Ciekawostki Historyczne

Ciężko uznać ją za literaturę najwyższych lotów, jednak stała się kamieniem milowym polskiej codzienności XIX stulecia. To na niej uczyły się całe pokolenia kobiet, a nowoczesne podejście do tematu uratowało niejednego od miażdżycy i zawału. Czy na pewno znasz tę książkę?

Kiedy „365 obiadów za 5 złotych” autorstwa Lucyny Ćwierczakiewiczowej po raz pierwszy ukazało się na rynku w 1860 roku, cały nakład zniknął błyskawicznie. Nie była to pierwsza publikacja tej autorki i czytelnicy wiedzieli, czego mogą się spodziewać.

Ćwierczakiewiczowa dała się poznać całej Warszawie jako zażywna dama, która za nic ma konwenanse, a przede wszystkim zna się doskonale na kuchni, co udowodniła już dwa lata wcześniej, wydając „Jedyne praktyczne przepisy wszelkich zapasów spiżarnianych oraz pieczenia ciast”, które szybko stały się bestsellerem.

Od pamiętnego roku 1860 wydrukowano niezliczone edycje „Obiadów”, a książka swego czasu przebijała nakłady najpoczytniejszych polskich autorów, w tym Sienkiewicza (sprzed „Trylogii”) i Prusa. Jak komentuje to Marta Sztokfisz w swojej biografii Ćwierczakiewiczowej o wiele znaczącym tytule „Pani od obiadów”:

Ma trzydzieści dziewięć lat, widoczną już nadwagę, metr pięćdziesiąt wzrostu i siłę olbrzyma. A jednak to ona, a nie warszawskie piękności, nadaje ton społecznemu życiu stolicy, budząc sprzeczne emocje. Jej bestseller „365 obiadów za 5 złotych” stoi na półce w każdym domu, tuż obok modlitewnika, ale jest bardziej zaczytany.

Strona tytułowa pierwszego wydania 365 obiadów Ćwierczakiewiczowej (fot. domena publiczna)fot.domena publiczna

Strona tytułowa pierwszego wydania 365 obiadów Ćwierczakiewiczowej (fot. domena publiczna)

Sukces książki odnotowują z przekąsem także pisarze porównywani ze słynną kucharką, której opus magnum wznawiane jest raz za razem. Prus przekonuje nawet, że do zamążpójścia kobiecie potrzebne są tylko trzy „kwalifikacje” – pełnoletniość, wolna wola i właśnie „365 obiadów”.

Kuchnia polska, czyli jaka?

Z czego wynika sukces książki? Z nowatorskiego podejścia autorki do tematu kuchni polskiej. Tradycyjnie potrawy, jakie gościły na stołach w bogatszych domach przeraziłyby niejednego współczesnego dietetyka – mięsiwa na tysiąc sposobów i ciężkie zawiesiste sosy. Nie wspominając nawet o słodkościach wprost ociekających cukrem, choć temu ostatniemu trudno się dziwić. Pierwsza cukrownia w Polsce powstała na początku XIX wieku, a nad Wisłą wręcz zachłyśnięto się cukrem, którego produkcja wciąż rosła, czyniąc ostatecznie z Polski słodką potęgę w Europie.

Ćwierczakiewiczowa postanowiła spróbować ugryźć temat inaczej. Zamiast powielać receptury wymagające całych garnców tłuszczu i innych ciężkich i drogich składników, tam gdzie mogła zastępowała je znacznie zdrowszymi zamiennikami. W ten sposób, nie ujmując potrawom smaku, czyniła je znacznie przystępniejszymi dla organizmu.

Kucharka zmieniła też podejście polskich pań domu do warzyw. Propagowała ich wykorzystanie w jak najszerszym zakresie, zarówno w formie surowej gotowanej, jak i przede wszystkim pod postacią wszelakich przetworów. Zagadnieniu konserwowania jarzyn i owoców poświęciła w swojej słynnej publikacji bardzo dużo miejsca, wierząc, że posiadanie tak przygotowanych i gotowych do użycia produktów przynosi same korzyści.

Lucyna Ćwierczakiewiczowa

Co jeszcze wyróżniało „365 obiadów” na tle innych książek kucharskich? Na pewno odbiorca. Ćwierczakiewiczowa, która sama pochodziła z dobrze sytuowanego stołecznego mieszczaństwa, posmakowała też dzięki pierwszemu małżeństwu codzienności rodzin ziemiańskich. Swoją książkę przeznaczyła jednak nie tylko dla bogatych dam. Publikacja nie była droga, a przy tym stanowiła prawdziwą skarbnicę przepisów, które pozwalały nawet przy mocno ograniczonym budżecie przygotować smaczny i pożywny obiad.

W odróżnieniu od swoich poprzedników na polu poradnictwa kulinarnego, kucharka opracowywała przepisy tak, że nawet gospodyni nie mająca do dyspozycji domowej pomocnicy mogła sobie poradzić z ich zrealizowaniem. W połowie XIX wieku dawno odeszła w niebyt epoka receptur zaczynających się od zawołania do pomocy kilku dziewek kuchennych.

Autorka proponowała wiele receptur, które określała mianem na sposób francuski, co oznaczało ni mniej ni więcej tylko: na sposób tani. Dzięki temu kobiety gotujące z pomocą „365 obiadów” nie musiały martwić się o swój budżet. W dodatku w swoim dziele umieściła szczegółowe jadłospisy rozpisane na poszczególne miesiące z uwzględnieniem pory roku, sezonowości produktów, a także katolickich postów. W dobie przed lodówkami i zamrażarkami gospodyni mogła to uznać za prawdziwe błogosławieństwo.

Dolina Szwajcarska w Warszawie w 1860 roku, czyli w roku ukazania się dzieła życia Ćwierczakiewiczowej (fot. Tygodnik Ilustrowany, domena publiczna)fot.Tygodnik Ilustrowany, domena publiczna

Dolina Szwajcarska w Warszawie w 1860 roku, czyli w roku ukazania się dzieła życia Ćwierczakiewiczowej (fot. Tygodnik Ilustrowany, domena publiczna)

Każde kolejne wydanie „365 obiadów” było lepsze od poprzedniego. Ćwierczakiewiczowa ponownie zasiadała do pracy i poprawiała oraz uzupełniała podawane przez siebie receptury. Kiedy w 1886 roku ukazywało się czternaste wydanie, a rozeszło się w sumie 70 000 egzemplarzy książki Bolesław Prus ułożył na cześć autorki krótką rymowankę:

O czym u nas nie marzył Mickiewicz
To zdobyła pani Ćwierczakiewicz.

Pani Lucyna ze swoimi „365 obiadami” stała się dla całych pokoleń kobiet nauczycielką gospodarstwa domowego, a jej książki biły rekordy popularności we wszystkich trzech zaborach (dotarły nawet do Petersburga!). Warto otworzyć jej poradniki kucharskie by zobaczyć, jak cierpliwie i szczegółowo tłumaczyła swoim czytelniczkom kolejne sposoby i receptury. Co najważniejsze, zdołała je nauczyć delikatnego balansu pomiędzy wykwintnymi, a prostymi potrawami, dzięki czemu nawet te mniej uzdolnione mogły pozytywnie zaskoczyć swoich domowników. Choć możemy nie zdawać sobie z tego sprawy, jej wpływy widać w kuchni polskiej do tej pory.

I nawet jeśli zdarzało się, że inne książki rozchodziły się w większej liczbie egzemplarzy, to żadną nie zaczytywano się tak często, namiętnie i z tak wielką uwagą, jak „365 obiadami”.

Zobacz również:

Źródła informacji:

  1. Franke J., Lucyna Ćwierciakiewiczowa, Kwartalnik Historii Prasy Polskiej 31/1 (1992).
  2. Machowska M., „Jeden jest tylko Szekspir i jedna Ćwierczakiewiczowa”. Próba ukazania osoby Lucyny Ćwierczakiewiczowej w nowym świetle, „Vade Nobiscum”, T. X (2013).
  3. Sztokfisz M., Pani od obiadów, Wydawnictwo Literackie 2018.
  4. Wodzińska I., Lucyna Ćwierczakiewiczowa, kobieta niekonwencjonalna, Wydawnictwo DiG 2014.

 

KOMENTARZE (4)

Skomentuj Anonim Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Anonim

Kolejny feministycznie obiektywny tekst

Anonim

Piękna koloryzacja portretu Pani Lucyny.

Dorota

Art. o niczym i napisany beznadziejnie, nie wspominając nawet o braku jednego przepisu! Tragedia!

    Woziwoda

    Przepraszam ale głupszego komentarza dawno nie czytałem; przepisu brak…

Zobacz również

XIX wiek

Lucyna Ćwierczakiewiczowa. Kobieta, która nauczyła Polki gotować

Nie było wówczas telewizji, ani radia, a paniom nie wypadało nawet samodzielnie jadać na mieście. Niełatwo było zdobyć sławę i status bestsellerowego pisarza. Lucyna Ćwierczakiewiczowa...

18 listopada 2018 | Autorzy: Aleksandra Zaprutko-Janicka

Zimna wojna

„Dopełniali zbrodni, zjadając swoje ofiary”. Kanibalizm w komunistycznych Chinach [18+]

Mimo obietnic komunistów proklamowanie Chińskiej Republiki Ludowej nie oznaczało dla obywateli Państwa Środka końca cierpień. Już wkrótce głód pchnął wielu z nich do sięgnięcia po...

21 września 2018 | Autorzy: Maciej Zborek

Starożytność

Gang jednonogich morderców. Jak udało im się zabić tylu ludzi?

Wiemy, że jego członkowie zabijali już w starożytności. Znano ich zresztą nawet wcześniej. Po dziś dzień część z nich likwiduje aż 95% swoich ofiar. Czy...

14 sierpnia 2018 | Autorzy: Zuzanna Pęksa

Dwudziestolecie międzywojenne

Ten wynalazek zupełnie odmienił życie Polek. 100 lat temu zapoczątkował rewolucję, której skutki odczuwamy do dzisiaj

O tym sprzęcie marzyła każda pani. Pozwalał oszczędzić czas, nerwy i pieniądze. Był powodem do dumy dla dobrze sytuowanych dam i prawdziwym wybawieniem dla zwyczajnych...

18 października 2017 | Autorzy: Aleksandra Zaprutko-Janicka

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.