Podczas niemieckiej ofensywy w Ardenach hitlerowscy żołnierze w amerykańskich mundurach siali panikę za liniami przeciwnika. Ich działania wywołały prawdziwy popłoch w alianckim naczelnym dowództwie. Wyszkolił ich sam Otto Skorzeny. Czy wtedy po raz ostatni objawił się rzekomy geniusz wojenny Hitlera?
Pomysłodawcą tej operacji, realizowanej równocześnie z ostatnią niemiecką ofensywą na froncie zachodnim, był sam Adolf Hitler. 22 października 1944 r. Fuhrer rozkazał sturmbannführerowi Otto Skorzenemu zorganizowanie specjalnej jednostki do działań na tyłach wroga.
Przede wszystkim należało wyszukać niemieckich żołnierzy mówiących biegle po angielsku, najlepiej z amerykańskim akcentem. Następnie miano przyodziać ich w jankeskie mundury oraz zaopatrzyć w zdobyczną broń i pojazdy. Ich celem było uchwycenie w ciągu 24 godzin mostów na Mozie oraz opanowanie obszaru między belgijskimi miastami Liege i Namur.
Skorzeny dostał ledwie pięć tygodni na stworzenie oddziału. Nową „anglojęzyczną” jednostkę Wehrmachtu oznaczono jako 150 Brygada Pancerna. Niebawem w jednostkach wojskowych w całych Niemczech rozpoczęło się poszukiwanie odpowiednich kandydatów do jej obsadzenia.
Udało się odnaleźć około 400 żołnierzy mówiących w języku angielskim. Zaledwie 10 z nich posługiwało się nim biegle z amerykańskim akcentem, co było najważniejszym wymogiem podczas rekrutacji.
Camele i guma do żucia
Z początkiem grudnia z ludzi najlepiej władających językiem angielskim stworzono oddział, który miał realizować misje dywersyjne. Liczył on około 50 żołnierzy i nazwano go Einheit Stielau, od nazwiska dowódcy hauptsturmführera Stielaua.
Aby dywersanci mogli przyswoić sobie charakterystyczny jankeski wojskowy slang, wysłano ich na szkolenie do obozów jenieckich w Kostrzynie i Limburgu. A ponieważ większość z nich była „zielona” w kwestii działań specjalnych, zorganizowano im intensywny kurs w posługiwaniu się materiałami wybuchowymi i środkami łączności. Ponadto zaznajomiono ich z organizacją, musztrą i symboliką sił zbrojnych wroga.
Zadaniem grupy Stielaua było rozpoznanie, dezorganizacja ruchów wojsk przeciwnika poprzez przestawianie drogowskazów oraz ataki na wszelkiego rodzaju składy, punkty łączności czy dowództwa. Oprócz sortów mundurowych US Army niemieccy dywersanci otrzymali amerykańską broń, głównie karabiny M1 Garand i pistolety Colt M1911.
Nie zapomniano nawet o różnego rodzaju drobiazgach osobistych takich jak listy czy zdjęcia zabrane zabitym Amerykanom, a nawet papierosy Camel i Lucky Strike oraz guma do żucia. Żołnierzom rozdano także sfałszowane dolary i funty. Każdy z nich otrzymał też fiolkę z trucizną na wypadek zdemaskowania. Pojmani w mundurach wrogiej armii mogli oczekiwać tylko śmierci.
Grunt to mieć gadane
Einheit Stielau ruszyła do akcji w nocy 15 na 16 grudnia 1944 r. 44 żołnierzy podzielonych na małe zespoły liczące od 4 do 6 ludzi, w zdobycznych dżipach bądź pieszo, dzięki różnym fortelom przedostało się przez linie amerykańskich wojsk. Antony Beevor pisze w książce „Ardeny 1944”:
Niektóre grupy skupiły się na drobnych akcjach sabotażowych – przecinano druty telefoniczne i podmieniano drogowskazy, by siać zamęt na zapleczu wroga. Jednej udało się nawet skierować na złą drogę cały pułk piechoty amerykańskiej.
Inny zespół zdołał namówić oddział Jankesów do opuszczenia swoich pozycji przed nadciągającymi rzekomo potężnymi zgrupowaniami Wehrmachtu.
W szeregi armii USA powoli zaczął wkradać się chaos. Amerykańscy dowódcy często byli informowani o kolumnach własnych wojsk błądzących w terenie. Ponadto dochodziły do nich wieści o jakichś dziwnych żołnierzach w amerykańskich mundurach mówiących często po niemiecku. Sytuacja wyjaśniła się, gdy w ręce Jankesów wpadł jeden z niemieckich zespołów dywersyjnych.
Cel – Eisenhower
17 grudnia w pobliżu miejscowości Aywaille zatrzymano w punkcie kontrolnym dżipa z trzema pasażerami. Ludzie ci nie znali właściwego hasła identyfikacyjnego. W czasie rewizji odnaleziono pod siedzeniem dżipa fałszywe pieniądze, truciznę oraz niemiecką broń. Amerykanie szybko ustalili. że mają do czynienia z Niemcami.
Podczas przesłuchania w pobliskiej jednostce jeden z zatrzymanych, obergefreiter Wilhelm Schmidt, wyjawił zdumionym śledczym, że głównym zadaniem jednostki stworzonej i dowodzonej przez Otto Skorzenego jest sam generał Dwight Eisenhower. Niemcy mieli jakoby zamiar zaatakować siedzibę Naczelnego Dowództwa Alianckich Sił Ekspedycyjnych (SHAEF) w Paryżu i zgładzić popularnego Ike’a.
Z uwagi na reputację Skorzenego Amerykanie zareagowali na te rewelacje dosyć nerwowo. Eisenhower poruszał się po mieście tylko ciężkim wozem pancernym, a od 19 grudnia praktycznie internowano go na tydzień w sztabie SHAEF. Cały budynek został wówczas otoczony zasiekami z drutu kolczastego, znacznie zwiększono liczebność ochrony, drobiazgowo sprawdzano przepustki, a nawet sprowadzono w pobliże kilka czołgów.
Wkurzyć Monty’ego… bezcenne
Podobne rzeczy działy się w terenie, zapanowała tam istna psychoza strachu przed dywersantami. Aby ich wyłapać, amerykańska żandarmeria szczegółowo wypytywała podczas kontroli o różne niuanse życia codziennego w Stanach Zjednoczonych. Nie uniknęli tego nawet wyżsi dowódcy. Jak wspominał generał Bradley:
Za pierwszym razem chcieli, abym za stolicę Illinois uznał miasto Springfield (…), za drugim zapytali, czy w piłce nożnej miejsce obrońcy znajduje się między środkowym napastnikiem a łącznikiem; za trzecim razem miałem podać, kto jest w danej chwili kolejnym małżonkiem pięknej blondynki Betty Grable…
Amerykańscy chłopcy dali się nawet we znaki dumnemu i aroganckiemu marszałkowi Montgomery’emu, który wystosował w tej sprawie oficjalną skargę do sztabu 9. Armii.
Ciekawą i nieco humorystyczną sytuację opisuje Antony Beevor we wspomnianych już „Ardenach” w odniesieniu do znanego brytyjskiego aktora Davida Nivena. Służył on wówczas jako oficer zwiadu w pułku łączności „Phantom”, ale paradował w mundurze Brygady Strzelców. Ten właśnie strój wzbudził podejrzenia amerykańskiego patrolu:
Pytanie brzmiało:
– Kto zwyciężył w mistrzostwach baseballu w 1940 roku?
– Nie mam pojęcia, ale wiem, że dwa lata wcześniej zagrałem w filmie z Ginger Rogers.
– Dobra, spadaj Dave, – odparł uspokojony żandarm – ale włóż jakieś porządne łachy, do cholery.
W nieszczególnym położeniu znalazł się również dowódca obrony miasteczka St. Vith, generał Bruce Clarke. Został zatrzymany na pięć godzin przez… swoich własnych żołnierzy! Na próby perswazji ze jego strony jeden z pilnujących go strażników odpowiedział: Nie rozśmieszaj mnie. Jesteś jednym z tych nazistowskich morderców.
Koniec Einheit Stielau
Działania podjęte przez Amerykanów zaczęły jednak stopniowo przynosić efekty. Jeden z zespołów został zlikwidowany na miejscu, gdy żandarmi odkryli u zatrzymanych żołnierzy nieregulaminowe obuwie. Drugi zdemaskował się sam z powodu niewłaściwych czapek.
Ostatni dywersant z grupy Einheit Stielau został zastrzelony 26 grudnia w pobliżu miejscowości Hotten. W międzyczasie wyłapano jeszcze kolejnych kilkunastu jego kompanów. W sumie schwytano ich 22, z czego 20 zostało skazanych na śmierć przez rozstrzelanie lub powieszenie. Ogółem wojnę przeżyło 8 z 44 ludzi, którzy wyruszyli za amerykańskie linie.
Mimo wywołania paniki w szeregach wroga i przyprawienia kilku amerykańskich generałów o palpitację serca, niemieccy dywersanci ponieśli klęskę. Przede wszystkim nie udało im się zająć mostów na Mozie, które były głównym celem operacji.
Powodem tego były zbyt nikłe siły, jakie skierowano do akcji, oraz pospieszne i niezbyt dokładne przeszkolenie i wyposażenie samych Niemców. W zetknięciu z jankeskimi żandarmami nieznajomość realiów amerykańskiego stylu życia miała zasadnicze znaczenie. Nie zmienia to jednak faktu, że w poszukiwania dywersantów zaangażowało się tysiące alianckich żołnierzy, którzy zdecydowanie bardziej przydaliby się na froncie.
Bibliografia:
- Antony Beevor, Ardeny 1944. Ostatnia szansa Hitlera, Znak Horyzont, Kraków 2016.
- Omar N. Bradley, Żołnierska epopeja, Wydawnictwo MON, Warszawa 1989.
- Łukasz Gładysiak, Dywersanci Skorzenego – Einheit Stielau, „Militaria XX wieku. Wydanie Specjalne”, nr 2(18)/2011.
- Michael E. Haskew, Jednostki elitarne II wojny światowej, Wyd. Muza, Warszawa 2009.
- Derek Leebaert, Zuchwali zdobywcy, Wydawnictwo Jeden Świat, Warszawa 2010.
- Michael Sharpe, Ian Westwell, Niemieckie oddziały specjalne, Bellona, Warszawa 2010.
KOMENTARZE (8)
Ciekawy artykuł, dziękuję.
Zawsze dobrze dowiedzieć się czegoś więcej, szczególnie jeśli chodzi o takie niuanse.
Ta cała Niemiecka maskarada w Ardenach to jeden wielki cyrk. Zaczęło się od odczytania przed frontami żołnierzy rozkazu ,żeby zgłosili się żołnierze znający Amerykanki lub Angielski. Czyli na początku spalono cało akcje która miała być tajemnica. Sam Skorzeny to taki papierowy tygrys którego udział w tej akcji był pewnie taki sam jak podczas uwolnienia Mussoliniego.
Swego czasu czytałem fabularyzowaną wersję działań tego oddziału w jednej z broszur serii Tygrys. Przytaczano inne przykłady „testów” – m.in. pytania o przyjaciół myszki Miki. A jako powód „wpadki” jednego z zespołów, to że powiedzieli „gasoline please” gdy standardowo żołnierze mówili „gas” i żaden amerykański żołnierz nie używał słowa „please”. Też w sumie humorystyczne i być może prawdziwe.
Ja czytałem o tym u Wołoszańskiego i własnie była wzmianka o tym nieszczęsnym „gas” i „petrol”, a także o tym, że członkowie tego komanda nie mieli prawidłowo wybitych „dog-tagów” i Jeepami jeździli w 4 osoby zamiast 3 jak to zwykli czynić Amerykanie, bo mieli za mało zdobycznego sprzętu.
Ich wartość bojowa była nikła w porównaniu do całych dywizji alianckich, działania w sumie też aż tak straszneo chaosu nie wprowadziły, ale… szykowali sie do rajdu na kwatery dowództwa i Alianci przestraszyli isę tak, że podobno wyznaczyli sobowtórów generalicji, którzy mieli za nich robić „inspekcje” i ogólnie pokazywać się publicznie i ściągnąć na siebie ogień.
Jedną z grup złapano, gdy na punkcie kontrolnym zapytali o paliwo używając słowa „petrol” zamiast „gas”.
Kilka komentarzy do artykułu z portalu Wykop.pl:
http://www.wykop.pl/link/2952595/czy-to-byl-ostatni-dobry-pomysl-hitlera/
analiza-matematyczna: Hitlerowscy żołnierze, z państwa znanego jako Hitleria?
FireDash: @analiza-matematyczna:
1. Od dziesięcioleci na żołnierzy Rzeszy mówi się zamiennie Niemcy, Hitlerowcy, Naziści.
2. Nagle wykopki ubzdurały sobie, że to zakłamywanie historii.
3. Kolejna krucjata wykopków przeciwko reszcie świata
TheFourthHorseman: Abstrahując od tego, jak ostatecznie skończyła się ofensywa w Ardenach, sam pomysł „akcji specjalnej” za liniami frontu nie byłby taki zły, GDYBY można było znaleźć odpowiednio wielu żołnierzy znających amerykańskie realia oraz mówiących po angielsku z „amerykańskim” akcentem. A o to nie jest łatwo w Europie nigdzie, nawet w UK, a co dopiero w Niemczech. A jeśli do tego doda się ten osobliwy luz i wyjebkę Amerykanów, tak mocno kontrastujące z niemiecką dyscypliną, to całe przedsięwzięcie było z góry skazane na porażkę. No, bo – o ile można byłoby znaleźć osoby znające różnicę między „petrol” a „gas” albo między „lorry” a „truck”, to przecież nawet i teraz, w dobie globalizacji, ilu Niemców znałoby zasady gry w futbol amerykański albo baseball? Ilu potrafiłoby przeliczyć w pamięci metry na stopy, litry na galony, albo funty na uncje? Dla nas, Europejczyków, USA to w wielu względach inny świat…
dqdq1: Druga operacja w Ardenach była poronionym pomysłem, Niemcy zyskali na bardzo krótki okres czasu niewielki teren, stracili ostatnie rezerwy ludzi i sprzętu które mogły być użyte z powodzeniem na wschodzie. Hitler wierzył w możliwość separatystycznego pokoju z zachodnimi aliantami gdyby operacja się udała ale wtedy żył już tylko mrzonkami a cele powzięte na początku kampanii były nierealne (dotarcie do wybrzeża morza Północnego i zdobycie portu w Antwerpii przy zerowym wsparciu lotnictwa!). Silniej obsadzona linia Zygfryda mogła bronić się dłużej, jednostki pancerne mogły być użyte przeciw armii czerwonej. Także w mojej ocenie atak w ardenach przyniósł jedynie szybszą klęskę Niemiec.
Nie wydaje mi się by był to ostatni pomysł. Ostatnio, właśnie u Beevor’a przeczytałem że w styczniu 45′ na odcinek Budapesztu została ściągnięta 6 dywizja pancerna i za jej pomocą przeprowadzono wtedy kontrnatarcie, które o mały włos nie przerwało radzieckich linii obronnych. Po raz pierwszy użyto wtedy noktowizorów.