Gdy wstąpią w szeregi Państwa Islamskiego, nie ma już dla nich odwrotu. Dla dżihadu, świętej wojny z niewiernymi, muszą być gotowi na każde poświęcenie. Na szalę rzucają rodzinę, karierę, a nade wszystko – własne życie. Jak ISIS udaje się ich do tego przekonać?
Allah dał nam Internet i telefony komórkowe
Głównym nośnikiem treści propagandowych serwowanych przez islamskich radykałów jest… Internet. Chętnie korzystają z niego dżihadyści ISIS, samozwańczego kalifatu na terytorium Syrii i Iraku, którego utworzenie ogłoszono w 2014 roku. To z jego pomocą indoktrynują, rekrutują i szkolą swoich sympatyków. Strony internetowe administrowane przez Państwo Islamskie są również potężnym narzędziem w wojnie psychologicznej, mającym za zadanie zastraszyć zachodnie społeczeństwa.
Pokazywanie okrutnych egzekucji oraz wysławianie „heroizmu” szahidów, czyli bojowników-męczenników, ma jeszcze jeden jasno określony cel. Jego ideą jest wezwanie młodych muzułmanów aby wyruszyli na hidżrę, czyli emigrowali z kraju kafirów (niewiernych) do kalifatu ISIS.
Dzięki ogromnej popularności serwisów społecznościowych i upowszechnieniu się smartfonów zasięg propagandy fundamentalistów z ISIS stał się niemal nieograniczony. W sieci pojawili się prawdziwi islamscy headhunterzy, polujący na młodych muzułmanów. Szukają głównie osób biednych, bez większych perspektyw życiowych. Roztaczają przed nimi wizję sprawiedliwej i świętej wojny, a po chwalebnej śmierci wieczny raj. Co ciekawe, to przesłanie przekonuje nie tylko wyznawców proroka Mahometa. Zdarzały się przypadki chrześcijan przechodzących na islam i wyjeżdżających na „świętą wojnę”.
Prawdziwym internetowym celebrytą Państwa Islamskiego stał się francusko-marokański dżihadysta Abu Abdallah Guitone. Młody, przystojny, świetnie władający kilkoma językami. Na swoim profilu na Facebooku prezentował się w ubraniach i butach najlepszych marek. Zawsze zadbany, uśmiechnięty i… uzbrojony po zęby, był idolem tysięcy nastolatków. Jego sposób bycia i ubiór wywierał na młodych piorunujące wrażenie. Guitone sprawiał, że i oni pragnęli stać się islamskimi bojownikami.
Czeczeński bojownik z Gruzji
Obfitym źródłem dla rekruterów z ISIS okazała się Gruzja. Jednym z najsławniejszych wywodzących się stamtąd bojowników był Tarhan Batiraszwili, były sierżant wywiadu gruzińskiej armii. W czasie wojny z Rosją w 2008 roku działał on aktywnie na tyłach wojsk rosyjskich. Dwa lata po wojnie został zwolniony ze służby, ponieważ zdiagnozowano u niego gruźlicę. Długo nie mógł znaleźć pracy. W końcu został aresztowany pod sfingowanym zarzutem nielegalnego posiadania broni. Skazano go na trzy lata więzienia.
Odsiadując wyrok, Tarhan przeszedł prawdziwą metamorfozę. W więzieniu spotkał człowieka, który stał się jego duchowym przewodnikiem. Był to Saudyjczyk o imieniu Muhammad. Tak o jego wpływie na Batiraszwilego pisze Marcin Mamoń w książce „Wojna braci”:
Opowiedział Tarhanowi o ważnej roli Saudyjczyków w dziele wspierania dżihadu oraz o życiu i czynach legendarnego męczennika — szahida, inszallah, Samira Abd Allaha Saliha as-Suwajlima, znanego w całym świecie islamskim pod imieniem Amir al-Chattab, mudżahedina, który na dżihadzie spędził całe swoje życie.
Po wyjściu z więzienia Batiraszwili skontaktował się przez Internet z dżihadystami. Już połowie 2012 roku przekroczył granicę turecko-syryjską. W Syrii przybrał imię Umar asz-Sziszani. Szybko stał się jednym z najbliższych współpracowników przywódcy Państwa Islamskiego, Abu Bakra al-Baghdadiego, a przez to — jedną z najbardziej wpływowych osób w kalifacie. Charakterystyczny, z rudą brodą, wygłaszał publikowane w Internecie płomienne przemówienia i wzywał do wzięcia udziału w „świętej wojnie”. Jego kariera trwała jednak zaledwie kilka lat. Według różnych źródeł Batiraszwili zginął w marcu bądź lipcu 2016 roku.
Biznesmeni i mężatki
Całkowitym przeciwieństwem gruzińskiego eks-żołnierza był bojownik o muzułmańskim imieniu Abdulla. Zaczynał on jako moskiewski biznesmen. Świetnie mu się wtedy powodziło. Miał też „normalną” rodzinę. Kryzys nadszedł, gdy w Moskwie doszło do wojny między kontrolowaną przez państwowe służby mafią a „braćmi” – czyli islamistami. Abdulla, chcąc mieć spokój w biznesie, musiał opłacać się tej pierwszej. W końcu więc sprzedał wszystko, zabrał żonę i dzieci i na początku 2012 roku był już w Syrii. Tak opisuje jego decyzję Marcin Mamoń w „Wojnie braci”:
Nie chciał ani żyć, ani umierać w świecie grzechu, jakim jawiła mu się stolica Rosji. Chciał walczyć. „Po co miałbym się wysadzić w powietrze tam czy w Europie? — mówi. — Tylko człowiek chory wysadza się wśród normalnych ludzi”. Jest gotów na samobójczą śmierć, ale „razem z tymi, którzy przeciwko nam walczą, którzy przyszli na naszą ziemię”. Naszą, wszystkich muzułmanów, dar al-islam — ziemię islamu.
Państwo Islamskie przyciągało zresztą nie tylko mężczyzn. Do kalifatu uciekały również kobiety. Na przykład z wioski położonej w wąwozie Pankisi (północno-wschodnia Gruzja) uciekły dwie młode dziewczyny. Jedna z nich zostawiła męża i dzieci.
Wyszedł do szkoły i… wstąpił do ISIS
Na propagandę dżihadystów z ISIS podatni są zwłaszcza młodzi. Wyjątkową pomysłowością, by znaleźć się u boku „braci”, wykazał się pewien gruziński nastolatek. Powiedział swojej rodzinie, że chce wyjechać do szkoły do Zachodniej Europy. Najbliżsi zapożyczyli się, chcąc zapewnić mu pieniądze na wyjazd. Chłopak kupił za nie jednak bilet do Istambułu i przedostał się do Syrii.
Szerokim echem odbiła się w Gruzji historia dwóch innych młodzieńców, którzy wstąpili w szeregi bojowników Państwa Islamskiego. 18-letni Ramzan Alhanaszwili w kwietniu 2015 roku nie wrócił po lekcjach do domu. Zaniepokojona matka zgłosiła jego zaginięcie na policję. Po przeszukaniu komputerowych baz danych okazało się, że Ramzan opuścił Gruzję w towarzystwie młodszego o dwa lata kolegi i udał się w nieznanym kierunku. Uciekinierzy wkrótce powiadomili rodziców przez Internet, że jadą do Syrii na dżihad. W niedługim czasie na stronach ISIS pojawiło się ich zdjęcie w mundurach polowych i z bronią w ręku.
Kolejny przyszły bojownik, 21-letni Zubejr, był uchodźcą z Czeczenii. Przez Polskę dostał się on do Austrii. Jako że od dawna uprawiał zapasy, szybko stał się tam mistrzem w swojej wadze. Miał nawet startować w składzie reprezentacji Austrii na Mistrzostwach Europy w Belgradzie w 2012 roku. Niestety wyeliminowała go kontuzja. A dwa tygodnie później… zaginął.
Zrozpaczeni rodzice wszczęli poszukiwania. Okazało się, że Zubejr wyjechał do Gruzji. Stamtąd w towarzystwie kilku innych mężczyzn miał udać się do Syrii. Ten plan się nie powiódł. Grupa bojowników została otoczona przez gruzińskie siły specjalne, a Zubejr rozerwał się granatem.
Terrorysta szuka żony
Francuska dziennikarka, pisząca pod pseudonimem Anna Erelle, próbowała poznać mechanizmy rekrutacji Państwa Islamskiego w sieci. Na Facebooku założyła więc fikcyjne konto, gdzie figurowała jako Melodie – 20-letnia mieszkająca w Tuluzie muzułmanka. W serwisie YouTube znalazła filmik nagrany przez wysokiego rangą francuskiego dżihadystę Abu Bilela al-Firansiego i udostępniła go na swoim fałszywym koncie. To wystarczyło, aby po kilkunastu minutach sam terrorysta nawiązał z nią kontakt:
„SALAM ALEIKUM, SIOSTRO, widzę, że obejrzałaś mój film, niesamowite, że obiegł cały świat! Jesteś muzułmanką?”
„Co myślisz o mudżahedinach?”
„Ostatnie pytanie: czy myślisz o wyjeździe do Syrii?”
Tak zaczęła się prawdziwie psychologiczna rozgrywka. Z jednej strony ona, odgrywająca rolę naiwnej młodej dziewczyny. Z drugiej – pozujący na wszechwładnego bojownika terrorysta, próbujący ją sobie podporządkować i kontrolować. Przez szereg dni Abu Bilel wręcz bombardował Melody dziesiątkami wiadomości. Kontaktowali się ze sobą również przez Skype’a. W czasie tych rozmów dziennikarka, aby nie zdradzić prawdziwej tożsamości, zakładała burkę i dżelabę, czyli tradycyjny strój muzułmanek.
Abu Bilel bezustannie nakłaniał Melodie, aby przyjechała do niego, do Syrii. W gorących słowach nazywał ją swoją „lwicą” i „królową”. Zapewniał też o dozgonnej, wielkiej miłości. Obiecał, że dziewczyna zazna u jego boku prawdziwego szczęścia i namiętności. Na pytanie, dlaczego nie znajdzie sobie wybranki na miejscu, oświadczył, że bojownicy preferują kobiety pochodzące z Europy, ponieważ… te są bardziej „zalotne”.
Po pewnym czasie Bilel poinformował Melodie, że formalnie załatwił już im małżeństwo. Dodał, że w noc poślubną będzie oczekiwał od niej czegoś „specjalnego”. Właściwie to dla niego będzie mogła nosić pod dżelabą co tylko jej się spodoba: pas od pończoch, koronkową bieliznę…
Nie zadzieraj z dżihadystą
Niestety intryga Anny Erelle wyszła na jaw. Oszukany i upokorzony Abu Bilel al-Firansi z zemsty nałożył na nią fatwę:
Moi bracia na całym świecie, oto wezwanie do fatwy na tę nieczystą istotę, która szydzi z Wszechmocnego. Jeśli ją zobaczycie – gdziekolwiek by to było – bądźcie posłuszni prawu islamu i zabijcie ją. Jej śmierć ma być powolna i bolesna. Kto szydzi z islamu, zapłaci za to krwią. Jest bardziej nieczysta niż pies, zgwałćcie ją, ukamienujcie, zabijcie. Inszallach.
Od wiosny 2014 roku dziennikarka ukrywa się. A co stało się z Abu Bilelem? Pojawiły się pogłoski o jego śmierci, ale informacji tej nie można potwierdzić ze stuprocentową pewnością. Pewne jest natomiast, że w czasie, kiedy komunikował się z Anną Erelle alias Melodie, był już mężem trzech kobiet. Wszystkie przebywały z nim wtedy w Syrii.
Bibliografia:
- Anna Erelle, Dżihadystka. Relacja z wnętrza komórki rekrutacyjnej Państwa Islamskiego, przeł. Marek Chojnacki, Wydawnictwo Sonia Draga 2015.
- Piotr Garczyński, Dżihad online, „MMS Komandos” nr 12(165) 2006.
- Wojciech Jagielski, Wszystkie wojny Lary, Znak 2015.
- Marcin Mamoń, Wojna braci, Wydawnictwo Literackie 2017.
KOMENTARZE (13)
A może by tak napisać artykuł na znacznie ciekawszy temat, czyli „skąd się wzięli” islamscy bojownicy z ISIS, choć mogłoby się okazać, że to niewygodny temat (wywołanie wojny w Iraku, rozwiązanie Irackiej armii, misja stabilizacyjna, przedwczesne wycofanie się z Iraku, nie udzielenie przez zachód w porę pomocy umiarkowanym siłom powstańców w Syrii). Ostatnio czytałem, że wojna domowa w Syrii trwa dłużej niż II Wojna Światowa!!! A to nie okupacja – to bezustanna wojna domowa na jednym obszarze zasilana z zewnątrz (Rosja i Iran vs kraje arabskie). Przy okazji można nawiązać do kryzysu uchodźczego i np. Polski, która z jednej strony uczestniczy w wątpliwych wojnach (Irak), a z drugiej strony ignoruje jej konsekwencje (choćby uchodźcy, którzy nie pojawili się znikąd). Może pora włożyć kij w to przesiąknięte hipokryzją mrowisko? :)
„nie udzielenie przez zachód w porę pomocy umiarkowanym siłom powstańców w Syrii”
Naprawdę uważasz że obalenie ostatniej świeckiej dyktatury na bliskim wchodzie zapobiegło by rozprzestrzenieniu się irackiego odłamu al-Kaidy i powstanie kalifatu?
To tylko jeden z czynników o którym wspomniałem. Jeszcze raz, inaczej:
1. USA wywołuje wojnę w Iraku. Rozwiązuje iracką armię (zagadka – ilu byłych irackich żołnierzy i oficerów, którzy nie mieli pracy przyłączyło się do ISIS ze względów finansowych?). :)
2. Tzw. „misja stabilizacyjna” w Iraku i walki między szyitami i sunnitami w praktyce doprowadzają do wojny domowej i dalszej destabilizacji regionu.
3. Obama wpada na wspaniały pomysł o wycofaniu sił USA z Iraku (w końcu nobel zobowiązuje).
4. Rozpoczyna się „arabska wiosna”. Ludność (od czasu do czasu z pomocą zachodu) obala rządy w Tunezji, Libii, Egipcie. Raz się to kończyło lepiej, raz gorzej, wiadomo, każda przemiana wiąże się z chaosem, ale jakoś się KOŃCZYŁO (nie przypominam sobie, żeby ISIS zajęło terytorium wielkości Francji w tych państwach).
5. W Syrii rząd jednak nie daje za wygraną, a ewentualną (kolejną po Libii) interwencję zachodu blokuje Rosja, która ma w tym rejonie oczywiste interesy (przede wszystkim ekonomiczne, związane z ograniczaniem przesyłu surowców z państw bliskiego wschodu do Europy).
6. Początkowo (jak w pozostałych państwach) są dwie siły… dyktatura vs niezorganizowana ludność (polecam poczytać który to już z kolei krwawo tłumiony bunt w tej krainie).
7. Rozpoczyna się wojna domowa, Rosja i Iran zbroi Syrię, państwa arabskie (grające zapewne przeciwko Iranowi) zbroją partyzantkę. Zachód się gapi.
8. Dzięki coraz głębszemu rozpier****wi w Syrii i stałemu w Iraku ISIS szybko korzysta z okazji, w końcu wiadomo, że tam, gdzie nie ma zorganizowanego rządu, tajnych służb i armii można zaprowadzić własny porządek.
9. Zachód się dalej gapi i dziwi się skąd się ci wszyscy uchodźcy wyczarowali. Pewnie z księżyca. :P
Sorry, że tak pokawałkowane, ale strasznie roz****rzony mają ten system komentarzy.
„Bojownicy”… Osobniki, które wysadzają w powietrze, zażynają, rozjeżdżają ciężarówkami, gwałcą przypadkowych ludzi tylko dlatego, że są „niewiernymi”, nie są żadnymi bojownikami tylko zwyrolami, bandytami itp.
Żeby była jasność, tzw. Zachód sam dolał kilka beczek paliwa do tego islamskiego pożaru.
*oczywiście powinno być 'zarzynają’
@ „Znafca”
Początek tego ku*#! burdelu jaki mamy teraz należny szukać od 11.09 2001, czyli od samo zakatowania się przez Amerykanów.
Jako dowód nie mam na myśli „cudownie” znaleziony paszport jednego z zamachowców w pośród wielu zniszczeń gdzie podobne dokumenty innych nie przetrwały katastrofy.
Polecił bym prześledzić zawalenie się WTC 7 oddalonego sporo od WTC 1 i 2, a oficjalnie zawalonego w wyniku spadania elementów z zniszczonych wież WTC.
Jak pisałem kiedyś pod z jednym tematem cała „rewolucja” z 2011 jaką miał Kadafi była tylko dlatego bo wpadł na pomysł żeby rozliczać się w innej walucie niż powszechnie używany Dolar Amerykański.
CDN.
Co do Syrii i „umiarkowanej opozycji”, nie pamięta jak były oddziały uzbrojone i szkolone przez amerykanów przechodziły na stronę „kalifatu”/Al Nusra, a ci co nawet nie przeszli zostając „umiarkowaną opozycją” jak zachowywali się wobec żyjących tam od setek lat chrześcijan.
W Iraku broni nie znaleziono i nikt amerykanów nie rozliczył za to że nas czy Brytyjczyków oszukano wmawiając brednie o nadal posiadanych przez Saddama Husseina gazach bojowych którymi truł Kurdów w latach 80/90 XX W.
Ogólnie pisząc trzeba było mimo że w Afryce północnej i Syrii czy Iraku rządzili krwawi satrapii ich nie ruszać, bo jest wielką naiwnością myślenie że ludzi których przez wieki ich przywódcy trzymali mocno za „twarz” tam można nauczyć „demokracji” w kalce 1:1 ściągniętej z „zachodu”.
Oczywiście byli również wykształceni za „zachodnich ” uniwersytetach, ale jak to się nie raz okazało nie jest gwarancją do zmiany radykalnego nastawienia, a wręcz się nasila.
Na koniec warto pomyśleć kto te szaleństwo sponsoruje, nawet nasz Piłsudski z PPS wiedział że bez kasy na większą skalę nic się nie zorganizuje i przeprowadził „akcję bojową” np napadając na pociąg pocztowy w ten sposób zdobywając fundusze na dalszą działalność.
W tym przypadku strumienie kasy dla „kalifatu”/ Al Nusra itp „płynie” od wzbogaconych na handlu ropą naftową szejków, do utrzymania się „kalifatu” nawet przyczynił się prezydent Turcji Erdogan kupując wydobywaną z terenów opanowanych przez „kalifat” ropę, za ujawnienie tej informacji zginęła turecka dziennikarka, ale nikt tego nie drąży jak i ubiegłoroczny wyreżyserowany
„zamach stanu” z 15 lipca w Turcji, gdy wszyscy byli przejęci zamachem na „Lazurowym wybrzeżu” pod koniec dnia 14 lipca.
Ten „pucz” jakby usprawiedliwiał Erdogana z represji setek tysięcy ludzi.
Ale wszyscy w Europie i Świecie przejmują się że w Polsce jest „zagrożona demokracja” (ogólnie mówiąc miłośnikiem obecnego rządu nie jestem).
Drodzy czytelnicy, nie dajcie się zwieść autorowi. Artykulik tak naprawdę nie wyjaśnia niczego. Islamscy bojownicy biorą się z wyznawania islamu. Wszelkie dialektyczne próby przypisywania innych przyczyn nienawiści do innych są bezcelowe.
Alez ci mezczyzni zalosni. Laska go oklamala, to ja zabic. Bardzo dobre lekarswo na syndrom polmozgiego […].
Komentarz został poddany edycji ze względu na występowanie wulgaryzmów.
Nie starczyło by mi wulgaryzmów w wszystkich jezykach świata żeby skomentować matołów zabijających w imię Boga niewianych