Zmiażdżone twarze i zmasakrowane nogi. Szczątki ciała rozrzucone po okolicy. Wielogodzinna agonia w kopalnianym szybie. Brzmi jak arsenał przerażających praktyk rodem z seriali sensacyjnych? Tymczasem tak właśnie wyglądała śmierć wielu przedstawicieli dynastii trzęsącej Imperium Rosyjskim.
Morderstwa członków rodziny panującej nie należały w Rosji do rzadkości. Romanowów już w XVIII wieku spotkało wiele tragedii, począwszy od tajemniczej śmierci jedynego syna cara Piotra I, przez uduszenie cara Piotra III, aż po zabójstwo cara Iwana VI. Ale najgorsze – i najpotworniejsze – było jeszcze przed nimi.
Miazga zamiast twarzy
Car Paweł I, panujący w latach 1796-1801, zrobił wiele, by wyższe sfery arystokracji i wojskowości go znienawidziły. Wreszcie doszło do tego, że zawiązało się przeciw niemu sprzysiężenie.
11 marca 1801 roku wieczorem znajdujący się pod wpływem alkoholu spiskowcy wpadli do Pałacu Zimowego i wtargnęli do carskich apartamentów. Zastali puste łóżko, ale nie musieli daleko szukać – spod parawanu wystawały dwie nagie stopy Imperatora. Spiskowcy oznajmili mu, że został aresztowany. Chcieli zmusić go do abdykacji, Paweł jednak krzyczał, że nie podpisze podsuwanego mu dokumentu.
W półmroku rozpętała się prawdziwa walka. Car zaciekle się bronił, nawet gdy Nikołaj Zubow, brat ostatniego kochanka carskiej matki, uderzył go w twarz masywną tabakierą. Zmiażdżył mu kość policzkową i wybił oko. Wkrótce oblicze monarchy zamieniło się w wielką krwawą ranę.
By ostatecznie złamać opór Pawła, trzeba było kilku mężczyzn. Jeden z nich trzymał cara za włosy i walił jego głową o podłogę. Następnie zamachowcy zacisnęli na szyi władcy szarfę, znalezioną nad jego łożem. Monarcha bronił się do końca. Wkładał palce pod pętlę, aż w końcu przestał oddychać. Nawet trupowi nie odpuszczono – spiskowcy kopali, deptali i włóczyli ciało po podłodze.
Życie wypłynęło mu z pogruchotanych nóg
Aleksander II, władający Imperium w latach 1855-1881, wielokrotnie cudem wychodził z zamachów na własne życie. Car, którego kule ani bomby się nie imały, mógł już poczuć się niezniszczalny… ale wcale taki nie był.
3 marca 1881 roku monarcha przeżył kolejny wybuch. Ładunek wrzucony pod jego karetę zabił i ranił kilka osób, ale on wyszedł bez szwanku. Zaciekawiony przyglądał się ofiarom, rozmawiał z policją, a nawet ze sprawcą.
Tymczasem w tłumie gapiów przebywał kolejny zamachowiec, polski student Ignacy Hryniewiecki. Kiedy Aleksander przyglądał się dziurze w jezdni, chłopak cisnął ładunek prosto pod jego nogi.
Nowa eksplozja ogłuszyła zgromadzonych. Wybuch wyrwał carowi bok. Jedna noga była oderwana, a druga kompletnie strzaskana. Fragmenty ciała wisiały na kawałkach skóry. Jak wspomina Adrian Dworżycki: „Na zbryzganym krwią śniegu widać było strzępy ubrań, epolety, szable, kawałki ludzkich ciał”.
Aleksander jeszcze żył i cicho szeptał: „Zimno, jest mi zimno”. Ostatkiem sił wydał polecenie, by przewieziono go do Pałacu Zimowego.
Wielki książę Aleksander Michajłowicz, bratanek władcy, tak wspominał ten dzień: „Do gabinetu cara wskazywały nam drogę duże plamy czarnej krwi na marmurowych schodach (…). Cesarz Aleksander (…) wyglądał strasznie. (…) Głowę i twarz pokrywały niezliczone rany.”
Obrazu dopełnia list synowej cesarza, Marii Fiodorowny: „nogi zostały zupełnie zmiażdżone, poszarpane po kolana do tego stopnia, że z początku nie wiedziałam, na co patrzę: jakaś krwawa miazga z fragmentem buta na prawej stopie – została tylko podeszwa stopy! W życiu nie widziałam czegoś podobnego; nie, to było przerażające”.
Obie zgruchotane nogi były zimne. Lekarze próbowali zatamować krwawienia i założyć bandaże, ale wiedzieli, że są skazani na porażkę. Aleksander II skonał jeszcze tego samego dnia.
Strzępy w ludzkiej papce
Syn Aleksandra II, wielki książę Siergiej Aleksandrowicz Romanow, należał do najbliższego otoczenia cara Mikołaja II. Nie dość, że był jego stryjem, to jeszcze za żonę miał rodzoną siostrę carycy, Elżbietę. Zasłynął jako represyjny generał-gubernator Moskwy podczas wojny rosyjsko-japońskiej (1904-1905). Po krwawej niedzieli ze stycznia 1905 roku, kiedy to jeden z jego braci zarządził brutalną rozprawę z protestującymi robotnikami, żądza odwetu na carskiej rodzinie osiągnęła krytyczny poziom. Siergiej był idealnym celem.
Już 2 lutego 1905 roku wzdłuż trasy przejazdu wielkiego księcia czekał z bombą działacz partii eserowców, Iwan Kalajew. Nie odważył się jednak jej rzucić. W ostatniej chwili zauważył, że Siergiej jedzie z żoną i dwójką dzieci. Byli to mali bratankowie, których wychowywał. Zamachowiec nie chciał mieć ich krwi na rękach.
Dwa dni później Kalajew już się nie wahał. Cisnął ładunek z odległości półtora metra prosto pod koła powozu Siergieja. Wielkiego księcia rozerwało na strzępy. Wybuch urwał mu ramiona i nogi. Z karety pozostały tylko tylne koła.
Głowy Sergiusza, jego barków, jednej nogi i jednego ramienia nigdy nie znaleziono. Inne fragmenty ciała arystokraty – palce, jedna noga, stopa i serce – spadły na bruk i dachy okolicznych budynków. Obszarpany nagi tułów leżał wśród dymiących zgliszczy.
Przez wiele miesięcy specjaliści głowili się, które części pozostałej po wybuchu ludzkiej papki należały do Siergieja. Pogrzeb odbył się dopiero w czerwcu 1906 roku. Ponieważ ze strzępów trudno było odtworzyć sylwetkę, ciało było wbrew zwyczajowi ściśle zasłonięte. W grobowcu pochowano naturalnych rozmiarów szmacianą kukłę. W nogach manekina postawiono trzy słoiki zalane woskiem. To w nich znalazły się fragmenty ciała, które śledczy zidentyfikowali jako doczesne szczątki Siergieja.
Elżbieta, wdowa po wielkim księciu, wybaczyła zamachowcom i została mniszką. Ale i jej nie ominęła okrutna śmierć…
Brylantowe pancerze na krwawym lodowisku
Bestialski mord na członkach najbliższej rodziny cara Mikołaja II do dziś wzbudza olbrzymie emocje. Władca, jego żona Aleksandra, ich piątka dzieci – Olga, Tatiana, Maria, Anastazja i Aleksy – oraz czwórka służących zostali w nocy z 16 na 17 lipca 1918 roku sprowadzeni do piwnicy domu Ipatiewa w Jekaterynburgu. Mieli czekać tam na ewakuację.
Więźniowie zachowywali się spokojnie. Nikt nie płakał ani o nic nie pytał. Nie spodziewali się, co ich czeka, póki kierujący wydarzeniami czekista Jakow Jurowski nie ogłosił: „Ze względu na to, że wasi krewni wciąż atakują Rosję Sowiecką, Uralski Komitet Wykonawczy wydał rozkaz o egzekucji!”.
Były car poprosił o ponowne przeczytanie wyroku, ale nawet po tym wciąż pytał oszołomiony „Co? Co?”. W odpowiedzi Jurowski strzelił mu prosto w pierś. Także pozostali wycelowali broń w Mikołaja. Kolejne kule wstrząsały ciałem, aż monarcha zwalił się na podłogę. Aleksandra dostała strzał z bliska w głowę. Oboje zginęli od razu – na swoje szczęście.
Strzelanina szybko zrobiła się chaotyczna. Huk wystrzałów ogłuszał, nic nie było widać. Pociski latały we wszystkie strony. Jeden z egzekutorów został ranny w rękę, a Jurowski omal nie zginął od kuli, która przeleciała tuż obok jego głowy. Trzeba było zarządzić przerwę.
Gdy gęsty dym, kurz i pył opadł, okazało się, że carskie dzieci są praktycznie nietknięte. Aleksy czołgał się we krwi rodziców. Strzelano do niego kilkakrotnie, ale chłopiec wciąż żył. Nie pomogło też dźganie bagnetem. W końcu Jurowski strzelił carewiczowi w głowę. Pozostali żołnierze dobijali bagnetami siostry chłopca, aż ustały ich opętańcze krzyki. Jak pisze Simon Sebag Montefiore w książce „Romanowowie 1613-1918”:
Jurowski strzelił Tatianie w tył głowy, obryzgując Olgę „fontanną krwi i mózgu”, potem zakrwawiony Jermakow przewrócił Olgę i strzelił jej w szczękę, (po czym) obrócił się i dźgnął Marię w pierś, ale „bagnet nie chciał przebić stanika”, więc Jermakow zastrzelił dziewczynę.
Wreszcie tylko Anastazja pozostała przy życiu. Bagnet ślizgał się po jej ciele i trafiał w mur. Zaciekle walczyła o życie, aż wreszcie i ona otrzymała kulkę w głowę.
Ciała cara i carycy jeszcze po śmierci maltretowano tak, że fragmenty kości wbijały się w drewnianą podłogę. Trwająca 10 minut jatka sprawiła, że podłoga, pokryta mieszaniną krwi i mózgów, była śliska jak lodowisko.
Po skończonej egzekucji ciała – a raczej to, co z nich pozostało – owinięto w prześcieradła i wywleczono na zewnątrz. Podczas ładowania na samochód spod przykrycia zaczęły dobiegać ciche pojękiwania. Jedna z dziewczynek, Maria lub Anastazja, nagle usiadła i zaczęła krzyczeć. Przerażeni oprawcy dobili ją bagnetami.
Ciężarówka zawiozła zwłoki do nieczynnej kopalni. Tam odarto je z ubrań. Wtedy też okazało się, dlaczego ciosy nie imały się dzieci. W ich bieliźnie zaszyte były diamenty i inne cenne kamienie. To one sprawiły, że śmierć nastąpiła w niekończących się męczarniach. Jak podsumował to Jurowski: „Nikt nie jest odpowiedzialny za ich długą agonię prócz nich samych”.
Po rozgrabieniu kosztowności nagie ciała wrzucono do szybu. By dopełnić dzieła zniszczenia, ciśnięto za nimi kilka ręcznych granatów. Szyb jednak się nie zawalił, a ponieważ był płytki, obawiano się, że szczątki zostaną odkryte. Zdecydowano więc o ich przeniesieniu. Dla niepoznaki ciała Aleksego i Marii spalono, a pozostałe trupy, zmiażdżone kolbami i oblane kwasem siarkowym, złożono w prowizorycznym grobie. Więcej szczegółów tej makabrycznej zbrodni poznacie dzięki pierwszemu odcinkowi serii „Morderstwa w cieniu korony”, który już 27 lipca o 22:10 możecie obejrzeć na kanale Polsat Viasat History.
Kopalnia powolnej agonii
Dobę po mordzie na rodzinie carskiej bolszewicy zajęli się sześcioma członkami dynastii Romanowów uwięzionymi w szkole w Ałapajewsku. Przetrzymywano tam wielką księżnę Elżbietę, wdowę po rozerwanym na strzępy w 1905 roku Siergieju. Towarzyszyli jej wielcy książęta: Siergiej Michajłowicz (wnuk Mikołaja I), Włodzimierz Palej (brat stryjeczny Mikołaja II) i bracia Iwan, Igor i Konstanty Konstantynowiczowie (prawnucy Mikołaja I).
Nocą zawiązano im oczy. Siergiej Michajłowicz jako jedyny stawiał opór. Silny i wysportowany wielki książę mocował się z oprawcami. Gdy dostał strzał w ramię, przestał się opierać i dołączył do reszty.
Romanowów zawieziono furmanką do zalanej kopalni rudy żelaza. Na miejscu kazano im wejść na drewniany bal na skraju dwudziestometrowego szybu. Siergiej Michajłowicz ponownie podjął walkę, ale zginął pod gradem kul. I, jak się szybko okazało, miał wielkie szczęście. Jego towarzyszy czekał bowiem los znacznie gorszy.
Nieprzytomną od zadanych kolbami ciosów Elżbietę i towarzyszącą jej mniszkę Warwarę wrzucono do szybu. Oprawcy liczyli, że kobiety utoną, ale usłyszeli dobiegające z dołu głosy. W panice zepchnęli także mężczyzn, lecz i oni przeżyli upadek. Próbowano ich więc dobijać na wszelkie możliwe sposoby: drągami, granatami ręcznymi, aż wreszcie płonącymi gałęziami.
Aż trudno uwierzyć, że taką masakrę ktoś zdołał przetrwać. A jednak parę godzin później słychać było z głębi szybu głos śpiewający psalmy. Kiedy wydobyto ciała, okazało się, że jeden z wielkich książąt miał głowę obandażowaną chustką Elżbiety. Konstanty zaś, na próżno starając się pożywić, zjadł nieco ziemi z dna szybu.
***
Więcej na temat zabójstwa Mikołaja II w najbliższym odcinku nowego serialu „Morderstwa w cieniu korony”, ukazującego prowadzone współczesnymi metodami śledztwa w sprawach dotyczących dawnych morderstw na członkach rodzin królewskich Rosji, Niemiec, Kenii i Wielkiej Brytanii.
Bibliografia
- Andrzej Andrusiewicz, Romanowowie: Imperium i familia, Wydawnictwo Literackie 2014.
- Dulcie M. Ashdown, Zabójcy królów, tłum. Włodzimierz Gąska, Książka i Wiedza 2002.
- Feliks Bering, Przekleństwo tronu Romanowów, Ethos 1998.
- Catherine Clay, Król, cesarz, car. Trzej kuzyni, którzy doprowadzili do wybuchu I wojny światowej, tłum. Grażyna Waluga, Amber 2007.
- Natan Ejdelman, Paweł I czyli śmierć tyrana, tłum. Wiktoria i René Śliwowscy, PIW 1990.
- Michael Farquhar, Sekrety carów. Intrygi, skandale i zbrodnie Romanowów, tłum. Jacek Szela, Wyd. Dolnośląskie 2016.
- Wacław Gąsiorowski, Królobójcy, Małopolska Oficyna Wydawnicza KORONA 1998.
- Julia P. Gelardi, Niezwykłe kobiety Romanowów. Od świetności do rewolucji, tłum. Jerzy Wołk-Łaniewski, Muza SA 2012.
- Simon Sebag Montefiore, Romanowowie 1613-1918, tłum. Tomasz Fiedorek, Władysław Jeżewski, Wyd. Magnum 2016.
- Władysław A. Serczyk, Katarzyna II, carowa Rosji, Ossolineum 1974.
- Staffan Skott, Romanowowie wczoraj i dziś, tłum. Anna Węgleńska, Oficyna Wydawnicza POLCZEK PCK 1994.
- Charlotte Zeepvat, Zmierzch Romanowów. Ostatni wiek imperialnej Rosji, tłum. Beata Waligórska-Olejniczak, Bellona 2008.
KOMENTARZE (29)
Paweł 1 nie miał ochrony? Wart pod drzwiami itd?
Tego wieczora przed komnatą cara sprzysiężeni zastali dwóch lokajów – co podobno ich zaskoczyło, gdyż spodziewali się wartowników (choć można też podejrzewać, że po prostu spisek – i niechęć do władcy – sięgały też niższych stopniem żołnierzy). Z jednym lokajem szybko się uporali, drugi zdołał uciec. Zamieszanie zaalarmowało Pawła I na tyle, że zdążył schować się za parawanem.
Oceniają portret cara, nie należał on do zbyt muskularnych „mężczyzn”. Chyba był karłowaty, sądząc po czaszce i barkach.
A o którym carze mowa? Bo np. Mikołaj II wygląda na bardzo niskiego w zestawieniu ze swoimi prawie dwumetrowymi stryjami, choć sam miał ok. 170 cm wzrostu. Co do Pawła I, to faktycznie był bardzo niski (choć nie spotkałam się, by historycy określali go mianem karła).
„zginął pod gradem strzał” – zabili go z łuku?
Ah, miała być forma od słowa „strzelać”, ale faktycznie nie brzmi to fortunnie. Już zostało poprawione. Dziękuję za zauważenie błędu.
Nie, to taka przenośnia walili z kuszy, nie strzały tylko bełty, reszta się zgadza. Zginął na śmierć sam strzelałem to wiem.
Ludzie ile wy macie lat ? Nie macie czego się czepiać ?
„cicho szeptał”!!!
Wyjątkowo tania sensacja, opisy wydarzeń w wielu miejscach rozmijają się z prawdą na rzecz epatowania okrucieństwem. Zachęcam do osobistego researchu na ten ciekawy temat.
Dokładnie. Tu historię pisze się na nowo.
Gdzie tu widzicie mijanie się z prawdą? Tu nie ma ani jednego odstępstwa od rzeczywistości. Ślązacy mówią i piszą prawdę i tylko prawdę.
Palej nie był bratankiem, ale kuzynem Mikołaja II z małżeństwa jego wuja Pawła z pochodzącą z gminu Olgą Karnowicz. Car miał tylko jednego bratanka, a mianowicie Gieorgija Michajłowicza Brassowa, syna jego najmłodszego brata Michała i Natalii Siergiejewnej Brassowej.
Bardzo słuszne spostrzeżenie. Podejrzewam, że przy rozpisywaniu pokrewieństw myślałam w tamtej chwili o Aleksandrze III. W każdym razie dziękuję za zwrócenie uwagi, a błąd został poprawiony.
Smutne, ale w porównaniu z cierpieniami, które ich system zadał Ludowi, to i tak uszło im na sucho.
Drogi xdvsvdcdsvcsdvsdvcsdvcs,
na jakimś tam poziomie mogę zrozumieć, że działania carów, a także wielkiego księcia Siergieja, osób bezpośrednio odpowiedzialnych za sprawy państwowe, zasługiwało na karę (choć bestialski mord w żadnych kategoriach nie może być uznany za adekwatny rodzaj kary). W jaki sposób jednak brutalne zabicie carycy, jej siostry, czterech carewien i jednego carewicza, a także wielkich książąt nie mających żadnych politycznych wpływów, w większości zaangażowanych w działalność prospołeczną, ma być „ujściem na sucho”, tego żadną miarą pojąć nie potrafię. To nie oni podejmowali decyzje, a w ramach systemu, na który nie mieli wpływu, starali się prowadzić uczciwe życie.
A czy ci krewni cara nie czerpali korzyści z jego czynów?
Prospołeczne uczciwe życie, znaczy się tyrali w polu albo fabryce i pół wypłaty oddawali kalekom?
Czy może jednak byli pasożytami żyjącymi na koszt poddanych i bawiącymi się w dzielenie okruchów nazywane dobroczynnością?
Jeśliby naprawdę karać za zbrodnie to jaki los powinien czekać te zbrodnicze trio: Iwana Grożnego, Piotra który się nazwał wielkim i Katarzynę II? to oni byli odpowiedzialni za największe cierpienia ludu rosyjskiego. Carowie w wieku XIX to byli oczywiście samodzierżawcy ale poza tym byli oni zwykłymi ówczesnymi władcami którzy nie mieli więcej krwi na rękach niż pozostali europejscy monarchowie. A Mikołaj II był pantoflarzem, człowiekiem słabym i chwiejnym ale wszyscy ówcześni opisywali go jako miłego, kulturalnego gentlemana. Jego winą była nieudolność i niezdecydowanie ale na pewno nie okrucieństwo. Nawet jego ojciec ,,Sasza” mimo tego że był uznawany za rządzącego twardą ręką to w sumie był prostodusznym ,,ruskim niedżwiedziem” oddanym rodzinie i religii. A poza tym rewolucje wybuchają nie jak jest żle tylko kiedy jest szansa że może być lepiej. Dlaczego nie było rewolucji za poprzednich władców czy za Lenina i Stalina? i taka mała uwaga dla rusofobów- gdyby nie rewolucja to Rosja do poł XX w byłaby największym i najbogatszym supermocarstwem na świecie.
Każdy dostaje to na co zasłużył. Nie będę płakał nad losem carskiej bandy. To kara za 3 rozbioru RON razem z Niemcami. Oraz 101 lata okupacji Polski. Historia zatoczyła koło Rosję zniszczyła wojna z Niemcami sojusznikami w czasie rozbiorów RON. Przysłani przez Niemcy Żydzi Lenin ,Trocki i Parwus rozłożył cara na łopatki A Rosji zafundowali taki ucisk ,terror i mordowanie ludności ze Ruscy do dziś wspominają dobrego cara. Za cara na Syberię skazywano nawet kilka razy ,pod rządami ZydokomunyLenina i Stalina tylko raz.
@ p. Agnieszka Wolnicka – rewolucję 1917 r wywołali żydzi, tylko dlaczego ??? !!! z zemsty czy chciwości ??? !!!
Dlaczego tylko jednego zamachowca podano narodowosc dziwne to pani autorko tego texta
Niech Rosjanie ppdziękują germancom za zamordowanie swoich elit , lenin szpieg i płatny morderca zrobił swoje, i co trole ruskie kochajcie swoich germanskich mocodawców.
Czyli cywilizacja kończy sie na Bugu, co od dawna sie mówiło. Niemniej gdyby nie wojna, nie doszłoby do rewolucji. Czyli po raz kolejny w historii za nieszczęcia odpowiedzialni sa Germanie. Miejmy nadzieje ze ten naród szczeźnie w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat zarażony śniadą zarazą. Niestety śniada zaraza moze sie okazać gorsza od czarnej śmierci i czerwonej zarazy razem wziętych.Niemniej Sobieski pod Wiedniem sobie z nimi jakoś poradził, to może i my potrafimy.Tylko przydałby sie jakiś mur nad Odrą i Nysą oraz uczciwe zero napływu.
Pełno taniej sensacji i epatowania się makabrą. Te „ciekawostki Historyczne” powinny się nazywać „Pudelek Historyczny”. Tytuł artykułu niezbyt zgrabnie dobrany – dynastia straceńców. Synonimami rzeczownika straceniec są obecnie najczęściej: desperat, heros, kamikadze, kaskader, ryzykant, samobójca, frustrat, nieszczęśnik. Może byłoby lepiej napisać „Nieszczęsna Dynastia”? Najlepiej, zgodnie z duchem czasu nazwać ja: „wyklęta Dynastia”.
Jeśli chodzi o fakty dotyczące morderstwa na carskiej rodzinie, to są raczej „Fakty” niemożliwe do weryfikacji. Mam już swoje lata i mnie Jurowski przed śmiercią opowiadał, że to odbyło się inaczej.
Ja swoją wiedzą nie będę się dzielić i zabiorę ją do grobu.
Zasłużyli na wszystko co ich spotkało.
nie
Jeżeli w tekście napisano,że „z karety pozostały tylko tylne koła” to nie należało zamieszczać zdjęcia, gdzie widać,ile naprawdę pozostało.
Straszny kraj, dzicz straszna, tak jest do dzisiaj. Tunguski na nich.