Obrażali przeciwników i sojuszników, molestowali kobiety i pletli trzy po trzy. Choć często nie wiedzieli, w co się ubrać i jak zachować w towarzystwie, grubiaństwo i pomyłki zwykle uchodziły im na sucho. Zobaczcie sami, jaki antyprzykład dają amerykańscy prezydenci i szefowie dyplomacji.
Rzadko trafiali się zagraniczni przywódcy potrafiący odpowiadać Amerykanom tak celnie, jak robiła to premier Izraela Golda Meir. Było to w czasie, gdy sekretarzem stanu USA był Henry Kissinger, z pochodzenia niemiecki Żyd. Gdy prezydent Richard Nixon zagadnął, że oba kraje mają Żydów jako ministrów spraw zagranicznych, Golda odparła:
Ale nasz lepiej mówi po angielsku.
Jeden rabin powie tak…
Kiedy indziej sam Kissinger poczuł konieczność przypomnienia Goldzie, że jego pochodzenie nie ma wpływu na stosunek do Izraela. Jak pisze Łukasz Walewski w „Przywitaj się z królową. Gafy, wpadki, faux pas i inne historie”:
Powiedział więc: „Pani Meir, sądzę, że powinienem jedno zaznaczyć – po pierwsze jestem Amerykaninem. Po drugie dyplomatą. A Żydem dopiero w trzeciej kolejności”. Z kolei Golda Meir miała się wykazać błyskotliwą ripostą: „Wszystko w porządku, synu, my czytamy od prawej do lewej”.
…a tłumacz przetłumaczy inaczej
Zły dobór tłumacza doprowadził do bodaj najgorszej wpadki prezydenta Jimmy’ego Cartera. Doszło do niej w 1977 roku na warszawskim lotnisku podczas powitalnego przemówienia. Prezydent USA był niezwykle zdziwiony, że jego poważne słowa wywołały dziwne uśmieszki.
Nie wiedział, że tłumacz Steven Seymour, Ukrainiec z pochodzenia, przekazał słuchaczom, że polska konstytucja to żart, że porzucił Stany Zjednoczone na zawsze i że pożąda Polaków, a zwłaszcza żony Edwarda Gierka. Nic dziwnego, że przez resztę wizyty słowa Cartera przekładał polski specjalista, Henryk Sokalski.
Ronald srebrnousty
Ronald Reagan miał na koncie parę nietaktownych żartów o ZSRR. Podczas pewnej próby mikrofonu powiedział: Rodacy, miło mi oznajmić, że podpisałem ustawę na zawsze delegalizującą Związek Radziecki. Za pięć minut rozpoczynamy bombardowanie.
Sprzęt działał jak należy, a z nagrania chyba tylko na Kremlu nikt się nie śmiał. Wesołości na pewno nie wzbudziło tam również stwierdzenie prezydenta USA, że w języku rosyjskim nie istnieje słowo oznaczające wolność.
Ronald Reagan miał też na koncie obrażanie własnych sojuszników. Gdy w 1985 roku wzniósł toast za księżną Walii Dianę, nazwał ją… księżniczką David! A do postawnego kanclerza RFN Helmuta Kohla zwrócił się kiedyś słowami: Myślałem o tobie, oglądając wczoraj w telewizji zapasy sumo.
Gadający kapelusz i środkowy palec
Gdy prezydent George Bush senior gościł w 1992 roku królową Elżbietę II, nie dopilnowano jednego szczegółu. Niziutkiej monarchini nie przygotowano podwyższenia przy mównicy i brytyjska władczyni wystawała znad mikrofonów jedynie nakryciem głowy. Sprawa przeszła do historii pod nazwą gadającego kapelusza.
Królowa zachowała do sprawy specyficzny dystans i zaczęła nazajutrz swe przemówienie w Kongresie od słów: Mam nadzieję, że dziś widzą mnie państwo…
W tym samym roku, podczas wizyty w Australii, Bush senior chciał pokazać mieszkańcom antypodów gest zwycięstwa – dwa palce ułożone w kształt litery V – jednak wnętrze dłoni skierował ku sobie. W ten sposób pokazał coś zupełnie innego – takie ułożenie znaczy dokładnie to samo, co wystawiony środkowy palec…
Junior – ekspert od obrażania kobiet
Prezydent George W. Bush wywołał znaczne zamieszanie na szczycie G-8 w 2006 roku. Po wejściu na salę wpadł na iście sztubacki pomysł i zaczął z zaskoczenia masować szyję kanclerz Angeli Merkel.
Zaskoczona przywódczyni Niemiec próbowała ostrym wzruszeniem ramion zrzucić jego ręce. Odniosło to taki skutek, że zadowolony z siebie Bush poszedł dalej bez słowa przeprosin. Ten chamski gest wzbudził ostrą dyskusję na temat granic molestowania seksualnego. Pismo „Bild” określiło nawet sytuację jako miłosny atak Busha na Merkel.
Prezydent ujawnił brak taktu wobec kobiet także w następnym roku, podczas wizyty w USA królowej Elżbiety II. Nieopatrznie postarzył władczynię, mówiąc, że była w Stanach w… 1776 roku. Jak widać zapomniał, że kobietom wieku się nie wypomina… a już na pewno nie dodaje się im dwustu lat!
Perwersyjne gęsi i inne buszyzmy
Bush junior miał też niezwykłą skłonność do przestawiania literek. Klasyką w jego wykonaniu było mylenie słowa preserve (zachowywać) z perverse (co i po polsku jest zrozumiałe) czy Słowacji ze Słowenią. Gorzej, że premiera Hiszpanii Jose Maria Aznara nazwał „Ansarem”, czyli po hiszpańsku gęsią!
Tego typu wpadek, zwanych buszyzmami, było zresztą znacznie więcej. 43. prezydent Stanów Zjednoczonych popisał się przykładowo znajomością handlu międzynarodowego, mówiąc: Coraz więcej naszego importu pochodzi z zagranicy. Jego pojęcie o geografii ujawniły z kolei słowa: Afryka to naród, oraz wypowiedź o świetnych stosunkach granicznych między Kanadą a… Meksykiem!
Nie mam co na siebie włożyć, więc wezmę coś od czapy
Wiceprezydent USA z czasów Busha juniora, Dick Cheney, zdecydowanie nie popisał się na obchodach 60. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz. Podczas tej zimowej uroczystości praktycznie wszyscy ubrani byli w eleganckie czarne płaszcze.
Jak pisze Łukasz Walewski:
Cheney jednak postanowił wystąpić w ubraniu (…) bardziej przydatnym na górską wyprawę na Alasce. Włożył wysokie brązowe buty i długą zieloną kurtkę puchową z białym futerkiem wokół kaptura, a do tego czapkę.
„The Washington Post” komentował sytuację słowami wiceprezydent wyglądał jak mały chłopiec pośród dobrze ubranych dorosłych. Pojawiły się też głosy, że brakowało mu tylko wędki i plecaka. Przykre, że w taki sposób odwrócił uwagę od podniosłej uroczystości i pokazał brak szacunku dla tych, którzy zginęli w obozie.
Natomiast podczas wizyty w Wielkiej Brytanii w 2011 roku Michelle Obama założyła jasnoróżowe bolerko, które wyśmiano jako godne raczej balu maturalnego. Ponadto jej szeroka spódnica nie sprawdziła się na wietrze. Starania pani prezydentowej, by nie pokazać bielizny, żywo przypominały słynną scenę, w której Marylin Monroe staje nad szybem wentylacyjnym.
Jaka to melodia, Barack?
W czasie tej samej wizyty Barack Obama też popełnił sporą gafę. Chciał wznieść toast na cześć Elżbiety II. Zaczął jednak od: Panie i panowie, proszę, wstańcie ze mną i podnieście kieliszki w toaście za Jej Wysokość królową. Jak pisze Łukasz Walewski:
te słowa zdawałyby się idealne na koniec toastu, więc w tym momencie orkiestra odniosła wrażenie, że prezydent skończył, i zaczęła grać hymn narodowy Wielkiej Brytanii. Obama ciągnął jednak dalej, tak jakby nie wychwycił pierwszych taktów melodii…
Tymczasem królowa Elżbieta kilka razy karciła go wzrokiem, a gdy skończył i chciał stuknąć jej kieliszek, nie odwróciła się do niego. Wraz z gośćmi nieruchomo czekała na koniec hymnu. Dopiero po zakończeniu melodii królowa z politowaniem podniosła kieliszek. Cóż, Obama pokazał, że jeszcze nie nauczył się rozpoznawać God save the queen.
Ja tu tylko poszczę
Obama nie popisał się także na pogrzebie Nelsona Mandeli w 2013 roku. Z szerokim uśmiechem na twarzy pozował do selfie z premierami Danii i Wielkiej Brytanii. Nic dziwnego, że takie zachowanie na smutnej i podniosłej uroczystości spotkało się z szerokim potępieniem.
Prezydent zaliczył też potężną wpadkę podczas wizyty w Białym Domu premiera Indii Narendry Modiego. Na cześć gościa urządzono wykwintną ucztę, podczas której wszyscy zajadali się halibutem z szafranowym ryżem czy crême brûlée z mango. Wszyscy prócz… premiera Modiego, który właśnie był w środku surowego postu religijnego.
Gdy Obama kosztował frykasów wraz z resztą zgromadzonych, hinduski polityk pił jedynie wodę i przekonywał ich, by nie ograniczali swych apetytów. „Times of India” zatytułował artykuł o tym faux pas: Narendra Modi nie je od czterech dni i z wigorem wprawia Amerykanów w zakłopotanie.
Źródła
Podstawowe:
- Łukasz Walewski, Przywitaj się z królową. Gafy, wpadki, faux pas i inne historie, Wyd. SQN 2015.
Pomocnicze:
- Jerzy M. Nowak, Dyplomata. Na salonach i w politycznej kuchni, Bellona 2014
- Longin Pastusiak, Prezydenci USA w anegdocie. Od Trumana do Obamy, Bellona 2015.
- Sally Bedell Smith, Elżbieta II. Portret monarchini, Wyd. Dolnośląskie 2012.
KOMENTARZE (5)
Amerykańscy politycy to buce
Dick Cheney i Auschwitz – to nie puchowa kurtka tylko jakaś odmiana wojskowej kurtki zimowej N3B a czapki i kaptury mieli na głowach wtedy prawie wszyscy.
Problem przede wszystkim leżał w kolorystyce – zielona kurtka z białym futerkiem absolutnie nie pasowała do powagi sytuacji, niezależnie od jej pochodzenia. Faktycznie,większość osób miała czapki i kaptury, ale czarne, względnie ciemnobrązowe bądź szare. W tym otoczeniu strój Cheneya wyglądał po prostu kuriozalnie…
KTOŚ zna większego odeń buca, którego choćby głową o mur tłuc to z buca pozostanie buc, jak usa to palanty, coś dodać, coś ująć ?!
no ale co w końcu carter powiedział tak na prawdę…