Jeden Polak na dwunastu esesmanów. I wielki sukces zbrojny, o którym o wiele zbyt rzadko się mówi. "Natłukliśmy ich tam, chyba koło trzysta trumien wywieźli. Zemściliśmy się za Warszawę" - wspominał bez ogródek jeden z uczestników bitwy.
Oddziały partyzanckie wielokrotnie musiały stawiać czoła przeważającym siłom wroga, wychodząc obronną ręką z licznych obław oraz zasadzek. Zdarzali się jednak dowódcy, którzy sami inicjowali walkę ze znacznie liczniejszym nieprzyjacielem, odnosząc mimo wszystko spektakularne sukcesy.
W nocy z 2 na 3 września 1944 r. 80 żołnierzy z Grupy AK „Kampinos” pod dowództwem cichociemnego por. Adolfa Pilcha „Doliny” rozbiło w Truskawiu zgrupowanie esesmanów z pułku szturmowego brygady SS RONA (a więc oddziału kolaboracyjnej Rosyjskiej Wyzwoleńczej Armii Ludowej) liczące około 1000 osób.
Pod koniec sierpnia 1944 r. dowództwo niemieckie, w celu odcięcia powstańców warszawskich od pomocy z zewnątrz na szlaku wiodącym z Puszczy Kampinoskiej do miasta, ulokowało pododdziały pułku szturmowego brygady SS RONA. Szczególnie uciążliwe dla partyzantów w Kampinosie okazały się oddziały artylerii usytuowane w Truskawiu oraz Siarakowie, które ostrzeliwały pozycje akowskie w pobliskiej Pociesze.
Na początku września „Dolina” przedstawił dowódcy grupy mjr. Alfonsowi Kotowskiemu „Okoniowi” śmiały plan wykonania w nocy z 2 na 3 września ataku na pozycje wroga w obu miejscowościach. Początkowo „Okoń” był przeciwny pomysłowi, ale upór Pilcha w końcu zwyciężył. Cichociemny miał dowodzić akcją w Truskawiu, a dowódca grupy w Sierakowie.
Zgodnie z wykonanym rozpoznaniem wywiadowczym w wiosce miało się znajdować około 500 ronowców oraz kilka dział. Była to dość duża siła. Mimo to Pilch z 600 żołnierzy, którzy na ochotnika zgłosili się do akcji, wybrał jedynie 80 najlepiej uzbrojonych partyzantów. Wymarsz z obozu nastąpił 2 września o zmroku. Jak wskazywał dowódca:
Do czołowych placówek podwiozły nas podwody, byśmy mogli zaoszczędzić jak najwięcej sił na właściwą robotę. Dojazd piaszczystymi dróżkami leśnymi trwał około dwóch godzin. Konie z wielkim wysiłkiem ciągnęły załadowane wozy. Bractwo siedzące na furmankach drzemało, pragnąc jeszcze trochę odpocząć przed pracowicie zapowiadającą się gorącą nocą. Jechałem z kilkoma chłopcami konno. Miarowy i monotonny ruch działał usypiająco. Trzeba było wytężyć całą siłę woli, aby nie zapaść w sen, tym bardziej że nie doszedłem jeszcze do siebie po przebytej czerwonce
Podwody zatrzymały się w Zaborowie Leśnym, około 5 kilometrów od Truskawia. Dalej oddział poszedł pieszo. Żołnierze obeszli miejscowość, tak aby wykonać atak od strony Warszawy, skąd, jak sądzono, nieprzyjaciel nie będzie się spodziewał zagrożenia. Pilch podzielił żołnierzy na trzy grupy. Pierwsza pod dowództwem cichociemnego por. Tadeusza Gaworskiego „Lawy” szła prawym skrajem wsi, środkiem podążali ludzie por. Aleksandra Wolskiego „Jastrzębia”, a na lewo od nich grupa pod komendą cichociemnego por. Lecha Zabierka „Wulkana”. „Dolina” z kilkoma żołnierzami trzymał się „Lawiaków”.
Partyzanci poruszali się z zachowaniem kompletnej ciszy, aby jak najbliżej dotrzeć do kwater esesmanów. Po drodze sprawdzano poszczególne domy w poszukiwaniu mieszkańców, którzy mogliby podać lokalizację stanowisk nieprzyjaciela. W końcu udało się znaleźć sędziwego staruszka. Tyle że niemal kompletnie głuchego. W celu nawiązania kontaktu został sprowadzony do jednej z piwnic, gdzie „Jastrząb” wykrzykiwał mu pytania do ucha, aby cokolwiek usłyszał. Informacje, które udało się zdobyć, nie napawały jednak optymizmem. Okazało się, że 2 września do Truskawia przybył drugi oddział RONA, zwiększając liczbę żołnierzy do 1000. „Dolina” nie zamierzał jednak wycofywać się.
Oddziały posuwały się dalej. Około godz. 1.00 padły pierwsze strzały, po których rozpoczął się szturm. Żołnierze ostrzeliwali kolejne domy, a następnie wrzucali do środka granaty. Ronowcy byli całkowicie zaskoczeni atakiem od strony Warszawy. Starali się ratować ucieczką, niektórzy w samych majtkach. Władysław Maciejczak „Lwowski” wspominał:
Pijane to wszystko było, darli (przepraszam, że się wyrażę) mordy, ale byli pijani w drebiazgi (sic!). A ponieważ już się przyzwyczaili, że nie pytać, tylko strzelali, to nasi już wiedzieli. Dlatego myśmy użyli tej ich metody – nie pytać, tylko walić. Nasi strzelali jak z sita. Podobnież natłukliśmy ich tam, chyba koło trzysta trumien wywieźli. Zemściliśmy się za Warszawę, bo to byli ci wycofani z Ochoty i niby to na odpoczynek i zniszczyć bandytów w Puszczy Kampinoskiej.
Część esesmanów próbowała się jednak bronić. Odezwały się granatniki oraz broń maszynowa, jednak dość szybko wszystko ucichło. Po rozprawieniu się z ostatnimi maruderami, partyzanci wzięli się za likwidację dział. Przez lufy wrzucano granaty oraz podpalano pod nimi wiązki słomy z pociskami artyleryjskimi. Jedno działo zostało zabrane wraz z oddziałem. Zdobyto także cekaem, kilkanaście erkaemów i peemów, dwa moździerze, amunicję oraz szereg innych materiałów. Wioska cała płonęła. Zajęły się także wozy z amunicją, które przyjechały poprzedniego dnia. Słychać było, jak wybuchają pociski.
Następnego dnia mieszkańcy okolicznych miejscowości, którzy odważyli się przyjść do Truskawia, zobaczyli prawdziwe pobojowisko:
Widok był straszny. Wszędzie, na całej długości wsi, leżały ludzkie i końskie trupy. Widać je było na drodze i wśród zabudowań gospodarskich, leżały też na polach poza wsią. Wiele domów zamieniło się w pogorzelisko. Wyrwane drzwi i okna świadczyły, że w budynkach ocalałych z pożaru toczono walkę na śmierć i życie.
Wysokość strat nieprzyjaciela nie została jednoznacznie określona. Rozbieżność w polskich źródłach waha się od 91 do 250 zabitych. Także liczba zabitych partyzantów nie została ustalona. W literaturze przedmiotu wskazywane jest od 7 do 10 żołnierzy poległych oraz kilku rannych.
Sukces odniesiony w Truskawiu 8 września opisany został w powstańczym wydaniu „Biuletynu Informacyjnego”. W tekście Pomyślne walki o Puszczę Kampinowską (sic!) czytamy:
W nocy 3 bm. oddziały A.K. przeprowadziły własny wypad na nieprzyjaciela skoncentrowanego w Truskawiu i Sierakowie. Zdobyto działo wraz z amunicją oraz sprzęt maszynowy. Na polu walki naliczono 91 trupów niemieckich i ukraińskich. W wyniku walki nieprzyjaciel opuścił Sieraków.
Wspominany atak na Sieraków, którym miał dowodzić „Okoń”, nie doszedł do skutku. Oddziały RONA wcześniej opuściły miejscowość.
***
O innych sukcesach żołnierzy polskiego podziemia przeczytacie w książce Wojciecha Königsberga pod tytułem AK 75. Brawurowe akcje Armii Krajowej, która trafi do sprzedaży 25 października.
Bibliografia:
- Adam Borkiewicz, Powstanie Warszawskie 1944. Zarys działań natury wojskowej, Warszawa 1957.
- Jerzy Koszada, Grupa Kampinos. Partyzanckie Zgrupowanie Armii Krajowej walczące w Powstaniu Warszawskim, Warszawa 2007.
- Jan Koźniewski, Marek Tadeusz Nowakowski, Lawiacy. Historia kompanii lotniczej AK, Warszawa 2000.
- Józef Krzyczkowski, Konspiracja i powstanie w Kampinosie 1944, Warszawa 1962.
- Józef Krzyczkowski, Zwiadowcy z Szarych Szeregów, Warszawa 1972.
- Tomasz Łaszkiewicz, Opowieść kampinoska 1944, Warszawa 2013.
- Adolf Pilch, Uderzenie na Truskaw, „Biuletyn Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej Okręgu Wielkopolska” 1996, nr 1.
- Adolf Pilch, Wypad na Truskaw, w: Drogi cichociemnych, Warszawa 1993.
- Pomyślne walki o Puszczę Kampinowską, „Biuletyn Informacyjny” z 8 października 1944 r.
- Relacja Władysława Maciejczaka w Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego, www.1944.pl [dostęp: 16.10.2017].
KOMENTARZE (29)
To tacy bohaterowie, ale na trochę mniejszą skalę, prawda?
Wskutek tej akcji AK zginęło tylko kilkudziesięciu Polaków, i zrównana z ziemią została jedna polska wieś. Gdzie tam do Warszawy, gdzie zniszczono pół miasta a zginęły dziesiątki tysięcy cywilów.
Swoją drogą, ciekawe co czuli i myśleli ci wieśniacy, do których domów bohaterowie z AK wrzucali granaty (bo przecież oni tam byli, choć nie pada o nich ani słowo). Pewnie ulgę, i dumę…
@triball: Rozumiem Pana ironię. Ciężko odpowiedzieć na Pana komentarz. Stwierdzenie, że wojna ma swoje ofiary i najczęściej są to Ci niewinni i bezpośrednio w działania niezaangażowani wcale nie usprawiedliwia, ani nie zmniejsza tragedii. Dziękujemy za komentarz.
najlepszym komentarzem jest scena z serialu Polskie Drogi w której to Jan Skotnicki (doktor Andrzej Kozakiewicz) tłumaczy Karolowi Strasburger (podchorąży Władysław Niwiński), definicję pojęć i kosztów obrony narodu przed agresorem zewnętrznym. Polecam obejrzeć :)
komentarz wnuka czerwonoarmisty, priviet duraku
@triball
A kto ci powiedzial, ze w domach razem z RONA przebywali wiesniacy, skoro wies byla opustoszala.
Zeby zrownac z ziemia Truskaw (byles tam kiedys?) trzeba uzyc sporo spychaczy. Mozesz powiedziec ile ich tam bylo ?
Tytuł strasznie kikbajtowy. Pułk szturmowy SS brzmi groźnie, tymczasem RONA nie przedstawiała wielkiej wartości bojowej….oni głównie zajmowali się mordowaniem ludności cywilnej.
Czytałem że później Niemcy jednak rozbili gdzieś Polaków za to
Ile ci biedni Doliniacy musieli przejść upokorzeń ze strony majora Okonia to jeden Pan Bóg wie! Tyle odnieśli najrozmaitszych zwycięstw a on wszystko zmarnował fatalnie dowodzac nagraniami na Dworzec Gdański i w bitwie pod Jaktorowem. Okoń to bardzo kontrowersyjna postać. Inna sprawa czy byle komu wolno go oceniać.
Nie. Nie wnuka czweronoarmisty, tylko realisty.
3 września 1944 żołnierzykowie z AK najechali na polską wioskę, w której stacjonowały oddziały RONA. Wskutek tego zabito (jak podają różne źródła) od kilkudziesięciu do dwustu kilkudziesięciu Rosjan. I wszystkich mieszkańców wioski (w tym starców, koiety, dzieci), którą przy okazji zrównano z ziemią. Dodatkowo mjr Okoń tak w***wił Niemców, że postanowili całkowicie zlikwidować ugrupowanie Kampinos. Stało się to trzy tygodnie później, 29 września 1944, gdzie w bitwie pod Jaktorowem poległo 200 akowców z tego ugrupowania, 150 zostało rannych, 150 dostało się do niewoli, Okoń zginął a „Kampinos” przestał istnieć.
To tyle w temacie bohaterskich nocnych najazdów na własne wioski, w których akurat postanowił zatrzymać się wróg.
Warto znać CAŁĄ PRAWDĘ. A wygląda ona nie tak bohatersko, jak w komiksach. Ofiary cywilne zapewne były szczęśliwe mogąc zginąć w rak swoich rodaków…
A ty przypadkiem nie wiesz ile bylo tych cywilnych ofiar? Bo ja wiem, ze Rosjanie stacjonowali w gospodarstwach z ktorych wyrzucono mieszkancow (oprocz niektorych kobiet), a przewazajaca wiekszosc gospodarzy sama opuscila Truskaw nie chcac przebywac w bliskim sasiedztwie bezwzgldnych mordercow. Domy zajmowane przez Rosjan byly zgrupowane w jednej czesci wioski. Ich lokalizacja byla dobrze znana zarowno gospodarzom jak i Doliniakom.
I ty bezczeninie osmielasz sie tu mowic o PRAWDZIE ?
to wedlug ciebie mieli sie zglosic wszyscy akowcy do niemieckiego wojska, umundurowac sie na wzor niemiecki, aby tylko nie denerwowac niemcow, a tym bardzie nie biegac po lasach, bo szkopy moga kogos rozstrzelac. Dziwny masz tok myslenia, podejscia do zycia, nadawalbys sie w zydowskim gettcie pakowac ich do wagonow, abys tylko ty mial spokoj.
Może jakieś liczby zamiast żalosnych wpisów typu – „i wszystkich mieszkańców wioski (w tym starców ,kobiety ,dzieci),która przy okazji zrówno z ziemią.” Dobry wpis godny Bolszewickiej propagandy. Ciekawe kto chciałby mieszkać w pobliżu Rosyjskich bandytów służących Niemcom z SS. Z chałup gdzie mieszkali Rosyjscy renegaci ,chłopi zostali wyrzuceni na zbity ryj albo nawet zamordowani. Więc poza Rosyjskimi SSmanami nikogo tam nie było. Sama natomiast akcja Góry-Doliny świadczy o tym ze ten dowódca AK nie był głupcem jak większość dowódców AK ,tylko potrafił się wycofać w 1944 z Wilenszczyzny ,korzystając z neutralnej przychylności Niemców ,a na miejscu zlikwidował Rosjan służących Niemcom.
„I wielki sukces zbrojny, o którym o wiele zbyt rzadko się mówi.” Co?
Ustalcie czy Alfons czy Adolf – inne imię w tekście, inne w opisie fotografii
@Anonim: Drogi Anonimie, Twój komentarz nie jest zrozumiały. Alfons i Adolf to dwa różne imiona dwóch różnych osób: zarówno w tekście, jak i na fotografii opisany jest major Alfons Kotowski „Okoń” oraz Adolf Pilch „Dolina”.
Opis do przedostatniej fotografii …”Na zdjęciu (stoi w środku) dowódca pułku szturmowego Waffen-Sturmbannführer Iwan Frołow.” I teraz pytanie: Czy był on dowódcą pułku szturmowego o nazwie „Waffen-Stumbanfuhrer” (sic!) czy może miał on stopień „Waffen-Sturmbannführer”?! Heh… Dawno takich pierdół nie czytałem. Nie było pułku ani stopnia o takiej nazwie! Tak wiem, czepiam się, bo chyba autor czyta swój tekst przed udostępnieniem go szerszemu gronu odbiorców i jest też ktoś kto dodatkowo sprawdza i zatwierdza dany tekst.
Pozdrawiam i proponuję dokonać korekty. Winno to (moim zdaniem) wyglądać tak: „Na zdjęciu (stoi w środku) dowódca pułku szturmowego Waffen SS, Sturmbannführer Iwan Frołow.”
Za podpisy zdjęć odpowiada redakcja, nie autor. A stopień Waffen-Sturmbannführer der SS jak najbardziej pojawia się literaturze. W odniesieniu do Frołowa można przeczytać o nim np. w książce „Ostatnie Lata Waffen-SS”.
Matołki, matołki. Gdybyście znali cały szlak bojowy „Góry” – „Doliny”, to odłożylibyście piwo, chipsy i wciągnęli majtki na dupę. „Trutal” ty kompletnie nie wiesz o czym piszesz. Nogi ci się oderwały od ziemi?
@migdałko: Szanowny Panie, do kogo ma się odnosić ten komentarz?
Dolina powinien pośmiertnie otrzymać Order Orła Białego!!!
Tak bardzo mi się marzy pełnometrażowy Film fabularny o bitwie o lotnisko Bielańskie!!! Taka megaprodukcja Z widowiskowymi scenami batalistycznymi!
,
Panie Wisławie, tak, zdecydowanie to by było coś! A widziałby Pan tu jakiegoś konkretnego reżysera?
Tak….Angela Merkel.
Batalistyka w polskich filmach wojennych kuleje. Ale wzorem mogło by być Jugoslowianskie kino partyzanckie. Szczególnie Film Diverzanti i Czechosłowacji serial Povstalecka historia (4 ostatnie odcinki ). I zdecydowanie powinien trwać około trzech godzin!
Trylogia Sienkiewicza
Ogniem i mieczem (1884)
Potop (1886)
Pan Wołodyjowski (1888)
TRYLOGIA ADOLFA PILCHA
PARTYZANCI TRZECH PUSZCZ!!!
O ile sie orietuje, to w Truskawiu przebywalo tylko kilka chlopskich rodzin, poniewaz przebywanie w poblizu RONA i jakikolwiek kontakt z nimi nie nalezal do przyjemnych. Szczegolnie dla kobiet. Stad wies byla opustoszala, bo mieszkancy przeniesli sie na teren polskiej Republiki Kampinoskiej.
Dlatego wymysly o likwidacji kobiet i dzieci z tej wioski przez Doline jest ordynarnym klamstwem. Chlopcy od Doliny nawet zrobili mala przerwe w tej rzezi barankow, by kobiety przetrzymywane przez molojcow mogly uciec.
Po zakonczeniu akcji Doliny, do akcji weszli okoliczni gospodarze dobijajac resztki tej swoloczy.
P.S. Zapomnialem podziekowac Autorowi za rzetelny artykul, pozbawiony przeinaczen i klamstw.
Jest to bardzo istotne, poniewaz nawet drobne stwierdzenie faktu, ze „cala wioska plonela”, juz dalo okazje do spekulacji o wymordowaniu calej wioski przez Doliniakow. Mnustwo jest tu „Obcych” komentatorow. Obcych z perfidii, albo z glupoty – efekt podobny.
RoSSjanie byli najbardziej licznym i najbardziej chętnym do służby, aliantem wojsk hitlerowskich. Niektóre źródła podają, że Niemcom służyło ochotniczo od 2 do nawet 2 i pół miliona etnicznych roSSjan. W Polsce często zbrodnie, które popełniali (w bardzo okrutny sposób), przypisuje się Ukraińcom. W czasach PRL utworzono specjalnie mit o rzekomym udziale Ukraińców w Powstaniu Warszawskim. Tymczasem byli to rdzenni roSSjanie. Polacy zresztą nie brali ich do niewoli właśnie ze względu na dzikie bestialstwo. Pod Pociechą ranni RONOWCY byli dobijani przez miejscowych chłopów, którzy w ten sposób mścili się za okrutne gwałty na ich żonach i córkach (często nieletnich). 22 jeńców z RONA zostało rozstrzelanych, gdy znaleziono przy nich rzeczy zrabowane w Warszawie (wszyscy mieli po kilka zegarków na rękach).