Nazywano go „małym człowiekiem z Norymbergi”. Nie miał rąk i nóg, ale opanował kaligrafię, grę na instrumentach, sporo magicznych trików oraz „sztukę kochania”.
Matthiasa wybrałam do zamknięcia rozdziału o małych ludziach, ze szczególnego względu. Przede wszystkim jego historia działa się na długo przed tym, zanim ukuto określenie freak show (chociaż zainteresowanie wszystkim, co odbiega od przyjętej normy, istniało zawsze), a poza tym przy jego umiejętnościach bledną wszelkie sztuczki, jakie mogłyby zaprezentować opisane tu osoby.
Ukrywany przed światem
Matthias, urodzony 2 czerwca 1674 roku w miejscowości Ansbach na terenie Niemiec, był pozbawiony rąk i nóg, a raczej zamiast nich posiadał jedynie kikuty, co zresztą można zobaczyć na jego portretach. O jego dzieciństwie nie wiadomo zbyt wiele, ponoć rodzice trzymali go z dala od potencjalnych widzów i wydaje się, że publiczne występy chłopca rozpoczęły się dopiero po ich śmierci. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyż rodziny często wstydziły się upośledzonych w widoczny sposób dzieci. Zresztą, rodzinie musiało być wyjątkowo trudno, bo Matthias był dziewiątym dzieckiem, do tego najmłodszym. Wyżywienie tylu potomków nie było łatwe.
Po raz pierwszy informacja o Matthiasie Buchingerze pojawia się najprawdopodobniej w 1694 roku – opisano wówczas człowieka występującego na jarmarku, który wyglądem pasował do niego. Jednak na odkrycie talentu Matthiasa trzeba było czekać aż do 1709 roku. Matthias był wtedy trzydziestopięciolatkiem. Na czym polegał jego talent? Co wyjątkowego można zrobić, mając kikuty zamiast rąk? Okazuje się, że bardzo wiele.
Geniusz mikrokaligrafii
Jednym z głównych talentów Buchingera była kaligrafia, ale nie pospolita, tylko mikrokaligrafia. Mówi się, że mógł być uczniem, albo że wzorował się na mistrzu w tej dziedzinie Johannie Michaelu Püchlerze. Wykonany przez niego portret Marcina Lutra składa się z wijących się ozdobnych linii tekstu, fragmentów Biblii i podobno kilku z pamiętnych tez zaproponowanych, a raczej przybitych do drzwi katedry przez mnicha.
Nie ma dowodu na to, że Buchinger faktycznie był uczniem Püchlera albo że jedynie czerpał inspirację z jego pracy, ale faktem jest, że sam wykonywał podobne dzieła, z niesamowitą dbałością o detale, a niektóre z tekstów tworzących jego rysunki można odczytać jedynie pod lupą. Wspaniały przykład tej sztuki można podziwiać na jego autoportrecie – gdzie włosy autora, a raczej włosy jego peruki, utworzone są z tekstów siedmiu psalmów (numery 27, 121, 128, 130, 140, 149, 150) oraz tekstu modlitwy Ojcze Nasz.
Jeżeli oglądający nie wie, czego powinien szukać, albo nie ogląda rysunku pod lupą, może nie zorientować się, że to litery tworzą szkic. Jak Matthias mógł tego dokonać, nie mając dłoni? Niektóre źródła podają, że na jednym z kikutów ramion posiadał wyrostek przypominający kciuk, którym mógł przytrzymywać pióro, a pomagał sobie, stabilizując je drugą ręką. Niestety to tylko przypuszczenia.
Niektórzy współcześni mu twierdzili, że pisał stopami, co, rzecz jasna, jest niemożliwe, gdyż stóp również nie posiadał. Jemu współcześni byli pod tak wielkim wrażeniem jego umiejętności, że zlecali mu wykonanie różnego rodzaju dokumentów takich jak rysunki herbów, ogłoszenia ślubne czy fantazyjne drzewa rodowe. Jednak kaligrafia nie była jedyną mocną stroną Matthiasa. Swoją publiczność zadziwiał także grą na wielu instrumentach. Radził sobie doskonale z fletem, obojem, dudami, trąbką i cymbałami, a także projektował własne instrumenty, na których mógł komponować.
Czytaj też: Koo Koo – Dziewczyna Ptak
Człowiek renesansu
Jeżeli jednak widzowie nie mieli ochoty na kaligrafię i słuchanie gry na oboju, mogli poprosić go o wykonanie kilku magicznych sztuczek na przykład z ziarnami kukurydzy i żywymi ptaszkami czy kubkami i piłeczkami. Do tego chętnie grał w kręgle i kości, a także był niezłym kompanem do karcianej rozgrywki. Na prośbę widzów demonstrował również nawlekanie igły. Potrafił też rzeźbić w drewnie i budować miniatury (na przykład statków) w butelkach, sam utrzymywał swoją perukę w nienagannym stanie, a także umiał strzelać z pistoletu i według niejakiego Jamesa Parisa, który podziwiał jego występy w Londynie 10 marca 1731 roku, nigdy nie chybiał.
Nic dziwnego, że w ulotce, w której sam siebie przedstawia (tego typu ulotki reklamowe pojawiały się już na długo przed pojawieniem się terminu freak show), określa siebie jako wspaniałego i cudownego, oraz zdolnego czynić rzeczy tak niesamowite, że nikt inny nie jest w stanie ich wykonać. Pełną treść tej ulotki można znaleźć na stronie The History Blog. Na ulotce znajduje się również jego słynny portret w peruce z psalmów.
Widownia Matthiasa była niezwykle zróżnicowana. Podziwiała go gawiedź na jarmarkach, ale także trzech kolejnych niemieckich cesarzy oraz król Anglii. Do Anglii wybrał się w 1717 roku właśnie po to, żeby zadziwić nowego króla Jerzego prezentem – własnoręcznie zaprojektowanym i wykonanym instrumentem muzycznym. Gdyby udało mu się zrobić na władcy wrażenie, Matthias mógłby liczyć na dobrze płatną i stabilną posadę na dworze. Niestety król nie zaproponował mu pozostania w pałacu, ale przynajmniej zapłacił za instrument dwadzieścia gwinei. Była to cena więcej niż przyzwoita.
Czytaj też: Ile „wybryki natury” zarabiały w XIX-wiecznej Ameryce?
Bucik Buchingera
Buchinger był czterokrotnie żonaty. Przeżył trzy swoje żony. Jego małżonki obdarzyły go czternaściorgiem ślubnych dzieci, ale miał również wiele nieślubnych potomków i potomkiń, gdyż utrzymywał intymne kontakty z siedemdziesięcioma innymi damami zainteresowanymi jego zręcznością i dbałością o szczegóły. Zupełnie nie przeszkadzało im to, że liczył około siedemdziesięciu trzech centymetrów wzrostu.
Do języka weszło nawet określenie „bucik Buchingera” – które może być nieco mylące, gdyż Matthias nie miał stóp, na które mógłby zakładać buty. Jego jedyną w pełni funkcjonującą kończyną był… penis, a bucikiem nazywa się pochwę – obuwie doskonale pasujące do tej kończyny.
Jak wszystkie gwiazdy żyjące z występów publicznych Matthias musiał stale się przemieszczać, żeby prezentować swoje umiejętności coraz to nowym, nieznudzonym jeszcze widzom (a i tak pod koniec życia uskarżał się na to, że wszystkim już się opatrzył i jego zyski spadły). Objechał całe Niemcy, Francję, odwiedził Anglię, wyruszył do Szkocji i Irlandii, aby wreszcie powrócić do Anglii i osiedlić się w hrabstwie Cork. Tam zamieszkał już na stałe i zmarł 17 stycznia 1740 roku (według innych źródeł w 1739 roku), pozostawiając po sobie wdowę.
Warto przypomnieć, że cuda natury rzadko kiedy były całkowicie bezpieczne po śmierci. Kolekcjonerzy osobliwości czyhali wszędzie. Nie wiadomo, gdzie znajdują się prochy Matthiasa ani czy dotrwały do naszych czasów, ale mówi się, że jego szkielet został wypreparowany przez pewnego doktora. Współcześni nie mogą, co prawda, podziwiać jego kości, ale za to Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku, przy pomocy miłośnika Matthiasa – magika Ricky’ego Jaya – zorganizowało wystawę o tytule Wordplay, czyli gra słów, podczas której widzowie mogli na własne oczy zobaczyć szesnaście grafik małego człowieka z Norymbergi.
Źródło:
Tekst stanowi fragment książki Joanny Zaręby „Dziwolągi” (Wydawnictwo RM, 2023).
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.