Ciekawostki Historyczne

Oszustwa w sporcie są tak stare, jak sam sport. Pragnienie zwycięstwa, sławy i pieniędzy nieraz popychało zawodników do niecnych czynów. Doping farmakologiczny, techniczny, nieczyste zagrania, fizyczne eliminowanie rywali – te metody są najpowszechniejsze, lecz mało subtelne. W dziejach sportu pojawiali się jednak oszuści, którzy poszli inną drogą. Oto przebierańcy, hipokryci i dowcipnisie, którzy zaskoczyli sportowy świat swoją kreatywnością.

Wrzesień 1938 roku. Pociąg ekspresowy relacji Wiedeń–Kolonia zatrzymuje się na stacji w Magdeburgu. Zaalarmowany przez konduktora sierżant Sömmering podchodzi do jednej z pasażerek. Przedstawia się i prosi o okazanie ważnych dokumentów. Kobieta szuka ich w torbie. W tym momencie policjant zwraca uwagę na jej bardzo owłosione ręce. Później dostrzega wyraźnie męskie rysy twarzy. Do tego to dziwne zachowanie. Podejrzenia konduktora były chyba zasadne.

Do rąk Sömmeringa trafia w końcu legitymacja z lekkoatletycznych mistrzostw Europy, które parę dni temu odbyły się w Wiedniu, a na niej wypisane imię i nazwisko pasażerki: Dora Ratjen. Trzy dni wcześniej zawodniczka ta zdobyła złoty medal we wspomnianych zawodach, przy okazji bijąc rekord świata w skoku wzwyż pań (1,70 m). Bacznie przyglądający się jej policjant nie ma pewności, czy rozmawia z kobietą, czy z mężczyzną. Prosi pasażerkę, by zabrała swój bagaż, a następnie ją zawozi na komisariat.

Heinrich – lekkoatletyczna mistrzyni?

Wystarczyło kilka minut przesłuchania, by przyparta do muru Dora przyznała, że faktycznie jest mężczyzną. A oto jego historia: urodził się w 1918 roku w Bremie. Położna odbierająca poród miała stwierdzić, że państwo Ratjen mają syna, ale pięć minut później zmieniła zdanie. „To jest dziewczynka” – powiedziała do ojca. Następnie zgłosiła narodziny i płeć dziecka w stosownych urzędach.

Dziewięć miesięcy później Dora – bo takie imię wybrali dla córki rodzice – zachorowała. Ojciec poprosił badającego ją lekarza, aby przyjrzał się genitaliom dziecka. Ten stwierdził, że ma do czynienia z chłopcem. Zmieszany ojciec postanowił, że nie będzie prowadził dalszego dochodzenia. Dora przez następne lata wychowywana była jak dziewczynka. Do czasu. W 1938 roku przesłuchującym ją policjantom powiedziała:

Nosiłam dziewczęce ciuchy przez całe dzieciństwo. Ale od 10 czy 11 roku życia zaczęłam sobie zdawać sprawę, że nie jestem kobietą. Nigdy nie pytałam rodziców, dlaczego muszę nosić damskie ubrania, mimo że jestem mężczyzną.

W 1934 roku wstąpiła do klubu lekkoatletycznego Komet Bremen, gdzie odkryto jej możliwości sportowe. Zaczęła trenować skok wzwyż. Pierwsze sukcesy przyszły bardzo szybko: mistrzostwo Dolnej Saksonii, powołanie do reprezentacji olimpijskiej w 1936 roku.

Na igrzyskach olimpijskich w Berlinie w 1936 roku, skacząc 1,58 m, zajęła czwarte miejsce. Wygrała inna Niemka, Elfriede Kaun. Wbrew krążącym opiniom Hitler i jego świta nie wiedzieli, że Ratjen jest mężczyzną. Dora wszystko starannie skrywała: goliła nogi, nie pływała na basenie, stroniła od kontaktów ze znajomymi. Koleżanki z klubu i reprezentacji wspominały później, że nigdy – ani po zawodach, ani po treningu – nie chodziła z nimi pod prysznic. Stwierdziły, że to pewnie przez nieśmiałość i nie drążyły tematu. Dopiero później skojarzyły fakty.

Dora wszystko starannie skrywała: goliła nogi, nie pływała na basenie, stroniła od kontaktów ze znajomymi.fot. Bundesarchiv, Bild 183-C10379 / unbekannt / CC-BY-SA 3.0

Dora wszystko starannie skrywała: goliła nogi, nie pływała na basenie, stroniła od kontaktów ze znajomymi.

Po mistrzostwach Europy, zatrzymaniu i przesłuchaniu szokująca wiadomość dotarła do Berlina. Minister sportu Rzeszy, Hans von Tschammer und Osten, nakazał wysłanie Ratjen na precyzyjne badania. Diagnoza była taka sama: to mężczyzna. Przeogromna wizerunkowa wpadka nazistów stała się faktem.

Sprawę prędko wyciszono i zamknięto w marcu 1939 roku. W dokumentach nie było już Dory. Pojawił się za to Heinrich Ratjen, szczęśliwy, że czas ukrywania i kłamstw już się skończył. Niewiele wiadomo o jego dalszych losach. Ponoć prowadził bar w rodzinnym mieście i zmarł w 2008 roku.

Czytaj też: Wojna światowa o… buty i braterski konflikt, któremu zawdzięczamy adidasy

Zobacz również:

Jak „kuzyn gwiazdy” wykiwał „Świętych”

„Halo! Tu George Weah. Chciałbym, żebyście kogoś sprawdzili. To mój kuzyn. Świetny piłkarz, reprezentant Senegalu, były gracz Paris Saint-Germain. Nazywa się Ali Dia”. Być może tak wyglądał początek rozmowy telefonicznej pomiędzy tajemniczym mężczyzną podającym się za laureata Złotej Piłki a trenerem Southampton F.C, Graeme Sounessem. Szkoleniowiec „Świętych” zgodził się i zaprosił chłopaka na testy. Przecież komuś takiemu jak Weah się nie odmawia! Dopiero za jakiś czas okaże się, że nie odebrał telefonu od liberyjskiego piłkarza, ale od… kolegi ze studiów Aliego.

Dia przyjechał do Southampton, by zaprezentować swoje umiejętności. Wcześniej trenował piłkę nożną w akademii Generation Foote. Grał też w niższych ligach niemieckich i francuskich. Musiał więc coś potrafić, skoro przekonał do siebie ludzi z klubu grającego w Premier League. A może akurat miał lepszy dzień?

23 listopada 1996 roku w 32. minucie spotkania z Leeds United kontuzji doznał Matthew Le Tissiera – napastnik „Świętych”. W jego miejsce na placu gry zameldował się on. Tak, tak – Ali Dia. Mijały kolejne minuty. Trener Sounessem, koledzy z drużyny i część kibiców na trybunach zorientowała się, że nowy nabytek drużyny to kompletny niewypał. Rzeczony Le Tissiera powiedział później, że Dia grał jak „Bambi na lodzie”. W 85. minucie meczu trener nie wytrzymał i zdjął Dię z murawy. To był koniec jego kariery na najwyższym szczeblu.

Klub rozwiązał podpisany z Senegalczykiem kontrakt. Okazało się też, że Dia i jego kumpel dzwonili wcześniej do kilku innych zespołów. W ten sposób oszukali tylko „Świętych”. Od tamtej pory Ali – amator, który przez kilka minut liznął profesjonalnej piłki – seryjnie wygrywa plebiscyty. Zazwyczaj rozpoczyna je przymiotnik „najgorszy”.

Czytaj też: Ze szkolnej sali gimnastycznej na światowe areny. Jak narodziły się najpopularniejsze sporty zespołowe?

Przebieraniec – dowcipniś

Pozostańmy jeszcze przy futbolu. W kwietniu 2001 roku Manchester United mierzył się z Bayernem Monachium. Przed pierwszym gwizdkiem piłkarze angielskiej drużyny ustawili się do tradycyjnego, drużynowego zdjęcia. Do fotografii zapozowało dwunastu, a nie jak zazwyczaj jedenastu graczy. Obok Andy’ego Cole’a stał bowiem mężczyzna ubrany w strój „Czerwonych Diabłów”. Nie był jednak członkiem zespołu. Nazywał się Karl Power i przez Brytyjczyków nazywany został „ulubionym oszustem”.

Podobne „numery” Power wywinął jeszcze kilka razy. W tym samym roku przywdział strój reprezentanta Anglii i w trakcie meczu z Australią zameldował się na boisku do krykieta. W 2002 roku na torze Silverstone, po Grand Prix Wielkiej Brytanii w Formule 1, ubrany w czerwony strój kierowcy wszedł na podium, tuż przed zwycięzcą Michaelem Schumacherem. Miesiąc wcześniej nie odpuścił też okazji, by zaprezentować swoje umiejętności tenisowe i podstępem przedostał się na kort centralny w czasie turnieju wimbledońskiego. Oczywiście w tradycyjnym, białym stroju.

W 2002 roku na torze Silverstone, po Grand Prix Wielkiej Brytanii w Formule 1, ubrany w czerwony strój kierowcy wszedł na podium, tuż przed zwycięzcą Michaelem Schumacherem.fot.Nicolas Bachmann/CC BY-SA 4.0

W 2002 roku na torze Silverstone, po Grand Prix Wielkiej Brytanii w Formule 1, ubrany w czerwony strój kierowcy wszedł na podium, tuż przed zwycięzcą Michaelem Schumacherem.

Wszystkie akcje Karla Powera były formą żartu i miały zapewnić kibicom rozrywkę. Zgoła odmienne nastroje zapanowały wśród hiszpańskich fanów sportu w 2000 roku, kiedy wyciągnięto na światło dzienne sprawę złotych medalistów paraolimpijskich w koszykówce. Skandal? Mało powiedziane.

Czytaj też: Ateny 1896. Pierwsze nowożytne igrzyska olimpijskie

Sprawni w grze niepełnosprawnych

W Sydney w 2000 roku w finale paraolimpiady hiszpańska drużyna koszykarska ograła Rosjan. Po ostatnim gwizdku na parkiecie rozpoczęło się święto. Fotoreporterzy robili zdjęcia, a prezes Hiszpańskiej Federacji Sportowców z Niepełnosprawnością Intelektualną, Fernando Martin Vincente, odbierał gratulacje. Zaraz po turnieju związkowe konto zasilone zostało kwotą 150 tysięcy euro – tyle MKOl płacił wówczas za złoto.

W listopadzie 2000 roku Carlos Ribagorda, dziennikarz i członek zwycięskiego zespołu, ujawnił szokującą informację. W magazynie „Capital” napisał:

Spośród 200 hiszpańskich sportowców w Sydney, co najmniej 15 nie miało żadnego upośledzenia fizycznego ani psychicznego. Nie przeszli nawet badań lekarskich ani psychologicznych.

Na dodatek gdy w czasopiśmie sportowym „Marca” opublikowano fotografię fetujących tytuł koszykarzy, do redakcji zaczęły docierać wiadomości od ludzi, którzy rozpoznali na niej swoich – bynajmniej nie mających intelektualnych trudności – znajomych. Rozpętała się nie lada afera.

Przeprowadzone śledztwo wykazało, że za wszystkim stał Vincente, który dwunastu koszykarzom, tenisistom stołowym i pływakom załatwił fałszywe zaświadczenia zdrowotne. Robił też wszystko, aby Hiszpanie nie dali się złapać. Przykładowo w trakcie pierwszego turniejowego spotkania z Chinami, kiedy koszykarze z Półwyspu Iberyjskiego zbudowali 30 punktową przewagę, polecił trenerowi, by ten zwolnił grę swoich podopiecznych. Tym samym odsunął podejrzenia.

Skandal zakończył się w sądzie. Winnych ukarano, a MKOl odebrał przebierańcom tytuł. Skorzystali na tym Polacy, którzy zamiast brązowych, otrzymali srebrne medale olimpijskie.

Bibliografia

  1. S. Berg, How Dora the Man Competed in the Woman’s High Jump, „Spiegel International” (dostęp: 28.12.2020).
  2. R. Stec, Tajemnica największego oszustwa w dziejach ligi angielskiej, „Wyborcza.pl” (dostęp: 28.12.2020).
  3. M. Filek, Kartki z historii sportu, wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2012.
  4. G. Tremlett, The cheats, „The Guardian” (dostęp: 28.12.2020).

 

KOMENTARZE (2)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Marek

Dzisiaj pokazują Caster Semenya i mówią, że wszystko jest ok. Kiedyś przynajmniej mówili jak jest, kobieta była kobietą, a mężczyzna mężczyzną. Przebierańcy byli, ale nikt nie twierdził , że to normalne.

    P.

    A rzecznik Mazurek z PiSu to kobieta? Naprawdę?

Zobacz również

Dwudziestolecie międzywojenne

„Początkowe lata w polskiej piłce nożnej wyglądały trochę jak pospolite ruszenie”. O historii polskiego futbolu opowiada Paweł Gaszyński

O początkach polskiej piłki nożnej, kibicach, aferach i pieniądzach w futbolu rozmawiamy z Pawłem Gaszyńskim, autorem cyklu książek „Zanim powstała liga”.

26 marca 2023 | Autorzy: Tomek Sowa

Historia najnowsza

„Dream Team” – najlepsza drużyna w historii sportu

Amerykański gwiazdozbiór, który radował kibicowskie oczy w trakcie igrzysk olimpijskich w Barcelonie, był zjawiskiem nie tylko sportowym. To fenomen socjologiczny, kulturowy i psychologiczny. Ekipa, która...

16 kwietnia 2021 | Autorzy: Tomek Sowa

Zimna wojna

Chleba, igrzysk i... polityki. Sportowcy na froncie zimnej wojny

W Moskwie, w 1980 roku, i w Los Angeles – cztery lata później – zimna wojna zagościła na olimpijskich arenach. Nigdy w dziejach igrzysk polityka...

22 marca 2021 | Autorzy: Tomek Sowa

Dwudziestolecie międzywojenne

Dla zwycięstwa poświęcali zdrowie, a nawet życie. Ci sportowcy w dążeniu do sukcesu poszli o krok za daleko

Ayrton Senna, legendarny kierowca Formuły 1, powiedział kiedyś, że zdobycie drugiego miejsca oznacza tak naprawdę bycie pierwszym przegranym. Bo prawdziwi sportowcy trenują po to, by...

18 marca 2021 | Autorzy: Tomek Sowa

Historia najnowsza

Z trybun na front. Kibice piłkarscy na wojnie domowej

Byli skuteczni, a przy tym brutalni. Torturowali, mordowali, gwałcili i kradli. W wojnie domowej w byłej Jugosławii kibice piłkarscy odegrali niespotykaną wcześniej rolę. Na ich...

19 lutego 2021 | Autorzy: Tomek Sowa

Historia najnowsza

Narkoderby. Nieczyste zagrywki Pabla Escobara

„Plata o plomo” – „srebro albo ołów” – życiowa maksyma Pabla Escobara dotyczyła wszystkiego i wszystkich. Kolumbijski baron narkotykowy nie miał litości. Zlecał morderstwa polityków,...

16 stycznia 2021 | Autorzy: Tomek Sowa

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.