W międzywojniu był prawdziwym celebrytą – jego twarz pojawiała się w filmach i reklamach. Znali go wszyscy i raczej trudno byłoby mu się ukryć. Mimo to w pewnym momencie nagle zniknął jak kamfora i przez lata nikt nie wiedział, co się z nim stało. Gdzie się podziewał? I jak skończył?
Bohdan Eugène Junod występujący pod pseudonimem Eugeniusz Bodo był jednym z najlepiej rozpoznawalnych polskich aktorów czasów przedwojennych. Właściwie, można go z czystym sumieniem nazywać prawdziwym celebrytą: nie tylko grał w największych ówczesnych produkcjach, ale również śpiewał i tańczył, a także reżyserował oraz produkował filmy.
Przeboje autorstwa gwiazdora, takie jak „Już taki jestem zimny drań”, „Całuję twoją dłoń, madame”, czy „Ach śpij, kochanie” są znane i lubiane nawet dziś. Jak czytamy w nowej książce Iwony Kienzler „Wojenne losy przedwojennych gwiazd”:
[…] szybko został uznany za, używając współczesnych terminów, ikonę stylu, elegancji i męskiej mody, reklamował marynarki firmy Old England, buty Kielmanna, krawaty Chojnackiego i kapelusze Młodkowskiego, marki, których produkty chętnie sam nosił. Figurował też na reklamach pasty do zębów o smaku wiśniowym, czekolady Wedla oraz nut wydawanych przez firmę Gebethner i Wolf.”
Uparty jak Bodo
Wydaje się nieprawdopodobne, by osoba tak znana i powszechnie kojarzona po prostu zniknęła bez śladu. A jednak dokładnie tak się stało! Kiedy nad Polską zawisło widmo wojny, Bodo za namową matki wyjechał ze stolicy. Zdawał sobie sprawę, że antyniemieckie skecze prezentowane na scenie kabaretu Tip-Top mogą go kosztować życie.
Wyjechał do Białegostoku, gdzie na krótko związał się z Teatrem Miniatury. Później jednak – razem z innymi aktorami z Warszawy – uciekł do Lwowa. Tam przez parę lat mógł czuć się bezpiecznie, kontynuując działalność artystyczną pod sowiecką okupacją.
W utworzonej grupie Tea Jazz nie tylko grał, ale również pełnił funkcję konferansjera podczas tournée po europejskich miastach Związku Radzieckiego. Muzyk Henryk Wars wspominał, że: „Sprawa istnienia tego zespołu miała nie tylko proste, artystyczne znaczenie. To był sposób uratowania życia, uniknięcia obozów koncentracyjnych, wywożenia ludzi do obozów na Syberii czy gdziekolwiek, a nawet śmierci”. A zatem wydawałoby się, że Eugeniuszowi Bodo nic nie groziło. Wraz z Henrykiem Warsem otrzymali nawet najwyższe kategorie artystów estradowych!
Wiecznie niespokojny Bodo opuścił jednak grupę Tea Jazz w 1941 roku, niedługo po agresji Niemiec na ZSRR. Zamiast wracać – jak jego koledzy – do Lwowa, zapragnął emigracji do Ameryki, w czym miało mu pomóc szwajcarskie obywatelstwo. Był zmęczony życiem w realiach ZSRR i byciem pod ciągłą obserwacją przez przydzielonych „opiekunów”.
„Dla członków naszego zespołu było to zaskoczeniem, bowiem nikt z nas nie wiedział o tym, że Bodo był Szwajcarem z pochodzenia. Staraliśmy się go namówić, aby jechał z nami, ale Bodo uparł się” – wspominał po latach Gwidon Borucki, artysta z Tea Jazz.
Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie
I wtedy, niespodziewanie, Bodo przepadł. Ostatnim śladem, jaki zostawił, było podanie do Lwowskiej Filharmonii o zwolnienie z obowiązków, oraz wniosek o umożliwienie wyjazdu za granicę wystosowany do władz. Zgodnie z pewnymi informacjami, czekając na dokumenty, miał mieszkać w domu w Brzuchowicach niedaleko Lwowa.
Gdzie podział się gwiazdor? Jedna z wersji wydarzeń mówi, że wyrażając chęć wyjazdu i zdradzając obywatelstwo, stał się podejrzany dla władz komunistycznych i uprowadzili go Rosjanie. Później, enkawudziści uciekający przed nadciągającymi wojskami niemieckimi mieli zamordować go wraz z pozostałymi więźniami politycznymi i pochować w zbiorowej mogile na Cmentarzu Łyczakowskim. Ale na tę teorię nie ma wiążących dowodów.
W 1972 roku pojawiła się kolejna propozycja wyjaśnienia zagadki zaginięcia aktora, zaproponowana przez Józefa Misiaka, byłego piłkarza Pogoni Lwów. Twierdził on, że widział Bodo w towarzystwie młodej dziewczyny w lwowskim Ogrodzie Jezuickim. Funkcjonariusze NKWD mieli go tam aresztować, a następnie zastrzelić między drzewami. Jednak również ten scenariusz okazał się nieprawdziwy.
Gdzie zatem podział się znany aktor? Prawda wyszła na jaw dzięki zaangażowaniu dziennikarza Stanisława Janickiego, który poprosił w swoim programie o pomoc w rozwikłaniu sprawy. Odświeżył tym samym zainteresowanie losami Bodo. Historyk Stanisław Nicieja opublikował później artykuł na łamach „Tygodnika Polskiego” wydawanego w Londynie i opisał w nim tajemnicę zaginięcia celebryty. Wśród dziesiątków nadesłanych listów znalazł się jeden, który okazał się kluczem do zagadki.
„Bodo zmarł w obozie sowieckim 24 grudnia 1943 roku. Obóz nazywał się Peresylnyj Punkt nr 1 i znajdował się w Bołtince koło Kotłasu, archangielskaja obłast. Powodem śmierci były pelagra i głód. Ja o tych faktach wiem, ponieważ też tam byłem – a mój ojciec, Leon Feiner, umarł w tym samym dniu na sąsiedniej pryczy” – pisał Aleksander Feiner, w odpowiedzi na artykuł.
Te dane nieco później sprostowano: Bodo zmarł nie w grudniu, a 7 października, a na zdjęciach dołączonych do dokumentu zaświadczającym o zgonie trudno było go rozpoznać. Skąd w ogóle wziął się w łagrze? NKWD skazał go na 5 lat ciężkiego obozu poprawczego, jako element społecznie niebezpieczny.
Bibliografia:
- Filip Gańczak, Szwajcar, czyli szpon, Biuletyn IPN, nr 10 (19)/2013.
- Iwona Kienzler, Wojenne losy przedwojennych gwiazd, Bellona, 2019.
- Natalia Skwara, Jak umierał Eugeniusz Bodo, „Życie Warszawy” nr 16, 1991.
- Ryszard Wolański, Eugeniusz Bodo: Już taki jestem zimny drań, Rebis 2012.
KOMENTARZE (2)
Rosja to FASZYZM !
Ach ten Szwajcarski paszport. Dzięki takiemu paszportowi udało się wyjechać z Rumunii byłemu prezydentowi Mościckiemu do Szwajcarii. Natomiast Szwajcarski paszport dla Bodo oznaczał wyrok więzienia w ZSRR, jako element społecznie niebezpieczny i w konsekwencji śmierć. Gdyby Bodo pozostał w Warszawie zamiast uciekać na obszar pod okupacją ZSRR, to z paszportem Szwajcarii byłby bezpieczny i mógłby swobodnie wyjechać do Szwajcarii.