Brały udział w egzekucjach – jako kaci – i widowiskach, podczas których walczyły na śmierć. W trakcie ceremonii poświęcenia Koloseum zabito ok. 9 tys. zwierząt.
Zmrużył oczy, osłaniając je dłonią. Godzinami obserwował zbliżającą się linię światła słonecznego oświetlającą kapelusze senatorów siedzących w pierwszych rzędach, spocone osobistości z drugich rzędów i wreszcie swój sektor. (Tylko senatorowie mogli nosić kapelusze przeciwsłoneczne podczas widowisk publicznych. Reszta musiała się pocić – przyp. aut.). Czując, że toga przesiąkła mu potem, przesunął się na marmurowej ławce, próbując znaleźć wygodniejszą pozycję. Niestety tylko nadział się na kolana siedzącego za nim mężczyzny. Pogodziwszy się z odrętwieniem pleców, znów spojrzał na arenę.
Egzekucje przy użyciu psów i niedźwiedzi
Przynajmniej igrzyska wynagrodziły mu niewygody. Obejrzał kilka pierwszorzędnych egzekucji. Jednemu przestępcy przypięto skrzydła Ikara, zawieszono na drucie wysoko nad ziemią i zrzucono na arenę. Innego przebrano za mitycznego barda Orfeusza i przywiązano do pala. Wokół więźnia ustawiono w kręgu dziesiątki oswojonych zwierząt, tak jakby na coś czekały. Wtedy z zapadni wyszedł niedźwiedź i rozerwał „Orfeusza” na strzępy. (Zwierzęta często występowały w egzekucjach przestępców na arenach, choć może nie w tak rozbudowanych mitologicznych dramatach. Częściej po prostu przywiązywano skazańców do pali i napuszczano na nich psy, niedźwiedzie, lwy czy lamparty. Wręczano im także słabą broń i kazano się nią bronić przed atakami wygłodniałych drapieżników – przyp. aut.).
Polowania również okazały się bardzo udane. Grupa kobiet przebranych za Amazonki zadźgała szarżującego lwa, a słynny gladiator jednym pchnięciem włóczni zabił wielkiego białego niedźwiedzia. (Najlepsi łowcy potrafili na arenie ogłuszyć niedźwiedzia jednym ciosem w pysk, oślepić lwa płaszczem i zabić słonia włócznią – przyp. aut.).
Walki zwierząt
Teraz następny cud: na arenie rozległ się głos obwoływacza, który oznajmił, że cesarz przywiózł z dalekiej Etiopii bestię niewidzianą w Rzymie od czasów boskiego Augusta – strasznego i potężnego nosorożca! Tłum zamruczał podekscytowany, organista zagrał triumfalną melodię, a na arenę wkroczyło dziwne zwierzę przypominające byka, ale większe niż jakikolwiek byk, ze skórą pomarszczoną jak u słonia i dwoma groźnymi rogami na pysku. Obok niego pojawił się zdenerwowany treser w zabrudzonej tunice. Strzelając długim batem, popchnął bestię na środek areny. Gdy to zrobił, zaskrzypiały ciężkie drzwi i na arenę wybiegł ogromny byk.
Mężczyzna usiadł i czekał. Widział niedźwiedzie walczące z bykami, byki walczące ze słoniami, a kiedyś jeszcze wspaniałe widowisko, w którym lwy gryzły się z tygrysami. Zapowiadała się niezapomniana walka. Kilkadziesiąt kroków od nosorożca byk zatrzymał się, parskając i grzebiąc kopytami. Nosorożec przez dłuższą chwilę wpatrywał się w drugie zwierzę, ignorując bicz jego tresera. Potem z zadziwiającą szybkością zaszarżował, opuścił potężny łeb i przerzucił byka przez bark. Nosorożec zwyciężył, po czym kłusem zaczął okrążać arenę, a z 50 tysięcy rzymskich gardeł wydobył się ochrypły wrzask.
Igrzyska, na których pojawił się nosorożec, odbyły się w latach osiemdziesiątych naszej ery, a nosorożec stał się celebrytą. Uwieczniano go na monetach, stał się tematem wierszy, a nawet pojawił się w dekoracji świątyni na Forum. Na podstawie tych pełnych uwielbienia przedstawień możemy stwierdzić, że był to biały nosorożec, prawdopodobnie schwytany na terenie dzisiejszego Sudanu Południowego lub Ugandy, jakieś sześć i pół tysiąca kilometrów od Rzymu.
Czytaj też: Dlaczego Grecy i Rzymianie nie nosili… spodni? I czy faktycznie chodzili półnago? Sekrety starożytnej mody
Ofiary z całego świata
Chociaż niewiele nosorożców zawędrowało tak daleko na północ, był on tylko jednym z setek egzotycznych zwierząt przywożonych co roku do Koloseum. Podczas uroczystości związanych z poświęceniem Koloseum zabito nie mniej niż 9 tysięcy zwierząt. Za życia następnego pokolenia w ciągu stu dwudziestu trzech dni igrzysk upamiętniających podbój Dacji (współczesnej Rumunii), zabito 11 tysięcy.
Aby sprostać temu ogromnemu zapotrzebowaniu, zwierzęta sprowadzano z każdego zakątka znanego świata. Niedźwiedzie przywożono z tak odległych miejsc jak Szkocja. Z północnej Europy sprowadzano łosie, żubry i tury. Tygrysy łapano w północnym Iranie i Indiach. Egipt dostarczał krokodyli i hipopotamów, a inne części Afryki Północnej – lwów, lampartów, panter, hien i słoni. Afryka Subsaharyjska słała gazele, żyrafy, strusie, zebry, małpy człekokształtne i od czasu do czasu nosorożce.
Niektóre zwierzęta występujące na arenie schwytali żołnierze. Wojska rzymskie polowały na gazele w Egipcie, tropiły lwy w Berberii i chwytały niedźwiedzie oraz bawoły na Bałkanach. Niektórzy legioniści dorabiali sobie do żołdu, chwytając zwierzęta. Jeden z germańskich centurionów w ciągu sześciu miesięcy złapał pięćdziesiąt niedźwiedzi. Większość zwierząt, które pojawiły się w Koloseum, łowiły jednak lokalne grupy doświadczonych myśliwych. W niektórych częściach Afryki Północnej łowcy organizowali się gildie. Gdzie indziej pracowali jako wolni strzelcy wynajęci do dostarczenia zamówionej liczby zwierząt w określonym terminie.
Czytaj też: Gladiatorzy, dzikie bestie i tortury. Siedem sposobów na udane igrzyska w Koloseum
Metody polowania starożytnych Rzymian
Metody polowania różniły się w zależności od gatunku zwierząt. Roślinożerne, jak jelenie i gazele, łowcy z psami i pochodniami zapędzali w długie sieci. Żubry, które szarżując, mogły rozerwać każdą sieć, zapędzano w doliny wyłożone natłuszczonymi skórami, na których traciły równowagę i wpadały do zagrody. Strusie chwytano na lasso, a lwy łapano w pułapki z przynętami w postaci jagniąt lub koźląt. Lamparty odurzano podobno winem wlewanym do wodopojów. Młode tygrysy chwytali myśliwi na szybkich koniach.
(Łowcy podobno wykradali młode tygrysim samicom z nory i uciekali z łupem. Kiedy matka zdała sobie sprawę, że jej młode zniknęły, rzucała się w pogoń za myśliwym. Ale gdy go zaczęła doganiać, ten puszczał jedno z młodych, a tygrysica stawała, by je zabrać z powrotem do nory. Potem znowu ruszała w pogoń. Gdy znów doganiała łowcę, ten puszczał kolejne młode, a ona znów się zatrzymywała. Zanim zdążyła wrócić, myśliwy był bezpieczny daleko poza jej zasięgiem, mając jedno lub dwoje młodych.
W innej wersji takiego polowania, gdy tygrysica się zbliżała, łowca upuszczał lustro zamiast młodego tygrysa. Myląc swoje odbicie z jednym ze swych młodych, zatrzymywała się i zajmowała lustrem, podczas gdy myśliwy uciekał. Oczywiście nie ma żadnych dowodów, że tygrysy rzeczywiście chwytano w ten sposób. Historia prawdopodobnie wzięła się stąd, że wśród tygrysów, które przyjeżdżały do imperium z Iranu i Indii, dominowały samice i młode. – przyp. aut.).
Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu
Złapanie zwierząt było najprostsze. Dużo więcej kłopotów sprawiało przywiezienie ich do Rzymu i utrzymanie przy życiu do igrzysk. W pierwszym etapie podróży zwierzęta roślinożerne szły przywiązane do wozów. Mięsożerne zaś zamykano w wentylowanych drewnianych skrzyniach, które ładowano na wozy ciągnięte przez woły. Po dotarciu do granic cesarstwa myśliwi mogli korzystać z ciężkich wozów pocztowych. Maksymalna ładowność tych pojazdów wynosiła około sześciuset kilogramów, a mogły one pomieścić do dwóch drapieżników zamkniętych w skrzyniach. I co ważne, każde miasteczko, przez które przejeżdżali myśliwi, miało obowiązek karmić zwierzęta, nawet przez tydzień.
W afrykańskich portach specjalizujących się w wysyłaniu zwierzyny do Rzymu na potrzeby igrzysk cumowały specjalne statki przeznaczone do przewożenia dużych zwierząt. Wydaje się jednak, że większość z nich odbywała długą podróż do Italii stłoczona w ładowniach statków służących do przewozu towarów masowych. Po przybyciu na miejsce słonie i inne zwierzęta roślinożerne wysłano do cesarskich posiadłości poza stolicą. Resztę prowadzono bezpośrednio do Rzymu, gdzie trzymano je na dużym wybiegu otoczonym wysokim kamiennym murem, gdzie stały rzędy drewnianych zagród i klatek.
Najbardziej interesujące okazy pokazywano w centrum miasta. Na przykład za panowania Augusta powstał zbiornik, w którym ku uciesze rzymian pływały krokodyle nilowe, a egipscy treserzy urządzali regularne pokazy dla gapiów, wyławiając gady sieciami i rzucając je na platformę, gdzie wygrzewały się na słońcu.
Czytaj też: Rzymska potęga – Circus Maximus
Maszyny do zabijania
Czekając na wyjście swych zwierząt na arenę, treserzy szkolili niektóre z nich do rozrywki. Lwy uczono lizać ręce opiekunów i przynosić w pysku żywe zające. Małpy miały się nauczyć występować w miniaturowych żołnierskich mundurach i jeździć na kozach po arenie. Najbardziej agresywne drapieżniki szkolono do walki i uczono przezwyciężać strach przed ludźmi. Te najdziksze miały służyć do wykonywania egzekucji na więźniach. Kilka otrzymało nawet sceniczne imiona. (Do najbardziej popularnych należały imiona: Victor [zwycięzca], Crudelis [dzikus] i Omicida [zabójca] – przyp. aut.). Czasami drapieżniki otrzymywały żywą zdobycz: według jednej anegdoty do klatki wrzucono kozę, ale ku zmartwieniu treserów tygrys się z nią zaprzyjaźnił. W czasie igrzysk drapieżniki karmiono szczątkami zwierząt zabitych na arenie.
Pomiędzy igrzyskami mięso dostarczali rzeźnicy. To mogło sporo kosztować: Kaligula rozkazał kiedyś w ramach zmniejszenia kosztów karmić zwierzęta więźniami. Do utrzymania egzotycznych zwierząt przy życiu w obcym dla nich środowisku nie wystarczało ich tylko karmić. Jeden z rzymskich urzędników skarżył się, że większość krokodyli, które wielkim kosztem sprowadził z Egiptu, była zbyt chora, aby jeść.
Na dzień przed występem na igrzyskach zwierzęta roślinożerne zwożono na przedmieścia Rzymu, a mięsożerne z powrotem wpychano do skrzyń transportowych. Ostatniej nocy przewożono je do Koloseum. Nieopodal trzymano słonie i inne duże zwierzęta, które wchodziły na arenę przez jedno z wejść na poziomie gruntu. Wszystkie mniejsze od byków zaganiano do tuneli pod areną, gdzie setki niewolników nadzorowało tętniący życiem podziemny świat klatek i wind.
Serce słonia i mózg strusia dla cesarza
Tuż przed występem odbywały się ostatnie przygotowania: zwierzęta strojono, owijając im łapy świątecznymi girlandami lub posypując futro złotym pyłem. W końcu windą poruszaną przez niewolników wjeżdżały na arenę. Praktycznie wszystkie ginęły w ciągu kilku minut po dotarciu do celu.
(Śmierć nie stanowiła ich końca. Po wywleczeniu z areny kły, skóry czy inne cenne fragmenty ciała wysyłano na sprzedaż. Niektóre przysmaki, takie jak serce słonia i mózg strusia, trafiły na stół cesarski. Większość mięsa rozdawano jednak obywatelom rzymskim [nawiasem mówiąc, mięso niedźwiedzia uchodziło za bardziej pożywne niż lwa czy lamparta].
Prawdopodobnie rozdawanie go odbywało się na zasadzie jakiejś loterii. Podczas przerw w igrzyskach niewolnicy rzucali w publiczność żetonami. Ci, którym udało się złapać żeton z wizerunkiem zwierzęcia, mogli pod koniec dnia wymienić go na określoną ilość mięsa z areny. Czasami, aby wyeliminować pośredników, obywatele rzymscy mogli sami polować. Pewien cesarz stworzył w Circus Maximus sztuczny las i wpuścił do niego tysiące strusi, jeleni, dzików i wiele innych zwierząt. Następnie pozwolił ludziom wejść do lasu i zabrać tyle zwierząt, ile zdołali upolować – przyp. aut.).
Polowania na zwierzęta pozwalały cesarzom zademonstrować swoją hojność, potęgę i dominację Rzymu nad samą naturą. Ale odbywało się to wielkim kosztem dla przyrody. Do czasu ostatnich igrzysk w Koloseum tureckie pantery, irańskie tygrysy, egipskie hipopotamy i leśne słonie z Afryki Północnej zostały niemal doszczętnie wytrzebione. Nie tylko ludzie padali ofiarą rzymskiego imperializmu.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.