Ponad 9 milionów zabitych żołnierzy. Kolejne 15 milionów rannych i chorych. Tak przedstawia się morderczy bilans Wielkiej Wojny. Przedstawiamy najbardziej krwawe starcia trwającego ponad cztery lata konfliktu.
Broń maszynowa, karabiny wyborowe, działa i moździerze różnych kalibrów, miny i miotacze min, szrapnele, granaty, bomby lotnicze, miotacze płomieni, śmiercionośne gazy bojowe, samochody pancerne, czołgi, samoloty prowadzące ostrzał z nieba, bombardowanie lub kierujące ogniem artylerii… Sto lat temu nowoczesna broń, zastosowana w wielkiej ilości, zadawała śmierć: bezosobową i absolutną, na niespotykaną dotąd skalę – pisze Ian Kershaw w książce „Do piekła i z powrotem”.
Nowoczesność nie usunęła wszakże narzędzi o parusetletnim rodowodzie: lanc kawaleryjskich, szabel, bagnetów, a nawet specjalnych maczug szturmowych czy stalowych strzałek zrzucanych z samolotów. Te nadal były skuteczne. Na żołnierzy praktycznie wszystkich armii czyhały też inne niebezpieczeństwa – choroby, zakażenia ran, a w warunkach górskich także mróz, śnieg i lawiny.
Ofiary są nieważne. Liczy się tylko zwycięstwo
Dla cesarzy, królów czy prezydentów liczyło się jedynie zwycięstwo. W związku z tym ich generałowie, jak zauważył Kershaw, już podczas układania planów działań ofensywnych (…) zaczęli uwzględniać wielkie straty w ludziach. Być może to właśnie na nich twórcy filmu „Shrek” odwzorowali żądnego władzy Lorda Farquaada, który zachęcając swoich rycerzy do wyprawy i walki ze smokiem, stwierdził: Zapewne wielu z was zginie, ale jest to poświęcenie, na które jestem gotów.
W latach 1914-1918 rozkazy skazały na śmierć, rany lub kalectwo łącznie ponad 20 milionów żołnierzy. Verdun, Somma, Ypres, Arras, Passchendaele, Gallipoli, Galicja, czy Karpaty to nazwy miejsc, gdzie obficie lała się krew żołnierska obu stron konfliktu. Miliony mężczyzn, których wysłano tam przed stuleciem już nigdy nie powróciło do domu. W większości przypadków ich śmierć nie przyniosła nawet żadnej, choćby złudnej, korzyści militarnej.
Piekło okopów
Pierwsze poważne straty w zabitych, rannych, zaginionych i wziętych do niewoli miały miejsce na początku wojny, gdy odrzuceni od Paryża Niemcy stracili około 680 tysięcy, a alianci – Francuzi, Brytyjczycy i Belgowie – około miliona żołnierzy. Potem obie strony zeszły do okopów i umocnień polowych, które rozbudowywano do rozmiarów olbrzymich labiryntów ciągnących się od wybrzeży Kanału La Manche po Szwajcarię.
Mimo że umocnienia dawały osłonę i możliwość obrony, były pełne pcheł, wszy i szczurów, a także wilgoci, wody, błota, brudu oraz smrodu ludzkich odchodów i gnijących ciał niepogrzebanych poległych leżących na ziemi niczyjej. Co jakiś czas wpadały tam wrogie pociski artyleryjskie. Wychylenie się ponad osłony groziło postrzeleniem przez strzelca wyborowego, a dodatkowo stale trzeba było mieć się na baczności, bo w dzień istniała groźba szturmu, a w nocy – skrytego ataku małych grup szturmowych wroga.
Krwawa łaźnia na Wschodzie
Nieco lepiej było na Wschodzie. Tego frontu nie dało się tak szczelnie zabezpieczyć okopami i zasiekami, jak na Zachodzie, ale walki były równie krwawe. Latem pod Tannenbergiem i nad Jeziorami Mazurskimi, a potem zimą na Mazurach Rosjanie stracili prawie 300 tysięcy żołnierzy.
Niemiecka propaganda chełpiła się, że oto wzięto rewanż za bitwę pod Grunwaldem. Niech będzie. W końcu pod Grunwaldem to Polacy wspólnie z Litwinami pokonali Krzyżaków, a ich następcy 500 lat później wzięli za to odwet… na Rosjanach.
Więcej sukcesów „rosyjski walec” osiągnął w Galicji, gdzie dotarł do Karpat na południu i do Krakowa na zachodzie. W czasie zimowych walk w Karpatach śnieg sięgał miejscami do 2,5 metra wysokości, temperatura spadała do -30 stopni, rannych na ziemi niczyjej zagryzały wilki, a historycy obliczyli, że w czasie kampanii karpackiej statystyczny c.k. żołnierz walczył 5-6 tygodni.
Po tym okresie był on martwy, ranny, chory, niezdolny do walki z powodu odmrożeń lub w niewoli. Na przełomie 1914 i 1915 roku w Karpatach Austro-Węgry straciły łącznie 800 tysięcy żołnierzy, a wcześniej w walkach w Galicji prawie milion. Po stronie rosyjskiej wcale nie było nie lepiej. Tylko przez mój pluton przewinęło się kilkuset żołnierzy. Co najmniej połowa z nich skończyła na polach różnych bitew. Ponieśli śmierć lub odnieśli rany uniemożliwiające dalszą walkę – zanotował oficer rosyjski.
Walki na Wschodzie rozstrzygnęła bitwa pod Gorlicami 2-6 maja 1915 roku. Rosjanie stracili tam 100-150 tysięcy żołnierzy, a do października Królestwo Polskie, Litwę, prawie całą Galicję, niemal 2 miliony żołnierzy i musieli cofnąć się o około 500 kilometrów.
Na Zachodzie ta sztuka się nie udała, a krew lała się obficie. Dźwięki oficerskich gwizdków lub trąbek-sygnałówek, dających znak do ataku, były zwiastunami śmierci w krzyżowym ogniu karabinów maszynowych.
Bezprecedensowa rzeź na Zachodzie
Próbowano więc innych sposobów. W kwietniu 1915 roku Niemcy użyli gazów trujących niedaleko Langemarck koło Ypres. Setki żołnierzy wpadły w śmiertelną śpiączkę – wspominał brytyjski oficer. Inny dodawał: Najgorsze jest to, że ofiary są skazane na powolne dogorywanie. Widziałem setki cierpiących, a lekarze byli bezradni. Chemia odbierała życie tysiącom wrogów, ale losów wojny nie odmieniła.
Nie udało się też aliantom wyeliminować z wojny Turcji. Desant pod Gallipoli powiódł się, ale wskutek błędów dowódców zakończył się wojną pozycyjną na przyczółkach. W styczniu 1916 roku alianci wycofali się, straciwszy do tego czasu prawie 270 tysięcy żołnierzy. Wśród obrońców było 220 tysięcy ofiar.
W 1916 roku podjęto kolejne próby rozstrzygnięć. Rzeźnia – oto, czego nam trzeba. Miejsca, które stanie się rzeźnią Francuzów – tłumaczyli pomysł niemieccy sztabowcy, planując skoncentrować swoje siły w jednym miejscu i wykrwawić tam Francuzów.
W lutym zaatakowali ufortyfikowane Verdun. Nie sądzę, abyś mógł wyobrazić sobie ten horror. Nikt nie jest w stanie tego uczynić, jeśli sam tego nie przeżył na własnej skórze – pisał niemiecki żołnierz cytowany w książce Iana Kershawa. Walki trwały do grudnia, a uruchomiona „rzeźnia” szlachtowała obie strony. Francuzi stracili łącznie 377 tysięcy żołnierzy, a Niemcy – 337 tysięcy. Zmiany linii frontu były minimalne.
W lipcu nad Sommą zaatakowali Brytyjczycy. Po tygodniowym przygotowaniu artyleryjskim ruszył szturm, jednak artyleria nie zniszczyła ani niemieckich umocnień, ani nawet zasieków. Tylko pierwszego dnia Brytyjczycy stracili łącznie prawie 57 i pół tysiąca ludzi – ustanawiając niechlubny dzienny rekord strat armii królewskiej, bo sztabowcy na tyłach byli przekonani o skuteczności ostrzału i pozbawieni obserwacji pola walki, wysyłali kolejne grupy do ataku.
Gdy wróciliśmy, nie było zwyczajowego apelu, bo z ośmiuset [sic!] zostało nas tylko może z dwudziestu pięciu. Nie było kogo liczyć – wspominał ten dzień brytyjski żołnierz, którego relację przytacza Kershaw. Walki zakończyły się w listopadzie – alianci przesunęli się o 10 kilometrów do przodu, za cenę 625 tysięcy żołnierzy, Niemcy stracili 465 tysięcy ludzi.
Dwa miliony na Wschodzie. Na Zachodzie bez zmian
W czerwcu na Wołyniu atak podjęły wojska rosyjskie i początkowo parły do przodu, ale potem utknęły. Zysk – przesunięcie frontu o 90 km na zachód. Koszty – milion straconych żołnierzy rosyjskich. Podobnie wysokie straty ponieśli Niemcy i Austriacy.
W 1917 r. było równie krwawo. Atakowali głównie alianci. Pod Arras przesunęli front o parę kilometrów, za cenę łącznie 150 tysięcy żołnierzy, gdy Niemcy stracili 100 tysięcy. Latem podjęli próbę zdobycia belgijskiej wsi Passchendaele. Po 3 miesiącach ofensywy w kleistym błocie pełnym kraterów po wybuchach pocisków zalanych głęboką wodą, w których utonęły tysiące żołnierzy, zajęli ją.
Cena za zatknięcie sztandaru wśród ruin wiejskich domów: 400 tysięcy żołnierzy u Brytyjczyków i 236 tysięcy u Niemców. W listopadzie atak nastąpił pod Cambrai. Alianci posunęli się o 7 kilometrów do przodu. Atakujący i broniący stracili łącznie ponad 85 tysięcy żołnierzy.
Po rewolucji bolszewickiej i zawarciu pokoju z Rosją, Niemcy zdołali przerzucić część swoich sił na Zachód i podjęli próbę przełamania frontu zanim do walki wejdą wojska amerykańskie. W marcu 1918 roku zaatakowali nad Sommą. W pierwszym dniu ofensywy Niemcy i alianci stracili po około 40 tysięcy ludzi.
Był to najkrwawszy dzień wojny i kolejny niechlubny rekord tym razem strat obu stron razem. Piekło trwa zapisał brytyjski oficer. Zanim zakończyło się, alianci stracili prawie 340 tysięcy ludzi, a Niemcy, którzy przesunęli front o 65 kilometrów – prawie 240 tysięcy.
Morze przelanej krwi
Wiele krwi przelano także podczas walk na froncie włoskim, w tym w ekstremalnie trudnych warunkach alpejskich, w czasie walk na morzach i w powietrzu. Trafione okręty często eksplodowały i tonęły z całymi załogami, a bohaterowie przestworzy mieli nieopancerzone kabiny, niedoskonałe technicznie lub marnie wykonane maszyny i – celem „zachęty do walki” – zakaz używania spadochronów.
Rzeź na kontynencie zakończyła się dopiero rozejmem 11 listopada 1918 roku o godzinie 11. Do tego czasu zginęło lub zmarło na skutek chorób i ran ponad 9 milionów żołnierzy – co szósty francuski, co siódmy niemiecki, co ósmy brytyjski, co dziewiąty rosyjski. 15 milionów żołnierzy odniosło rany lub zachorowało. Parę milionów musiało żyć okaleczonych fizycznie lub psychicznie.
Stratami wojennymi zaszokowani byli nawet „dzicy” z Oceanii, nad którymi prowadził badania polski antropolog Bronisław Malinowski:
Pewnego razu rozmawiałem ze starym ludożercą, który na wieść o wielkiej wojnie szalejącej w Europie był ciekaw, czy Europejczycy zdołają zjeść tak dużą ilość ludzkiego mięsa. Kiedy mu powiedziałem, że Europejczycy nie zjadają zabitych wrogów, bardzo wstrząśnięty spytał, czy jesteśmy takimi barbarzyńcami, żeby zabijać bez celu.
***
Liczby ofiar zostały w większości podane zgodnie z książką Iana Kershawa pod tytułem „Do piekła i z powrotem. Europa 1914-1949”.
Bibliografia:
- Jeremy Black, Narzędzia wojny. Jak broń zmieniała świat, Warszawa 2008
- Jan Dąbrowski, Wielka Wojna 1914-1918, Oświęcim 2016
- Martin Gilbert, Pierwsza wojna światowa, Poznań 2003
- Randal Gray, Kaiserschlacht. Wiosenna ofensywa Ludendorffa 1918, Poznań 2010
- Jerzy Holzer, Europa wojen 1914-1945, Warszawa 2008
- Ian Kershaw, Do piekła i z powrotem. Europa 1914-1949, Kraków 2016
- Anthony Livesey, Wielkie bitwy I Wojny Światowej, Warszawa 1998
- Andrzej Olejko, Karpacka wojna trzech cesarzy, Rzeszów 2013
- Geoffrey Regan, Anegdoty wojenne, Warszawa 2002
KOMENTARZE (16)
W latach 80-tych kilku Austriaków w okolicach Lichwina K.Tarnowa sprawdzali z mapami miejsca pochówku zolnierzy z I w.św.Mieli db udokumentowane gdzie ich pochowano w lesie.
Wszystkie pochówki celowe były ekshumowane i przeniesione na cmentarze powstające w ramach zorganizowanej akcji. Natomiast wciąż zapewne można odnaleźć żołnierzy zasypanych w okopach bądź pochowanych naprędce w nieoznaczony miejscach – dotyczy to zwłaszcza poległych w drugiej połowie 14 roku podczas walk odwrotowych gdy nie było czasu na skrupulatne pogrzeby, a często nie udawało się w ogóle odnaleźć ciała, bądź polegli pozostawali po drugiej stronie frontu.
jak ktos chce obejrzec niektore ze wspomnianych miejsc to polecam :)
http://motorismogibraltar2014.blogspot.nl
Marek S – wspaniale.
Marek S – wspaniale.
Wspaniale
Z pamiętnika Żołnierza z Galicji 1914-1915 : […] Dnia 18 czerwca (19)15. był u nas następca tronu Karol I późniejszy cesarz z całą swoją świtą generałów, sam będąc pułkownikiem . Pamiętam ten dzień, bo stałem w pierwszym szeregu i od tego czasu powziąłem wogóle sympatię do niego i jego sympatycznej postaci, ale zarazem nienawidziłem go serdecznie za ten militaryzm i za skutki wojny nie przypuszczając , że go sobie wogóle kiedyś zohydzę i obrzydzę, jako przedstawiciela króliczka (tu: cesarza ?). […]
Galicyjskie spojrzenie nie dostrzegło zupełnie krwawych walk wokół Łodzi w 1914 r., gdzie w wielu bitwach zginęło ponad 200 tys. żołnierzy po stronie rosyjskiej i niemieckiej. Niemcom udało się powstrzymać tutaj kontrofensywę Rosjan, zaś Hindenburg i Ludendorf awansowali na głównodowodzących najpierw frontem wschodnim, a potem w jej wyniku całym sztabem niemieckim.
Galicyjskie spojrzenie dostrzegło bitwę łódzką, ale zmieścić w krótkim artykule wszystkie krwawe bitwy było trudno. Dlatego bitwa łódzka i jej ok. 200 tys. ofiar nie została wspomniana. Ale jeśli będę miał jeszcze okazję pisać o bitwach I WŚ na ziemiach polskich lub bitwach z 1914 r., to na pewno zostanie ujęta. Dziękuję za uwagę. :)
Nie wspomniano o bitwie Łódzliej w której zgineło 200 tyś ludzi, średnio 10 tyś dziennie gineło. Użyto w niej też po raz pierwszy gazów bojowych. O tej bitwie nie chce nikt pamiętać bo nie przyniosła zwycięstwa żadnej ze stron a dla nas to była walka między naszymi wrogamip
Niestety, nie wszystkie bitwy udało mi się zmieścić w artykule. Ucierpiała na tym m.in. bitwa łódzka. Jeśli będę miał kiedyś okazję coś na ten temat napisać, to chociażby z uwagi na tych, którzy dbają o jej pamięć, zostanie uwzględniona. Niewątpliwie na to zasługuje. Dziękuję za sugestię!
Ludzie zapomnieli o tym raz. I zapomną znowu. Ignorancja będzie prologiem do tryumfu Wojny.
Pierwsza wojna światowa była wojną NACJONALIZMÓW! Przez nacjonaliztów rozpętaną i w imię nacjonalizmów toczoną. (Tak jak Druga była wojną socjalizmów). Koronowany głowy były nią przerażone i kompletnie nie rozumiały co się dzeje! Przestañmy myśleć kategoriami Haszka, bo on zwyczajnie kłamał.
Jeszcze jedna uwaga, w historiografii jest mowa o bitwie gorlicko-tarnowskiej gdyż na takim odcinku nastąpił szturm oddziałów austro-węgierskivh i pruskich. Do dziś zresztą lina ta jest świetnie oznaczona liniami cmentarzy a w lasach widać jeszcze ślady okopów (rosyjskich, bo żołnierze państw centralnych okopuwali się płytki i tylko na potrzeby doraźne, w końcu szli do szturmu).
Już zwycięzcy spod Gorlic i Tarnowa, czyli generalnie z Galicji, mieli problem z doprecyzowaniem miejsca triumfu. Stąd w historiografii niemieckiej mówi się faktycznie o operacji/ bitwie gorlicko-tarnowskiej, a w historiografii austriackiej jest ta nazwa (bo obszar operacji, był oczywiście niekwestionowany) zawężana do operacji/ bitwy gorlickiej. W polskiej publicystyce mam wrażenie, że najczęściej używa się haseł z Wiednia: bitwa gorlicka, czy operacja gorlicka. Bardzo mnie osobiście cieszy, że ta bitwa, która przez długie lata była prawie nieobecna w zachodnich opracowaniach, teraz zaczyna odzyskiwać należną jej rangę.
15 mln to wielkie nic w porównaniu z Hiszpanka która zabiła 50 mln bo ja tuszowano a w niektórych encyklopediach o najważniejszych wydarzeniach nawet nie wpomniano