Seks tylko po ciemku (świece za drogie), wyłącznie w pozycji misjonarskiej (pozostałe to grzech) i tylko w dni dozwolone przez kalendarz kościelny (inaczej pocznie się pomiot diabła). A jak Bóg błogosławi i szczęście dopisze, przeżyje chociaż dwójka, w tym upragniony syn. Jak wyglądały obowiązki małżeńskie i życie rodzinne w średniowieczu?
W wiekach średnich rodzina była uważana za mikrokosmos boskiego porządku, realizację bożego planu w pigułce. Należało w odpowiednim czasie, zwykle z inicjatywy rodziców lub opiekunów, zawrzeć małżeństwo i spłodzić potomstwo w uświęconym przez Kościół związku.
Zgodnie z postanowieniami synodu paryskiego z 829 roku, sakrament małżeństwa został ustanowiony przez Boga i należało go przyjąć nie po to, żeby zaspokoić pożądanie, lecz dla posiadania potomstwa. Tillman Bendikowski w książce Przeżyj rok w średniowieczu pisze:
Niezależnie od tego, czy kobieta mamiona jest śpiewem przez wybranka swojego serca, czy może ojciec już w dzieciństwie przyobiecał jej rękę sąsiadowi – wszędzie, od królewskiego dworu po chłopską zagrodę, od małżonki oczekuje się tego samego: ma ona rodzić dzieci.
Jak należało postępować, by szybko doczekać się potomstwa?
Żony „psim sposobem” nie bierz
Przede wszystkim małżonkowie powinni wiedzieć, co i kiedy trzeba, a czego nie należy praktykować w łożnicy. Seks należało uprawiać wyłącznie w pozycji klasycznej jako miłej Bogu i umożliwiającej szybkie poczęcie dziecka. Wszelkie inne uznawano albo za niesprzyjające poczęciu (np. pozycja „na łyżeczki” miała ułatwiać wypływ nasienia z ciała kobiety), albo niegodne (np. pozycja od tyłu, przed którą przestrzegał Burchard z Wormacji w XIX księdze Liber Decretorum, każąc pościć dziesięć dni każdemu mężowi, który bierze żonę „psim sposobem”).
Zakazany był także seks „na jeźdźca” – argumentowano, że w ten sposób chciała się kochać pierwsza żona Adama, Lilith, za co Bóg wypędził ją z raju. Jak nietrudno się domyślić, potępiony był także seks oralny, analny, masturbacja, a za wszelkie sprzeczne z Bożym porządkiem łóżkowe praktyki groziła surowa pokuta. Jak przestrzegał św. Augustyn, który sam miał sporo doświadczenia w tej kwestii z lat młodości:
Obcowanie przeciw naturze, bezecne u kobiety lekkich obyczajów, u żony jest jeszcze bardziej bezecne […]. Kiedy zaś mąż chciałby posłużyć się narządem kobiecym nie przeznaczonym do tego użytku, żona, zezwalając na to, postępuje haniebniej, niż gdyby zgodziła się na takie postępowanie z inną kobietą.
Czytaj też: Zróbmy sobie następcę, czyli jak doczekać się syna w epoce Tudorów
Jeśliby tego było mało, współżycie mogło się odbywać tylko w zgodzie z kalendarzem kościelnym, toteż w niedziele, święta oraz w okresach postów nie powinno się nawet myśleć o igraszkach. Jak opisał w swojej kronice Thietmar, zakaz współżycia w Wielki Piątek złamał król Henryk I Ptasznik, oszalały z namiętności do swojej drugiej żony, Matyldy. Gdy kobieta zaszła w ciążę, miał się urodzić diabelski pomiot, ale sakrament chrztu przekreślił władzę piekieł nad dzieckiem.
Obowiązywał także kategoryczny zakaz współżycia w trakcie miesiączki oraz w ciąży, przed czym przestrzegali m.in. św. Augustyn, Wojciech Jastrzębiec czy Stanisław ze Skarbimierza. Wierzono, że dziecko poczęte w czasie menstruacji będzie potworem lub kaleką.
Trzeba było czekać aż do schyłku epoki, aby seks małżeński doczekał się rehabilitacji. W XIII wieku Albert Wielki wyjaśnił w Sumie teologicznej, że „nie ma żadnego grzechu w stosunku małżeńskim”.
Sto lat później wybitny przedstawiciel krakowskiej elity intelektualnej, teolog, filozof i kaznodzieja, jeden z reformatorów Uniwersytetu Jagiellońskiego, Mateusz z Krakowa, docenił rolę zmysłowej przyjemności. Wyraził szokujący dla wielu ówczesnych pogląd, że wielu ludzi nie chciałoby zakładać rodzin ani wychowywać potomstwa, gdyby nie rozkosz fizyczna. Co więcej, uznał on, że atrakcyjna żona bynajmniej nie zwodzi męża na manowce uciech, lecz odciąga go od grzesznego i występnego życia, na które są bardziej narażeni single i lekkoduchy.
Czytaj też: Chłosta, wygnanie lub śmierć. Jak karano za zdradę w średniowieczu?
Święci i lecznicze wody na płodność
Płodność była w wiekach średnich jedną z największych cnót niewieścich. Tymi, które nie mogły doczekać się potomstwa, często gardzono, a mężowie odsuwali je od siebie. Posiadanie licznego potomstwa było dowodem łaski boskiej i nagrodą za pobożne życie.
Jak podkreśla Tillman Bendikowski, jeśli związek pozostawał bezdzietny, żona ponosiła za to wyłączną winę. Aby ją zmazać, powinna była udać się na pielgrzymkę, składać ofiary czy zanosić modły do odpowiedniego świętego lub świętej.
U Galla Anonima czytamy o nieszczęśliwym, bo długo bezpłodnym małżeństwie Władysława Hermana i Judyty, którzy gorliwie modlili się i pościli, rozdawali jałmużnę, ale Bóg przez prawie pięć lat nie zechciał pobłogosławić ich synem. Biskup Franko poradził im, by zwrócili się do pewnego „niezawodnego” w tych sprawach świętego Idziego.
Para książęca nakazała sporządzić złoty posąg wielkości dziecka oraz przygotować dary, które zaufani posłowie mieli zawieźć do klasztoru w Saint-Gilles w Prowansji wraz z listem z prośbą o wstawiennictwo. Mnisi z klasztoru rozpoczęli post w intencji pary książęcej, ale jeszcze zanim posłowie zdążyli wrócić do Polski, księżna już nosiła pod sercem następcę – przyszłego Bolesława Krzywoustego. Tillman Bendikowski podaje:
Często się zdarza, że małżonki panujących wielmożów przeżywają okropne lata niepokoju i wyczekiwania, rozpaczają nad sobą i własnym ciałem, sądząc, że zostały opętane przez diabła i demony, modlą się i spowiadają, odbywają pokutę i śpiewają pobożne pieśni, byleby tylko urodzić dziecko, najlepiej chłopca. Ponieważ ciągłość dynastii jest niezmiernie istotna, okres niecierpliwego wyczekiwania na potomstwo to potworne doświadczenie dla całej rodziny.
Czytaj też: Jak niewiele brakowało, by Jadwiga Andegaweńska nie została królem Polski?
Alternatywą dla modlitw w intencji poczęcia potomka było skorzystanie z pomocy astrologii i nauk tajemnych, medycyny ludowej lub tradycyjnej. Królowa Jadwiga Andegaweńska, która przez 12 lat małżeńskiego pożycia z Władysławem Jagiełłą nie mogła doczekać się dziedzica, jeździła do sióstr norbertanek do Buska, gdzie zgodnie z zaleceniem biskupa Jana Radlicy, swojego powiernika i medyka, zażywała kąpieli w bogatych w brom, jod, żelazo i siarkowodór, a także wzbogacanych poprawiającymi płodność ziołami wodach.
Królowa wprawdzie zaszła w upragnioną ciążę, lecz zmarła wkrótce po porodzie. Córka, Elżbieta Bonifacja, nie przeżyła nawet miesiąca. Co ciekawe, jeśli wierzyć ówczesnym traktatom medycznym, poczęcie córki świadczyło o słabości nasienia ojca, choć i tak winą za „niewłaściwą” płeć dziecka obarczano wyłącznie matkę. Jak czytamy u Bendikowskiego:
Kiedy żona w końcu urodzi dziecko, ojca przepełnia szczęście, tym większe, jeśli na świat przychodzi chłopiec. Przynajmniej tak jest w rodzinach szlacheckich, od płci dziecka zależy bowiem dziedziczenie rodzinnego majątku, z którego dziewczynki są zazwyczaj wykluczone.
Jak wiemy, wiele lat później Jagiełło, który w międzyczasie spłodził jeszcze jedną córkę, doczekał się z Zofią Holszańską, swoją czwartą żoną, trzech synów. Najmłodszy z nich, przyszły król, Kazimierz Jagiellończyk, mógł się poszczycić ojcostwem trzynaściorga dzieci, z których aż 11 dożyło dorosłości.
Jego żona, Elżbieta Rakuszanka, była jedną z „wzorowych” pod względem płodności królowych polskich, za co nadano jej przydomek „Matki Królów”. To niezwykłe osiągnięcie, zważywszy na to, że królowa była w dzieciństwie chorowita, cierpiała z powodu niedożywienia, a w dorosłym życiu miała m.in. zdeformowany kręgosłup z powodu przebytej w dzieciństwie gruźlicy kości.
Czytaj też: Władysław Jagiełło – zdrowy król i jego pechowe małżeństwa. Jak umierały królewskie żony?
Pory i kamienie na lekki poród
Truizmem jest stwierdzenie, że poród wiązał się w wiekach średnich z dużym zagrożeniem życia zarówno dla matki, jak i dla dziecka. Dwa stulecia po śmierci królowej Jadwigi w połogu niejaka Izentruda, żona Bertolda z Wrocławia, przerażona wizją śmierci, modliła się o wstawiennictwo św. Jadwigi, gdy około 10 tygodnia ciąży nadal nie mogła wyczuć ruchów płodu. Czuwała przy grobie świętej, aż dziecko zaczęło się poruszać i ostatecznie na świat przyszła zdrowa córeczka.
Nie wiemy, czy Izentruda była na tyle zamożna, aby móc liczyć na pomoc wykwalifikowanego medyka, zresztą stan wiedzy medycznej był niedostateczny, by można było radzić sobie w skomplikowanych przypadkach. Jeśli poród był trudny lub się przedłużał i wezwano do rodzącej medyka, ten mógł na przykład zapytać, czy ciężarna jadała łuczek (pory). A jeśli nie, to niech się nie dziwi, że poród tak przebiega, przecież szkoła salernitańska jasno zalecała: „Która z pań, ba i z panien łuczek jada rada, w rodzeniu każdorocznem nie będzie jej wada”.
Do tego zamiast rodzącej oglądał raczej stołek, na którym się poród odbywał, i… podkładał pod niego orli kamień. Ponoć taki kamień, który orzeł przynosił swojej samicy, żeby lekko znosiła jaja, miał niezawodną skuteczność przy położniczych komplikacjach.
Inaczej sprawa się miała w kwestii utrzymania przy życiu noworodka i jego matki – nieraz z pewnością przeżycie obojga wydawało się prawdziwym cudem. Dodając do tego szereg czynników zewnętrznych, jak klęski żywiołowe czy zarazy, zyskujemy nieco mniej liczny, niż mogłoby się wydawać, obraz średniowiecznej rodziny.
Video: Średniowieczna rodzina wiarą i potomstwem silna.
Zwykle tworzyli ją rodzice i dwójka lub trójka dzieci, do wyjątków należały rodziny trzypokoleniowe. Skąd więc mit o ogromnej dzietności ludzi średniowiecza? Cóż, wbrew temu, co możemy dziś sądzić, nie były to wcale „wieki ciemne”, znano na przykład i stosowano – także w małżeństwach – metody zapobiegania poczęciu. Ale to już temat na całkiem inny artykuł.
Literatura:
- Tillmann Bendikowski, „Przeżyj rok w średniowieczu”, Kraków 2021.
- Bukowczan-Rzeszut, A., Jak przetrwać w średniowiecznym Krakowie, Kraków 2017.
- Żołądź-Strzelczyk, D., Dziecko w dawnej Polsce, Poznań 2006.
- Kronika Thietmara. tł. Marian Zygmunt Jedlicki, posł. Krzysztof Ożóg, Kraków 2014.
- Pisma świętego Augustyna o małżeństwie i dziewictwie, red. A. Eckmann, Lublin 2003.
- Krawiec, A., Seksualność w średniowieczu, Poznań 2000.
KOMENTARZE (1)
ciąża w czasach średniowiecza i starożytności nie była W OGÓLE ryzykowna, kobiety nie ryzykowaky ŻYCIEM, jak to bzdury piszą tu i ówdzie, porównując obecnie szpitalem przygotowane na poród, lecz zauważycie ludzie, że samica kota tuzin kociąt rodzi co roku, i NIGDY KOT NA CIĄŻĘ NIE UMARŁ! Byle zwierzęta rodzą co roku i co roku na nowo stają się samicami STANU DOSKONALSZEGO! a kobiety w średniowieczu jeszcze bardziej OD KOTÓW o siebie dbały! człowiek lepiej do porodu przystosowany niż zwierzę! więc nie słuchajcie tych pierdół że poród wiązał się z wielkim zagrożeniem życia matki bo Dziś kobiety są bardzj narażone na śmierć podczas ciąży niż w jeba#ym średniowieczu! bo dziś baby nie umieją rodzić same! są skazane na sztab szpitakny z którego pięć pielęgniarek będzie pijana a szósta z wiedzą teoretyczną po studiach. Kobieta zaś dziś przeciętne jest zagrożona bo sekta liberałów namawia ją do skrobanki wieszakim, i umera przez to więcej kobiet z powodu powikłań niż w średniowieczu. W średniowieczu nie było jedej kobiety która umarła by z powodu abircji! kościół motywował żeby nawet w zgwałcona nie ryzykowała poddaniem się aborcji i nosiła, żeby nie ryzykować życia. A mężczyźni dbali o baby, to były czasy gentlemanów! opiekę miały wsparcie ojców! żadna na szok porodowy nie umierała w tym średniowieczu jak teraz!