Rosjanie do dzisiaj są dumni ze swoich żołnierzy, pogromców faszystowskiej bestii. W przekazach propagandowych czerwonoarmiści to sprawni, groźni, doskonale wyszkoleni wojownicy. A jak to wyglądało w rzeczywistości?
Poborem do Armii Czerwonej zajmowały się okręgowe komendy uzupełnień. Pierwszą czynnością jaką wykonywano w jednostce było skierowanie poborowego do… bani, czyli łaźni parowej. Dopiero gdy ten się umył, przeprowadzano dezynfekcję ubrań, strzyżenie i obowiązkowy wykład polityczny.
Pobór czyli na „bani” do „bani”
Bania nieodłącznie towarzyszyła poborowi i to nie tylko jako miejsce, w którym dbano o higienę. Przyszły bojec Armii Czerwonej docierał często do macierzystej jednostki zupełnie zalany. Był na takiej bani, że niewiele pamiętał z tego co się wówczas z nim działo. Była to stara tradycja, jeszcze z armii carskiej, a oficerowie patrzyli na nią przez palce. Według nich wódka niwelowała strach przed armią, a pijanego w trupa delikwenta łatwiej można było zaciągnąć do koszar.
Już na miejscu fasowano rekrutom mundury: wełniane spodnie, bluzę, pas, buty i płaszcz. Świeża bielizna w postaci podkoszulka i kalesonów była wydawana tylko sporadycznie. Zamiast skarpetek wszystkim przyznawano onuce, płachty materiału w jednakowym rozmiarze, zarówno dla kobiet jak i dla mężczyzn. Jak potem twierdziła pewna żołnierka: tylko dzięki onucom nasze buty na nas pasowały. I tak cieszyłyśmy się, że w ogóle mamy buty.
Statystyczny poborowy
Zmorę sowieckiej armii stanowił katastrofalny poziom wykształcenia żołnierzy. Przyszły szeregowiec był z reguły analfabetą. Pod koniec lat 20. odkryto, że słownik, jakim posługują się żołnierze zawiera od zaledwie 500 do 2000 słów. Zszokowany zarząd polityczny ustalił także, że wśród świeżo upieczonych obrońców komunizmu nie brakuje też i takich, którzy nie mieli pojęcia… kim jest towarzysz Stalin!
Żałosny był również poziom wykształcenia przyszłych oficerów. W styczniu 1939 roku odsetek elewów bez wykształcenia lub tylko z podstawowym wynosił 68,5% w piechocie i 85% w jednostkach pancernych. Jakby tego było mało, 37-39% oficerów liniowych nie posiadało żadnego wykształcenia wojskowego! Oczywiście wszyscy za to musieli legitymować się odpowiednim pochodzeniem proletariackim…
Zakwaterowanie, czyli żołnierzu ty tu urządzisz
W latach 1938-1939 armia gwałtownie się rozrosła. Nikt jednak nie zadbał o zabezpieczenie potrzeb bytowych nowych żołnierzy. W koszarach brakowało tak podstawowych rzeczy jak łóżka czy nawet łyżki. W efekcie krasnoarmiejcy dbali o przedmioty codziennego użytku niemal tak bardzo, jak o własne życie…
Jeden z weteranów wspominał że: żołnierze frontowi mieli niekiedy podczas panicznych odwrotów, porzucać ciężkie karabiny, jednak łyżki nigdy. Łóżek, jeśli w ogóle istniały, często nie było gdzie rozstawić z tej prostej przyczyny, że brakowało koszar! Żołnierze sami musieli stawiać dla siebie nowe kwatery.
Trzeba było przyjąć pułk – pisał generał Iwan Czistiakow – na pustym miejscu budować prowizoryczne pomieszczenia mieszkalne, stołówkę i stajnię. Czerwonoarmiści kopali ziemianki, stawiali daszki. Naprzynosili kamieni, zrobili koszary dla pięciuset ludzi.
Zakwaterowanie w normalnych budynkach garnizonowych uchodziło wręcz za luksus. Nawet wtedy jednak żołnierze nie bardzo wiedzieli, jak z tych wygód korzystać. O wszechobecnym bałaganie i brudzie panujących w zdobytych sowieckich budynkach koszarowych wspominali chociażby Niemcy.
Porucznik Horst Slesina, oficer propagandowy armii niemieckiej, w swoim zbiorze reportaży „Żołnierze przeciwko śmierci i diabłu” opisuje sytuację, gdy jego jednostka zamierzała przenocować w „idealnie nowych i nowoczesnych” radzieckich koszarach:
W pokojach unosi się niewiarygodny smród. W dużych salach sypialnych meble wykonane są z surowego drewna i choć wyglądają na nowe, są pokryte grubą warstwa brudu. Na podłodze warstwa rozdeptanych śmieci utworzyła grubą, śliską warstwę.
Sytuacja wyglądała równie tragicznie w miejscach przeznaczonych dla żonatych oficerów zawodowych, komisarzy i oficjeli. Prysznice, co prawda istnieją, ale wygląda na to, że nikt ich nigdy nie używał. Zostały przekształcone w małe magazyny na węgiel i ziemniaki. Toalet nie jestem w stanie opisać. Były tak brudne i zapchane, że zabito je gwoździami.
Higiena
Również raporty oficerów sowieckich, prowadzących inspekcje różnych garnizonów w 1939 r potwierdzały ten stan rzeczy. Jeden z nich opisał łazienki i toalety:
nie usuwa się przepełnionych zasobników latryn, a ocalałe toalety nie maja przykryw. Pisuary są porozbijane (…). Na dobra sprawę jednostka nie ma latryny. Drugi raport był w podobnym tonie: nikt nie wybierał śmieci, nikt nie sprzątał. Porozbijane pisuary. Kanalizacja w mesie oficerskiej nie działa.
Higiena osobista żołnierzy wyglądała rozpaczliwie. Brakowało mydła. Ponieważ nie było pasty, wielu żołnierzy nigdy nie myło zębów. Kąpiel brali tylko wtedy, jeśli była bieżąca woda i działały łazienki. Sytuacje ratowały wspomniane już banie, jednak te dostępne były zazwyczaj w miastach. Jedni żołnierze wspominali, że myli się co dwa tygodnie, inni że nie częściej niż raz w miesiącu. Plaga wszy była na porządku dziennym.
Wyżywienie
Może wydawać się to absurdem, ale armia, która posiadała więcej czołgów, niż wszystkie wojska świata razem wzięte, miała problemy z wyżywieniem swoich żołnierzy. Przydziałowego jedzenia było mało i było ono podłej jakości.
Zupa częstokroć okazywała się wodnistą lurą z kawałkami zarobaczonego mięsa. Do tego podawano czarny jak smoła chleb i napój, który tylko w przypływie dobrego humoru można było nazwać herbatą. Niektórzy żołnierze z odrazą wspominali również często serwowany kapuśniak.
Zepsuta żywność była źródłem masowych dolegliwości żołądkowych. Zdarzało się że całe pułki trafiały z tego powodu do szpitala. Żołnierze często buntowali się i odmawiali przyjmowania posiłków.
Aby zaradzić sytuacji poszczególne jednostki radziły sobie własnym sumptem. Czerwonoarmiści hodowali więc króliki, świnie a nawet krowy, uprawiali też zboża i ziemniaki. Doprawdy trudno było nieraz odróżnić jednostkę wojskową od kołchozu!
Szkolenie
Szkolenie bojowe w Armii Czerwonej było czystą fikcją. Rekrutom próbowano przede wszystkim wpoić wojskowy dryl, aby wymusić na nich jakie takie posłuszeństwo. Jeśli chodzi o naukę obsługi broni i sprzętu wojskowego to sytuacja prezentowała się żenująco. Dla żołnierzy brakowało nawet tak podstawowego uzbrojenia, jakim był karabin Mosin. Uczono się więc budowy i obsługi karabinu bez karabinu.
Bardziej rozgarnięci dowódcy przydzielali żołnierzom drewniane repliki, aby choć nauczyć ich podstawowych chwytów broni. Efekt tych zabiegów był taki, że kiedy wysłano czerwonoarmistów do Finlandii, do 30% żołnierzy nie potrafiło obsługiwać karabinu piechoty!
Nie lepiej było w wojskach pancernych. Absolwentów szkół wojskowych nie uczono czytać map czy posługiwać się kompasem, bo było to dla nich zbyt trudne do zrozumienia. Dla przyszłych dowódców słowo „azymut” brzmiało jak magiczne zaklęcie. Nie potrafili nawet prawidłowo wydawać rozkazów swojej załodze, nie mówiąc już o jakiejkolwiek koordynacji podczas walki z innymi rodzajami wojsk.
Czołgiści nieswojo czuli się, gdy przychodziło im obsługiwać takie „nowinki techniczne”, jak choćby radiostacje. Uważali je za urządzenie niepewne w działaniu. Do tego: mikrofon na piersi przeszkadza w pracy, plącze się, a zajmować się strojeniem i przełączaniem nie ma kiedy. Ale to wcale nie był największy absurd.
Kiedy w 1938 roku w podstawowych wówczas czołgach sowieckich T-26 zamontowano nowe stabilizowane celowniki do armaty, szybko okazało się, że trzeba je odesłać do magazynu. Powód: trudności z opanowaniem ich obsługi przez skład osobowy!
Źródła:
- Tim Bean, Will Fowler, Pancerna potęga Stalina, Bellona Spółka Akcyjna, Warszawa 2012.
- Władimir Bieszanow, Twardy pancerz, Bellona Spółka Akcyjna, Warszawa 2013.
- Norman Davies, Europa walczy 1939-1945, Wydawnictwo Znak, Kraków 2008.
- Catherine Merridale, Wojna Iwana. Armia Czerwona 1939-1945, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2007.
- Horst Slesina, Żołnierze przeciwko śmierci i diabłu, Finna, Gdańsk 2015.
KOMENTARZE (52)
Ekhem, „Żołnierze przeciwko śmierci i diabłu” to w dużej mierze propaganda nazistowska, jako, że Slesina był pracownikiem Ministerstwa Propagandy III Rzeszy. O ile nie neguję, że ZSRR, które było krajem biednym i zacofanym, o czym z jakiegoś powodu wszyscy zapominamy, nie było w stanie utrzymać w miarę normalnego standardu, to posługiwanie się tym kawałkiem antysemickiej propagandy uważam za przesadę. Nie było innych książek?! O „Sołdacie” nie słyszeliście?
Rozumiem, że wam płacą za reklamowanie tej książki, jako, że jest jedyną z hiperłączem przekierowującym na stronę Empiku i szerszym opisem na końcu.
Pomijając mój butturt, śmiechłem mocno, że taki zacofany, biedny kraj, w którym chłopi nie potrafili czytać i śmierdzieli na kilometr, pokonał tak wspaniałych, schludnych, wykształconych i czystych Niemców. Cóż to w takim razie mówi o nich? :P
DUST DEVIL dzięki za komentarz. Jeżeli chodzi o książkę Slesiny, to warto przeczytać, co napisał o niej jej polski wydawca Andrzej Ryba: http://ciekawostkihistoryczne.pl/2015/12/16/slowo-od-wydawcy-zolnierze-przeciwko-smierci-i-diablu-jak-zrozumiec-dusze-hitlerowskiego-niemca/.
A co do kwestii tego jak to się stało, że ACz wygrała z Niemcami. No cóż, wygrała jadąc amerykańskimi ciężarówkami, jedząc amerykańskie konserwy, mając na nogach amerykańskie buty etc. No i niejako „po drodze” tracąc miliony zabitych i wziętych do niewoli. Ale tym planujemy cały osobny artykuł.
I rozumiem, że tymi amerykańskimi ciężarówkami pokonali również niemieckie Pantery i Tygrysy…
Niemców pokonała walka na dwa fronty + rosyjska zima i ogrom tego kraju. Odpieranie uderzeń aliantów od południa i północnego zachodu to nie był spacerek. A gdyby Rosja była krajem, w którym pogoda jest łagodna, to Rosjanom mogłoby się tak nie smyknąć. wiele właśnie dają warunki geograficzne i klimatyczne w danym kraju. My jesteśmy państwem płaskim i mało uciażliwym zimą, z jakąś infrastrukturą drogową. Można nas przejechać w jeden dzień. Rosja to tysiące kilometrów przez błoto albo przez śnieg. Rosja to -40 stopni zimą. Finlandia np tez się zaciekle broniła przed czerwonoarmistami wybijając ich ile się da, bo to naród mysliwych, operujących na terenie gdzie pełno lasów, jezior, terenów podmokłych itp. Szwajcaria – kraj górzysty, mimo, że mały, to trudny do zdobycia w tamtych czasach, bo wszystkie przełęcze itp mają w razie czego obstawione.
Sowieci byli tacy niekumaci niestety, kosztem ponad 20 mln zabitych swoich przez 4 lata, pędzeni przez garstke kumatych i bezwzględnych jakoś zepchneli Niemców do Berlina.
Rafale, to o czym mówisz to również jest tylko połowiczna prawda. Konwoje PQ w zapewniały tylko kroplę w morzu potrzeb i były anulowane w 1942 z powodu strat. Na dobrą sprawę strumień Alianckiego wsparcia popłynął do ZSRR na początku 1944 roku z Iranu, o czym pisał m.in. Beevor.
Przypominam, że kluczowe operacje były prowadzone i wygrane bez wsparcia Aliantów:
-Obrona Moskwy
-Obrona Stalingradu
-Bitwa na Łuku Kurskim
Wsparcie Aliantów było kluczowe w 1944 roku, kiedy dzięki dostawom dosłownie wszystkiego sowieci mogli skupić się na klepaniu czołgów i samolotów, a nasycenie sprzętem mechanicznym ze Studebakerami na czele pozwoliło na uzyskanie przewagi strategicznej nad Niemcami i osiągnięcie serii zwycięstw z Operacją Bagration na czele.
Owszem, wsparcie w ramach Lend-Lease (za które tak swoją drogą trzeba było później zapłacić…) było kroplówką utrzymującą na wpół zrujnowaną machinę wojenną ZSRR przy życiu, ale nie wolno pisać, że wszystko czego dokonali Sowieci to zasługa sprzętu który im dali amerykanie, szczególnie, że do 1943 roku walczyli głównie samodzielnie, na swoim sprzęcie i nie mogli liczyć na wydatną pomoc, która zaczęła napływać dopiero po opanowaniu sytuacji w Iranie.
Według aktualnych szacunków rosyjskich historyków, w ramach pomocy ZSRR otrzymał 427 tys. samochodów, 22 tys. samolotów, 13 tys. czołgów, 9 tys. traktorów, 2 tys. lokomotyw, 11 tys. wagonów, 3 mln t benzyny lotniczej, 350 tys. t materiałów wybuchowych, 15 mln par butów, 70 mln m kw. tkanin ubraniowych, 4 mln opon oraz 200 tys. km drutu telefonicznego
ruski to dno
Tak, trzeba by Polscy poznali wreszcie prawdę, że to Niemcy wyzwolili nas od hitlerowców, a udział ACz w ogóle jest wątpliwy za to mocno śmierdzący. Żenada.
… i jeszcze jedno. Absurdalną decyzją było podzielenie Armii Południe na tą co miała zaatakować Kaukaz i tą co Stalingrad. Tak samo Guderian błagał Hitlera by ten przeznaczył więcej dywizji do Ataku na Moskwę a nie zabierał mu i dawał je pod Leningrad i Stalingrad. Własna głupota Niemców.
Mówi to o nich tyle, że było ich mniej.
Owszem, pokonali Niemców… pardon, hitlerowców, ale jakim kosztem! Poczytaj sobie trochę statystyki II WŚ – ile zginęło żołnierzy niemieckich na froncie wschodnim, a ile radzieckich (wnioskując z postu, pewno je znasz ale „skromnie” nie wspomniałeś!)?!
Tajemnicą poliszynela jest, że sporo żołnierzy – Polaków pod Lenino wysłano do boju w ogóle bez broni! Rzadko się o tym pisze, albo… i wcale!
Straty wcale nie są aż tak miażdżące jak się wydaje. Większość strat ZSRR, prawie 15 milionów, to cywile (co tylko podkreśla zbrodniczość niemców). Natomiast straty wojskowe kształtują się poziomie 8 milionów żołnierzy ZSRR do 5 milionów Niemców.
Jeśli weźmiemy pod uwagę, że ponad milion sowieckich jeńców wojennych zostało zamordowanych przez Niemców, a ogromne straty poniesiono głównie w pierwszym roku „wielkiej ojczyźnianej” z powodu przygotowywania własnego ataku na III Rzeszę, co oznaczało brak jakichkolwiek struktur i działań defensywnych i wystawienie się na atak, to wcale aż tak miażdżące straty ZSRR w stosunku do Niemieckich nie były…
Na koniec tylko po raz kolejny przypominam, że ZSRR było krajem biednym i zacofanym, dopiero z trudem odbudowywało się po rewolucji i I wojnie i było odcięte od świata. Porównywać ZSRR do Niemiec, jest równie zasadne co porównywać Poloneza Caro do Volkswagena Passata :P
W lutym 1989 r. ówczesny Komitet Centralny KPZR powołał zespół badawczy, który raz jeszcze miał zająć się tym zagadnieniem. 8 maja 1990 r., na uroczystej sesji Rady Najwyższej ZSRR, poświęconej 45. rocznicy zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami, zostały opublikowane wyniki: dokładna liczba udokumentowanych strat, jak poinformował Komitet Centralny, wyniosła 26,6 miliona osób.
Po upadku Związku Radzieckiego w mediach pojawiały się liczne spekulacje, w których – bez odnoszenia się do materiałów źródłowych – oceniano liczbę zabitych i zmarłych nawet na ponad 40 milionów.
@jaro wydatna pomoc, szczególnie jedzenie. Ale samo ZSRR naklepało 50 000 T-34 czy 34 000 Ił-2. Biorąc pod uwagę, że w sumie w RKKA walczyło (lub przewinęło się) ponad 20 MILIONÓW obywateli Związku, nie można uważać opisaną przez Ciebie pomoc za decydujący czynnik zwycięstwa na froncie wschodnim (choć bardzo ważny, nie ukrywam tego).
Co zastanawia, to jak to ma się do obecnych czasów, gdzie 39 nowoczesnych samolotów to dużo, a żołnierzy liczy się już nie na dywizje, korpusy czy fronty, a na bataliony i brygady i 30 000 terrorystów spod znaku czarnego sztandaru jest w stanie zająć teren zamieszkany przez kilka milionów ludzi…
Czyli to Niemcy byli w szeregach NKWD i ich winą jest: likwidacja więźniów, likwidacja rannych, likwidacja osób podejrzanych o możliwość kolaboracji, minowanie miast a jednocześnie brak ewakuacji ludności oraz skazywanie jej na śmierć głodową.
Odcięte tak od świata było że to przed wojną legalnie kupowali licencje na amerykański i zachodnioeuropejski sprzęt a nie kopiowali na chama jak np lokomotywy którymi do dziś PKP jeździ.
No ale jak się własnych naukowców posłało do łagrów to jest problem, bo rozkazem nawet wspartym lufą przy skroni z analfabety mędrca nie zrobi.
Do Jotgie napisał.Proszę podać te najnowsze statystyki, dotyczące ilu to zginęło Rosjan i ilu Niemców na froncie wschodnim .Proszę uprzejmie o podanie przypisu z podaniem żródła (tytuł,autor,strona) mała uwaga, książka lub dokumenty mające wartość historyczną.Uprzejmie proszę o informacje ilu to żołnierzy – Polaków – bez karabinów- atakowało Niemców pod Lenino.Będę bardzo wdzięczny za przekazane informacje.Należy się traktować poważnie a nie robić takich wycieczek (rzadko się o tym pisze albo wcale). Jakby nie było, to czytamy opinie dotyczące tematu II – Wojny Światowej. Odnosi się wrażenie, że piszą te uwagi osobnicy mający ,,nierówno pod sufitem” mam nadzieję, że w Pana przypadku jest inaczej.
Ilość, ilość, ilość…..
Należy też wziąść pod uwagę że rosjan zginęło 26 do nawet 43 milionów gdy niemców około 7mln i to na wszystkich frontach. To pokazuje jakim kosztem ACz pokonała niemców i to na alianckim sprzęcie.
Do tomasz napisał .Moje spostrzeżenie co do twojego wpisu jest jednoznaczne.Miałeś trudne dzieciństwo , nie ukończyłeś szkoły podstawowej .Prawdopodobne jest też to, że masz jakieś inne przypadłości zdrowotne o których sam nie wiesz .
Takich bzdetów jeszcze nie czytałem.
Wiosną 1981 na poligonie wspólne ćwiczenia z armią czerwoną… radzieccy żołnierze myli i golili się oraz prali ubrania (mokre zakładali na siebie) w Odrze. Prosili o nasze ,,pety”(sam dostawałem tylko 7 papierosów dziennie). Podczas krótkich rozmów mówili, że dostają tylko jedna manierkę wody dziennie do picia i żadnych papierosów ,,bo u was solidarność”
Proszę się teraz zastanowić kto by te armie zatrzymał gdyby dostała rozkaz wyjścia z koszar.
Część opisanych tu rzeczy miałem w trochę lżejszej formie podczas mojej służby w latach 2000 – 2001 w jednostce desantowej czyli niby specjalnej. Także, podejrzewam, że większość rzeczy tu opisanych miała miejsce. Ludzie z łapanki , większość po zawodówce, zdarzali się i bez niej. więzienny, tępy rygor kadry, by z tej bandy cokolwiek dało się zrobić. Po pijaku potrafili pobić. Szkolenie to głownie wyczerpujące marsze, strzelania jak na lekarstwo. W kiblu nasrane tak że robiła się góra wystająca ponad muszle. Przypadki niemyjących się brudasów. 2 prysznice z zimną woda na całą kompanie. Życie.
Do Michał Chojnacki napisał .Pisze Pan o swojej służbie w latach – 2000 – 2001 w jednostce desantowej.Jest informacja o zasranych kiblach i nie myjących się brudasach ,jak rozumiem dotyczy to żołnierzy Polaków .Nie może być inaczej, bo tych strasznych Rusków w Polsce już nie było -WYJECHALI W 1994 roku.
„I nagle ten odór nadciągnął, taki straszny smród. Bo ci bolszewicy, którzy weszli, nie wyglądali jak armia – to była horda biedaków i żebraków, a do tego dzikusów. Płaszcze mieli postrzępione, niektórzy nosili takie długie, że po ziemi się za nimi wlokły. I wszyscy byli strasznie niscy.
Moja matka patrzyła przez okno, bo strzegła dzień i noc domu, patrzyła przez firankę i wykrzykuje do nas: „O Boże, to oni dzieci do wojska biorą!”. Bo ci bolszewicy byli wszyscy tacy mali. To była wygłodzona horda skośnookich, chorych, zwyrodniałych. Niejednemu brakowało oka, albo nos miał całkiem zniekształcony, bo wśród nich panował syfilis.
Śmierdzieli potem, rzygowinami – przecież pili wódkę z aluminiowych manierek. Jakie to jest szkodliwe: aluminium ze spirytusem. Nie mieli co jeść, tylko pili, więc z głodu zabierali dzieciom kanapki. Pierwsze ich słowa, których my, dzieci, się nauczyliśmy, to „Dawaj kuszat’!’’, czyli „Dawaj jeść!”. Ta cała hałastra, ta dzicz to nie byli żołnierze.”
Polecam wywiad z Adamem Macedońskim – http://niezlomni.com/?p=20680
Oj trulu! twoja szanowna mamuśka pilnowała domu przed ”hordą pijanych sirytusem z aluminiowych manierek [”ach jakie to szkodliwe!”] –Powiedz czy aby nie (terefere)? I o jakich ty kanapkach tłumoku piszesz? kto w kraju wyniszczonym kilkuletnią wojną jadł kanapki?tego słowa nawet się ni używało bo ono nic nie mówiło, jak były ziemniaki to było dobrze,kawałek chleba to był już rarytas a ty tu pie(…) o kanapkach i poczytaj sobie o kile bo same bzdury opowiadasz dziwaczku, mały troluniu!
?
[Komentarz został poddany edycji z powodu obecności wulgaryzmów i wycieczek osobistych, które nie są tu potrzebne
Redakcja]
Obrażasz OTO innych, bo myślisz, że jak u was tak nie było to nie, nie mogło być inaczej u innych. Moja babcia prawie tak samo opisała mi swoje spotkanie z armią czerwonawą. Nanieśli słomy do pokoju, na której spali, babcia ugotowała kartofli, które zjedli i nikt jej nie zgwałcił. Kanapki dla dzieci były do końca wojny moi wujkowie rzucali je czasami jeńcom budującym autostradę (opisane w jednej z angielskich książek). Polska to wielki kraj i nie kończy się w Warszawie albo jakieś innej wiosce.
ty za to kołku ubogi oraz wsiowy kmiotku „Oto” (chyba Otto powinno być) z pewnością jesteś [też terefere]; świadczy o tym słaby polski, poziom wypowiedzi i zrozumienia tekstu pisanego;
przeczytaj ruski [trzeźwy inaczej], że tekst dotyczy wejścia bolszewików do Lwowa.
A potem upierz onuce; za bardzo śmierdzą i resztkę zniszczonych „stiekłomojem” szarych komórek zniszczą.
[Panowie, to nie miejsce na wyzwiska… Redakcja]
Babcia mi opowiadałą, że jak byli u niej w rodzinnej wiosce (podczas inwazji rosyjskiej, zaraz po Hitlerze), wyjadli im wszystko ze słoików a do pustych nasrali. Wychodzili i załtwiali się tuż przed domem, na progu. Zastrzelili swojego dowódce bo o coś się posprzeczali po pijaku. Jednym słowem cuchnąca dzicz, zwierzęta nie ludzie.
Przerażające…
Wybrane anegdoty dotyczące tematu artykułu z serwisu wykop.pl
http://www.wykop.pl/link/2931811/fekalia-glod-i-analfabetyzm-jak-naprawde-wygladala-sluzba-w-armii-czerwonej/
PacMac:
#suchar
Idzie radziecki żołnierz w jednym bucie. Widzi to żołnierz amerykański i się pyta:
– Co, zgubił?
A Rosjan: Nie, znalazł ( ͡° ͜ʖ ͡°)
kamilinho:
@PacMac: 1939 rok. Wojna radziecko – fińska. Duży oddział radzieckich żołnierzy podróżuje drogą w okolicach granicy. Nagle zza niewielkiego wzgórza dobiega ich głos:
– Jeden fiński żołnierz jest lepszy, niż dziesięciu Ruskich!
Radziecki dowódca szybko wybiera dziesięciu najlepszych wojaków i wysyła ich za wzgórze. Po chwili rozlegają się odgłosy strzałów, po czym
zapada cisza. Głos odzywa się znowu:
– Jeden fiński żołnierz jest lepszy, niż stu Ruskich!
Wściekły dowódca radziecki skrzykuje naprędce setkę najlepszych z pozostałych wojaków i wysyła ich za wzgórze. Rozlegają się strzały,
a po 10 minutach zapada cisza. Spokojny fiński głos rozlega się ponownie:
– Jeden fiński żołnierz jest lepszy, niż tysiąc Ruskich!
Niemożebnie wkurzony dowódca wysyła 1000 wojaków za wzgórze.Karabiny strzelają, granaty wybuchają, latają rakiety… i znów cisza. W końcu jednemu ciężko rannemu Rosjaninowi udaje się doczołgać z powrotem do dowódcy. Umierając, wydaje z siebie ostatnie słowa:
– Nie posyłajcie więcej naszych… To pułapka… Jest ich DWÓCH!
BobMarlej:
@PacMac: Na Alasce idzie grupa Amerykanów. Nagle widzą dwóch Rosjan, taszczących martwego niedźwiedzia. Amerykanie pytają:
– Grizzly?
Na co Rosjanie ze śmiechem:
– Niet, strielali.
selena:
Mi dziadek opowiadał, że jak czerwonoarmiści znaleźli zegarki to na nogach nosili po dwa.
kulaz:
@selena: apropo zegarków, dziadek mi opowiadał że przed 'wizytą’ ruskich schował zegarki do młynka do kawy. Ruskie jak tam znalazły zegarek to myślały że ten młynek to maszinka do zegarków :) Młynek ukradli a zegarki zostawili :D
majzok:
Dziadek kolegi opowiadał, że czerwonoarmiści byli największymi tłukami na świecie. Jeden kiedyś wyrwał mu kran ze ściany domu, bo weźmie do domu, tam sobie wbije i też mu woda poleci ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Do nasz publicysta napisał .Współczesne anegdoty dotyczące Polaków w Wielkiej Brytanii. W jaki sposób polskie matki uczą swoje dzieci, jak mają zakładać majtki – żółte z przodu,brązowe z tyłu. Co jest napisane nad sedesami w toaletach publicznych w Polsce – nie zjadać kostek klozetowych. Jak poznasz, że masz sąsiada Polaka – w ogródku suszy papier toaletowy. W USA – synonimem głupka ,jest określenie (polish jokes).
Ciekawe komentarze do artykułu z profilu „Ciekawostki historyczne, o których prawdopodobnie nie słyszałeś”
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=442317669292083&id=157583547765498
Adam Tomasz G.:
Tak a należało sie spodziewać inteligentnych rozmów, mobilnych pryszniców i bibliotek podążających za frontem. Dodatkowo salony fryzjerskie i kosmetyczki. Płatne urlopy wypoczynkowe i macierzyńskie. O losie ….
Przemysław M.:
Takich luksusów jak pan napisał to wiadomo że nie można było się spodziewać ale w każdej armii powinno się dbać o warunki sanitarne,bytowe i żywieniowe bo powinien być to standard.
Anna Z.:
W normalnej armii zapewnaiano minimum higieny (tak, fryzjera też). W wielu dbano też o poziom kultury. Polacy na zachodzie organizowali np. teatry przy jednostkach, wydawali tomiki wierszy, czasopisma itd. Urlopy wypoczynkowe, co kolegę pewnie dziwi, też się zazwyczaj należały.
Karol M.:
pod stalingradem byl taki jeden krasnoarmiejca co sie wyczolgal ze swoich okopow wskoczyl do niemieckich wszedl do bunkra zameldowac sie ze sie poddaje bo ma w powazaniu sluzbe w armii czerwonej i sie okazalo ze ciemne postacie ktore do niego wkoncu sie zblizyly nie byly zadnymi niemcami a ruskimi przekazano go chwile pozniej NKVD, zaczytane z ksiazki Antonego Beevor „Stalingrad”
Igor H.:
Wyglodzone psy gryza najbardziej…
I jeszcze kilka komentarzy z naszego facebookowego profilu
https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne/posts/1202856356409688
Marlena O. D.:
Wspomnienia oryginalne „przymusowych poborowych” polskich jak AC brała pod groźbą idzisz z nami albo kula w łeb… Zero lekarstw, mokre okopy qu
Krzysztof J.:
niewiele to odbiega od obrazu krasnoj armii, jaka wkroczyła do Polski 17.09 (niektóre rodzinne opowieści, są dużo bardziej radykalne w przekazie)
Krzysztof M.:
Ojciec kolegi opowiadał ze jak szli po 17 wrzesnia, z wiatrem to wcześniej bylo ich czuć a pózniej widać,karabiny na sznurkach.Urzywali ogromne ilości dziegciu .
Mateusz M.:
„Na podłodze warstwa rozdeptanych śmieci utworzyła grubą, śliską warstwę.” – moi znajomi mieli tak w internacie xDDD
Czesi także opowiadają,że jak WP wkraczało w pażdzierniku’38 na Zaolzie to polscy żołnierze byli nędznie umundurowani i zaniedbani.Powtarzają również anegdoty o karabinach na sznurkach.Tak zawsze postrzegani są agresorzy pochodzący z kraju uważanego przez lokalsów za niżej rozwinięty cywilizacyjnie.Pierwszoliniowe jednostki sowieckie były wyposaźone w/g standardów porównywalnych z zachodnimi,to oddziały tyłowe wyglądały dramatycznie.Przy okazji:skąd te ludowe przypowiesci o karabinach na sznurkach(ja też to od mojego dziadka słyszałem)?Prawdopodobnie chodzi o taśmy parciane stosowane jako zamiennik pasków rzemiennych,w/g tych kryteriów 100% US Army nosiło broń na sznurkach.
No co się dziwić. Wot azjatycka dzicz. W Rosji takie rzeczy są normalne do dzisiaj, i to w domach prywatnych o ramii któa niewiele się zmieniła od czasów Stalina i dalej nosi onuce i śmierdzi. I to w jednostkach co bardziej reprezentacyjnych i nawet na froncie na Ukrainie. A co się dzieje w jakimś 10519. Pułku Zmechanizowanym w Anadyrze to strach myśleć.
„Oczywiście wszyscy za to musieli legitymizować się odpowiednim pochodzeniem proletariackim…”
Nie „legitymizować się”, tylko legitymować.
Dziękujemy za zwrócenie uwagi. Już poprawione.
Co za brednie. Wycieńczona Armia, brudna i zawszona nie mogła zwyciężyć Niemców. Nie zapominajmy o pomocy Amerykanów dla Armii Czerwonej. Między innymi żołnierze krasna-armiejcy dostawali gumę do żucia , czekoladę i papierosy. Analfabetyzm był ale nie wśród Rosjan tylko Uzbeków, Tadżyków, Kirgizów, Czuwaszów itp.
Komentatorzy jak hitlerowcy czy stalinowcy widzą masę a nie widzą człowieka. Smutne i żenujące. Cóż tyranii i gówniażeria tak już ma.
Horst Selesina- faszysta
Gdyby nie Armia Czerwona to żaden z Was by tu nie pisał…
Szanowny Anonimie, dość daleko posunięta interpretacja zdarzeń. Chyba zdecydowanie za daleko… Gdyby nie Armia Czerwona pisałoby tu być może jeszcze wielu innych ludzi.
Do nasz publicysta .Szanowna Pani co do dalszych losów Polek i Polaków to bardzo praktyczni Niemcy.Jednocześnie czyści ,schludnie ubrani ,proszący o wodę, czasami tylko rozstrzeliwujący w masowych egzekucjach Polaków .Ci sympatyczni i nie śmierdzący Niemcy, mieli taki ciekawy plan dotyczący naszego narodu.Nazwano ten plan ,,Generalny Plan Wschodni ,,powstał w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy – w 1941 roku odpowiedzialny Himmler.Autorem tego dobrze przygotowanego planu, był doktor med Hans Eklicki .W skrócie – celem planu była w pewnej perspektywie czasowej, likwidacja całego narodu.Niemcy stwierdzili zgodnie z zasadami prowadzonej polityki rasowej, prawie cała polska ludność była uważana za ludzi gorszej kategorii z niemożliwością zniemczenia . Użyte określenie PRAWIE CAŁA LUDNOŚĆ ma znaczenie, bo wielu Polaków podpisało listy ,,volksdeutsch,,. Proponuję zainteresować się tym tematem ,dlatego to piszę bo czynione uwagi piszących są uzasadnione .Sowieci nie prowadzili polityki rasowej a dominująca nacją, byli Rosjanie czyli tacy jak my SŁOWIANIE.
Anonim ma rację. Hitlerowcy co do Polski mieli jeden plan-eksterminacja…
A może znawcy tematu powiedzą kiedy w Wojsku Polskim zlikwidowano onuce?
Jesień 80-82 przez pierwsze miesiące jeszcze nosiliśmy JW1355 (liniowa czołgi).
Witam. Jestem ostatnią osobą ktora kochalaby zwiazek radziecki i od tych barbarzyncow trzymam sie jak najdale,j ale reklamowanie w Polsce ksiazki napisanej przez nazistowskiego propagandyste zakrawa dla mnie na absurd. Wstyd i uwazam ze nie powinno to mieć miejsca na portalu , na ktory tak chetnie dotychczas zagladalem.
Nazistowski ŚMIEĆ
Do abc napisał .Stale czytam , babcia opowiadała nie tylko że ,,wyjadli”jej wszystko ze słoików a do pustych nasrali nie powtarzaj się, bo o tym sraniu to już wszyscy piszą .Powiem tak,, lepiej by im było srać do babcinych garnków, jak do słoików .Też ciekawostka , załatwiali się tuż przed domem na progu (jest to jednak jakieś utrudnienie bo na progu to nie tak łatwo) a oni dali radę. Zastrzelili swojego dowódcę , twojej babci nie zastrzelili, nie zgwałcili ,nie okradli nie zjedli żarcia dla świń .Nie ukradli babci zegarka ,ani majtek (mogła ich nie mieć) byli jacyś dziwni to nie mogli Ruski.Mógł byś, jednak być bardziej oryginalny w tym co napisałeś ,ale nie wiem czy słusznie zwracam Ci uwagę.Znaczenie słowa – oryginalny -w twoim przypadku może być jednak niezrozumiałe.
Autor tej „opowieści” jest ofiarą ustawy anty komunistycznej, czyli w skrócie rzecz ujmując, łże jak najęty zgodnie z tą ustawą. Nie ufam nigdy ludziom, którzy widzą w atakowanej przez siebie instytucji kub osób tylko same negatywy.
Ciekaw jestem jak dużo z tego zachowało się w Armii Rosyjskiej patrząc na to jakimi pierdołami w większości są ruscy żołnierze na Ukrainie.
Raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę!