Rejon Umocniony Hel zaczęto uzbrajać zdecydowanie zbyt późno. Mimo to jego obrońcy przez miesiąc dali radę przeciwstawiać się przeważającym siłom Niemców.
Najeźdźcy nie liczyli się z ludzkim życiem i nie mieli oporów przed atakowaniem ludności cywilnej. Jak na ironię główną postacią w sztabie Obrony Wybrzeża był… były oficer niemieckiej marynarki wojennej.
Półwysep stopniowo uzbrajano
Władze II RP w latach 20. XX wieku zdawały sobie sprawę ze znaczenia strategicznego Półwyspu Helskiego. Militarne inwestycje infrastrukturalne na Helu w dwudziestoleciu międzywojennym postępowały jednak w różnym tempie. Na początku lat 20. znacząco możliwości w tym zakresie ograniczała sytuacja ekonomiczna państwa. Zbudowana jednak została np. linia kolejowa łącząca Hel, Władysławowo i Gdynię. Na początku lat 30. zaczęto także rozbudowywać port. Jeszcze pod koniec lat 20. wstrzymane zostały prace, których celem była budowa w tym regionie kurortu wypoczynkowego.
Ważnym elementem prac była budowa podziemnej infrastruktury. Były to: elektrownia, schrony na amunicję, torpedy oraz miny, a także magazyny na paliwo. Pomiędzy magazynami a portem kursowała kolejka wąskotorowa. Obsługiwała ona także elektrownię. Pierwsze działa pojawiły się na Helu w roku 1931. Były to działa Schneider kalibru 105 mm, które zakupiono w 1928 roku.
Czytaj też: Tchórzliwy jak Orzeł. Wstydliwa historia polskiego okrętu podwodnego we wrześniu 1939 roku
Rejon Umocniony Hel
Istotnym momentem – ale tylko z formalnego punktu widzenia – było uznanie 21 sierpnia 1936 roku na mocy dekretu prezydenta Ignacego Mościckiego Półwyspu Helskiego za Rejon Umocniony Hel. W tym samym roku region został dodatkowo uzbrojony. Zrealizowane zostało bowiem zamówienie, jakie Kierownictwo Marynarki Wojennej złożyło w szwedzkim przedsiębiorstwie Bofors. Polska otrzymała 4 działa kalibru 152,4 mm.
Ze sporym opóźnieniem zaczęły się prace nad schronami. Ostatecznie rozpoczęto je dopiero w czerwcu 1939 roku. Planowano budowę 4 schronów ciężkich i 4 schronów lekkich, które miały zapewniać wsparcie ogniowe oraz w ostateczności stać się drugą linią obrony. Niestety nie ze wszystkim zdążono do wybuchu wojny. Powstały co prawda ciężkie schrony nazwane „Saragossa”, „Sabała”, „Sęp” i „Sokół”, jednakże nie zdążono ze wszystkimi lekkimi. Do tego nie zdołano ich wszystkich w pełni wyposażyć.
Obroną Helu bezpośrednio dowodził komandor Włodzimierz Steyer. Najważniejszą osobą w sztabie był dowódca Obrony Wybrzeża kontradmirał Józef Michał Unrug, oficer niemieckiej marynarki wojennej z I wojny światowej, który od 1920 służył w wojsku polskim. Rozmieszczone na Helu siły lądowe składały się m.in. z Batalionu Korpusu Ochrony Pogranicza, dywizjonu Artylerii Nadbrzeżnej i II Morskiego Dywizjonu Artylerii Przeciwlotniczej. Rejon został uzbrojony w 4 działa Bofors 152,4 mm (bateria cyplowa im. Heliodora Laskowskiego – to jej Niemcy obawiali się najbardziej), działa Schneider 75 mm, działa Schneider 105 mm i działa Bofors 40 mm. Już w trakcie walk doszły kolejne 2 Schneidery 75 mm z kanonierki ORP „Gen. Haller” oraz pochodzące z ORP „Gryf” działa 120 mm.
Czytaj też: 10 nagłówków z września 1939 roku przekonujących, że Polska… wygrywa wojnę!
Atak się rozpoczyna
Generalnie – jak napisał komandor Rafał Witkowski – pierwszy etap walk o Hel charakteryzował się silnymi atakami ze strony niemieckiego lotnictwa. Ich celem było unieszkodliwienie polskich jednostek pływających oraz zniszczenie jak największej liczby baterii nadbrzeżnych. Zlokalizowana na Helu artyleria przeciwlotnicza przy próbach ataku na półwysep dawała się niemieckim pilotom we znaki. Łącznie we wrześniu obrońcy Helu zestrzelili 36 samolotów wroga.
Ponieśli jednak również ogromne straty. Już 1 września w wyniku nalotów zatopione zostały stacjonujące w Gdyni okręty ORP „Mazur”, „Nurek” oraz „Wanda”. W ramach operacji „Peking” najnowocześniejsze polskie niszczyciele „Burza”, „Błyskawica” i „Grom” jeszcze przed wybuchem wojny zostały odesłane do Wielkiej Brytanii. Okręty podwodne co prawda pozostawiono, ale plan „Worek” okazał się nieporozumieniem. Reszta zdolnych do działań wojennych jednostek została w nocy z 1 na 2 września przemieszczona na Hel. W trakcie tej operacji i później Luftwaffe uszkodziła kolejne okręty. Ostatecznie postanowiono więc umieścić je w porcie w charakterze pływających baterii. W ten sposób wykorzystano m.in. ORP „Wicher” oraz ORP „Gryf”.
3 września do walki włączyły się 2 niemieckie niszczyciele „Wolfgang Zenker” i „Leberecht Mass”, które wdały się z polskimi jednostkami w pojedynek artyleryjski. Jeden z nich udało się uszkodzić lub nawet zatopić (który – nie wiadomo). Jednakże tego samego dnia na niebie znowu pojawiły się bombowce. Niemcy atakowali kilkakrotnie. Ten dzień okazał się tragiczny w skutkach dla polskich jednostek: zatopione zostały okręty ORP „Wicher”, „Gryf”, „Generał Haller” oraz „Mewa”. Polakom z jednostek nawodnych zostały już tylko trałowce, którym w nocy z 12 na 13 września udało się postawić zaporę minową pomiędzy Jastarnią a Helem, a 14 września spróbować wspomóc obrońców Kępy Oksywskiej.
Czytaj też: Kompania Szturmowa Kriegsmarine. To oni zaatakowali Westerplatte
Hel odcięty od reszty państwa
Obrońcy Helu spodziewali się rychłego desantu, jednakże punktem zwrotnym okazało się coś innego. Znaczenie miał tutaj przebieg wydarzeń w Gdyni, gdzie cudów próbował dokonywać pułkownik Stanisław Dąbek. Dzięki jego inicjatywie i osobiście dowodzonym wypadom udało mu się zadać najeźdźcom konkretne straty. Niestety, siły, jakimi dysponował, były zbyt małe, by skutecznie przeciwstawić się Niemcom. Po kolejnych przegranych walkach 12 września płk Dąbek postanowił skupić się na obronie Kępy Oksywskiej. Polacy walczyli tam do ostatka aż do 19 września, kiedy to dowódca popełnił samobójstwo za pomocą własnego rewolweru.
W międzyczasie Niemcy opanowali również Puck. Zajęcie Władysławowa dopełniło tragedii obrońców Helu. Półwysep został odcięty. Zgromadzeni tam żołnierze i marynarze zdani już byli tylko na siebie. Najeźdźcy zadbali zresztą o skuteczną blokadę Helu. Mając go praktycznie pod kontrolą, nie śpieszyli się z jego zdobywaniem. Polacy, aby spowolnić potencjalny marsz niemieckich żołnierzy, przy użyciu pozostałych torped zbudowali w okolicach Chałup zagrody minowe.
Tymczasem w dniach 18–19 września do ostrzału Helu (niezbyt skutecznego, m.in. ze względu na odległość) przyłączył się „Schleswig-Holstein”. Później dołączył do niego „Schlesien”. Kiedy oba podpłynęły bliżej portu, rozpoczęła się wymiana ognia z baterią im. Heliodora Laskowskiego pod dowództwem kapitana marynarki Zbigniewa Przybyszewskiego. 25 i 27 września udało się nawet trafić słynniejszy z pancerników, a także prawdopodobnie i „Schlesiena”.
Czytaj też: Dlaczego Łosie nie zbombardowały pancernika Schleswig-Holstein? Czy mogliśmy zatrzymać Niemców w 1939 roku?
Bezsensowny opór
30 września rozpoczął się niemiecki szturm lądowy. Zmusił Polaków do wycofania się. Chałupy zostały zajęte około godziny 13:00. Trzy godziny później wysadzono zaporę minową, co nieznacznie, ale jednak spowolniło natarcie. Niemcy kontynuowali je w kierunku Kuźnicy, która już 23 września padła ofiarą bombardowania. W tamtym momencie w polskim sztabie wiedziano o kapitulacji Warszawy i twierdzy Modlin. Nie było okrętów. W międzyczasie zniszczone lub unieszkodliwione zostały ostatnie zdolne do walki trałowce. Problemem była też amunicja artyleryjska. Już w połowie września szacowano, że wystarczy jej maksymalnie do połowy października. Brakowało leków. Żywność racjonowano.
Najpierw ludność cywilna, potem rezerwiści, a następnie i żołnierze zaczęli wspominać o bezsensowności dalszego oporu. Niemcy prowadzili też zakrojoną na szeroką skalę działalność propagandową m.in. przy wykorzystaniu radiostacji w zdobytych polskich miastach oraz adresowanych do żołnierzy ulotek. Jednocześnie terroryzowali cywili nalotami. Nic dziwnego, że po naszej stronie zdarzały się przypadki buntów.
Kapitulacja
Tak sytuację w drugiej połowie września opisywał jeden z walczących pod Chałupami marynarz z „Wichra”:
Żołnierze byli coraz bardziej zdenerwowani, nie było już godzin odpoczynku na odwodzie (…). Byliśmy już na pół głodni, żyjąc tylko chlebem, sucharami i czasem konserwą. Parokrotne ataki co dnia, raz przy pomocy artylerii, to przez bombardowanie z góry, to znów ogień karabinowy z okopów wroga, nie pozwalały nawet na kilkugodzinny chociażby sen. Byliśmy niewyspani, brudni i zawszeni. Z drzew pozostały tylko kikuty.
W końcu wysłano do niemieckiego dowództwa radiogram o woli podjęcia rozmów o kapitulacji. Miały one miejsce 1 października w Sopocie. W ich efekcie podpisany został akt kapitulacji. Zgodnie z nim Niemcy mieli wkroczyć na Hel 2 października. Tak się też stało. Rejon Umocniony Hel padł.
Bibliografia
- B. Bydoń, N. Terlega, Obrona polskiego wybrzeża w 1939 r. w świetle międzynarodowego prawa humanitarnego konfliktów zbrojnych, Wojskowe Centrum Edukacji Obywatelskiej, Warszawa 2014.
- P. Derdej, Westerplatte, Oksywie, Hel 1939, Bellona, Warszawa 2009.
- R. Witkowski, Mamy rozkaz cię utrzymać… (w 50 rocznicę obrony wybrzeża), „Biuletyn Historyczny” nr 11, Gdynia 1989.
- Z. Wojciechowski, Obiekty militarne Półwyspu Helskiego w latach 1920–2006, „Zeszyty Naukowe Akademii Marynarki Wojennej”, nr 4/2010.
KOMENTARZE (3)
Odważny artykuł, ale czas już chyba mówić prawdę – obrona Helu od początku była bez istotnego militarnego znaczenia. Sowieci w 45. czekali cierpliwie, aż Niemcy – dopiero 14 maja (…) – poddadzą garnizon na Helu.
Została jednak ona – ta nasza obrona helskiego półwyspu (podobnie jak Westerplatte i im podobne), wprost „do bólu” wykorzystana propagandowo, jako symbol polskiego zaciętego oporu – taki „puder” na naszą niewiarygodną klęskę 39 roku…
Dla Niemców też Hel miał raczej propagandowe znaczenie, stąd go chcieli jak najszybciej zdobyć by odtrąbić swe błyskawiczne zwycięstwo, i jak równie szybko zamontowali tam baterię dział 406 mm, tak tym szybciej przenieśli ją na francuskie wybrzeże.
A na marginesie odnośnie ww. niemieckich niszczycieli: 15-centymetrowy pocisk z baterii Laskowskiego trafił w Leberechta Maassa, zabijając czterech mężczyzn i co najmniej 4 raniąc, uszkadzając jedno działo – unieruchamiając mieszczącą je wieżę. Maass zatonął w 1940. u zachodnich wybrzeży Niemiec – zbombardowany przez własne lotnictwo pechowo trafił na minę. Wolfgang Zenker zatonął także na początku wojny koło Narviku. Na marginesie: okręty typu Maass były próbą ze strony Niemiec szybkiego odbudowania floty nawodnej. Naśladowały tutaj te francuskie zastąpienia lekkich krążowników tańszymi dużymi niszczycielami tzw. liderami flotylli. Pomysł nie dość że był zły to i źle zrealizowany. Niemieckie niszczyciele Maass miały bowiem wyjątkowo słabą dzielność morską, stateczność, manewrowość, kiepski system kierowania ogniem – z 22 zwodowanych jednostek tego typu większość została zatopiona już w pierwszych latach wojny.
Powiedz to kolego mojemu dziadkowi jaki go bronił , rodzinom pomordowanych komandorów ze sztabu adm. Unruga, rodzinie płk. Dąbka i wszystkim jacy wtedy słyszeli zarówno na Westerplatte ,że nadal „się broni”, czy o Helu że też niezłomnie trwa. Prawda jest też taka ,że te miejsca miały ogromne znaczenie dla morale wszystkich walczących i tego jak długo też trwali. Często wiązały też znaczące siły jakie nie mogły być dysponowane na inne krytyczne odcinki. Warto o tym nie zapominać i dziś w obliczu wojny oraz poprawności politycznej siedzących w ciepłych fotelach daleko poza realiami zawszonych i pełnych trupów okopów, wymądrzających się i nie mających pojęcia o realiach wojny i służby . kanapowych ekspertów. Tylko Ci co tam byli i poświęcali swoje zdrowie i życie mają prawo do właściwych ocen i wniosków. Posłuchaj więc jedynego wywiadu adm. Unruga. Tam znajdziesz swoją prawdę. Ja znam ją też od swojego dziadka. Dostałeś wolność za darmo. Ceń ją i poświecenie tych jacy ją Ci podarowali.
wojna obronna 39 byla porażką juz od powstania planu obrony RP w sztabie głównym,ktory niemiecki wywiad znał doskonale.Pojedyncze bastiony obrony nie miały zadnego znaczenia militarnie.Poswiecenie zołnierzy bylo bez watpienia bohaterskie.Jednak pragmatycznie,lepiej byloby zabezpieczyc lub zniszvzyc np.sklad wagonow na bocznicy w warszawie z archiwum polskiego wywiadu,ktory nienaruszony przejeli niemcy.niz poswiecać ludzi na obronę obiektow bez znaczenia.