Głośne procesy o czary i herezje prowadzone przez Święte Oficjum. Strach, tortury i bestialstwo w imię jedynej właściwej doktryny. To było możliwe tylko w epoce ciemnoty i przesądów, prawda? Na pewno nie w wieku postępu, maszyn i świateł? Nic bardziej mylnego!
Kiedy po hiszpańskich Habsburgach schedę przejęli Burbonowie, pierwsi królowie z nowej dynastii nie mieli zamiaru likwidować Świętego Oficjum. Zbyt głęboko wrosło ono w krajobraz Hiszpanii. Tak sądzili Filip V, Ludwik I i Ferdynand VI.
Karol III, władający w latach 1759-1788, także nie miał nic przeciwko Świętemu Oficjum. Podobnie jak jego poprzednicy, widział w tej katolickiej instytucji podporę swojej władzy. Jak argumentował swoją decyzję o zachowaniu tej instytucji? Mawiał: Cóż, Hiszpanie je kochają, a mnie nie przeszkadza.
Cięcia, wszędzie cięcia…
Z biegiem lat Trybunał Wiary coraz bardziej tracił na znaczeniu. Dawniej pieniądze płynęły do jego kasy szerokim strumieniem, a w każdym mieście służyły mu setki żądnych heretyckiej krwi darmowych współpracowników (przeczytaj więcej o nowożytnych polowaniach na czarownice TUTAJ!).
Tymczasem już pod koniec XVII wieku prestiż hiszpańskiej inkwizycji zaczął pikować na łeb na szyję, a kolejne prośby o pomoc ze skarbu państwa spotykały się z mało pokorną odmową. Królowie, nie czujący już respektu przed Oficjum, radzili… zbilansować wpływy i wydatki, zwolnić część inkwizytorów i zacząć oszczędzać.
Drastyczne cięcia budżetowe pozbawiły hiszpańską inkwizycję dużej części jej dawnego prestiżu. Kropką nad „i” był fakt, że inkwizytorzy nie mogli już liczyć na realne poparcie władzy świeckiej.
Obrońcy tradycji… w czerwonych płaszczach?
Na świecie szerzyły się idee oświeceniowe, a Święte Oficjum przeżywało głęboki kryzys tożsamości, o czym świadczy między innymi gigantyczny spadek wydawanych przez nie wyroków śmierci. Liczba ta zmalała niemal do zera. Za panowania Karola III i jego następcy Karola IV skazano na śmierć 4 osoby. Władze Oficjum żaliły się:
Ginie należyty respekt i strach przed tym Trybunałem, zwłaszcza pośród pospólstwa, które kieruje się tym tylko, co widzi na własne oczy.
Światełkiem nadziei dla inkwizycji był wybuch rewolucji we Francji. Przerażeni obrotem spraw hiszpańscy Burbonowie szybko porozumieli się z inkwizytorami. Ci ostatni mieli tępić zagraniczne prądy myślowe, przenikające na terytorium Hiszpanii.
Zdarzyło im się ścigać nawet królewskich ministrów, a jak pisze Leszek Biały, autor książki „Dzieje inkwizycji hiszpańskiej”, do katalogu przestępstw ściganych przez Trybunał włączono wolnomularstwo i „filozofowanie” (hołdowanie nowym prądom filozoficznym).
Inkwizycja… napoleońska
Kiedy Napoleon podbił Hiszpanię i osadził na jej tronie swojego brata Józefa, dla Świętego Oficjum zapanowały bardzo ciężkie czasy. Z zasady lojalne względem władzy, nie zmieniło swojej postawy także względem Bonapartego.
Mimo to w czasie trwania wojny domowej, wojska francuskie zabijały inkwizytorów, paliły ich archiwa i burzyły siedziby. Doszło nawet do tego, że Napoleon ogłosił zniesienie Świętego Oficjum.
Wreszcie władzę odzyskali Burbonowie, a na tronie hiszpańskim zasiadł Ferdynand VII. Nowy król był przede wszystkim cyniczny, a kwestie religijności traktował czysto instrumentalnie.
Pozował na monarchę arcykatolickiego. Nie widział lepszej metody na podkreślenie swojej dewocji niż przywrócenie do życia Inkwizycji. Ostentacyjnie manifestował własne przywiązanie do Oficjum, między innymi nosząc jego honorową odznakę, czy uczestnicząc w jego posiedzeniach.
Ta zażyłość monarchy z Trybunałem nie ustrzegła ludzi z jego otoczenia przed interwencjami inkwizytorów, o czym przekonał się boleśnie nadworny malarz króla. Francisco de Goya miał z nimi nieprzyjemność dwa razy.
Za pierwszym Oficjum ścigało go za serie 80 grafik-miedziorytów („Kaprysy”), wykonanych przez artystę w latach 1797-1798. Była to bezlitosna satyra na społeczeństwo jego kraju. Ówcześni Hiszpanie odnajdywali w poszczególnych bohaterach znane sobie postaci.
Biorąc pod uwagę fakt, że Goya mocno krytykował w nich duchowieństwo i szlachtę, „Kaprysy” nie mogły przejść bez echa. Fala oburzenia grup sportretowanych w grafikach wystraszyła artystę. Wycofał miedzioryty ze sprzedaży, a te, które mu pozostały, sprezentował królowi Karolowi IV. Nie był to akt wiernopoddańczy, a sprytny wybieg. Jedyna droga, by ocalić grafiki, w których (jak pisze Małgorzata Czyńska, autorka książki „Najpiękniejsze. Kobiety z obrazów”):
Kpił sobie z kleru, obnażał głupotę i rozpustę władzy kościelnej, pokazywał czarownice, prostytutki i stręczycielki.
Tym razem Goya się wywinął, jednak nie był to jego ostatni kontakt z inkwizytorami.
Nie wolno się śmiać z inkwizytorów
W czasie, kiedy Hiszpania znalazła się chwilowo pod władzą Napoleona, wielu tamtejszych arystokratów kolaborowało z Francuzami. Wśród nich znalazł się niedawny faworyt Karola IV i jego żony Marii Ludwiki, Manuel Godoy.
Po restauracji dynastii Burbonów na hiszpańskim tronie, osobom tym skonfiskowano majątek. Taki los spotkał także Godoya i jego ogromną kolekcję dzieł sztuki. Wśród wielu wspaniałych obrazów, urzędnik sprawujący pieczę nad zarekwirowanymi dziełami znalazł takie, które odmalowało się rumieńcem na jego obliczu.
Ostatnia ofiara Świętego Oficjum
Na zielonej otomanie spoczywa kobieta. Naga i uwodzicielska. Wyciąga się w zmysłowej pozie. Kształtne piersi, zaokrąglona linia bioder, proporcjonalna głowa i subtelne rysy sprawiają, że jest po prostu piękna.
Urzędnik, nie mogąc oderwać od niej oczu uświadamia sobie że nie jest to żadne alegoryczne przedstawienie. To przecież portret, akt, bluźnierstwo. Spogląda na podpis i już wie. Autorem „Mai nagiej” jest Goya.
W ówczesnej Hiszpanii malowanie obrazów pornograficznych było prawnie zakazane. Goyę wezwano do złożenia wyjaśnień. Małgorzata Czyńska w swojej książce „Najpiękniejsze. Kobiety z obrazów” przytacza raport przedstawiciela tajnej służby sądu inkwizycji:
Mając obowiązek wszcząć postępowanie przeciw malarzom zgodnie z przepisem jedenastym procedury cenzorskiej […] wzmiankowanego Goyę należy wezwać przed trybunał.
Jeszcze kilkadziesiąt lat wcześniej taka notatka oznaczałaby tortury, proces i być może więzienie, a nawet egzekucję. Goya wiedział, czym to pachnie. I nie miał ochoty zostać ostatnią ofiarą hiszpańskiej inkwizycji.
Rozchwytywany przez arystokrację i dwór malarz wielokrotnie uwieczniał na swoich płótnach i grafikach ofiary tortur inkwizycji. Kiedy raz wpadło się w tryby Świętego Oficjum, niełatwo był się wyswobodzić. Ponownie cytując Czyńską:
Na szczęście dla Goi i jego modelki w 1815 roku hiszpańska inkwizycja nie miała już takiego wpływu na życie społeczne jak dawniej, chociaż jeszcze na malowanych w tym czasie obrazach „Procesja biczowników” i „Trybunał inkwizycji” Goya znakomicie oddał grozę i całą ponurość tej instytucji. Nie przerażają mnie czarownice, upiory, kolosy ani inne tego typu stworzenia – pisał Goya – poza – człowiekiem.
Nie zachowała się żadna wzmianka o tym, by Francisco Goyę spotkała za namalowanie „Mai nagiej” jakakolwiek kara. Inkwizytorzy chyba szybko zrozumieli, że nie zdołają skutecznie zademonstrować swojej siły. To była zresztą już ostatnia próba. Hiszpańską inkwizycję zlikwidowano ostatecznie pięć lat później.
Źródła:
- Leszek Biały, Dzieje inkwizycji hiszpańskiej, Warszawa 1989.
- Małgorzata Czyńska, Najpiękniejsze. Kobiety z obrazów, Znak Horyzont 2014.
- Francisco Goya, red. Marzena Dobosz, Katarzyna Beliniak, Warszawa 2005.
- Henry Kamen, Inkwizycja hiszpańska, Warszawa 2005.
KOMENTARZE (9)
Hmmm, ciekawe czy o ta inkwizycja używała do tortur wygodnego fotela i filiżanki herbaty ;) nic dziwnego, że Goya wyszedł z tego cały ;)
Kolejny artykuł, który wprowadza w błąd czytelnika. Inkwizycja nie wydawała wyroków śmierci, tylko sądy cywilne – świeckie. Wiele z zasad obowiązujących w procesach inkwizycyjnych stosujemy do dziś w naszych sądach. To też wyraz ciemnoty!!! Jednym z osiągnięć Inkwizycji była możliwość odmowy składania zeznań, co mamy do tej pory, a co nie było znane w ówczesnych świeckich sądach. Kolejnym mitem były słynne inkwizycyjne tortury. Były one domeną władz świeckich i papież Aleksander IV zakazał duchownym uczestniczenia w tych czynnościach. Co do stosów – o wiele częściej płonęły na nich niewinne kobiety oskarżone o czary w krajach protestanckich, niż heretycy. Liczba tzw. inkwizycyjnych stosów to malutki procent wszystkich wyroków. Na dowód tego polecam książkę pt.: „W obronie Świętej Inkwizycji”
Dlatego istnieje podział w dzisiejszym sądownictwie na proces Inkwizycyjny i Kontradyktoryjny…. Ale już się przyzwyczaiłem że poziom tego portalu jest żaden.
Możemy się obejść bez tych kłamstw. Inkwizycja często działała na polecenie i za przyzwoleniem władz świeckich który de facto byli katolikami, nawet papież musiał przepraszać za inkwizycje czytałem te wypociny konika w obronie inkwizycji dla wielu nie są one wiarygodne z tego względu że on twierdził że miał dostęp do watykańskich dokumentów skoro one dla zwykłego człowieka nie dostępne czego dowodem było zatrzymania włoskiego dziennikarza parę lat temu i skazano go na kare więzienia za to że tajne dokumenty watykanu wyciekły I nawet jeśli cos „udostępniają” to bardzo często podróbki, więc daruj sobie że oni byli obrońcami heretyków bo zarówno protestanci jak i katolicy nie są bez winy.
Rzeczywiście autorka jest bardzo niedouczona albo świadomie kłamie
Szanowny Panie Ryszardzie, dziękujemy za merytoryczny wpis. Na przyszłość będziemy wdzięczni za uzasadnianie swoich opinii, ponieważ do tak ogólnikowo sformułowanych nawet nie mamy jak się odnieść. Pozdrawiamy.
Ten portal to zenada i jedna wielka manipulacja
Uj., przywrócono Inkwizycje po przywróceniu absolutyzmu w 1820 i pozamiataniu po rewolucji francuskiej. Technicznie pod nazwą – „brygady wiary – juntas de fe” ale działało to tak samo, I ostatnia ofiarą Inkwizycji był w 1835 roku nauczyciel liberalny z Walencji – „Rippol”, powieszony i spalony za brak „ortodoksji katolickiej” i mniemanie iż „Boga da się doświadczyć także poza kościołem, we własnej duszy”
Uj., przywrócono Inkwizycje po przywróceniu absolutyzmu w 1820 i pozamiataniu po rewolucji francuskiej. Technicznie pod nazwą – „brygady wiary – juntas de fe” ale działało to tak samo, I ostatnia ofiarą Inkwizycji był w 1835 roku nauczyciel liberalny z Walencji – „Rippol”, powieszony i spalony za brak „ortodoksji katolickiej” i mniemanie iż „Boga da się doświadczyć także poza kościołem, we własnej duszy a nie tylko przez ścisła ortodoksje”