Purée z dżemem w obskurnym Barze Apis. Maluch, rozlatujący się po solidnym kichnięciu pasażera. Brązowa woda wypływająca z kranów. PRL, dzięki filmom Barei, kojarzy się obecnie z brudem, dziadostwem, fuszerką i szarością. A jednak słowo „luksus” nie zostało wówczas wymazane ze słownika.
W proletariackiej ojczyźnie luksus istniał, był jednak, jak prawie wszystko, bardzo reglamentowany. Poczuć go mogli jedynie nieliczni wybrani. I korzystali ze swoich przywilejów bez zahamowań.
Równość? Kompletna fikcja
Zgodnie z orwellowską maksymą o „równych i równiejszych”, niektórzy obywatele Polski Ludowej zasługiwali na nieco więcej. Choć oficjalna propaganda piętnowała przedwojenne rządy panów, porównywała wystawne życie elit do ubóstwa uciskanego ludu, to jednak niektórzy ówcześni decydenci nie mieli skrupułów w korzystaniu z dobrodziejstw, jakie dają ważne stanowiska w państwie.
Staszek Staszewski w Kołysance Stalinowskiej śpiewał o popularnej Scotch Whisky, na którą musieli pracować piekarze, szewcy i zduni. Gdyby jednak chodziło tylko o butelczynę szlachetnego trunku…
Towarzysz Cyrano
Za symbol dekadencji komunistycznej wierchuszki dwóch powojennych dekad PRL uznaje się Józefa Cyrankiewicza, wieloletniego premiera komunistycznego rządu. W książce Andrzeja Klima pod tytułem „Jak w kabarecie. Obrazki z życia PRL” czytamy, że:
Był królem życia, miłośnikiem pięknych kobiet, szybkich samochodów i dobrego jedzenia. Czyli tego wszystkiego, co w rozumieniu Gomułki było synonimem kapitalistycznego zgniłego Zachodu
Co ciekawe, Cyrankiewicz, ze swoimi upodobaniami nie najgorzej odnajdywał się pod skrzydłami Władysława Gomułki, który akurat znany był z ascetycznego stylu życia. Według mnie Cyrankiewicza złamał obóz – tłumaczył podopiecznego Towarzysz „Wiesław” – Cyrankiewicz wyszedł z Oświęcimia ze złamanym kręgosłupem moralnym i politycznym, z jednym tylko pragnieniem: żyć, używać – dodawał.
Nie mylił się. Józef Cyrankiewicz, były więzień obozu w Auschwitz, prowadził hulaszczy żywot, przypominający wprost największych przedwojennych birbantów. Kochał kawiarnie, podrywał kobiety, ciągnęło go do ludzi teatru – gdzie uwiódł swoją drugą żonę, wybitną aktorkę Teatru Polskiego, Ninę Andrycz. Aby sprostać oczekiwaniom kapryśnej diwy, przeprowadził się do luksusowej rządowej willi w Alei Róż.
Kaszanka zamiast kawioru
Cyrankiewicz musiał się jednak kryć ze swoimi zamiłowaniami do wystawnego życia, bojąc się gniewu Gomułki. Dowodzi tego historia, zacytowana we wspomnianej książce Andrzeja Klima:
Podobno podczas jednego z pobytów Cyrankiewicza w rządowym ośrodku w Łańsku zjechał tam również Gomułka. Cyrankiewicz natychmiast kazał ukryć frykasy: zniknęły kawior, łosoś i francuski koniak, a pojawiły się kaszanka, ser i kawa zbożowa. I to niejedyny wypadek, kiedy premier maskował przed pierwszym sekretarzem swoje sybaryckie upodobania.
Wieloletniego premiera często można było spotkać w Hotelu Europejskim, gdzie na filiżankę czarnej ambrozji wpadały największe gwiazdy polskiej estrady. Podczas przemówień sejmowych płukał gardło nie zwykłą wodą, lecz szklanką niedostępnego wówczas Schweppes’a, co było wówczas postrzegane jako przesadny luksus.
Cyrankiewicz nazwany byłby dzisiaj pewnie celebrytą. Choć jego ekscentryczny styl życia mógł drażnić niejednego żyjącego w skromnych warunkach obywatela, wyróżniał się spośród innych, przyciężkawych na rozumie, gburowatych partyjniaków urokiem i inteligencją. Dość długo udawało mu się utrzymywać opinię „ludzkiego komunisty”. Nie wzbudzał takiej niechęci i zazdrości, jak kolejni opisani partyjni utracjusze.
Niebanalny Minister Kultury
Długonosy grabarz kultury polskiej o lisiej twarzy wiejskiego szewca – w ten sposób pisał o nim Leopold Tyrmand. Oportunista, człowiek absolutnie pozbawiony zasad – charakteryzował go Mieczysław Rakowski.
Włodzimierz Sokorski, długoletni PRL-owski Minister Kultury i Sztuki, piewca i promotor socrealizmu, był barwną postacią na tle tysiąca zupełnie przezroczystych i nijakich funkcjonariuszy władzy. Kolorytu dodawały mu jednak dość kontrowersyjne upodobania. Sokorski w wielu frywolnych popularnonaukowych rankingach zajmuje pierwsze miejsce w kategorii „największy playboy PRL”.
Szczególnie upodobał sobie młodziutkie dziewczyny. Jego liczne żony (cztery!) i kochanki rzadko przekraczały magiczną granicę osiemnastego roku życia. Miał prostą metodę – kiedy z dziewcząt przeobrażały się w kobiety, po prostu zmieniał je na młodszy model. Poślubił nawet przyjaciółkę swojej córki, młodszą od niego o czterdzieści lat. O jednej z żon zwykł opowiadać, że urosła jeszcze dwa centymetry.
Nie był człowiekiem wyjątkowo urodziwym. Nie ma wątpliwości, że skuteczność w podbojach miłosnych zawdzięczał stanowisku, wpływom, oraz dobrom materialnym, niedostępnym pospolitym masom.
Kiedy, już w latach siedemdziesiątych, stracił wpływy i odebrano mu rządowy samochód, był przez pewien czas zmuszony do podróżowania miejskimi środkami komunikacji. Wyobraź sobie, jechałem w takim tłoku i smrodzie, że omal się nie porzygałem – zwierzał się przyjacielowi po zderzeniu z szarą rzeczywistością zatłoczonych tramwajów, brudnych sklepów i nieuprzejmych ekspedientów – Jak wyście to mogli wytrzymać przeszło pół wieku?
Utracjusz epoki gierkowskiej
Aby Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej! – sztandarowe motto ekipy Edwarda Gierka zakładało pozyskanie sympatii obywateli poprzez zbudowanie atrapy dobrobytu i zwiększenie konsumpcjonizmu. Z otwarcia i pozornej liberalizacji najchętniej korzystali, co naturalne, przedstawiciele technokratycznych gierkowskich władz.
Andrzej Jaroszewicz był synem Piotra, premiera PRL w latach siedemdziesiątych i jednego z najbliższych współpracowników Gierka. Uwielbiał szybkie samochody, miał krnąbrną, niepokorną i buntowniczą naturę i ekscentryczny, jak na warunki ówczesnej Polski, styl. Korzystał również chętnie z wielu możliwości, jakie dawało mu stanowisko ojca – dlatego zwany był powszechnie „Czerwonym Księciem”.
Dzięki wsparciu ojca mógł realizować swoją największą pasję – wyścigi samochodowe. Dość szybko został rozpoznawalnym w całej Europie kierowcą rajdowym. Według kolegów i rywali z tras – całkiem zdolnym, lecz mało pracowitym.
Nie wiem, czy był wtedy najlepszym polskim kierowcą, ale bez wątpienia był najbardziej utalentowany. Tyle że był skończonym leniem – ocenił go Ryszard Żyszkowski, pilot rajdowy. Podobną opinię wyraził słynny Sobiesław Zasada, o czym możemy przeczytać w książce „Jak w kabarecie. Obrazki z życia PRL”: Andrzej Jaroszewicz wierzył, że będzie wygrywał samym talentem. Nie przykładał się do treningów.
Na jego charakter, jak również specjalne traktowanie przez ojca, miały z pewnością wpływ wydarzenia z dzieciństwa małego Andrzeja. Jako syn z pierwszego związku Jaroszewicza był wręcz nienawidzony przez swoją macochę, dziennikarkę Alicję Solską. Była gospodyni Jaroszewiczów, Marianna Oleszczuk, wspomina:
Premier i pani Solska nie byli zgodnym małżeństwem. To była kobieta nie do życia. Nie lubiła Andrzeja. Chciała go zlikwidować. Powiedziała, że ten szczeniak jest niepotrzebny tutaj.
Z powodu ostentacyjnej niechęci macochy Jaroszewicz odesłał pierwszego syna do znajomych, na kaszubską wieś. Andrzej dorastał więc w bardzo spartańskich warunkach i ojciec prawdopodobnie chciał zrekompensować synowi ciężkie i traumatyczne dzieciństwo.
Skandalista na językach
Andrzej Jaroszewicz wzbudzał niewątpliwie dużą niechęć u rodaków i – jak na prawdziwego celebrytę przystało – był bohaterem niezliczonej ilości plotek, które tę niechęć jeszcze zwiększały. Tu i ówdzie szeptano, jakoby przehulał majątek w kasynie, wspominano o licznych awanturach i bójkach, po których ratował go z opresji ojciec. Wielu rodaków żyło jego krótkim romansem z Marylą Rodowicz i bójką z Danielem Olbrychskim.
Andrzej Jaroszewicz przyznaje, że nie do końca radził sobie w roli syna premiera. To, że byłem synem premiera, sprawiało, że nie miałem barier! – przyznał kiedyś. O jego poczuciu bezkarności piszę również Andrzej Klim:
Bywało, że kazał zamknąć restaurację, wyprosić gości, a muzykom (w tych latach w dobrych restauracjach przygrywały zespoły na żywo) grać piosenki Elvisa Presleya, które sam śpiewał w pustej sali.
Luksus a la’ PRL
O prominentach plotkowano dużo i chętnie. Niewielu bowiem – tak jak Władysław Gomułka, który dzielił papierosy na pół i gardził zwyczajem chłeptania kawy – byli w stanie oprzeć się niewątpliwym przywilejom, jakie daje władza.
Czarną legendę wokół wystawnego życia Edwarda Gierka, a w szczególności jego żony, sprawnie budowała wroga mu ekipa Wojciecha Jaruzelskiego. Plotki o ociekających złotem i lukrem willach w Skaryszewie czy Ustroniu okazały się być jednak mocno przesadzone.
Kiedy obecnie czytamy o koniakach, szybkich samochodach, owocach południowych, czy specjalnym traktowaniu prominentnych przedstawicieli władzy, wielu młodszych czytelników pewnie uśmiechnie się pod nosem. Jednakże w czasach PRL-u, kiedy większość obywateli stać było jedynie na wizytę w Barze Apis, nawet wspomniana wcześniej Scotch Whisky mogła wzbudzać złość, gniew i frustrację społeczeństwa. Był to luksus na miarę potęgi Peerelu. Obecni przedstawiciele elit mają jednak o wiele więcej możliwości w realizacji ekscentrycznych zachcianek swoich i swoich najbliższych.
Bibliografia:
- Andrzej Klim, Jak w kabarecie. Obrazki z życia w PRL, Wydawnictwo Naukowe PWN 2016.
- Sławomir Koper, Kobiety władzy PRL, Czerwone i Czarne 2012.
- Aleksandra Szarłat, Celebryci z tamtych lat, prywatne życie wielkich gwiazd PRL, Znak Literanova 2014.
- Stefan Kisielewski, Abecadło Kisiela, Oficyna Wydawnicza Interim 1990.
KOMENTARZE (37)
wolgi! czarne wolgi! :D
Kolejny nawiedzony autor… pewnie z rocznika lat 80-tych… Próbuje znaleźć patologie, jak najwięcej i jak najgłupszych. Zna to ze słyszenia (ręczę za to, ze urodził się po 80-tym roku)…
Historia z kaszanką (nie przypuszczam, że prawdziwa) znany jest już nawet Papuasom, bo tak wielu krytyków PRL-u ją eksploatowało.
Luksus… kawior (np. astrachański, z bieługi,klasa światowa, który w ZSRR wówczas sprzedawano na kilogramy za psie pieniądze! można powiedzieć, że w cenie kaszanki!) – niech „krytyk” sobie teraz kupi! – tantiemy za książkę mu pewnie nie wystarczą…
Koniak francuski: nie jestem znawcą ale sam kupowałem w Peweksie marki Segiun (?) za kilka bonów dolarowych, Courvoisier – droższy, ale porównywalnie i tak dalej i tak dalej…podobne bzdury..
Maluch miałem dwa, z przedpłat (jak widać nie byłem w elicie) i nie pamiętam, żeby mi się rozpadły od kichnięcia… czasem się psuły, naprawy były uciążliwe (brak części pod ręką itp.); teraz jeżdżę Volwem i tkwię w warsztacie bardzo często, płacąc czasem duże pieniądze…
i tak dalej i tak dalej. Napisałem tak dużo, bo maksymalnie mnie denerwuje, gdy jakiś przemądrzały szczyl, mając wiedzę o Polsce ludowej od innego takiego samego szczyl usiłuje pluć na PRL, który jego tatusiowi być może „życie uratował” i został ów robotnikiem, zamiast rozrzucać gnój od krówki (albo zgoła kozy) utrzymującej rodziców Tatusia, Tatusia i jego rodzeństwo
Zgadzam się z Panem, to były inne czasy,co teraz wyprawiają wybrańcy Boga i narodu?
Święta prawda dziennikarzyna po tzw.. studiach w WOLNEJ POLSCE pisze brednie bo ma wyprany mózg
Mój dziadek fiknął do aparatu i zniszczyli mu życie. Na koniec tułaczki po kraju dostał w Gliwicach mieszkanie z ubikacją na półpiętrze bez łazienki i z jedną kuchnią. W mieszkaniu była zakwaterowana jeszcze inna rodzina więc ubikacja i kuchnia wspólna. W takich warunkach pomieszkiwało wielu rodaków. Dla porównania w centrum Gliwic najlepsze lokale w kamienicach o dużych metrażach dla ludzi systemu. Na przykład 300-u metrowe mieszkanie(a właściwie całe piętro) dla rodziny z jednym dzieckiem. On aktor w teatrze STG a ona pracowała w banku. Takie są fakty mości mąciwodo Anonimie. Po upadku komuny ci ludzie stworzyli w moim rodzinnym mieście postkomunistyczne towarzystwo wzajemnej adoracji a i mogli wykupić lokale na preferencyjnych warunkach i teraz kiedy w Gliwicach ceny nieruchomości i czynsze są jednymi z wyższych w Polsce są bogaci. Zawsze byli. Komunizm w Polsce to był powrót do czystego feudalizmu. Władza nie zmienialna, mająca zawsze rację, dziedziczona i mająca wszystkie zasoby w swoich rękach. Post-pańszczyźniany lumpenproletariat bez kodu kulturowego. Pozdrawiam
Panie Kolego Anonim z 2016 roku, w PRL było lepiej niż przed wojną dzięki komuchom? Dzięki postępowi technicznemu raczej. Natomiast dziś w 2023 r. jest lepiej niż w 1989 dzięki odrzuceniu socjalizmu, wejściu do Unii itp.
Cyrankiewicza zapamiętałem, bo ocalił import cytryn.
Gomułka, chorobliwie skąpiący dewiz, stwierdził, że są niepotrzebne bo kiszona kapusta zawiera tyle samo witaminy C. Cyrankiewicz odpowiedział: rob jak chcesz, ja kiszonej kapusty do herbaty nie będę dodawał.
A to dobra historia. Nigdy jej nie słyszałem. Dzięki Ci za cenne słowo ;-)
Świetna anegdota. Zapamiętam i postaram się na lekcjach sprzedać:)
Podobno na jakimś zgromadzeniu Gomułce rzeczywiście podano do herbaty talerzyk z kiszoną kapustą.
Nie wieszaj tak psów na Gomółce. Może nie wiesz, ale był jednym z niewielu którzy postawili się Rosjanom. Mało tego kazał podsłuchiwać zięcia Breżniewa podczas rozmów z Niemcami na temat rewizji granic Polski. Jako jedyny podpisał umowę i spłacił roszczenia obywateli USA i Belgii żydowskiego pochodzenia. Udało mu się wymusić uznanie granic na Odrze i Nysie Łużyckiej. Co do 1969 może miał uraz do żydów z powodu żony która była żydówką? Chętnie przeczytałbym artykuł na jego temat.
oczywiście 1968
Gomółka to był Mikołaj. I raczej nie stawiał się Ruskim… Ten to akurat Gomułka.
Biję się w pierś. Oczywiście masz rację.
nie mial zadnego urazu antysemickiego
zrobil blad ze piatej kolumny antypolskiej nie powiesil w 1956r
fatalne skutki podobne do czasow rozbiorow mamy do dzis
Kazał strzelać do robotników stoczni w 1970 r. Taki to był „dobry” ten nasz wódz komunista.
Drogi autorze,jak w kabarecie to my mamy teraz;stare panienki i kawalerowie bezdzietni walczący z aborcją i nakazujący kobietom rodzić dużo dzieci,niepokalane dziewice po kilku rozwodach,pławiące się w luksusie i pouczające ludzi w sprawach moralności,szumowiny żrące ośmiorniczki za nasze ciężko zapracowane pieniądze! posłowie chwalący się publicznie długościa organu rozrodczego,ciemny naród wszystko kupi!!!
dlaczego moje komentarze się nie ukazują?
Ukazują się, ale jesteś ślepy.
„””Miliony robotników w czasach tak zwanej Polski Ludowej musiały pracować na to by wąska elita mogła opływać w luksusy.””””
Coś się zmieniło?
Moim zdaniem artykul idiotyczny i klamliwy Autor nie zadal sobie trudu aby zbadac rzetelnie material o ktorym pisze a juz powolywanie sie na Bareje to dla mnie absurd i glupota do szescianu .Wystawia tez swiadectwo autorowi jako leniwemu pisarczykowi.:)
Bareja przerysowywal sytuacje,sprawy,mial talent do wylapywania potencjalnie (!)to podkreslam komicznych sytuacji ktore zauwazyl .Cos co go zainspirowywalo, niekoniecznie musialo byc rzeczywiste,ale dla niego mialo potencjal komiczny wiec przerysowywal ,robil z tego karykature i pokazywal.
.Robil komiczna fikcje rzeczywistosci PRL z ktora sie nie zgadzal i staral sie obsmieszyc za wszelka cene .
Mial na przyklad obsesje na punkcie miesa bo jego ojciec byl rzeznikiem wiec w kazdym filmie pojawial sie problem miesa. jakby byl to problem nr 1 PRL .Tym,czasem byl to problem nr1 dla Bareji osobiscie bo lubi mieso i jadl go olbrzymie ilosci co zreszta stalo sie powodem jego przedwczesnej smierci .Zazarl sie na smierc i serce nie wytrzymalo!
Film „Miś” jest absolutnie genialny. Każda scena ma głębię i jest metaforą prawdziwych realiów. Tak dobrego filmu nie da się nakręcić konfabulując. Nie jest to komedia a raczej dramat, na który paradoksalnie mogło być zapotrzebowanie w ośrodkach decyzyjnych państwa. Nietrudno zauważyć, że już przed Gierkiem propaganda władzy udawała krytyczny drugi obieg informacji. Po gierkowskiej erze propagandy sukcesu powrócono do podszywania się pod drugi obieg informacji. W latach 80-tych ten kontekst eskalowal przybierając już formę obarczania samego społeczeństwa winą za stan państwa. Po wybuchu festiwalu Solidarności, której członków było trzy razy więcej niż członków PZPR, władza mogła zacząć myśleć o czymś w stylu okrągłego stołu. Pamiętajmy, że nie znamy faktów kuluarowych ani szczegółów rozmów na szczeblu międzynarodowym. W samym „Misiu”, którego cenzura dopuściła, sposób krytyki świetnie wpisuje się w ramy nawet mainstreamowego przekazu. Był kabaret Olgi Lipińskiej, programy interwencyjne TVP, słuchowiska w radiu itd. A wracając do filmu i tej wspomnianej głębi aby nie być gołosłownym zinterpretuję jedną ze scen filmu. Punktem wyjścia do interpretacji filmu jest świat wartości podstawowych ale i to co można nazwać socjalizmem czy uspołecznieniem państwa bo to było na sztandarach władzy. Scena kiedy Rysiu budzi się w łożu poprzedzona jest całą sekwencją pokazującą hierarchię zależności na szczeblach społecznych. Rysiu jawi się jako prezes amatorskiego formalnie i uspołecznionego klubu sportowego a jest tak naprawdę paniczem. Budzi się w łożu, nad którym wiszą dwie szlacheckie szable, herb. Dookoła Kossaki, skóry dzikich zwierząt, pianino a nawet jego samego portret. Ot szlachcic, prawie dziedzic. Wpada były komunistyczny minister z jego żoną urwą. Aby pokazać rodowód władzy mamy scenę, w której Rysiu myli ministra z robolem. Minister pokazuje oprócz zakłamania chamstwo i arogancję władzy siadając mu na płaszczu po czym okrada go jak niegdyś komuniści polską arystokrację i inteligencję. Robole też pokazani jako niezbyt apetyczni itd. Dzięki tej scenie upieczono kilka pieczeni na jednym ogniu. Otóż mamy warchoła Rysia, który powinien być ludowym działaczem, arogancką i chciwą władzę oraz metaforę uderzającą w mit założycielski PRL-u. Wyjątkowość filmu objawia się właśnie w atakach na ustrój. Jest ich mnóstwo pomiędzy jak już wspomniałem zwyczajowymi próbami kontestacji problemów społecznych czy organizacyjnych. Aż dziw, że cenzura puściła ten film! To też wartość filmu. Jak twórcy motywowali opisywaną scenę? Zapewne tak, że pokazuje jak społeczeństwo nadużywa i okrada państwo, którego przedstawicielem jest minister tak bardzo ludowego pochodzenia, że aż pomylony z tragarzem! No miód. Ten film jest genialny i jak każdy utwór artystyczny miał prawo stać się aktualny nawet wbrew pierwotnym zamiarom twórców. To w państwach totalitarnych było powszechne zjawisko wspomagane przez cenzurę. Pozdrawiam
cd mej poprzedniej wypowiedzi
Inna sprawa jest przykladanie dzisiejszej miary a wiec standartow do tamtych czasow. Tak jakby czas stal w miejscu.Nie perwszy to ra w tym portalu dziennikarze prezentuja prawicowe oszolomstwo. Autor to idiota ! jesli mysle ze nie zauwazalna jest jego manipulacja.
Polska jeszcze w latach 70tych odbudowywala sie z ruin po wojnie.Sam pamietam moja droge do szkoly przez zniszczone i zrujnowane ulice.Zniknely za Gierka.Mieszkalem na prowincji.
Trzeba naprawde zlej woli i obsesji prawicowej na miare taliba aby pisac takie bzdury.
Domyslam sie ze to jest tzw czarny PR aby zohydzic nam PRL ale trzeba to robic inteligentnie czego widac autorowi brak co kolejny raz demonstruje
Co marinerku uważasz za prawicowe oszołomstwo? Jestem prawicowcem czyli chcę abyś tylko ty wydawał swoje pieniądze. Lewicowiec chce żeby twoimi pieniędzmi z dysponował urzędnik państwowy. Gdzie w tych tekstach dostrzegasz oszołomstwo prawicowe? Za Gierka piszesz mieszkałeś na prowincji i co ci to dawało? To co za Gierka budowano (Huta katowice) i bloki enerdowskie to gówno było warte. Taki sam jak za Gomułki (a nawet ostrzejszy) jest socjalizm obecny budowany teraz za udającego pobożnego Kaczyńskiego – nazywanego przez idiotów (w tym przez Kaczyńskiego) – prawicowcem.
po pierwsze pieniadze nie sa twoje tylko rzadu
po drugie i po trzecie
jestes tak glupi ze nic nie zrozumiesz z podzialu pracy i wyzysku
Drogi komentatorze (o wyjątkowo oryginalnym nicku), dziękujemy za odpowiedzi innym naszym Czytelnikom, proszę jednak pamiętać, że portal historyczny to nie miejsce, aby obrażać innych. Nawet jeśli ma Pan inne zdanie. Pozdrawiam :)
Te niby sztan darowe postaci jak Cyrankiewicz,Jaroszewicz to jest pryszcz w zestawieniu z tym jak sie dzis zachowuja nasi poslowie i ludzi wladzy wide Wimpler ktory atakowal policjantow i wyzywal ich od Gestapowcow.
W tamtych czasach dzialaly te same schemty wladzy : byl lider i lojalnosc sie kupowalo.Czy dzis jest inaczej ?
Autor pisze takim tonem jakby dzis bylo lepiej.Mysle ze jest gorzej bo wiecej prywaty w dzialaniach ludzi ktorym dajemy mandat wladzy.
wipler biedny czlowieku dostal wlaswnie za to ze chcial stanac po stronie atakowanego przez policyjnych bandytow czlowieka
zwyklego czlowieka takiego byc moze jak ty
jak wqidac okazanie w polsce pomocy innym jest bardzo kosztowne
Jaka to willa jest w Alei Róż?
Zastanawia mnie jedno, może też zaczniemy tu na tej stronie publikować. Przecież chodzimy do barów, do cioci na imieniny, do magla i takie pierdoły jak towarzystwo”uczone” na tym portalu piszące te bzdury, możemy też pisać. Możemy zmyślać, mi o krytyki będziemy dalej nierzetelni i budować będziemy wielkie dzieło falszowania historii.
Jeżeli cała książka jest pełna takich bredni, to szkoda było pieniędzy na jej wydanie. Moja rodzina nie zaliczała się do prominentnych, składała się z rodziców i trójki dzieci. Rodzice budowali dom. Mimo to pójście na obiad do restauracji, nawet „w tygodniu”, czy na kawę i ciastko, bądź lody do kawiarni nie było jakiś ekscesem naruszającym budżet domowy. W tamtych czasach o wiele częściej chodziło się do restauracji, kina, teatru, na koncerty niż później, a zwłaszcza teraz, kiedy ceny biletów stanowią zaporę finansową dla zwykłych ludzi. A odległość do kina – kolejną. Szweps nie był wyznacznikiem żadnego luksusu, bo istniało wiele rodzimych, bardzo dobrych jakościowo napojów. To teraz jest tako dziki pęd do tych wszelkich zagranicznych chemicznych erzaców.
budowali dom?
i nie byli prominentni ?
i stac ich bylo na rozrywki?
pozwol ze miedzy bajki to wloze
Patrząc na te wszystkie domy wybudowane przed 1989 rokiem dochodzę do wniosku, że strasznie dużo tych prominentów było w PRLowskiej Polsce. Z Kaczyńskimi włącznie.
Urodziłem się w 1956 roku a więc dorastałem w PRL i nawet pracowałem wtedy. Jedno muszę napisać że nie było źle. W sklepach wszystko było, każdy miał równy start, pełna opieka medyczna i socjalna a emeryt nie musiał grzebać na śmietniku. Dzisiaj politycy mieszkają w pałacach z olbrzymimi kontami w szwajcarskich bankach a w PRLu mieszkali głównie w czynszowych mieszkaniach z wielkiej płyty jak każdy obywatel. Mieli przywileje jak w każdym rządzie. Dzisiaj Kaczyński nie jest w rządzie a ma całą armię ochroniarzy, posługusów i kierowcę z samochodem. Być może było trochę gorzej niż dzisiaj ale tak jak w każdym państwie na świecie. Po prostu czas i technologia nie stoją w miejscu. To co się zmieniło jest bardzo ważne. W PRL wszystko żeśmy sami zbudowali od zera i wszystko w Polsce było polskie a dzisiaj nic nie jest polskie bo wszystkie fabryki wylądowały w obcych łapach za darmo w ramach „prywatyzacji”. Nawet za przejazd drogą juz trzeba płacić i spłacać zaciągnięte przez mądrych polityków bajeczne długi u tych samych obcych, którzy przejęli Polskę po 89 roku. Polska dzisiaj wolną nie jest. To tylko propaganda. Najbardziej wolną i demokratyczną Polska była w czasach PRL. Chwalą czasy przedwojenne ale prawda jest taka że wtedy nie które dzieci nie znały smaku cukierka i biegały cały rok boso mieszkając w lepiankach i czworakach podczas gdy rodzice pracowali po 12-16 godzin na bardzo skromne utrzymanie.
Na Białorusi też wsio jest. Każdy imperialista marzy o takich jak ty. Pozdrawiam
Może też się przyłączę.
Mała uwaga tylko.
Ani autor, ani ci ludzie mieszkający w PRL, chyba nie chcą pamiętać, co się z nimi działo przdp wojną….
Okres międzywojenny, to rzeczywiście cud, miód, i w ogóle luksus.
O matko ilu starych komuchów się tu uzbierało! Rozpłaczcie się jeszcze za tym PRLem biedacy! Co wy kurna myślicie że młodzi ludzie nie mieli rodziców czy dziadków? Nie wiedziałem jeszcze żeby ktoś kto nie był beneficjentem tego ustoju chwalił go więc wyluzujcie stare komuchy!