Futurolodzy wieszczą, że już niedługo Azjaci przejmą władzę nad światem. Najwyższa pora nabrać odrobiny ogłady w kontaktach z nimi. Jeden z naszych prezydentów łączył się z Japończykami w "bulu i nadzieji". Inny - obraził do żywego cesarza Akihito. Przynajmniej żaden nie obrzygał gospodarza, a przecież i takie historie zdarzały się na najwyższym szczeblu światowej polityki...
1. Bądź na czas!
Na Dalekim Wschodzie – a szczególnie w Japonii – nawet najmniejsze spóźnienie odbierane jest jak siarczysty policzek. Prezydent Lech Kaczyński przekonał się o tym, gdy – nie z własnej winy – spóźnił się do Tokio na audiencję u cesarza Akihito. Spotkanie zostało odwołane. Oficjalnie ze względu na gorsze samopoczucie monarchy, dla każdego było jednak jasne, że to tylko wymówka. Imperator najzwyczajniej w świecie obraził się na Kaczyńskiego. Prezydent musiał się zadowolić rozmową z japońskim premierem.
Tym bardziej nie wypada zaplanowanych wizyt odwoływać z dnia na dzień. W 2013 roku premier Węgier Wiktor Orban w ostatniej chwili postanowił polecieć do Brukseli zamiast do Pekinu. Wywołał tym wściekłość wśród Chińczyków, którzy poczuli się znieważeni.
2. Unikaj Bushu-suru
Jest wyjątek od zasady nieodwoływania spotkań – poważne problemy ze zdrowiem. Może to zostać odebrane jako afront. Na pewno jednak mniejszy od tego, którego dopuścił się chory prezydent USA George Bush senior. Oddajmy głos opisującemu wydarzenia z 1992 roku Łukaszowi Walewskiemu:
Podczas oficjalnego przyjęcia w domu premiera Japonii Kiichiego Miyazawy z udziałem 135 innych dyplomatów cierpiący na grypę jelitową Bush zwymiotował przy stole wprost na kolana siedzącego obok gospodarza, po czym na chwilę stracił przytomność.
Po tym jak nagranie ze zdarzenia dostało się do amerykańskich mediów, do CNN zadzwonił człowiek podający się za prezydenckiego lekarza. Oznajmił, że Bush właśnie zmarł na jego oczach. Fałszywą wiadomość żartownisia zweryfikowano w ostatniej chwili przed podaniem jej na antenie. Cała wpadka przeszła zaś do historii pod japońską nazwą Bushu-suru.
3. W czym do ludzi?
Na Dalekim Wschodzie warto wybierać ubrania w stonowanych, ciemnych barwach. Na pewno nie należy brać przykładu z naszej pani premierowej Aleksandry Miller. W 2002 roku na spotkanie z cesarzem Japonii założyła różowo-białą sukienkę z napisami „romance”, „pink”, „love” i „sexy”. Trudo powiedzieć, co pomyślał sobie o niej cesarz, który dobrze zna język angielski…
Lepiej też nie iść w ślady Busha seniora, który podczas wizyty w Chinach pokazał przywódcy tego państwa Deng Xiaopingowi flagi USA i Chin na swoich butach. Nie pomyślał nawet, że zamiast zyskać uznanie partnera, do głębi go obraził. W Chinach bowiem stopy są obłożone silnym tabu.
4. Przywitaj się ładnie!
Kontakt fizyczny z jakimkolwiek partnerem dalekowschodnim jest ryzykowny. Absolutnie nie wolno rozmówcy poklepywać ani całować. Trzeba też uważać przy podawaniu dłoni, o czym przekonał się Bill Gates. Podczas wizyty w Korei Południowej, jak pisze Łukasz Walewski w „Przywitaj się z królową. Gafy, wpadki, faux pas i inne historie”:
witając się z panią prezydent Park Geun-hye w 2013 roku prawą ręką, ostentacyjnie trzymał drugą dłoń w kieszeni spodni. Prasa okrzyknęła to wydarzenie „uściskiem dłoni, który posiniaczył cały naród”. W Korei bowiem trzymanie ręki w kieszeni przy powitaniu to wyraz całkowitego braku szacunku.
Równie skutecznym środkiem ochładzania relacji jest żucie gumy. Pozwolił sobie na nie Barack Obama przy powitaniu z prezydentem Chin Xi Jinpingiem. Zachowanie prezydenta USA także odczytano jako dowód braku respektu. A przy okazji – elementarnego braku kultury.
5. Tyle hałasu o wizytówki
Podczas wizyty handlowej na Dalekim Wschodzie należy bezwzględnie pamiętać o wizytówkach. Tym bardziej, że były one powszechne w Chinach na długo zanim w XVII wieku Ludwik XIV wprowadził je na europejskie salony.
Wizytówkę podaje się w pokłonie, trzymając ją obiema rękami. Jeśli usłyszymy, że Chińczyk odczytuje nasze imię wciągając przez zęby powietrze, to znaczy, że naprawdę nas szanuje.
6. Nie dotykaj!
Szarmanckość wobec kobiet może prowadzić na manowce. Władimir Putin podczas pokazu fajerwerków na szczycie APEC w Pekinie zauważył, że pierwsza dama Chin Peng Liyuan marznie. Narzucił więc na jej ramiona własny ciepły szal. Kobieta przyjęła go wprawdzie z uśmiechem, ale zaraz oddała obsłudze. Dla Chińczyków bowiem dotykanie cudzej żony jest wysoce nietaktowne. Usunięto nawet ten epizod z transmisji telewizyjnej.
7. Najpierw pomyśl, potem powiedz
Języki Dalekiego Wschodu odległe są od europejskich. Nawet znając dobrze dialekt gospodarza, można przez złą wymowę popsuć sens zdania. Kevin Rudd, premier Australii, który wiele lat spędził w Chinach, powiedział kiedyś po mandaryńsku: Chiny i Australia cieszą się równoczesnymi orgazmami we wzajemnych relacjach.
Gafa ta stała się tak głośna, że Chińczycy później witali go stwierdzeniem: Aaa, to pan.
Nasz prezydent Lech Wałęsa mówiąc po polsku też nie ustrzegł się od wpadki. Podczas wystąpienia w Japonii udowadniał zebranym, że komuniści są jak rzodkiewki – czerwoni tylko na zewnątrz. Z tym błyskotliwym porównaniem był jeden problem – Japończycy znają tylko rzodkiewki o białych skórkach. Puentę uratował błyskotliwy tłumacz, który zmienił porównanie na: komuniści są jak krewetki.
Kiepskim pomysłem jest też wyśmiewanie sposobu mówienia gospodarzy. Prezydent Argentyny Cristina Fernández de Kirchner podczas wizyty w Chinach zamiast zacieśniać współpracę gospodarczą, żartowała z chińskiej wymowy literki „r”. Jej wpis na Twitterze o lyżu i lopie wywołał w Argentynie prawdziwą burzę.
Pekin tego nie skomentował. Pewnie dlatego, że Twitter w Chinach jest ocenzurowany…
8. Nie myl Chińczyków z Japończykami
Choć z naszego punktu widzenia Chiny i Japonia to kraje sobie bliskie, to ich mieszkańcy wcale tak nie myślą. Oba narody różnią się w wielu kulturowych kwestiach, dzielą je tysiące kilometrów i otwarte spory terytorialne.
Dlatego gdy prezydent Francji François Hollande podczas wizyty w Tokio omyłkowo zwrócił się do narodu chińskiego, zgrzytu dyplomatycznego uniknięto jedynie dzięki przytomności tłumacza. Jednak Francuzi usłyszeli słowa swego przywódcy i długo mu je wypominali.
9. Czerwone maki zostaw na Monte Cassino
Planowanie wizyty w Chinach 11 listopada też nie jest dobrym pomysłem. Przekonał się o tym w 2010 roku brytyjski premier David Cameron. Zgodnie z tradycją Dnia Pamięci, on i jego współpracownicy włożyli w klapy marynarek maki, by upamiętnić poległych w wojnach brytyjskich żołnierzy. Niestety Chińczycy odczytali ten symbol zupełnie inaczej – jako aluzję do wojen opiumowych z połowy XIX wieku.
W Chinach pamięta się je jako czas klęski, upodlenia i zależności wobec Zachodu. Ponieważ Brytyjczycy oficjalnie odmówili wyjęcia kwiatów z butonierek, poprawiono zdjęcia ze wspólnego toastu. Usunięto z nich premiera Wen Jiabao, który w ten sposób odciął się od zachowania swych gości.
10. Tik-tak nie w smak
Jak pisze Łukasz Walewski w „Przywitaj się z królową…”, Chińczycy mawiają, że prezent jest rzeczą błahą, ale intensywne są uczucia z nim związane. Wbrew tym słowom mieszkańcy Państwa Środka liczą na wartościowe i wielkogabarytowe prezenty.
Absolutnie nie wolno dawać im w upominku rzeczy pakowanych po cztery – to chiński odpowiednik pechowej trzynastki. Podobnym faux pas są zegarki – według przesądu taki prezent oznacza tyle, że odliczamy czas do śmierci obdarowanego. Niestety nie wiedziała tego brytyjska minister transportu baronessa Susan Kramer, kiedy wręczyła burmistrzowi Tajpej Ko Wen-je właśnie zegarek…
***
Jadąc na Daleki Wschód trzeba zatem być przede wszystkim świadomym różnic kulturowych… i myśleć. Nawet zwyczajne gesty mogą zostać źle odebrane, więc lepiej najpierw skonsultować się z doświadczonymi dyplomatami. A jeśli już zdarzy się faux pas, to cóż, możemy się przynajmniej pocieszać, że w niczym nie ustępujemy największym światowym przywódcom…
Źródła:
Podstawowe:
Łukasz Walewski, Przywitaj się z królową. Gafy, wpadki, faux pas i inne historie, Wyd. SQN 2015.
Pomocnicze:
- Kim Munhak, Koreańczycy, Chińczycy, Japończycy, Wyd. Kwiaty Orientu 2010.
- Katarzyna Pawłowska-Salińska, Najbardziej boją się mówić perfekcjoniści, wywiad z dr. Witoldem Skowrońskim, dostęp 2015-10-29.
- J. C. Yang, Poradnik Ksenofoba Chińczycy, Wyd. Adamantan 2011.
KOMENTARZE (6)
Bardzo ciekawy i merytoryczny artykuł. Czyta się jednym tchem! :-) Oby takich artykułów było jak najwięcej!
Ciekawe i pokazuje ze wielu tzw.VIPow to zwykle buraki bez elementarnje kultury-zucie gumy podczas rozmowy czy trzymanie reki w kieszeni podczas powitania to kompletne buractwo rzadko spotykane nawet wsrod meneli.
„nawet najmniejsze spóźnienie odbierane jest jak siarczysty policzyek”
Co to takiego „policzyek”?
„Trudo powiedzieć, co pomyślał sobie o niej cesarz, który dobrze zna język angielski”
Millerowa nie zna angielskiego.
„Chiny i Australia cieszą się równoczesnymi orgazmami we wzajemnych relacjach.”
Dobrze byłoby wiedzieć, co on naprawdę chciał powiedzieć i jakie słowo zmieniło znaczenie poprzez wadliwą intonację.
Panie Jarku,
wkradła się literówka, zresztą już poprawiona.
A co do orgazmów, to premier Rudd nie zdradził, co tak naprawdę chciał powiedzieć. Podejrzewam jedynie, że chodziło mu o klasyczną formułkę dotyczącą wzmocnienia wzajemnych stosunków i obopólnych korzyści z tego płynących
Artykuł mi się podobał. Właśnie do niego wróciłem, rzadko się to zdarza.
Dobry artykuł, szybko się czyta.