy z SA włamują się do domów, wyciągają mężczyzn z łóżek, przewożą ich do koszar i cel więziennych. W więzieniach przebywa ponad cztery tysiące komunistów i socjaldemokratów, w tym również posłowie do Reichstagu. Następnego ranka Hitler wykorzystuje pożar jako pretekst do ogłoszenia stanu wyjątkowego i naciska na prezydenta Hindenburga, aby podpisał dekret zawieszający na czas nieokreślony siedem artykułów konstytucji weimarskiej gwarantującej Niemcom podstawowe wolności obywatelskie.
Dekret znosi wolność słowa i wolność prasy. Niemcy nie mogą już swobodnie uczestniczyć w wiecach i maszerować w demonstracjach przeciwko nazistowskiemu rządowi, ponieważ dekret znosi prawo do zgromadzeń. Listy i rozmowy telefoniczne mogą być teraz monitorowane przez nazistowski rząd, ponieważ dekret znosi prawo do prywatności. Szturmowcy, Gestapo i każdy członek aparatu państwa z odznaką może wkroczyć do każdego domu bez nakazu przeszukania.
Dokument ten oficjalnie nosił nazwę: „Dekret Prezydenta Rzeszy o ochronie narodu i państwa” i przyznawał nazistowskiemu rządowi prawo do uciszenia wszelkiej opozycji (…).
Arcydzieło propagandy
Dnia 5 marca 1933 roku, gdy ekipy sprzątające usuwały jeszcze poczerniałe gruzy po spalonym budynku Reichstagu, Niemcy ruszyli do urn. Przed sześcioma dniami Hitler wypatroszył konstytucję weimarską. Zrobił to legalnie, na oczach wszystkich, bez użycia broni i bez rozlewu krwi. Niemcy utracili prawie wszystkie swoje prawa – wszystkie z wyjątkiem jednego. Nadal mają prawo głosu. Nadal żyją w demokracji, a nie w dyktaturze. Reprezentanci w Reichstagu nadal są wybierani, a ciało to nadal funkcjonuje jako niemiecki parlament, z uprawnieniami do zatwierdzania budżetów i ustawodawstwa.
W dniach poprzedzających wybory Goebbels przeprowadza masową kampanię reklamową. „Radio i prasa są do naszej dyspozycji” – pisze w swoim pamiętniku. „Stworzymy arcydzieło propagandy”. Dzięki radiu obietnice Hitlera docierają do każdego zakątka Niemiec. Przez całe poranki i popołudnia ciężarówki z głośnikami krążą po ulicach i wiejskich drogach, niosąc głos Hitlera na tętniące życiem miejskie place i ciche przedmieścia. Rząd publikuje raport, który podgrzewa atmosferę, bo informuje o odkryciu dokumentów dowodzących, że komuniści planują „akty terroru” przeciwko Niemcom – chcą spalić nie tylko Reichstag, ale także „gmachy rządowe, muzea, posiadłości”.
Lokale wyborcze są ozdobione swastykami – znajdziesz je na opaskach, plakatach, flagach czy transparentach. Szturmowcy, oddziały SS i paramilitarne oddziały złożone z członków organizacji weteranów o nazwie Stahlhelm – „Stalowe Hełmy” – monitorują przebieg wyborów. Każdy, kto chce oddać głos, musi przejść obok rzędów uzbrojonych nazistów.
Czytaj też: Chleba, igrzysk i… Hitlera. Dlaczego Niemcy i Brytyjczycy go kochali?
Nowe prawo
Mimo tej atmosfery strachu i zastraszania Niemcy masowo stawiają się przy urnach wyborczych. Frekwencja wynosi osiemdziesiąt dziewięć procent. Nie jest to zwycięstwo, na które liczył Hitler. Partia nazistowska otrzymuje czterdzieści cztery procent głosów, a pięćdziesiąt sześć procent niemieckich wyborców oddało głos na inne partie. Do uchwalenia każdej nowej ustawy w Reichstagu wymagana jest większość, co sprawia, że Hitler nie ma takiej swobody, na jaką liczył. Wie, że w tej sytuacji każda ustawa wspierająca program nazistowski najprawdopodobniej zostanie odrzucona.
Trzynaście dni później Hitler zwraca się do Reichstagu o uchwalenie nowego prawa. Przedstawia swoją prośbę, stojąc na wielkiej scenie Opery Krolla, gdzie zebrało się zgromadzenie, bo po oryginalnym budynku obrad został tylko zwęglony szkielet. Na widowni teatru zasiadło pięciuset dwudziestu pięciu przedstawicieli społeczeństwa.
Ludzie siedzą na obitych czerwonym aksamitem krzesłach. Nad nimi pysznią się kryształowe żyrandole na złoconych łańcuchach. Cherubiny wyrzeźbione w drewnie patrzą w dół na przejścia, gdzie „stały rzędy szturmowców w brunatnych koszulach, a ich pobliźnione, brutalne twarze nie pozostawiały wątpliwości: rząd nie będzie tolerował żadnych «absurdów» ze strony przedstawicieli narodu” – podsumował amerykański dziennikarz William Shirer, obserwujący to wydarzenie z ostatnich rzędów. Okoliczności były wystarczająco dziwne, ale najniezwyklejsze okazało się sformułowane przez Hitlera prawo. W praktyce właściwie pozbawiało członków Reichstagu zajęcia.
Czytaj też: Największy wróg Hitlera – Adolf Hitler
Narodziny nazistowskiej dyktatury
Hitler zapewniał, że nie na stałe. Chciał tylko czterech lat. Zasadniczo prosił, aby przedstawiciele Reichstagu udali się na bardzo długie wakacje. Ci zaś, siedząc w swoich fotelach z czerwonego aksamitu, rozważają jego prośbę, stwierdzając, że wymaga ona zmiany konstytucji weimarskiej. Każda zmiana konstytucji wymaga uzyskania poparcia dwóch trzecich przedstawicieli narodu w Reichstagu. Wtedy jeden z obecnych na posiedzeniu postanowił przemówić. Był to Otto Wels, przywódca socjaldemokratów. Wielu jego przyjaciół i współpracowników zostało aresztowanych po pożarze Reichstagu. Mówi, według Shirera, „spokojnie, z niezachwianą godnością”.
My, niemieccy socjaldemokraci, w tej historycznej godzinie, uroczyście wyrażamy wierność zasadom człowieczeństwa i sprawiedliwości, wolności i socjalizmu.
Tym samym Wels odmawia udzielenia poparcia Hitlerowi. Namawia swoich kolegów, aby zrobili to samo. „Żaden akt upoważniający nie daje wam prawa do zdeptania wiecznych i niezniszczalnych idei” – twierdzi Wels. Potem siada. Członkowie Reichstagu oddali głosy: czterysta czterdzieści jeden za, osiemdziesiąt cztery przeciw. Daje to nazistom znacznie więcej niż dwie trzecie przewagi. W spektaklu tchórzostwa i politycznego oportunizmu politycy popierają Hitlera i uchwalają nowe prawo.
Hitler nazywa dokument Ustawą o pozbyciu się niedoli ludu i Rzeszy (niem. Gesetz zur Behebung der Not von Volk und Reich). A będzie znana jako tak zwana ustawa upoważniająca. W pięciu krótkich akapitach wypatroszy resztki konstytucji weimarskiej i przekształci Niemcy w dyktaturę. I wszystko to zrobi w pełni legalnie. Nie na drodze zbrojnej rewolucji, nie przez krwawy zamach stanu. Ale w operze, pod okiem cherubinów.
Źródło:
Tekst stanowi fragment książki Rebekki Donner „Podwójne życie Mildred” (Znak Horyzont 2023).
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.