Nie wiadomo do końca, skąd się wzięli. Jedni twierdzą, że stanowią mieszankę wielu wcześniejszych plemion. Inni dowodzą, że powstali w czasach króla Salomona w wyniku ślubu dżinów z 500 pięknymi Żydówkami. Jedno jest pewne – ich historia naznaczona jest pasmem walk, prześladowań i ludobójstwa.
Kurdowie to obecnie największy naród nieposiadający swojego własnego państwa, prący nieustannie do samostanowienia. Mimo wielu perturbacji w regionie i podejmowanych zrywów niepodległościowych nie udało im się wykroić kawałka własnego terytorium.
Jak szacowała w 2003 roku Maria Giedz, liczebność narodu kurdyjskiego wynosi od 20 do 35 mln. Z czego prawie 13 mln zamieszkuje Turcję, a pozostała część populacji Iran ( ok. 6 mln), Irak ( 4,5 – 5 mln), Syrię (ponad 1 mln), Armenię (ok. 200 tys.), a nawet Afganistan (ok. 200 tys.). Bardzo trafnie komentuje to Ed Nash, brytyjski ochotnik, który wyruszył by walczyć ramię w ramię z Kurdami przeciw ofensywie ISIS. Jak stwierdza w swoich wydanych właśnie po polsku wspomnieniach „Pustynny snajper”:
Około 40 mln Kurdów żyje na terenach należących do czterech państw: Turcji, Syrii, Iraku i Iranu. Sami też dzielą się zależnie od tego, w jakim kraju przyszło im żyć. […] Jako społeczność rozdzielona pomiędzy tyle państw Kurdowie znaleźli się w klasycznej sytuacji kogoś, kto trafił na sam środek ruchliwego skrzyżowania: z każdej strony coś może w nich uderzyć.
Zawiedzione nadzieje
Tożsamość narodowa Kurdów zaczęła się kształtować na przełomie XIX i XX wieku. Pojawiały się kluby zrzeszające członków różnych plemion, inteligencję i inne wpływowe osoby. Zaczęła wychodzić kurdyjska prasa, powstawały tajne organizacje. Wielkie nadzieje Kurdowie wiązali z rewolucją młodoturecką z 1908 roku. Ta jednak, mimo deklaracji poszanowania praw mniejszości, w ostatecznym rozrachunku wpłynęła tylko na rozwój tureckiego nacjonalizmu.
Kurdowie żyjący w Imperium Osmańskim byli zintegrowani, ale nie zasymilowani. W czasie pierwszej wojny światowej lojalnie walczyli po stronie Turcji, jednak zamiast docenienia spotkały ich prześladowania. Młodotureccy rewolucjoniści, którym udało się wyrwać władzę z rąk sułtana, postawili na homogeniczność narodową kraju. Za zagrożenie zostały uznane mniejszości żyjące w granicach Turcji. Najsłynniejszym przejawem tej polityki było słynne ludobójstwo Ormian, jednak czystki etniczne dotknęły także Kurdów.
Już w 1916 roku zaczęto ich przymusowo przesiedlać z rdzennych ziem do innych miejsc w granicach Turcji. Wszystko po to, by rozproszyć ich i osłabić ich siłę polityczną. Szacuje się, że do końca pierwszej wojny światowej w wyniku czystek wyrzucono z domów 700 000 osób, z których prawie połowa zginęła.
Przetoczenie się pierwszej wojny światowej przez region pozostawiło go w fatalnym stanie. Kurdowie mieli jednak nadzieję, że przy okazji przetasowań granicznych po zakończeniu konfliktu uda im się uzyskać własne państwo, nad czym od dawna pracowali, przekonując o wadze sprawy europejskich dyplomatów. W przeciwieństwie, do podejmujących podobne wysiłki Polaków, im się nie udało.
Według postanowień układu z Sevres z 1920 roku miał powstać autonomiczny Kurdystan, jednak nigdy do tego w praktyce nie doszło, a ziemie zamieszkiwane przez Kurdów pozostały podzielone między sąsiadów. Kolejny układ międzynarodowy, podpisany w Lozannie w 1923 roku, tylko to potwierdził.
Brytyjscy dżentelmeni i gazy bojowe?
Kiedy po zakończeniu wojny Francja i Wielka Brytania podzieliły między siebie kontrolę nad regionem, w Iraku, który znalazł się pod zwierzchnością Londynu, wybuchło powstanie. W 1920 roku do walki ruszyli sunnici i szyici. Stłumienie tej rebelii wymagało rozlokowania 100 000 żołnierzy brytyjskich i indyjskich, jednak to nie wystarczyło. Walki drenowały kasę metropolii. Wreszcie Winston Churchill znalazł rozwiązanie, które pozwoliło zatrzymać wypływ pieniędzy.
W marcu 1920 roku zaproponował on uderzenie z powietrza z pomocą rodzącego się właśnie RAF-u. Gdy Brytyjczycy zaczęli bombardować wioski buntujących się plemion, powstanie szybko upadło. Anglia oskarżana jest też o to, że w czasie tego konfliktu użyła przeciwko buntownikom broni chemicznej. Jak komentuje Krzysztof Mroziewicz:
Kurdowie pamiętają im rok 1920, bo to Anglicy, a nie Saddam użyli po raz pierwszy w Iraku gazów trujących, sami zresztą tracąc 20 tysięcy zabitych.
Maria Roman Sławiński przypomina, że Kurdowie – w szczególności ci iraccy – nie mając nadziei na niepodległość, walczyli o uznanie swoich praw narodowych, odrębności i autonomii. W tym celu chwytali za broń w latach 1919, 1922-1925, 1927, 1928, 1930-1931 i 1935-1936. Za każdym razem Brytyjczycy brutalnie tłumili ich zrywy.
Kurdowie syryjscy, choć zamieszkują terytorium Syrii, nie są jej obywatelami. Nie dlatego, że przybyli tam z innych krajów, a w wyniku odebrania im obywatelstwa przez rząd. W 1962 roku wydana została dyrektywa, która odebrała dziesiątkom tysięcy kurdyjskich rodzin obywatelstwo i wszelkie prawa z niego wynikające.
Kurdów syryjskich podzielono na dwie grupy. „Cudzoziemcy z prowincji Hasaka” otrzymali czerwone dowody tożsamości. Dokumenty te pozwalały im opuścić Syrię, jednak nie mogli już do niej wrócić. Z kolei „niezarejestrowani” oficjalnie nie istnieją. Nie posiadają żadnych dokumentów oraz nie są nigdzie ewidencjonowani. Mogą otrzymać dowód tożsamości od burmistrza, lub certyfikat rezydencji, jednak tylko za zgodą policji politycznej. W tej chwili w obu kategoriach mieści się około ćwierć miliona ludzi. Nie posiadając żadnego obywatelstwa, nie mają oni podstawowych praw – socjalnych, politycznych, kulturalnych, ekonomicznych, czy prawa do edukacji, nie wspominając o prawie własności.
Kurdowie nie gęsi?
W 1973 roku Kurdowie syryjscy zostali pozbawieni ogromnych połaci ziemi, które uprawiali od pokoleń. Pas żyznych pól o szerokości 10-15 kilometrów i długości 375 kilometrów został „zarabizowany”. Syria wyrzuciła z niego kilkadziesiąt tysięcy Kurdów i zastąpiła ich rodzinami arabskimi sprowadzonymi z Aleppo i Rakki. Kurdyjscy pracownicy i studenci mogą zostać wyrzuceni lub przeniesieni z rządowych instytucji tylko na podstawie swojego pochodzenia etnicznego. Język kurdyjski nie jest oficjalnie językiem w Syrii, a używanie go jest zakazane. Co więcej, zakaz egzekwowany był z pomocą tortur czy ograniczenia wolności.
Także w Turcji język kurdyjski był zakazany. W latach siedemdziesiątych Europejski Trybunał Praw Człowieka skazał Turcję za tysiące przypadków łamania praw człowieka. Wśród nich znalazły się egzekucje kurdyjskich cywilów, tortury, przymusowe przesiedlenia, systematyczna destrukcja wiosek, morderstwa i „zniknięcia” kurdyjskich dziennikarzy.
Szczególnie rażący jest przykład Leyli Zana, która jako pierwsza Kurdyjka w 1994 roku weszła do tureckiego parlamentu. W trakcie ceremonii zaprzysiężenia wypowiedziała zdanie po kurdyjsku: Składam tę przysięgę dla braterstwa Turków i Kurdów.
Parlament w marcu tego samego roku zagłosował za odebraniem immunitetu jej i pięciu innym członkom nastawionej prokurdyjsko partii. Czwórka z nich, w tym Zana, została skazana przez Sąd Najwyższy na 15 lat więzienia. Politycy i tak mogą mówić o szczęściu. Działające w latach 1993-1994 w Turcji szwadrony śmierci oskarżane są o doprowadzenie do zniknięcia kilku tysięcy kurdyjskich aktywistów, nauczycieli, działaczy na rzecz praw człowieka czy dziennikarzy. Gdy Turcja zaczęła starać się o przyjęcie do Unii, Europa zmusiła Ankarę do złagodzenia polityki względem Kurdów, co skutkowało między innymi zwolnieniem Leyli Zana.
Takiego problemu nie miała rządząca Irakiem partia Baas. Kilka miesięcy po przejęciu władz w lipcu 1968 roku wybuchły walki iracko-kurdyjskie, zakończone utworzeniem autonomicznego Regionu Kurdystanu w 1970 roku. To porozumienie było jednak kruche i w 1975 roku Irak postanowił zlikwidować „problem kurdyjski”. Władze zrównały z ziemie nawet do 1400 kurdyjskich wiosek, a Kurdów przesiedliły do tymczasowych obozów. Według różnych rachunków przesiedlenia dotknęły od 100 000 do nawet 600 000 osób. W 1983 roku 8000 mężczyzn z jednego z klanów zostało wyprowadzonych z tych obozów i zamordowanych. Najgorsze jednak miało jeszcze nadejść.
Ostateczne rozwiązanie kwestii kurdyjskiej
W ostatnim roku wojny iracko-irańskiej (1980-1988) rządzący w Bagdadzie Saddam Husajn zdecydował raz na zawsze rozprawić się z Kurdami. Od 23 lutego 1988 roku do września irackie wojsko prowadziło operację al-Anfal, czyli brutalną i krwawą pacyfikację Kurdystanu. 16 marca irackie lotnictwo zrzuciło na kurdyjskie miasto Halabdża, zajęte dzień wcześniej przez siły irańskie, gazy bojowe. Użyto mieszaniny sarinu, tabunu i gazu musztardowego, w wyniku czego około 5 000 osób zmarło w strasznych męczarniach, a kolejne tysiące zostały okaleczone na całe życie. Rozkaz wydał niesławny „Chemiczny Ali”, czyli Ali Hasan al-Madżid, prywatnie kuzyn Saddama.
To był zaledwie początek koszmarnej serii. Irackie siły rządowe niszczyły kurdyjskie osiedla według ustalonego schematu – najpierw uwalniały gazy bojowe, które zabijały większość mieszkańców, ocalałych wywożono od obozów koncentracyjnych, domy doszczętnie plądrowano, a później wszystko burzono i równano z ziemią. Irakijczycy dokonywali masowych egzekucji. Kilkadziesiąt tysięcy kurdyjskich mężczyzn i chłopców wywieziono na miejsca straceń i rozstrzelano. Kurdyjki sprzedawano w niewolę do burdeli i do prywatnych domów na całym Bliskim Wschodzie.
W ostatniej fazie operacji „oczyszczano” z Kurdów na głębokość trzydziestu kilometrów pas graniczny iracko-irański. Wyrzucono z domów około 300 000 osób, z których część od razu zamordowano. Według różnych szacunków zginęło od 50 000 do 200 000 osób. Sami Kurdowie mówią o 182 000 ofiar. We wrześniu 1988 roku Saddam Husajn ogłosił amnestię dla Kurdów. Co warto podkreślić, mimo że zarówno Stany Zjednoczone, jak i Europa wiedziały o ludobójstwie Kurdów i użyciu przeciw nim broni chemicznej, Irak nie został wówczas za te zbrodnie potępiony na arenie międzynarodowej.
W ostatnim stuleciu Kurdowie przeżyli prawdziwy horror. Trudno się zatem dziwić, że gdy zaatakowało ich Państwo Islamskie, byli przygotowani do tego by się bronić. Gdy zaczęli odnosić pierwsze sukcesy, pojawiła się w nich nowa nadzieja. Może tym razem się uda i wywalczą sobie własne państwo? Jak skomentował to Ed Nash w „Pustynnym snajperze”:
[…] obecnie Kurdowie są prześladowani we wszystkich państwach, których są obywatelami. Skala tych prześladowań zmienia się zależnie od kaprysów reżimów, ale zawsze wymierzone są one w ich poczucie tożsamości narodowej. Ostatecznie Syria i Irak zdominowane są przez Arabów, Iran przez Persów, a Turcja to jeszcze osobna grupa etniczna. Żaden z tych krajów nie ma ochoty utracić części swego terytorium, i to na rzecz ludzi, których wszyscy mają zasadniczo za prymitywnych wieśniaków.
Źródła informacji:
- Belica B., Uwarunkowania geopolityczne możliwości powstania kurdyjskiej autonomii, Elementy geopolityki i geoekonomii w badaniach problemów międzynarodowych, red. nauk. M. Hudzikowski, Częstochowa 2014.
- Bryjka F., Kurdowie – pośrednicy Zachodu w wojnie z „Państwem Islamskim” [w:] Wojsko i wojna w kontekstach psychologicznych, społecznych i kulturowych, K. Skurjat, I. Ciosek (red.), Wydawnictwo Akademii Wojsk Lądowych 2018.
- Conflict, Democratization, and the Kurds in the Middle East. Turkey, Iran, Iraq, and Syria, red. Romano D., Gurses M., Palgrave Macmillan 2014.
- Eppel M., A people without a state. The Kurds from the Rise of Islam to the Dawn of Nationalism, University of Texas Press 2016.
- Mroziewicz K., Moc, niemoc i przemoc, Oficyna Wydawnicza „Branta” 2005.
- Nash E., Pustynny snajper. Jak zwykły Angol poszedł na wojnę z ISIS, Dom Wydawniczy Rebis 2019.
- Pochyły P., Źródła tożsamości narodowej Kurdów, „Przegląd Narodowościowy-Review of Nationalities”, nr 2/2013.
- Reisinezhad A., The Shah of Iran, the Iraqi Kurds, and the Lebanese Shia, Palgrave Macmillan 2019.
- Schmidinger T., Rojava. Revolution, War, and the Future of Syria’s Kurds, Pluto Press 2018.
- Yadirgi V ., The Political Economy of the Kurds of Turkey From the Ottoman Empire to the Turkish Republic, Cambridge University Press 2017.
KOMENTARZE (16)
Kurde szkoda tych Kurdów.
i gdzie jest cały niby cywilizowany świat, gdzie organizacje proklamujące pokój, ONZ, wszyscy aktorzy i artyści walczący o wolność, pytam gdzie????
Wysyłają światełko do afryki.
Czego nie rozumiesz? Tam gdzie giną masowo ludzie, tam się kończy temat pomocy.
ONZ to piądzożerna zideologizowana instytucja, która markuje działania na rzecz ludzi w potrzebie.Marnotrawstwo ma w herbie.
Proponuję tych 40 mln Kurdów osiedlić w Polsce. Po pierwsze ludnościowo dogonili byśmy Niemców. W UE mieli byśmy tak samo silny głos. Po drugie miał by kto pracować na nasze emerytury. Mordy mają sympatyczne to i wzmocnili by nasze geny. Byli by lekarstwem na wyludniające się wsie. Po kolejne większość tych degeneratów Ukraińców by stąd wyjechała. Zachęcać by Kurdowie zamieszkali na wsi i tam zostali. Uważam , że był by to dobry pomysł.
Problem w tym, że oni nie będą się asymilować.
Doprawdy, potrzeba nam wpuszczać lisa w kurniku z własnej woli?
Goscinni, towarzyscy, otwarci i bardzo ciepli ludzie. No i jedzenie najlepsze na całym Bliskim Wschodzie.
Czemu nie ma ani słowa o tym, że do właśnie kurdyjskimi rękami turcy dokonali ludobójstwa Ormian?
Każda informacja podawana przez lokali Yankesow musi być falszywa, poniewaz Yankesi i ich lokaje w ten sposob usprawiedliwiaja swoje ludobojstwo wobec Niemców, Japończyków, Koreanczykow, Wietnamczykow, Kambodzanczykow, Laotanczykow, Birmanczykow, Tajlandczykow, Irakijczykow, Afganczykow, Jugoslowian, Syryjczyków. Miliony cywili spalonych w bombardowaniach dywanowych oraz atomem, fosforem, napalmem.
Powiedz nam co za zioło brałeś, albo ile bierzesz za te wpisy, ruska onuco? Biedaczki byli zupełnie bez winy, to tylko ci wredni, krwiożerczy „Jankesi”. Tacy predatorzy, co do dal sportu polują sobie na ludzi. A których potocznej nazwy nawet nie umiesz poprawnie wysłowić w języku (ponoć) ojczystym…
Zupełnie odminenni od miłującego pokuj narodu radzieckiego… ;)
W ramach Federacji Irackiej autonomię posiada Regionalny Rząd Kurdystanu. Ale to państwowości nikomu nie daje. Fakt że Kurdowie rozsiani są wszędzie w szczególności na Bliskim Wschodzie to nie są wcale tak najbardziej poszkodowani. W większym stopniu przypał mają choćby Tamilowie których jest zdecydowanie więcej i to jedynie w Indiach i na Sri Lance. O Kurdach słychać najwięcej ponieważ tylko oni tak bardzo chcą mieć swoje państwo…
Historia porównywalna do naszej. Nasza zakończyła się w końcu happy endem. Myślę, że nam w odzyskaniu niepodległości paradoksalnie 'pomógł fakt’, że znajdujemy się na trasie ewentualnego w tamtych czasach marszu Rosjan na zachód. Kraje zachodnie jak Anglia czy Francja bardziej patrzyły na to aby utworzyć bufor bezpieczeństwa i dać sobie czas na przygotowanie obrony w razie ewentualnego ataku niż na to że dzielni Polacy walczyli u ich oku na wojnie. Niestety w światowej polityce ciężko o współczucie i lojalność jeżeli kosztuje to pieniądze czy grozi to wojną. Dla Kurdów obecnie chyba największa szansa na państwo pojawiłaby się w razie konfliktu Iran-USA – wtedy po spodziewanym zwycięstwie USA Amerykanie mogliby chcieć osłabić Iran na długie lata wydzielając część ziem i dając Kurdom ( gdyby oczywiście Kurdowie pomogliby USA) problemem tylko pozostawałaby sprzeciwiająca się Turcja więc musiałby też być sprzyjający klimat polityczny pomiędzy Turcją a USA – czyli ochłodzenie relacji ale bez ochoty na konflikt. Turcy na pewno dążyliby do unicestwienia nowego państwa w obawie o utratę spokoju u siebie.
Akurat w przypadku takiego scenariusza zyskaliby święty spokój… ;)
Pracuje z Kurdami. I złego słowa o nich nie powiem. To jedyne osoby z pozytywnym nastawineniem do życia. Pełne empati i pomocy
Dużo z nich już cię brało?
Michu: każdy brał