Nazwa „Halloween” wzięła się od wigilii Wszystkich Świętych (All Hallows’ Eve). Samo święto jest jednak starsze. Wywodzi się od celtyckiego powitania zimy.
Noc z 31 października na 1 listopada – czyli wigilia dnia Wszystkich Świętych – od stu lat jest hucznie obchodzona w Stanach Zjednoczonych jako Halloween. W 1920 roku w mieście Anoka w stanie Minnesota zorganizowano pierwszą paradę. Mieszkańcy miejscowości, przebrani w kolorowe stroje, bawili się tak dobrze, że postanowili zrobić z tego lokalną tradycję. Ta szybko wykroczyła poza granice miasta, a nawet stanu. W 1937 roku Anoka została okrzyknięta światową stolicą Halloween. Dziś to święto jest celebrowane nie tylko w USA, Kanadzie, Irlandii, Wielkiej Brytanii czy Australii, ale również m.in. w Polsce, gdzie pojawiło się w latach 90. ubiegłego wieku.
Obecnie budzi w pewnych środowiskach duże kontrowersje, związane z charakterem jego „symboli”. Krytycy Halloween co do jednego mają jednak rację – faktycznie święto ma pogańskie, a konkretnie – celtyckie korzenie.
Ogień na koniec lata
Jedna z teorii głosi, że tradycje związane z obchodami Halloween, wywodzą się z obyczajów Gaelów (Szkotów), a za ocean sprowadzili je w XIX wieku irlandzcy imigranci. Wiąże się je ze świętem Samhain. Diana Rajchel pisze:
Dla ludów celtyckich sabat Samhain wyznaczał początek zimy. Był to czas, kiedy zarzynano bydło i zbierano ostatnie plony z pól przed nieuniknionym pogrążeniem się w głębiny zimowych ciemności. Rozpalano ognie, by pomóc błąkającym się duchom odnaleźć drogę, składano ofiary dla bogów i przodków.
Nazwa święta pochodzi od staro celtyckiego słowa „samhainn”, „samhuinn” lub „sauin”, tłumaczonego jako „koniec lata”. Część naukowców uważa jednak, że może się wywodzić od innego wyrazu – „samhthetne”, oznaczającego „ogień pokoju”. Oba te źródłosłowy wydają się zawierać co najmniej ziarno prawdy. Samhain było w istocie celebracją zmiany pór roku – końca pory żniw i rozpoczęcia zimy („ciemniejszej połowy roku”). Ogień – a konkretnie jego rozpalanie i wygaszanie – był zaś centralnym punktem obchodów.
Celtycki blackout
Jak obchodzono Samhain? Najpierw następowało swoiste „zaciemnienie”. Celtowie pozwalali, by ogień w ich domowych paleniskach wypalił się do końca. Miało to bardzo pragmatyczny cel – miało zniechęcić zbłąkane dusze zmarłych od nawiedzania domów żyjących. Wierzono bowiem, iż w noc poprzedzającą święto otwierają się wrota prowadzące w zaświaty, a dusze zmarłych przekraczają je, by przez kolejny rok (zanim wrócą, skąd przyszły), żyć pośród ludzi. Pozbawione ciepła i oświetlenia (poza paleniskiem gaszono też pochodnie i kaganki) domostwa miały wyglądać na opuszczone i przez to nieatrakcyjne dla przybyszów z tamtego świata. Akt wygaszenia ognia traktowano też symbolicznie – jako „śmierć” starego roku.
Po dopaleniu się ognia wraz z resztą plemienia gromadzono się, by obserwować, jak druidzi krzeszą święty ogień, rozpalany na nowo dla użytku całej społeczności. Ogień krzesano za pomocą koła i wrzeciona: koło, symbolizujące słońce, obracało się od wschodu do zachodu i iskrzyło. W tym czasie odprawiano modlitwy, składano dary i ofiary związane z poszczególnymi potrzebami ludzi. Pojawiał się Crom-cruach: był to symbol słoneczny i uczeni nie są pewni, czy reprezentował pogańskiego boga, czy też jakiś aspekt natury przedstawiony na kamiennej kolumnie.
Ogniska miały wskazywać drogę dobrym duchom, a przy okazji odegnać te złe. Jednocześnie wykorzystywano je do rytuału oczyszczającego. Dlatego tańczono wokół płomieni, nie stroniąc przy tym od alkoholu. Po zakończonej celebracji uczestnicy wracali do domów, niosąc pochodnie zapalone od świętego ognia. Służyły im one do ponownego „uruchomienia” wygaszonych palenisk. Oczywiście przedtem trzeba było zapewnić sobie bezpieczeństwo przed zbłąkanymi duszyczkami. Tylko jak?
Cukierek albo psikus
Cóż, Celtowie mieli odpowiednie gusła i rytuały na każdą okazję. Nie inaczej było z dniem powitania zimy – i niekoniecznie sympatycznych odwiedzin z zaświatów. Według druidów w Samhain zacierała się granica między światami – doczesnym i tym pozagrobowym, a duchy (nie tylko te dobre) mogły ją swobodnie przekraczać. Aby przypadkiem nie zainteresowały się żywymi, „przekupywano” je darami z żywności. Składano też ofiarę dla błąkających się dusz. Zabijano czarną owcę, maciorę lub krowę. Według legend w niektórych rejonach ofiary były bardziej krwawe – bóstwo Crom-cruach miało żądać wszystkiego, co pierworodne oraz co trzeciego syna. Czy w tych makabrycznych opowieściach tkwi ziarno prawdy?
Trudno powiedzieć. Wiadomo natomiast, że gdy na tereny celtyckie wkroczyło chrześcijaństwo, zaczęto zabezpieczać się również przy pomocy wody święconej. Skrapiano nią drzwi, zwierzęta gospodarskie oraz dzieci. Dzięki temu miały uniknąć opętania.
Przezorny zawsze ubezpieczony, dlatego Celtowie chronili się w jeszcze jeden sposób. „Jako że niektóre byty magiczne bywają nieprzyjazne, Celtowie przebierali się za zwierzęta lub za inne budzące grozę stwory, aby zapobiec porwaniu przez duchy lub później przez czarownice” – pisze Rajchel. Druidzi zakładali ciemne stroje oraz maski ponacinane tak, by wyglądały na twarze demonów. Miało to odstraszyć złe duchy. (Echa tych obrzędów możemy znaleźć w najważniejszych halloweenowych tradycjach – przebierania się w straszne kostiumy i zbierania smakołyków: „cukierek albo psikus”).
Wigilia dla pasterzy
Datę Samhain wyznaczyła sama natura – święto przypadało pomiędzy równonocą jesienną a przesileniem zimowym. Takich świat związanych z porami roku było w celtyckim kalendarzu cztery: Samhain (obchodzone około 1 listopada), Imbolc (ok. 1 lutego), Bealtaine (ok. 1 maja) i Lughnasadh (ok. 1 sierpnia). Według antropologa Jamesa George’a Frazera najważniejszymi z nich były Bealtaine i właśnie Samhain, ponieważ właśnie w tych terminach odpowiednio wypędzano bydło na letnie pastwiska na wyżynach (na początku lata) i spędzano je z powrotem (na początku zimy). Stąd też miałyby się one wywodzić z okresu, gdy Celtowie byli ludem pasterskim.
W połowie IX wieku Samhain zostało „zawłaszczone” przez chrześcijaństwo. Wtedy to Ludwik Pobożny, król Franków i cesarz rzymski, zarządził, by na całym obszarze pozostającym pod jego władaniem obchodzono dzień Wszystkich Świętych. Święto do kościelnego kalendarza wprowadził sto lat wcześniej papież Grzegorz III. To on ustanowił datę 1 listopada (wcześniej chrześcijanie organizowali obchody ku czci świętych w maju lub czerwcu), fundując oratorium w bazylice św. Piotra „ku czci Zbawiciela, Maryi, apostołów, męczenników i wyznawców”.
Z kolei w 935 roku Jan XI wprowadził wigilię Wszystkich Świętych. Później do „kompletu” świąt dołączono Zaduszki przypadające 2 listopada. Przez niemal 500 lat obowiązywała też tzw. oktawa obchodów, lecz została ona – wraz z wigilią – zniesiona przez Piusa XII w 1955 roku.
Czytaj też: Dziady – słowiański rytuał spotkania z duchami. Na czym polegał tajemniczy obrzęd?
Eksportowe święto
Stopniowo o tradycjach Samhain zaczęto zapominać. „Swoje” zrobiła też w tym względzie reformacja, znosząc na obszarze Anglii doktrynę czyśćca i kult świętych. Wraz z nimi zniknęły nie tylko katolickie, ale i pogańskie zwyczaje. Jak się jednak okazało – wróciły. Zupełnie niczym dusze z zaświatów.
W dziewiętnastym wieku, kiedy protestanci z Ulster (w Irlandii) osiedlili się w Stanach Zjednoczonych, przywieźli ze sobą własne tradycje związane z Samhain/Halloween. Organizowali przyjęcia, zawody, parady przebierańców, a ich sąsiedzi, niebędący Irlandczykami, dołączali do zabawy. Inni koloniści przejęli przede wszystkim zwyczaj organizowania przyjęć i zabaw dla dzieci. Młodzież i młodzi dorośli również mogli brać udział w tych przyjęciach, co traktowano jako element lokalnych zwyczajów zalotnych.
W latach trzydziestych dwudziestego wieku tradycja halloweenowych psikusów stała się istotnym i dość kosztownym problemem dla wielu amerykańskich społeczności. W latach pięćdziesiątych większość miast organizowała więc już różne imprezy halloweenowe, aby odwrócić uwagę chuliganów.
Nie trzeba było długo czekać, by Halloween znów stało się „modne”. W latach 70. ubiegłego wieku przestano je traktować jako rozrywkę dla dzieci. Skomercjalizowało się i zmieniło w coś w rodzaju „świeckiego święta”, podczas którego – jak przed wiekami – przywołuje się duchy, pali ogniska, organizuje „uczty” i przebiera w straszne stroje. Nie ma to zbyt dużo wspólnego z celtyckimi wierzeniami – wbrew temu, co chcieliby w nim widzieć niektórzy przeciwnicy Halloween.
Bibliografia:
- Jenny Butler, Neo-pagan celebrations of Samhain, [w:] Treat or Trick? Halloween in a Globalising World, red.: Hugh O’Donnell, Malcolm Foley, Cambridge Scholars Publishing 2008.
- James George Frazer, Złota gałąź: studia z magii i religii, Państwowy Instytut Wydawniczy 1962.
- Diana Rajchel, Samhain. Rytuały, przepisy i zaklęcia na początek pory zimowej, Illuminatio 2015.
- Samhain, history.com (dostęp: 30.10.2022).
KOMENTARZE (6)
Artykuł niezwykle ciekawy i edukujący, choćby dla naszej wiedzy ogólnej i świadomości. Niestety chrześcijaństwo dzisiaj, a szczególnie w Polsce jest w głębokim średniowieczu. Zapomniało, że ma gdzie szukać odpowiedzi na nurtujące pytania co do życia i wiary w istotę najwyższą (Biblia), zamiast tego woli ubajecznione tradycje, kolorowe święta, światełka, symbolika pełną gębą a propo świata zmarłych, nieba i przedziwnego czyścca. Tradycje wymuszające w imię Boga przebłagania za pieniądze o np. lepszy byt w zaświatach, w czyśccu, przyjście raz w roku na grób bliskich, zapala nie zniczy, bo jak nie to piekielny kocioł? Przecież nasz fundament wiedzy jako wierzących – Biblia raczej pokazuje nam, że kwestia wybawienia i w przyszłości zmartwychwstania zmarłych, nie zależy od naszych uczynków, a już na pewno nie od pieniędzy, kapłanów, zamawianych modlitw itp., bo nasze wybawienie zależy o tego co robimy teraz i jak żyjemy, bo z tego będziemy rozliczani kiedyś przez tą Istotę Najwyższą. Teraz i tylko teraz mamy czas na pokazanie Bogu, że zasługujemy na Jego uznanie, bo nikt za nas tego nie zrobi jak już nas nie będzie, nie wykupi nas, bo raz zostaliśmy wykupieni krwią Chrystusa i nie ma innej możliwości, innej drogi ani sposobu do zbawienia. Żaden kapłan, czy ktoś nam bliski, żadne rytuały czy święta nie są w stanie wpłynąć na osąd samego Boga. Nie róbmy sobie z Niego. „jaj” Proszę zobaczyć:
Pwt 30:19-20: „Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo, miłując Boga swego, Jahwe, słuchając Jego głosu, lgnąc do Niego; bo tu jest twoje życie i długie trwanie twego pobytu na ziemi, którą Jahwe poprzysiągł dać przodkom twoim: Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi”.
A co do świata zmarłych to sam Nauczyciel chrześcijan nie zmarł na krzyżu po to by nagle stworzyć jakieś trzy rodzaje świata duchowego w tym czyściec. Był Izraelitą, myślał jak Izraelita i znał Pisma jak Izraelita, jak choćby to:
Koh 9:3-10: „To złem jest wśród wszystkiego, co się dzieje pod słońcem, że jeden dla wszystkich jest los. A przy tym serce synów ludzkich pełne jest zła i głupota w ich sercu, dopóki żyją. A potem — do zmarłych! Bo któż stanowi wyjątek? Wszyscy żyjący mogą jeszcze mieć nadzieję — bo lepszy jest żywy pies niż lew nieżywy — ponieważ żyjący wiedzą, że umrą, a zmarli niczego zgoła nie wiedzą, zapłaty też więcej już żadnej nie mają, bo pamięć o nich idzie w zapomnienie. Tak samo ich miłość, jak również ich nienawiść, jak też ich zazdrość — już dawno zanikły, i już nigdy więcej udziału nie mają żadnego we wszystkim, cokolwiek się dzieje pod słońcem. Nuże więc! W weselu chleb swój spożywaj i w radości pij swoje wino! Bo już ma upodobanie Bóg w twoich czynach. Każdego czasu niech szaty twe będą białe, olejku też niechaj na głowę twoją nie zbraknie! Używaj życia z niewiastą, którąś ukochał, po wszystkie dni marnego twego życia, których ci [Bóg] użyczył pod słońcem. Po wszystkie dni twej marności! Bo taki jest udział twój w życiu i w twoim trudzie, jaki zadajesz sobie pod słońcem. Każdego dzieła, które twa ręka napotka, podejmij się według twych sił! Bo nie ma żadnej czynności ni rozumienia, ani poznania, ani mądrości w Szeolu, do którego ty zdążasz.”
Naprawdę przebudźmy się z tego matrixa jakichś transcendentnych, rzekomo chrześcijańskich tradycji i zacznijmy żyć jako wierzący tak naprawdę, a nie dlatego bo tak mi rodzice i dziadkowie przekazali, albo w mówieniu co w tym złego, bo przecież to taka super kolorowa i piękna tradycja, bo przecież ktoś ważny, może biskup, może święty, a może sam papież ją ustalił.
Apostoł Paweł w Dz. Ap. 5: 29 świetnie skwitował przy pewnej okazji swoich oskarżycieli mówiąc, że „..należy słuchać bardziej Boga niż ludzi..”
Świadomie wracają złe tradycje które naprawdę szkodzą np.straszy się starsze osoby nawet spoza posesji nie informując wcześniej CV o czasie tegoż wyrażenia i robią to dzieci polską wersję dlatego znamy jako dziady i jest nie mniej drastyczna i zawsze redagowana jako wieczór wigilijny.czyli szansa utraty żywych bliskich niestety rośnie do 100% więc trudno obchodzić to zdarzenie jako żart i nadejście zimy bo jest raczej Apokalipsą tyle że jak u apostołów część uczestników przeżyje i zostaje honorowym poganinem.
A czy można po polsku? Jakiś bełkot.
Czy chrześcijanie znowu coś „zawłaszczyli”?
Tym razem jeśli już, to chyba jednak bardzo ale to bardzo niewiele… „Jeśli już”, to raczej zrobił to dopiero amerykański show biznes.
Jak mówi bowiem brytyjski projekt badawczy dotyczący historii Halloween: „Od okresu średniowiecza (1066-1485) aż do XIX wieku nie ma dowodów na to, że noc z 31 października na 1 listopada, była czymś innym u Anglosasów, niż tylko wigilią Wszystkich Świętych.” Gdyby ta tradycja była istotnie żywa, obecna jednak u ich sąsiadów Celtów, to musiałoby coś z niej, cokolwiek i do Anglosasów przez ten „szmat czasu” przeniknąć…
Czczenie tych dni było jednakowoż powszechne w Europie, także w antycznym Rzymie, jako przesilenie – koniec nie lata, ale zbiorów wszelakich, takie „totalne” nasze dożynki (31.10) i początek nowego roku (1.11), i, lub chłodnej jego części. Były one bowiem, te dni, w połowie między 21-(22)-24 września – przesileniem jesiennym, a tradycyjnym początkiem zimy – najkrótszych dni zaczynających się od 5-(6)-8 grudnia.
Samhain pierwotnie nie miało też jakiegokolwiek związku ze zmarłymi. Palenie wiązek siana, słomy za dusze (w czyśćcu cierpiące?) było w nim, tym celtyckim „święcie”, rzymskim dość późnym zapożyczeniem. Co do samej nazwy, oznacza ona we wszystkich językach celtyckich do dzisiaj głównie miesiąc listopad. Pochodzenie od słowa praindoeuropejskiego oznaczającego „lato” uważa się obecnie za mało prawdopodobne, wraca się do uznania za pierwotne użycie staro-celtyckiego rdzenia „samani” oznaczającego „zgromadzenie.” Z racji podobieństwa w wymowie do słowa „zasiew” wg nowszej hipotezy, może ono też oznaczać i, lub oprócz tego powyżej, koniec siewów ozimin.
Obecnie większość badaczy uważa też, że początkiem tradycji anglosaskich związanych z Halloween, był europejski, ale nie celtycki a najpewniej germański, zwyczaj „zaduszek” z IX wieku, znany i rozpowszechniony we Włoszech, Prowansji, czy Bawarii głównie, a z(a)mieniony w czasie epidemii dżumy w „danse macabre”. Dopiero w XIX wieku wraz z powtórnym odkrywaniem celtyckich zwyczajów i zafascynowania się ich często dość mrocznym kolorytem, włączono je jako modne, często „na siłę” w różne tradycje wigilii Wszystkich Świętych w tym i „komercyjny” Halloween – i nie robili tego głównie Irlandczycy czy Szkoci, jak to się często stwierdza – domniemywa, a zwykle biznesmeni związani z rozrywką o bardzo, bardzo różnej narodowości. Głównie jednak „uzbrojono” komercyjnie Halloween w elementy okultyzmu, „new age” i satanizmu nawet, co m. in. naszemu kościołowi się bardzo nie podoba, ale większość jednak europejskich, katolickich także, uważa to – je, za mało istotne, nie warte większej uwagi.
A „cukierek albo psikus” to także na koniec XIX, pocz. XX wieku dopiero datowane, twórcze wplecenie „chodzenia po kolędzie” duchownych, tak katolickich jak i protestanckich, które wówczas miało miejsce nie tylko po, ale i przed Bożym Narodzeniem i wywodziło się ze starszego zwyczaju zbierania przez biednych chrześcijan ciasta „zadusznego”, a którym płacono im za odmawiane modlitwy nie tylko za dusze zmarłych, ale i w innych intencjach.
Najnowsze badania pokazują też, że absolutna większość zwyczajów związanych z obecną formą Halloween, jak szczególnie np. upiorne korowody, czy domy nawiedzone, a nawet „celtyckość” towarzyszącej muzyki, to bardzo, bardzo młode bo pochodzące najwcześniej z lat 30-40. ubiegłego wieku, „tradycje”, obrzędy i zwyczaje, co ciekawe swój pierwowzór mające jakże często w bardzo wówczas popularnych filmach zwanych horrorami :)
Jednym ze starszych na tym tle zwyczajów wg powyższych badań, jest być może już renesansowy (czy naprawdę jeszcze średniowieczny?) zwyczaj palenia świeczek w wyciętych na kształt w ludzkiej twarzy będących otworów, najpierw zgrubień rzepy, a później dyni, które to świeczki mają swym płomykiem prowadzić dusze będące między piekłem, a ziemią/niebem do czyśćca/nieba…
kościół ze wszystkich świąt robi biznes,a szanowny pan na samym początku swojego wpisu atakuje amerykański show-biznes
To, że coś jest popularne nie oznacza, że jest dobre. Obchodzenie Halloween jest grzechem, czyli złem, bo jest to święto, które ma pochodzenie pogańskie. Nie ma znaczenia, czy jest się osobą wierzącą lub niewierzącą, bo grzech i tak ma miejsce, nawet jeżeli człowiek wyklucza taką możliwość. Ludzie negujący istnienie Boga także grzeszą, choć twierdzą, że tak nie jest. Z Bogiem oraz grzechem jest jak z powietrzem, czyli nie widać, ale i tak istnieje. Owszem naukowo można stwierdzić istnienie powietrza, ale jest ono niewidoczne dla ludzkiego oka i to nie znaczy, że go nie ma – tak samo jest z rzeczywistością duchową. Z przestrzeganiem prawa Bożego jest tak samo jak z zasadami ruchu drogowego, więc człowiek powinien się do nich stosować dla dobra własnego i innych ludzi, bo za wykroczenie można otrzymać mandat albo stracić zdrowie lub życie, a następstwem złych uczynków jest kara Boża. Księża egzorcyści diecezji płockiej wydali oświadczenie po swoim spotkaniu z księdzem biskupem Piotrem Liberą. Zostało ono opublikowane na stronie kurii tej diecezji, cytat: „Halloween nie jest niewinną, beztroską zabawą, ale grozi otwarciem się na działanie złych duchów. Zgłaszają się do nas rodzice z prośbą o pomoc, z powodu pojawiających się problemów u dzieci, które brały udział w różnych zabawach, odbywających się w okolicach 31 października. Zwracamy się z apelem do rodziców, nauczycieli oraz wychowawców dzieci i młodzieży, aby nie organizować i nie uczestniczyć w inicjatywie zwanej Halloween”. Oczywiście dręczenia demonicznego nie doświadcza każdy uczestnik Halloween, ale dla wszystkich jest to szkodliwe – jak każdy grzech, którego skutkiem jest kara Boża. To tak jak z paleniem papierosów, bo nie każdy palacz umiera na raka płuc, ale dla wszystkich palenie jest niezdrowe, czyli niekorzystne. Słowo pogański oznacza wszystkie religie/systemy wierzeń prócz chrześcijaństwa i judaizmu. A Halloween wywodzi się ze święta Samhain obchodzonego przez starożytny lud Celtów, który wyznawał wiarę w wielu bogów. Zwyczajem święta Samhain było chodzenie „od drzwi do drzwi” i przebieranie się, często połączone z odgrywaniem przedstawień lub recytowaniem wierszy w zamian za jedzenie – co nawet dziś jest praktykowane, czyli cukierek albo psikus. Każdy dobrowolny udział w Halloween jest wykroczeniem przeciw pierwszemu przykazaniu Dekalogu: „Nie będziesz miał cudzych bogów przede Mną”. Brak złej intencji nie usprawiedliwia człowieka, bo nieumyślnie także można zgrzeszyć lub popełnić błąd. W europie oraz w Stanach Zjednoczonych Halloween postrzega się jako niewinną zabawę, tymczasem to pogaństwo i jednocześnie bałwochwalstwo (oddawanie czci cudzym bogom), które polega nie tylko na celowym czczeniu wybranego bożka, ale także na udziale w praktykach, które są elementem pogańskich religii, a Halloween wywodzi się z celtyckich wierzeń pogańskich. Poprzez takie imprezy ludzie uczestniczą w czynnościach, które wywodzą się z kultu cudzych bogów i nieumyślnie dopuszczają się złego uczynku – nawet osoby, które nie mają złych intencji, by oddawać cześć jakimkolwiek bóstwom, całkowicie pomijające aspekt duchowy i kierujące się tylko chęcią zapewnienia sobie frajdy. Pan Jezus powiedział: „Po owocach ich poznacie ich” i „tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce” – ewangelia wg. św. Mateusza 7, 16-17. A niektórzy ludzie na skutek udziału w Halloween są dręczeni przez demony, czyli złe duchy. To zły owoc, który wydaje złe drzewo. Cierpienie i śmierć jest następstwem grzechu jako kara Boża, od nieposłuszeństwa Adama i Ewy (księga rodzaju 3, 8-19), czyli od grzechu pierworodnego. Biblia (słowo Boga, czyli prawda) mówi: „przez (…) człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć” – list do Rzymian 5, 12. Chodzi oto, że „Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze” – drugi punkt „Głównych prawdy wiary”, więc warto unikać grzechu choćby dla dobra własnego, aby nie zostać ukaranym. Opętanie i dręczenie demoniczne jest stanem, w którym człowiek cierpi, dlatego jest skutkiem grzechu – jakim jest udział w imprezie halloweenowej, bo Pan Jezus nie ukarałby człowieka za czyn, który nie jest złem. Pan Bóg nie chce, aby ludzkość, czyli Jego dzieci cierpiały, ale ponieważ jest sprawiedliwy, to nie może nie ukarać za grzech, bo to przeczyłoby uczciwości, dlatego pragnie, aby wystrzegano się złych uczynków. Tak samo jest z ogniem = nie wkładaj ręki, bo zaboli. Gdyby udział w Halloween nie był złym uczynkiem, to nie byłoby konsekwencji w postaci zniewoleń demonicznych, bo opętań doświadczają ludzie przede wszystkim na skutek własnych grzechów. Poświadczają to świadectwa księży egzorcystów, którzy w swojej pracy mieli do czynienia z takimi ludźmi. Ponieważ obchodzenie Halloween jest grzechem, to równocześnie jest to zły przykład (zgorszenie) wobec ludzi, co jest osobną kategorią grzechu. A Pan Jezus powiedział: „Biada światu z powodu zgorszeń! Muszą wprawdzie przyjść zgorszenia, lecz biada człowiekowi, przez którego dokonuje się zgorszenie. Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza” – ewangelia wg. św. Mateusza 18, 6-7. Wielu ludzi, którzy za życia na ziemi śmiali się z grzechu, dziś płaczą w piekle, bo lekceważyli złe uczynki i nie unikali ich, a grzech jest biletem do piekła. Dla dobra własnego i innych ludzi nie warto obchodzić Halloween.