Gorące lato 1944 roku. Tłumy Francuzów wychodzą na ulice, witać swoich wyzwolicieli. Świętowanie nie trwa jednak długo. Cywile czują palącą potrzebę zemsty na kolaborantach. Zaczyna się wielkie polowanie, a pierwszymi ofiarami dzikich czystek padają kobiety. Dla tych, które ułatwiały sobie życie pod okupacją seksem z Niemcami, nie mogło być litości.
Pewnego sierpniowego dnia osobisty sekretarz Winstona Churchilla Jock Colville był w północnej Francji świadkiem wydarzenia, które skrzętnie opisał w swoim dzienniku:
Patrzyłem, jak mijała nas otwarta ciężarówka, przy akompaniamencie gwizdów i okrzyków francuskiej ludności, wioząca tuzin nieszczęsnych kobiet, którym zgolono wszystkie włosy. Płakały i zawstydzone, zwieszały głowy. Byłem zniesmaczony tym okrucieństwem, ale po chwili uświadomiłem sobie, że my, Brytyjczycy, od jakichś dziewięciuset lat nie doświadczyliśmy najazdu ani okupacji. Nie byliśmy więc najlepszymi sędziami.
Swastyka na czole
Widok upokorzonych Francuzek wkrótce spowszedniał alianckim żołnierzom, jednak pierwsze wrażenie musiało być przerażające. Kobiety były siłą wyciągane z domów na widok publiczny. Ich głowy dokładnie golono – od tej pory miały być znane jako femmes tondues – „kobiety ostrzyżone”.
Na ich czołach lub plecach malowano smołą swastyki. Niektóre rozbierano, inne, jak pisze w swojej książce „Paryż wyzwolony” Anthony Beevor:
były zmuszane do nazistowskiego salutowania i chodzenia po ulicach miasta z nieślubnymi dziećmi na rękach. Donoszono, że w niektórych miejscowościach podczas tych barbarzyńskich praktyk kobiety były również torturowane, a nawet zabijane.
Karnawał nienawiści, którego ofiarą padły kobiety, miał być karą za najgorszą z możliwych form kontaktów z okupantem – tzw. collaboration horizontale, czyli kolaborację na leżąco.
Sypiając z wrogiem
W czasie wojny setki tysięcy francuskich mężczyzn zostało zabitych bądź osadzonych w więzieniach czy obozach jenieckich. Praktycznie każda rodzina była pozbawiona ojca, brata lub syna. Pomimo braku mężczyzn w 1942 r. nastąpił boom demograficzny – urodziło się ponad 200 tysięcy dzieci ze związków francusko-niemieckich, co pokazuje rozmiar zjawiska collaboration horizontale. Motywacje kobiet, które zdecydowały się na związek z wrogiem, były jednak różne.
Wśród ponad 20 tysięcy udokumentowanych przykładów kobiet, którym ogolono głowy, jawne zwolenniczki narodowego socjalizmu stanowiły mniejszość. Jednymi z najbardziej zaszczutych kobiet były prostytutki oraz młode dziewczęta, zwabione przez Niemców perspektywą lepszego życia. Ulicznice i kurtyzany w większości nie zwracały uwagi na narodowość swoich klientów, czego pożałowały w trakcie tzw. épuration sauvage (dzikich czystek).
W upokarzających marszach dominowały kobiety, często młode matki, które dopuściły się tzw. „podwójnej zdrady” – niewierności wobec kraju i męża. Niewielu oprawców obchodziło, dlaczego zdecydowały się na taki krok. Znane są przypadki kobiet, które zgodziły się przyjąć do domu Niemca w nadziei na uwolnienie przez marszałka Pétaina małżonków.
Kolaborantki czy ofiary?
Dla wielu Francuzek sypianie z okupantem było jedynym sposobem na uchronienie dzieci przed śmiercią głodową. Jak słusznie zauważył niemiecki pisarz Ernst Jünger, jedzenie było w tych czasach władzą. Dręczycielami kierowała głównie zazdrość o żywność, którą kobiety dostawały w zamian za swoje postępowanie.
Wśród femmes tondues znalazły się również kobiety, które najzwyczajniej w świecie zakochały się w okupancie. Jedne z najbardziej tragicznych przypadków dotyczą dziewcząt wysłanych w czasie wojny na roboty do Rzeszy, które poznały tam miłość życia i postanowiły powrócić z ukochanymi do Francji. Ich sąsiedzi, często członkowie ruchu oporu, wiedzieli o tym i nie przeszkadzało im to aż do momentu wyzwolenia.
Mszczono się także na osobach zupełnie niewinnych – w miejscowości Villedieu ukarana została młoda dziewczyna, która po prostu sprzątała w niemieckiej komendanturze. „Ostrzyżonymi” bywały również kobiety, które dokonały aborcji, co miało oznaczać pozbycie się „dowodu kolaboracji”, oraz mężczyźni, którym udowodniono uprawianie „nieprzyzwoitości” z niemieckimi żołnierzami.
Kolaborantki z elity
Podobny los spotykał kobiety należące do śmietanki towarzyskiej Paryża. Wśród nich były m.in. córki Daisy Fellowes, redaktorki naczelnej słynnego magazynu modowego „Harper’s Bazaar”. Pierwsza z nich, Emmeline, spędziła kilka miesięcy w więzieniu, drugiej – Jaqueline – obcięto włosy ze względu na działalność jej męża, który został oskarżony o zdradę członków ruchu oporu.
Najbardziej znanym przypadkiem kolaboracji był związek Coco Chanel z Hansem Güntherem von Dincklagem. Znaną z kontrowersyjnych poglądów projektantkę aresztowano na początku września 1944 r. pomimo hojnego rozdawania amerykańskim żołnierzom flakonów Chanel No. 5. Wkrótce Coco została jednak uwolniona i w przeciwieństwie do drugiej słynnej kolaborantki, aktorki Arletty, nie spotkała ją kara ostrzyżenia głowy.
„Moje serce należy do Francji, ale moja dupa jest międzynarodowa!”
Arletty – uwielbiana i szanowana gwiazda przedwojennego kina – w czasie wojny związała się z niemieckim oficerem Luftwaffe Hansem Jürgenem Soehringem, którego zwykła nazywać beau Fridolin – przystojnym Szwabem.
Podobno już w momencie wkroczenia francuskiej dywizji Leclerca do Paryża Arletty dzwoniła do generała w obawie o swoje życie. Rzeczywiście, wkrótce została osadzona w słynnym więzieniu we Fresnes. W momencie aresztowania miała ponoć wykrzyczeć, że jej serce należy do Francji, ale dupa jest międzynarodowa.
Wkrótce po mieście rozniosła się plotka, że odcięto jej piersi. W rzeczywistości najprawdopodobniej ogolono jej głowę – prywatna fryzjerka aktorki wyznała później, że Arletty przyszła do niej w turbanie prosząc o wykonanie peruki.
Aktorka spędziła w areszcie osiem miesięcy, a w międzyczasie została wypuszczona na przepustkę w celu zagrania jednej z ról życia w filmie „Komedianci”. Do historii przeszła jej słynna filmowa kwestia: „Jestem ofiarą niesprawiedliwości!”.
Historyk Anthony Beevor twierdzi w swojej książce, że Francuzi nie potępiali tak naprawdę romansu z niemieckim oficerem. Głównym grzechem aktorki miał być fakt, że wojnę spędziła w Ritzu, racząc się najlepszym jedzeniem, podczas gdy oni ledwie wiązali koniec z końcem. Sam Soehring został po wojnie zachodnioniemieckim dyplomatą i zginął pożarty przez krokodyla podczas kąpieli w rzece Kongo.
Cień collaboration horizontale ciągnął się za aktorką długie lata. Nawet po jej śmierci w 1992 r., prawie 50 lat po zakończeniu wojny, redakcje dzienników, które opublikowały nekrologi pomijające jej wojenne występki, były zalewane setkami listów od oburzonych Francuzów.
Źródła:
- Anthony Beevor i A. Cooper, Paryż wyzwolony, Kraków 2015.
- Anthony Beevor, D-Day. Bitwa o Normandię, Kraków 2010.
- Claire Duchen, Women’s Rights and Women’s Lives in France, 1944-1968, Psychology Press, Londyn–Nowy Jork 1994.
- Megan Koreman, The Collaborator’s Penance: The Local Purge, 1944-5, „Contemporary European History”, Vol. 6, No. 2, pp. 177–192.
KOMENTARZE (47)
Milosc nie zna granic
dokladnie.
a zwłaszcza analna
Ech te żabojady. Zamiast walczyć się poddaali a na koniec mieli pretensje do swoich kobiet, że ich olały. ;) FACEPALM
Jaka miłość. Oportunizm lub chęć lepszego życia (chodziło o żywność).
podobny i jeszcze większy problem był po drugiej strony wojny .na froncie wschodnim. piękne niemki oddawały się oficerom rosyjskim za bochenek chleba. wychodziły z założenia zeby oddać się jednemu niż na raz całej kompanii.
No weź przestań-„piękne niemki”? ;)
Ci, którzy wierzą w brednie o rzekomej powszechnej brzydocie Niemek chyba ich zbyt wielu w rzeczywistosci nie widzieli. Od prawie 10 lat żyję w kraju, gdzie niedługo chyba połowa populacji bedzie emigrantami z prawie całego świata i dziewczyny z Niemiec, jeśli chodzi o urodę, są w ścisłej czołówce. Mają ładne delikatne buzie, których nie niszczą tonami nakładanej tapety i zgrabne sylwetki.A najwięcej brzydkich nieproporcjonalnych figur widuję wśród osób pochodzacych z Ameryki Środkowej i Południowej oraz, o dziwo, Azjatek.
Zalezy co sie komu podoba. Zreszta Niemcy bardzo duzo dzieci ukradli, z samej Polski okolo 200 000. Jednak jak byli tam nadal sa paskudni.
Nie ma pięknych niemek
Taakkk jeśli są jakieś ładne to tylko z genami polskimi:)) lub inne mix typowe Niemry są paskudne!
Święta prawda ?
a co było z NIemkami w Berlinie Zachodnim po wojnie..??? Straszny głód powodował do oddania się amerykańskim żołnierzom…
w „Dzikim kontynencie” bylo jeszcze sporo innych ciekawostek na ten temat ;-)
Jak widze te zdjecia to stwierdzam ze Niemcy nie sa wybredni albo wypili za duzo francuskiego wina
Ciekaw, czy dałoby się tu też zrzucić winę na Polaków?
Francuzi sami trzęśli tyłkami ze strachu za linią Maginota, a potem gdy było już bezpiecznie odegrali się na biednych kobietach. Najłatwiej znaleźć kozła ofiarnego i na nim wylać swoje frustracje. A teraz oddają się bez cienia wahania hordom islamistów.Zawsze byli tchórzami są i będą.
Zawsze byli tchórzami? Tak jak w czasie I wojny światowej? Tak jak w czasie kampanii napoleońskich? Tak jak w czasie setek innych zwycięskich wojen toczonych przez nich od zarania ich dziejów?
Palanci
A pewnie, że tak. Napoleon był Korsykaninem, a nie żadnym perfumowanym żabojadem. Przy takim geniuszu nawet Francuzi coś osiągnęli, ale Kreml zdobyliśmy tylko MY POLACY.
Poza tym, że o narodowości Napoleona można by dyskutować, to czy w jego armii służyli sami Korsykańczycy Kim byli jego marszałkowie, w tym „najdzielniejszy z dzielnych” Michel Ney? A co z innymi przykładami, które podałem (mógłbym ich przytoczyć znacznie więcej)?
A Kreml zdobył przecież również Napoleon, a znacznie wcześniej Tatarzy.
Polacy nie zdobyli Kremla, a osadzili na tronie swojego człowieka. Nie ma to nic wspólnego ze zdobywaniem czegokolwiek, szczególnie w sytuacji, gdy cały naród zmęczony smutą przywitał Dymitra z nadzieją, że ten zmieni kraj na lepsze.
Tutaj chciałbym wspomnieć, że przez idiotyczną politykę i inność Dymitra, który m.in. był abstynentem, zaprzepaszczono możliwe, że najważniejszą możliwość w historii Polski – przymierze trojga narodów (Polska, Litwa, Rosja) z wiodącą rolą Polski… Gdyby to się udało, to cała historia potoczyłaby się całkowicie inaczej…
Osadzenie na tronie Łżedymitra to jedno, a wprowadzenie na Kreml polskiej załogi przez Żółkiewskiego to drugie.
Mam pytanie, czy to prawda, że amerykanie planowali pociągnąć do odpowiedzialności Francuzów za kolaborowanie (prawdopodobnie największe w Europie), ale jak Eisenhower wpadł do Paryża i zobaczył jak „powstańcy” Francuscy walczą z resztkami resztek Niemców, którzy zostali w mieście, to z emocji walnął jakiś tekst o męstwie i bohaterstwie i dokonał amnestii za kolaborowanie? Coś takiego gdzieś słyszałem, ale nie mam pewności, czy było w tym choć trochę prawdy…
TYLKO MY POLACY BYLISMY NA KREMLU………….
Masz jeszcze inne powody do dumy??no rewelacja !Narod wybrany i jedyny………….
prawda
W tym wypadku było to połączenie kozła ofiarnego z klasycznym odwracaniem uwagi od prawdziwej kolaboracji, np od francuskich żołnierzy walczących za fuhrera i rasę aryjska w szeregach 33 Dywizji Grenadierów SS „Charlemagne”, Legion des Volontaires Français i paru mniejszych jednostkach. Większość z nich „zamieciono pod dywan” upychając w Legi Cudzoziemskiej (to nawet zabawne, że etniczni Francuzi lądowali w Legii, a np gross 2 dywizji Leclerca stanowili hiszpańscy anarchiści). Sporo z nich wytłukli chłopacy z Viet Minh pod Dien Bien Phu.
tak to bylo,polskie zony oficerow wolaly zwyciescow a nie zwyciezonych,i tak w Krakowie ,w feniksie byl dom schadzek z oficerami wehrmachtu,mimo zakazow rasowych.dlaczegoz francuski mialy by byc gorsze, pozniej de Goule sam sie zrobil wielka bladzia i cala labata ekonomie swojego kraju zawiesil Adenauerowi na ramie
Naucz się pisać po polsku, a później się wypowiadaj.
Film Malena pokazuje ten wątek z historii.
Jak można nazwać ofiarami kobiety sypiające z wrogiem? To nie były żadne ofiary, robiły to w dużej mierze dobrowolnie, więc nazywanie ich ofiarami jest obelgą dla kobiet gwałconych podczas wojny. Spotkała je za to słuszna kara.
Wybrane komentarze do artykułu z naszego facebookowego profilu, które mogą Was zaciekawić
https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne/posts/1132791103416214
Marcin K.:
To byla jedyna forma „kolaboracji” z ktora Francja potrafila sie rozliczy, kobiety byly latwe do wylapania i bezbronne… z cala reszta kolaborantow ktorych bylo od cholery do teraz nie potrafia ….
Marta A.:
Wzorcowa w rozliczeniu z nazistami była Norwegia.
1. Każda kobieta w ciąży z Niemcem ( 40.000 bab ) dostały odprawę i musiały opuścić Norwegię.
2. Każdy kto prowadził biznesy z hitlerowcami zakaz dożywotni prowadzenia firmy
3. Kolaboranci uczestnicy administracji zakaz zmiany nazwiska i trzy pokolenia zakaz pracy publicznej ( nawet lekarz powiatowy nieosiągalny ).
Trochę inaczej niż my w ’89.
Mateusz C.:
wszystko fajnie, ale dlaczego „trzy pokolenia”? Myślałem, że karę powinni ponieść WINNI
Marta A.:
No. Nie wiem. Przykład „resortowych dzieci” albo rodziny scheterów na naszym gruncie pokazuje, że to trafna decyzja.
No. Mogą robić co chcą, ale poza administracją i pod własnym nazwiskiem. Kara nie jest straszna.
Mateusz C.:
nieważne, nawet najlżejsza kara nie może być nigdy wymierzona niewinnej osobie – tzn. każdy odpowiada tylko za swoje czyny. To podstawa europejskiej cywilizacji i europejskiego prawa.
Adam Z.:
Bezbronne kobiety łatwiej było ukarać niż prawdziwych kolaborantów.
Marceli S.:
same sie pchaly im do lozek .
Grzegorz L.:
To czemu nie ukarali wszystkich ludzi w Vichy ? Przecież oni też kolaborowali…
Darek Z.:
Z punktu widzenia prawa międzynarodowego to de goll był kolaborantem współpracującym z brytyjczkami. Natomiast rząd Vichy marsz. Petaina był jak najbardziej legalny ponieważ Marszałek został głową państwa jeszcze przed zakończeniem działań wojennych z Niemcami w czerwcu 1940 i podpisał rozejm z Niemcami jako prawowity przywódca państwa francuskiego. Jako ciekawostkę dodam że generał francuski który odbierał kapitulację Niemiec w imieniu Francji był Jakuba ironię zwolennikiem Marszałka Petaina i rządu Vishy. Jemu jednak głowy nie ogolili i nie wytatuowali swastyki na czole
Darek Z.:
A propos „kolaboracji na leżąco” kobiet… Obejrzyjcie sobie film MALENA z Moniką Belluci. I zastanówcie się czy faktycznie większość z tych kobiet zasłużyło na takie potraktowanie. A ilu było francuskich kolaborantów i nazistów którzy po wojnie nie tylko nie ponieśli żadnych konsekwencji Ale jeszcze pełnili eksponowane stanowiskach we władzach i administracji. Do dziś jest to temat tabu i wstydliwy dla Francji. Do dziś francuskie koleje mają sprawy o to że czerpały zyski z wywożenia francuskich żydów do obozów śmierci. A wiecie za co Franco ten „faszysta i poplecznik Hitlera” dostał tytuł sprawiedliwego wśród narodów świata??… Za przyjęcie w Hiszpanii 40 tysięcy żydów którzy uciekli z Francji
Magdalena G. G.:
A co z mężczyznami co będąc na wojnie sypiali z Niemkami? Im już to uszło płazem.
Michał N.:
Za to groziła śmierć w Niemczech, więc to bohaterstwo
Katarzyna J.:
Sytuacja kobiet w czasie wojen nigdy nie jest do pozazdroszczenia. Zawsze stają się mięsem armatnim, gwałty są na porządku dziennym. Cieżko ich uniknąć w okupowanym kraju.
Czy 'kolaboracją’ zwano też przypadki, kiedy kobieta zrobiła to, nie aby mieć lekkie, łatwe i wygodne życie, lecz aby ona lub/i jej dzieci w ogóle przeżyły?
Brawo ~! tepili kurestwo
Zdefiniuj „kurestwo”. Każdy ma prawo sypiać z kim chce. A obrażanie kobiet świadczy wyłącznie o Tobie. Bardzo źle świadczy.
Niestety niektóre pewnie nie miały wyjścia z tej okropnej sytuacji. Ale pewnie się należało.
A gdzie byli francuscy mężczyźni w czerwcu 1940?
Sytuacja, w której bardzo trudno jednoznacznie ocenić wszystkich.
Obrzydliwością napawają mnie te samosądy. Każdy ma prawo sypiać z kim chce, to nie jest żadna kolaboracja. Kolaboracją jest np. szpiegowanie dla wroga albo przekazywanie nazwisk członków ruchu oporu. Ciało kobiety należy tylko do niej samej, a nie do całego narodu. Raczej trzeba zapłakać nad losem tych, które dla przeżycia swojego i swoich dzieci zdecydowały się sypiać z Niemcami. A ci, którzy dopuścili się potem ich prześladowania, nie mówiąc już o torturach, gwałtach i morderstwach, są na takim samym poziomie jak SSmani. Powinni stanąć przed sądem i ponieść surową karę. Powtórzę jeszcze raz, bo widzę po niektórych komentarzach, że wiele osób ma problem ze zrozumieniem tego – ciało kobiety należy wyłącznie do niej samej i może z nim robić co chce! Tak samo jak ciało mężczyzny oczywiście, ale w przypadku mężczyzn jakoś nikt tego nie kwestionuje (oprócz gejów – im najchętniej też by narzucono z kim mogą, a z kim nie wolno im sypiać).
Jedyny sensowny komentarz w tym temacie.
Wyobrażam sobie, że matka, która ma do wyboru: patrzeć, jak jej dzieci umierają z głodu albo przespać się z okupantem i móc dać im jedzenie, zwykle wybierze to drugie. Nie widzę tutaj powodów do jej potępiania czy karania. Ona tylko walczy o życie swoich dzieci. To straszne, jak łatwo ludzie dokonują negatywnych ocen kogoś bez wniknięcia w jego sytuację. To potworny brak empatii i współczucia – jak również inteligencji (uważam, że negatywna ocena bez rozważenia sytuacji osoby ocenianej jest przejawem bezmyślności lub nawet głupoty, a może nawet zła). Mi żal tych kobiet, które musiały płacić ciałem za chleb dla dzieci. To bardzo przykra, nieludzka wręcz sytuacja. Oby już żadna kobieta nie musiała nigdy stanąć przed takim wyborem. I zgadzam się z jednym z komentatorów – Francuzi po prostu wyładowali na tych biednych kobietach i ich dzieciach swoje frustracje. Najłatwiejszym kozłem ofiarnym są bezbronne kobiety i dzieci. Mam jak najgorsze zdanie o ludziach, którzy znęcają się nad najsłabszymi.
Droga Pani Marto, dziękujemy za ten dojrzały wpis i podzielenie się z nami osobistymi przemyśleniami. Nie każdy ma odwagę, by wyrażać wprost swoje zdanie, w dodatku w sposób spokojny i poparty argumentami. Pozdrawiamy serdecznie.
Jakkolwiek, zgadzam się, iż samosądy są obrzydliwe i wysoce nieetyczne, oraz uważam iż każdy ma prawo decydować o sobie, to jednak w sytuacji wojny taki pogląd rodzi pewne problemy. Mówiąc szerzej, (wydaje mi się) chodzi o problem ahistoryczności w ocenie takiego zjawiska. Konkretnie w czasie wojny (w tamtych czasach), mężczyzna traci możliwość decydowania o sobie, jest wcielany do wojska i musi przestrzegać obowiązujących reguł, czy mu się to podoba czy nie. O ile kobiety stojące przed widmem głodu swojego oraz swoich dzieci moim zdaniem nie ponoszą żadnej winy, o tyle te które zdecydowały się na romans z najeźdźcą z pobudek takich jak wizja lepszej przyszłości, miłość, itp. z punktu widzenia państwa można porównać do dezerterów, czyli coś z ich punktu widzenia nie robią niczego złego(chęć poprawy życia, chęć przeżycia, decydowanie o sobie), to jednak takie zachowanie przypuszczam, negatywnie wpływa na morale wojska, państwa. No bo zastanówmy się, przecież ci żołnierze poza obroną terytorium i swoich żyć poszli na wojnę także aby chronić resztę społeczeństwa. Przecież gdyby w takiej sytuacji każdy stwierdził, że ma prawo decydować o sobie to klęska byłaby nieuchronna, więc tak jak dezercja była karalna tak ciężko się dziwić, że romans z najeźdźcą był karalny. Inna sprawa, iż powinna być przewidziana kara w prawie a nie samosąd. Zdaję sobie sprawę, że ciężko jest to zrozumieć w dobie indywidualizmu, ale tak wtedy postrzegano rolę państwa. Wtedy powinność ochrony własnego narodu nie była myślę przedmiotem dywagacji, ale czymś oczywistym. Dzisiaj tak nie jest, w związku z czym, łatwo się oburzać na takie zachowania jak wyżej opisane.
PS. Powyższy wpis jest luźną dywagacją na temat praw (a raczej ich ograniczenia) w czasie wojny, więc prosiłbym aby odnieść się do całości a nie wyciągać z kontekstu, gdyż wtedy dyskusja nie ma żadnego sensu.
Naturalnie ma Pan rację, iż dokonywanie ocen z dzisiejszego punktu widzenia jest silnie naznaczone obecną obyczajowością i stylem życia i przy ferowaniu wyroków należy uwzględniać realia komentowanego okresu. Wojna jest sytuacją bardzo specyficzną i trudną, przy czym w ciągu minionych wieków bardzo zmienił się sposób jej prowadzenia – ostatnie stulecie przeniosło ją z dalekich pól bitwy na „podwórka” zwyczajnych ludzi, co też nie jest bez znaczenia w jej odbiorze i postrzeganiu obowiązków.
Idealnym (i idealistycznym) rozwiązaniem byłby oczywiście brak wojen, jednak to raczej myślenie życzeniowe. Z drugiej strony, niewykluczone, że gdyby wszystkim stronom konfliktu dać prawo do decydowania o sobie, bez tworzenia wcześniej opozycji my-oni (zarówno wśród żołnierzy kraju atakującego, jak i atakowanego), niewykluczone, że do walki stawałaby wówczas tylko garstka żołnierzy. Jak pokazują badania m.in. Milgrama czy Zimbardo, każdy człowiek – niezależnie od wykształcenia, statusu itp. ma w sobie potencjał do ślepego podążania za autorytetami oraz zachowywania się zgodnie z narzuconą rolą (na przykład – żołnierza atakującego wroga), z drugiej strony nawet silnie zantagonizowane grupy da się łatwo pogodzić, dając im wspólnego wroga. Są to mechanizmy manipulacyjne, pozwalające sterować zachowaniami jednostek i grup, ale gdyby (hipotetycznie) je wykluczyć i zostawić ludzi samym sobie z ich decyzją odnośnie stawania do walki (bez powoływania się na ideały, dychotomię my-oni itp.), istnieje duże prawdopodobieństwo, że „zdezerterowałoby” ich znacznie więcej.
Co do samosądów, cóż – zdarzają się one i dziś i bywają wyrazem bezradności osób, które mają poczucie bycia oszukanymi przez system, jednak takie zachowanie samo w sobie podważa istnienie państwa prawa.
Pozdrawiamy serdecznie i dziękujemy za ciekawy komentarz
Z Niemcami przynajmniej miały wybór, bo potem to były gwałcone tysiącami przez uSRAelską zwyrodniałą swołocz.
Crass – Shaved Women, wspaniały numer o tym temacie
Nareszcie mężni Francuzi mieli okazję się wykazać.
Zdrajca wie, że nie będzie dla niego litości. Stawia wszystko na jedną kartę, nie zawsze zwycięską. Znów mamy motyw wpływów i pieniędzy. Coco nie skończyła jak „typowa” Francuzka była piekielnie sprytną i inteligentną kobieta.