Piekło bez drogi ucieczki. I ludzie, gotowi podjąć walkę o niemożliwe. Te opowieści zasługują, by przenieść je na ekrany kin. A już na pewno - zasługują na naszą pamięć.
W czerwcu 1942 roku czterech więźniów zdecydowało się zbiec z KL Auschwitz. Byli to uwięziony w obozie za próbę przedostania się do polskiej armii we Francji Kazimierz Piechowski, młody uczestnik konspiracji Stanisław Jaster, ukraiński mechanik Eugeniusz Bendera i ksiądz z Wadowic Józef Lempart. Ich plan był prosty, ale spektakularny: włamali się do magazynu SS, skąd zabrali mundury, broń i żywność. Następnie przebrani za strażników ukradli z garażu oficerski samochód osobowy Steyr 220 i ruszyli nim ku głównej bramie obozu.
Jak w hollywoodzkim filmie…
Nie mieli żadnych przepustek, ale dzięki świetnej niemczyźnie Piechowskiego, który pochodził z Tczewa na Pomorzu, bez trudu mijali kolejne posterunki. Gdy przy ostatnim szlabanie wartownik ociągał się z jego podniesieniem, ubrany w oficerski mundur Piechowski wrzasnął do niego: Do jasnej cholery! Śpisz tam dupku czy co? Otwieraj ten szlaban, bo ja ciebie obudzę!
Gdybyśmy tak pokazaną ucieczkę z budzącego grozę obozu Auschwitz zobaczyli w amerykańskim filmie, uznalibyśmy ją za fantazję nieznających realiów wojny hollywoodzkich scenarzystów. Tymczasem to zdarzyło się naprawdę! Po minięciu ostatniego szlabanu byli już więźniowie szczęśliwie dotarli w okolice Makowa Podhalańskiego, gdzie się rozdzielili.
I co dalej?
Niemcy, zauważywszy ucieczkę czterech więźniów, zorganizowali szeroką akcję poszukiwawczą. Wyznaczyli za nich nagrodę w wysokości 500 tys. zł. Z Berlina przysłano specjalną komisję badającą okoliczności zdarzenia. Siedmiu oficerów i podoficerów SS, których obarczono odpowiedzialnością za dopuszczenie do ucieczki, wysłano karnie na front wschodni. Kapo magazynu SS, z którego uciekinierzy ukradli mundury, został skazany na śmierć.
Co tymczasem działo się z uciekinierami? Piechowski wstąpił do oddziału partyzanckiego i służył w nim do końca wojny. Po 1945 r. za przynależność do AK został aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa i skazany na 10 lat więzienia. Jaster wywiózł z Auschwitz i przekazał przedstawicielom tajnych struktur państwa polskiego raport o obozie przygotowany przez Witolda Pileckiego. Sam został potem w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach oskarżony o zdradę i zlikwidowany… przez AK. Lempart i Bendera przeżyli wojnę i zmarli dopiero w latach 70. i 80.
Wolność dla zakochanych
Równie filmowa była ucieczka zakochanej pary więźniów: Polaka Jerzego Bieleckiego i Żydówki Cyli Cybulskiej-Stawiskiej. Bielecki trafił do Auschwitz w czerwcu 1940 roku w pierwszym transporcie, za próbę przedostania się do polskiej armii we Francji. Powitanie tych pierwszych więźniów przez oficera SS Karla Fritzscha cytują w książce „Dobranoc, Auschwitz” Aleksandra Wójcik i Maciej Zdziarski:
Wy sobie nie zdajecie sprawy, gdzie jesteście. To nie jest sanatorium. Tu jest niemiecki obóz koncentracyjny. Tu się żyje najwyżej trzy miesiące, a jak są między wami Żydzi albo księża, mogą żyć sześć tygodni.
Nic dziwnego, że Bielecki zaczął myśleć o ucieczce. Szczególnie, że w obozie poznał Żydówkę Cylę Cybulską-Stawiską, która do Auschwitz II-Birkenau trafiła w styczniu 1943 roku z Łomży. Młodzi zakochali się w sobie, a Jerzy obiecał dziewczynie, że wydostanie ich z obozu. W tym celu zaczął stopniowo kompletować esesmański mundur, buty, pas z kaburą i chlebak. Zdobył przepustkę na wyjście z obozu, zgromadził też żywność i ubranie dla Cyli. Na dzień ucieczki wybrał 21 czerwca 1944 roku.
Tego dnia, ubrany w mundur, udał się do komanda Cyli i tam oświadczył, że jest z wydziału politycznego i ma polecenie zaprowadzić na przesłuchanie więźniarkę Cylę Cybulską-Stawiską, numer 29558. Na szczęście dobrze znał niemiecki dzięki lekcjom w szkole powszechnej i gimnazjum. W komandzie uwierzono mu i wydano dziewczynę. Doprowadził ją do bramy, którą minęli dzięki zdobytej wcześniej przepustce.
Po wydostaniu się z obozu szli nocami, kierując się do Generalnego Gubernatorstwa. Tam ukryli się na wsi u rodziny Jerzego. Po pewnym czasie ze względów bezpieczeństwa rozdzielili się. Cyla pozostała w ukryciu, natomiast Bielecki wstąpił do partyzantki. Zgodnie z umową mieli się spotkać po wojnie.
Przeszkodził temu tragiczny zbieg okoliczności. Ona dostała wiadomość, że Jurek zginął, a on z kolei usłyszał, że ukochana wyjechała do Szwecji i tam zmarła. O tym, że Jerzy żyje, Cyla, mieszkająca wówczas z rodziną w Nowym Jorku, dowiedziała się dopiero w maju 1983 roku. Wiadomość tę przekazała jej… Polka, która u niej sprzątała! Kobieta widziała wcześniej film dokumentalny, w którym Bielecki opowiadał swą historię. Cyla zdobyła jego numer telefonu. Już wkrótce, 8 czerwca 1983 roku, przyleciała do Polski i spotkała się z ukochanym. Bielecki czekał na nią z bukietem 39 róż – po jednej za każdy rok rozłąki.
Ucieczka przez kanały
28 marca 1944 roku z obozu na Majdanku uciekło w biały dzień dziewięciu więźniów. Z lagru wydostali się niepostrzeżenie… kanałami ściekowymi! Pomysłodawcą planu był Władysław Gałasiński, który wciągnął do współpracy ośmiu kolegów. Spiskowcy podzielili się na dwuosobowe zespoły, które otrzymały konkretne zadania.
Pierwsza dwójka weszła do kanału i posuwała się do przodu odpiłowując znajdujące się w nim kraty. Druga, pozostając na zewnątrz, dyskretnie obserwowała przez studzienki, jak daleko dotarli już koledzy. Trzecia para odwracała w tym czasie uwagę miejscowego kapo, częstując go w szklarni alkoholem. Ostatni dwaj spiskowcy, stwarzający pozory normalności, jak gdyby nigdy nic pracowali na polu, czekając na znak, by w odpowiednim momencie dołączyć do uciekających.
Długa droga na zewnątrz
Akcja początkowo rozwijała się gładko. Pierwsi dwaj więźniowie zeszli do kanału i odpiłowywali kolejne kraty: wszystkich było aż 10! Po pewnym czasie dołączyli do nich pozostali konspiratorzy. Wtedy jednak okazało się, że posuwanie się kanałami wcale nie jest proste. Rura była ciasna, wypełniona wodą i cuchnącym szlamem, który oblepiał twarz i resztę ciała. Należało też uważać na studzienki, nad którymi kręcili się strażnicy.
Odpiłowywanie krat było pracochłonne i wymagało siły, a w dodatku musiało odbywać się jak najciszej. Więźniowie czołgali się w odstępach kilkunastu metrów od siebie, by zbytnio nie spiętrzyć wody. Jeden z nich, osłabiony, zaczął w pewnym momencie się topić… Na szczęście koledzy pospieszyli mu z pomocą. Ale w końcu, po długiej i pełnej napięcia przeprawie, uciekinierzy dotarli do ostatniej, dziesiątej studzienki, leżącej już za drutami. Przeszli przez nią – i byli wolni!
W pobliskich domach uciekinierzy dostali cywilne ubrania. Przebrali się i udali czym prędzej w dalszą drogę. Nie był to jednak koniec ich przygód: zrządzeniem losu musieli minąć wracające do obozu komando prowadzone przez strażników i brutalnego esesmana Antona Thumanna! Było za późno, by zawrócić lub zmienić trasę. Z drżeniem serca mijali więc kolumnę i jadącego na koniu Thumanna… który jednak na szczęście nie zwrócił na nich uwagi. Całej dziewiątce udało się cało dotrzeć na wieś, a stamtąd do lasu, gdzie zajęli się nimi partyzanci.
Podkopem z obozu
Brawurowej ucieczki z filii obozu Gross-Rosen w Pępicach koło Opola dokonał żołnierz Narodowych Sił Zbrojnych, kapitan Mieczysław Dukalski o pseudonimie „Zapora”. Gestapo aresztowało go 23 lipca 1944 roku, gdy jechał w Warszawie tramwajem na akcję bojową. Przez aleję Szucha trafił do Gross-Rosen, a potem do filii Brieg-Pampitz w Pępicach. W obozie tym przebywało już kilkuset członków Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich i NSZ przewiezionych tam z Pawiaka, którzy zawiązali obozową konspirację.
Jesienią grupa konspiratorów na czele z Dukalskim rozpoczęła przygotowania do ucieczki. W baraku Dukalskiego zaczęto kopać tunel, który miał się kończyć 40 metrów za ogrodzeniem obozu. Ziemię wysypywano dyskretnie pod barakiem. Podkop był w połowie gotowy, gdy za sprawą jednego z więźniów nastąpiła wsypa. Sprawę dzięki zaprzyjaźnionemu śląskiemu strażnikowi udało się na szczęście zatuszować, ale plan był spalony.
Ucieczka w ciężarówce
W takiej sytuacji „Zapora” opracował nową koncepcję. Razem ze swoimi ludźmi znalazł się w komandzie, które pracowało na zewnątrz obozu. Zajmowali się przeładunkiem towarów żywnościowych, głównie alkoholu, na ciężarówki z wagonów na stacji kolejowej Löwen (Lewin Brzeski). Plan przewidywał rozbrojenie strażników, porwanie ciężarówki i ucieczkę do Generalnego Gubernatorstwa.
Akcja rozpoczęła się 5 stycznia 1945 r. Wartownicy zostali zwabieni do budy ciężarówki, spojeni alkoholem, a następnie bez trudu rozbrojeni. Kilku konspiratorów przebrało się w mundury strażników. Pojazd z 29 więźniami skierował się następnie w stronę granicy z Generalną Gubernią. Bez kłopotów przejechano przez Opole i znaleziono drogę prowadzącą na Częstochowę.
Niestety, tuż za miastem zbiegowie natknęli się na samochód żandarmerii. Z tyłu zaś zbliżała się do nich niemiecka ciężarówka. Spanikowani konspiratorzy zaczęli wyskakiwać z samochodu i uciekać czym prędzej do lasu. Ucieczka się wydała…
Dukalski nie tracił jednak zimnej krwi. Kilkoma strzałami zatrzymał Niemców, umożliwiając swoim ludziom ukrycie się wśród drzew. Tam podzielił ich na małe grupy i polecił samodzielnie przedzierać się do odległej o 60 kilometrów granicy Generalnego Gubernatorstwa. Ze swoją grupą partyzanckimi metodami zmierzał w tamtą stronę… przez siedem dni! Spali w dzień, maszerowali w nocy, omijali ludzkie osiedla. Szczęście nie sprzyjało im jednak: 12 stycznia zostali zgarnięci przez niemiecki pościg.
Prawie udana ucieczka zrobiła na Niemcach duże wrażenie. Jej echa dotarły podobno aż do Berlina! Dukalskiego skazano na karę śmierci, ale zbliżający się koniec wojny, zamieszanie i… niemiecka biurokracja sprawiły, że udało mu się doczekać wyzwolenia.
Bibliografia
- Byłem numerem… Świadectwa z Auschwitz, oprac. Kazimierz Piechowski, Wydawnictwo Sióstr Loretanek 2003.
- Tomasz Greniach, Ucieczka z Brzegu z bronią w ręku, (dostęp: 28.12.2016).
- Aleksandra Wójcik, Maciej Zdziarski, Dobranoc, Auschwitz. Reportaż o byłych więźniach, Znak Horyzont 2016.
- Kto ratuje jedno życie…, Historia Jerzego Bieleckiego, (dostęp: 28.12.2016).
- Ucieczka kanałami z obozu na Majdanku, KL Lublin 1941-1944, (dostęp: 28.12.2016).
KOMENTARZE (10)
Gross-Rosen nie leży w Pępicach koło Opola poprawcie to raz dwa.
Drogi Grzesiu, ale w artykule jest wyraźnie mowa o filii obozu, a takowa mieściła się właśnie w Pępicach :)
Proszę przeczytać jeszcze raz. Chodzi o FILIĘ obozu Gross Rosen.
Eugeniusz Bendera nie był ukraińskim mechanikiem .Był Polakiem urodzonym na Ukrainie obecnie a wtedy w Polsce w Polskiej rodzinie.w Czortkowie . ożenił się z Polką .
A skąd wiadomo, że był Polakiem? W literaturze często jest napisane: był Ukraińcem.
To były polskie obozy koncentracyjne gdzie Polacy zatrudniali Niemców.To Polacy palili Polaków, Żydów, cyganów.Nie Niemcy (naród bardzo tolerancyjny) Przykładem jest pomoc dla uchodźców z Syrii, awganistanu,itp.To my Polacy jesteśmy zbrodniarzami nie kochany naród niemiecki
Czy ty masz po kolei w głowie?
A w domu wszyscy zdrowi?
Tak bylo
„Bielecki trafił do Auschwitz w czerwcu 1940 roku w pierwszym transporcie…” „Nic dziwnego, że Bielecki SZYBKO zaczął myśleć o ucieczce. SZCZEGÓLNIE, że w obozie poznał Żydówkę Cylę Cybulską-Stawiską, która do Auschwitz II-Birkenau trafiła w styczniu 1943 roku”.