Zburzona wieża Eiffla. Masowe egzekucje. Zrównane z ziemią zabytki. Hitler rozkazał swoim wojskom bronić Paryża do upadłego. W przypadku porażki stolica Francji miała zostać starta z powierzchni ziemi. Führer nie przewidział jednak, że generał, który miał tego dokonać, przyczyni się do ocalenia miasta...
W II połowie XIX wieku Francuzi sami wyburzyli połowę budynków Paryża i na ich gruzach zbudowali swoją stolicę na nowo. Ta wielka przebudowa stworzyła piękny Paryż, jaki znamy. Niespełna sto lat później groziła mu prawdziwa zagłada.
Hitlerowcy planowali zniszczenie Paryża na wypadek odwrotu swoich wojsk z Francji już od 1942 r. Specjaliści od wyburzeń zamierzali przeprowadzić to dwuetapowo. Najpierw destrukcji miały ulec sieci gazowe, elektryczne i wodociągowe. Potem zakłady przemysłowe. Następne na liście były mosty na Sekwanie oraz główne gmachy rządowe i zabytkowe budowle. Zniszczeniu miał ulec nawet słynny symbol Paryża – wieża Eiffla.
Nowy wojskowy komendant Paryża
Na początku sierpnia 1944 r. Adolf Hitler osobiście odprawiał nowego komendanta Paryża, gen. Dietricha von Choltitza. Führer podkreślał, że utrata miasta będzie fatalnie oddziaływać na morale niemieckiej armii i obywateli. Dlatego francuską stolicę należało zamienić w twierdzę i bezwzględnie utrzymać wszelkimi sposobami. Gdyby nie było takiej możliwości, Paryż miał być zrównany z ziemią.
Gen. von Choltitz przybył do Paryża 7 sierpnia. Świadkiem tego wydarzenia był Raoul Nordling, szwedzki konsul generalny. W jego wspomnieniach nowy komendant „był korpulentnym mężczyzną o marsowym wyglądzie, szeroki w ramionach, niezwykle oficjalny w zachowaniu i wyglądający na strasznego Prusaka”. Nordling nie przypuszczał chyba wówczas, że on i niemiecki generał staną się mężami opatrznościowymi francuskiej stolicy.
Niemiecki generał i szwedzki dyplomata
Sam gen. von Choltitz nie był zbyt szczęśliwy z objęcia nowego stanowiska. Miał wątpliwości, ciążyła mu odpowiedzialność. Był frontowcem, wsławionym zwłaszcza w walkach o Sewastopol, tymczasem miał zostać grabarzem jednego z najsłynniejszych miast świata.
Wspominał że dręczyły go koszmarne sny, z których szczególnie jeden był przerażający. Widział w nim swojego trupa wiszącego wśród zgliszcz Paryża…
62-letni Raoul Nordling był doświadczonym dyplomatą. Na placówce w Paryżu pracował od 1905 r. W 1926 r. został szwedzkim konsulem generalnym, zastępując na tym stanowisku swojego zmarłego ojca. Przez te wszystkie lata doskonale poznał francuskie realia, również te okupacyjne. Teraz umiejętnie lawirował miedzy rządem Vichy, aliantami, niemieckimi władzami okupacyjnymi i francuskim ruchem oporu.
Twarzą w twarz
Do pierwszego osobistego spotkania obu panów doszło 16 sierpnia 1944 r. w Hotelu Meurice, w którym znajdował się sztab komendanta. Nordling przybył wynegocjować uwolnienie prawie czterech tysięcy francuskich więźniów politycznych, których miano wywieźć do III Rzeszy.
To był prawdziwy popis dyplomacji z obu stron. Mimo początkowego oporu Niemca, panowie dobili targu. Generał von Choltitz zgodził się uwolnić więźniów w zamian za… 20 tys. niemieckich jeńców wojennych. Skąd szwedzki dyplomata miał ich wziąć, pozostanie chyba na zawsze tajemnicą. Widoki na przyszłą, owocną współpracę wydawały się bardzo realne.
Vive la France!
Wśród mieszkańców francuskiej stolicy wyczuwało się już od pewnego czas napięcie, podniecenie spowodowane widokiem wycofujących się Niemców i świadomością bliskości alianckich wojsk. W samym mieście pozostał podległy von Choltitzowi 16-tysięczny garnizon.
15 sierpnia paryscy policjanci zbuntowali się przeciwko Niemcom, swoim dotychczasowym mocodawcom. Od tego momentu w mieście coraz częściej rozlegały się strzały. Ludność i bojownicy ruchu oporu wznosili barykady, atakowali niemieckie placówki. Na budynkach zawisły francuskie flagi narodowe.
Jak napisał Antony Beevor w książce „Paryż wyzwolony” samego tylko 18 sierpnia „zginęło w sumie 40 Niemców, a 70 zostało rannych, podczas gdy paryżanie odnotowali 125 ofiar śmiertelnych i blisko 500 rannych”.
Generał stawia ultimatum
W takich okolicznościach, w sobotę 19 sierpnia, doszło do ponownego spotkania Nordlinga i von Choltitza. Generał był niespokojny, miotał się po swoim sztabie jak dzika bestia w klatce. Nordling wspomina, że „na przemian to był wręcz jowialny, to wpadał w pasję, klął jak szewc”.
Niemiec oświadczył Szwedowi, że w mieście wybuchło powstanie i teraz on zmuszony jest uderzyć jednostkami pancernymi na prefekturę policji. Jednocześnie wyraził żal, że przejdzie do historii jako ten, „który zniszczył Paryż”. Szwedzki konsul uprosił go wówczas, aby wstrzymał się z działaniami, aż on sam porozumie się z ruchem oporu.
Walki chwilowo ustały, jednak wybuchły ponownie 20 sierpnia. Niemiecki komendant wystosował wówczas ultimatum do powstańców: „albo przerwą swe ataki, albo on da rozkaz zbombardowania Paryża”.
Nordling zaproponował, aby wysłać w miasto auta wyposażone w tzw. „szczekaczki”, które miały informować paryżan o warunkach zawieszenia broni. Jego głównym postanowieniem miało być uznanie przez niemieckiego komendanta miasta powstańczego rządu w Paryżu w zamian za zaprzestanie strzelania do żołnierzy niemieckich.
Generał von Choltitz znajdował się pod silną presją. Szef sztabu OKW generał Alfred Jodl zadzwonił do niego z pytaniem dlaczego w Paryżu jeszcze nic nie wysadzono? Równocześnie komunistyczne bojówki odrzuciły wszelkie możliwe pertraktacje z „boszami”.
Wyjście z sytuacji?
Doszło do impasu. Francuzi zignorowali propozycję zawieszenia broni, Niemcy nie zamierzali jej składać, a von Choltitz doszedł do wniosku że musi wykonać otrzymane rozkazy. Jak oświadczył Nordlingowi „nigdy nie poddam się nieregularnej armii”.
Słowo „nieregularnej” natychmiast zwróciło uwagę szwedzkiego konsula. Zaproponował generałowi, że skoro nie chce poddać się powstańcom, to niech skapituluje przed aliantami. Zaoferował mu także, że podejmie się misji negocjacyjnej.
Von Choltitz nie tylko przystał na propozycję Szweda, ale też przydzielił mu swojego oficera, by mógł bezpiecznie przedostać się przez linię frontu. W decydującym momencie Nordling dostał zawału serca i trafił do szpitala. Na szczęście zastąpił go jego brat Rolf.
Tajna misja szwedzkiej dyplomacji
We wtorek wieczorem 22 sierpnia w kierunku pozycji wojsk alianckich wyjechał Citroen oznaczony flagami Szwecji, a w nim pięciu mężczyzn. Wśród nich Rolf Nordling, przedstawiciel paryskich powstańców oraz współpracownik gen. de Gaulle’a.
Delegacja dotarła do sztabu gen. Bradleya w Laval. Gdy Amerykanin dowiedział się o sytuacji w mieści, bezzwłocznie skierował w kierunku Paryża francuską 2 dywizję pancerną gen. Leclerca. Jednocześnie na miasto miała nacierać amerykańska 4 dywizja piechoty.
Paryż wreszcie wolny!
Wieczorem 24 sierpnia pancerniacy gen. Leclerca dotarli do rogatek miasta. Około północy zajęli ratusz. Godzinę później w całym mieście rozdzwoniły się wszystkie kościelne dzwony. Paryż ogłaszał światu swoje wyzwolenie.
Następnego dnia, po krótkiej wymianie ognia, francuscy żołnierze opanowali kwaterę gen. Dietricha von Choltitza. Do jego gabinetu wkroczyło dwóch francuskich oficerów. „Sprechen Sie Deutsch?” spytał jeden z nich. „Przypuszczalnie lepiej od pana”, odpowiedział generał.
Francuzi przewieźli byłego już komendanta Paryża do prefektury policji, gdzie w obecności Leclerca miał podpisać akt kapitulacji. Von Choltitz – jak napisał Antony Beevor – „po drodze widział, jak niektórzy paryżanie spluwają na jego widok”. Po wszystkim niemiecki generał był jednym z witających gen. de Gaulle’a na dworcu kolejowym Montparnasse.
Powstanie w Paryżu zakończyło się pomyślnie. Miasto uniknęło większych zniszczeń. Ocalały drogocenne zabytki. Wielka w tym zasługa zarówno gen. von Choltitza, który zignorował rozkazy Hitlera i szukał porozumienia ze swoimi przeciwnikami, jak również Roula Nordlinga. Jakże tragicznie na tle wydarzeń z Paryża rysują się losy powstańczej Warszawy.
Bibliografia:
- Antony Beevor, Paryż wyzwolony, Znak Horyzontm, Kraków 2015.
- Omar N. Bradley, Żołnierska epopeja, Wydawnictwo MON, Warszawa 1989.
- Gregor Dallas, Zatruty pokój. 1945. Wojna która się nie skończyła, Wydawnictwo Bukowy Las, Wrocław 2012.
- Norman Davies, Powstanie 44, Znak, Kraków 2006.
- Kronika II wojny światowej, Świat Książki, Warszawa 2004.
KOMENTARZE (13)
Dietrich von Choltitz obronil Paryz ale stracil swoje posiadlosci i zamek na śląsku ,zaocznie skazany na kare smierci . Bohater albo tchórz ? Na Krymie masowe egzekucje -w Paryzu pacyfista.Wojna ma wiele twarzy,oby nigdy wiecej .
O tych wydarzeniach opowiada film pt. „Dyplomacja”.
Po prostu dwójmyślenie|: na Wschodzie słowiańscy podludzie (stąd Warszawę można było zniszczyć). a na Zachodzie „cywilizacja”. Ot i cała różnica.
inny general inna decyzja a poza tym nie ta armia po drugiej stronie wisly
To nie tylko inny generał. Francuzów Niemcy na ogół traktowali lepiej niż Polaków, we Francji mniejsze były kontyngenty do robót przymusowych, niższe kary za te same występki, na więcej swobód gospodarczych pozwalano. Choćby sam fakt utworzenia francuskiego rządu w Vichy – w Generalnej Guberni rządzili wyłącznie Niemcy. To wynik nazistowskiej ideologii rasowej, zakładającej w uproszczeniu że im mniej germańsko tym gorzej. Anglicy, pomimo że byli wrogami, również są ludem germańskim, stąd traktowani byli przez nazistów z respektem a Hitler długo liczył na zawarcie z nimi rozejmu. Co ciekawe, Amerykanie byli traktowani z początku lekceważąco, potem niemiecka propaganda musiała coraz mocniej określać działania USA jako spisek międzynarodowego żydostwa :)
Ideologia zrobiła swoje. Polecam książkę Zbrodnie Wermachtu w Polsce (Jochen Böhler) – która daje do myślenia z jakim nastawieniem żołnierze szli do boju.
Gdyby na Zachodzie robili to co w Polsce czy w ZSRR prawdopodobnie dzisiaj nie byłoby Niemców i Niemiec
Napiszcie lepiej o ocaleniu Asyża. Niemiecki pułkownik zapłacił za to głową. Ten nie chciał walczyć.
Szkoda, że większość „dobrych Niemców” była na zachodzie…
Jeszcze większa szkoda, że rzadko się o nich pamięta i nazwisko von Choltitza usłyszałem po raz pierwszy. Inna sprawa, że inaczej postrzegali oni wschód i zachód Europy, przez co niekoniecznie podjąłby on taką decyzję, gdyby był w Warszawie.
Większość „dobrych Niemców” wtedy bylo w Dachau inni tylko probowali sie ratowac paktujac z US-army : Wernher von Braun , Hermann Göring ,Hans Kammler, Wilhelm Canaris, Heinrich Himmler i setki innych.Co do Dietera von Choltitza, ostatni komendant Paryża, przyznawał koledze, że „najstraszliwsze zadanie, jakie przyszło mu wykonywać, to likwidacja Żydów”. Jego żołnierze robili to podczas walk na Krymie. Po zajęciu Sewastopola zamordowano 35 tys. Żydów. Ile w tym prawdy kto to jeszcze wie.
Artykuł niestety bardzo słaby. Wspomniany generał został przypisany do tego zadania właśnie ze względu na reputację niszczyciela miast i praktykanta spalonej ziemi, którą niezwykle skutecznie i metodycznie uprawiał na wschodnim froncie. Dlatego Hitler go tam przypisał, a nie dlatego, że był „frontowcem”. Koszmary wskazują raczej na coś w stylu wyrzutów sumienia lub PTSD.
PTSB- raczej pelne gacie.
Wybrane komentarze do artykułu z naszego facebookowego profilu, które mogą Was zaciekawić
https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne/posts/1125641517464506
Paweł B.:
Szkoda, że Warszawy przed całkowitym zrównaniem z ziemią nikt nie ocalił..
Rafał W.:
Pamiętam taki film w telewizji, że Niemcy wieźli w stronę Paryża takie działo kolejowe jak u nas (krowa). Kolejarze prowadzili pociąg dookoła metodą oszukiwania przez zmianę nazw stacji, tak by nigdy nie dotrzeć….
Mateusz J.:
Wow, taki sam rozkaz mieli co do Warszawy tyle że prawie ją zrównali z ziemią ale naród nasz silny i dumny obudował swą stolice ciekawe jak żabojady by się zachowały z ruinami Paryża.
Grzegorz W.:
Facet bardziej bał się zemsty Aliantów, zwłaszcza Francuzów, niż Adolfa, który zresztą i tak nic mu nie mógł zrobić.
Na Krymie się nie martwił o to. Bo nie miał się kto upomnieć o mordowanych.
A gdyby zniszczył Paryż, to już Francuzi by mu dali do vivatu. Kara śmierci murowana, a przed tym, kto wie jak by się nad nim znęcano.
Wiedział, że wojna jest przegrana i to koniec.
Tytuł artykułu jest typowym, tanim chwytem, marketingowym, miesza tylko ludziom w głowach, szczególnie którzy bezrefleksyjnie wszystko łykają, co jest w Internecie.
Wysadzenie obiektów wspomnianych w artykule byłoby ogromny przedsięwzięciem logistyczno -saperskim, przeprowadzonym bez wcześniejszych planów, pod presją ofensywy alianckiej,wrogiej ludności cywilnej i to wszystko ma być zrobione przez 16 tysięczny garnizon. Paryż był prawie 3 milionowym miastem, jeśli weźmiemy pod uwagę cały zespól miejski to będzie to około 6 milionów. Gigantyczny program wyburzenia wielu obiektów w mieście, jeśli ktoś wie coś na temat wyburzeń, to powiedziałby, parafrazując polskie przysłowie „strachy na na Francuzy”