b>Frekwencja 98,87% i 99,52% głosów na zwycięską listę – tak wyglądały w komunistycznej PRL „wybory” w 1981 roku. Po powstaniu Solidarności Polacy powiedzieli jednak dość tej farsie. A ponieważ na wolne wybory do Sejmu nie było najmniejszych szans – naród zorganizował je sobie sam. Podobnie jak alternatywny parlamen
898 delegatów (w tym 64 kobiety i 36 Tajnych Współpracowników SB) na Krajowy Zjazd NSZZ „Solidarność” w Gdańsku jesienią 1981 roku śmiało mogło uważać się za reprezentację całego społeczeństwa. Wybrani demokratycznie w 37 regionach byli przedstawicielami 10 milionów członków niezależnego od komunistycznych władz związku zawodowego.
Licząc ostrożnie, że na dwóch członków Solidarności przypadał jeden jej niezrzeszony sympatyk – Zjazd miał taką samą legitymację do reprezentowania wszystkich Polaków, jak nasz obecny parlament (w ostatnich wyborach wzięło udział 15 milionów osób).
Różnica polegała na tym, że „obywatelski sejm” organizowano spontanicznie, wbrew władzom i bez koniecznego przy tak olbrzymich imprezach zaplecza. To było karkołomne zadanie.
Organizacyjny majstersztyk
Już samo zakwaterowanie i wyżywienie w Gdańsku 900 delegatów, 700 dziennikarzy z całego świata i setek obserwatorów stanowiło w ówczesnych polskich realiach niewiarygodne wyzwanie. Aby uniknąć międzynarodowej kompromitacji Ministerstwo Handlu Wewnętrznego i Usług uruchomiło dla Solidarności specjalną pulę żywności, którą wydzielano uprawnionym w stołówkach.
Atmosfera nie była jednak wcale radosna. Delegaci umieszczeni na wyższych piętrach akademików mieli wątpliwą przyjemność podziwiać na Zatoce Gdańskiej prowokacyjne manewry radzieckiej Floty Bałtyckiej – Wielki Brat nie pozwalał zapomnieć w czyjej strefie wpływów leży Polska.
W hali gdańskiej Olivii związkowcy sami zorganizowali centrum prasowe z telefonami, teleksami, sprzętem poligraficznym oraz transmisją telewizyjną z obrad z symultanicznym tłumaczeniem. Na poziomie parkietu – tysiąc składanych krzesełek, podzielonych regionami. Na zewnątrz hali – wystawione telewizory i głośniki dla licznie zgromadzonej publiczności.
Byli tacy, którzy na czas zjazdu wzięli urlopy i z leżakami rozbili się na parkingu pod halą, a noce w Gdańsku ciepłe już nie były.
Ponieważ reżimowa telewizja chciała mieć prawo decydowania, które wypowiedzi będą transmitowane (co w praktyce oznaczało cenzurę) – większością głosów odmówiono ekipie TVP w ogóle prawa do filmowania zjazdu.
Każdy ma swoje 5 minut
Po doświadczeniach ze zjazdami regionalnymi zgodnie ustalono, że wszystkie przemówienia zostają ograniczone do 5 minut, tak aby maksymalnie duża liczba delegatów mogła zabrać głos (niewiele to pomogło – obrady trwały codziennie od 14 do 17 godzin, a zjazd w dwóch turach zamiast założonych 10 dni trwał 18).
Efekt dopuszczenia do głosu tak wielkiej liczby mówców był piorunujący. Jak pisze Andrzej Friszke w książce „Rewolucja Solidarności”: Trudność w prowadzeniu dyskusji polegała na tym, że nie było ciągłości argumentacji i sporu, gdyż co chwila jakiś zapisany do głosu mówca otwierał nowy temat.
Specyfika zjazdu – obecność olbrzymiej liczby delegatów nie mających wcześniej żadnego doświadczenia z wielką polityką – spowodowała, że parlamentarne gremium momentami stawało się kompletnie niesterowalne, nawet przez doświadczonych liderów.
W zaskakujący sposób doszło np. do uchwalenia najsłynniejszego dokumentu Zjazdu – Posłania do Narodów Europy Środkowo – Wschodniej. Dwóch delegatów z Kalisza zgłosiło swój projekt uchwały z kompletnego zaskoczenia i od razu, w trakcie jego pierwszego czytania na sali wybuchły huraganowe oklaski.
Obserwujący obrady w kuluarach Jacek Kuroń od razu zorientował się, że posłanie w którym delegaci przesyłają wyrazy poparcia dla robotników w innych krajach komunistycznych doprowadzi Moskwę do paroksyzmów wściekłości.
Jak szalony pobiegł na salę obrad, aby zatrzymać proces głosowania, skierować projekt najpierw do prac w komisji, dać delegatom ochłonąć, ale wszystko potoczyło się błyskawiczne.
Sytuację próbował ratować jeszcze prowadzący obrady Jerzy Buzek, który daremnie proponował delegatom spóźnioną przerwę obiadową. Przegłosowana w typowo polskim, romantycznym porywie serca deklaracja była tyleż pięknym, co skrajnie nieodpowiedzialnym wyzwaniem rzuconym sowieckiemu imperium.
Jak wspominał Jacek Kuroń – jeżeli na Kremlu decyzji o interwencji jeszcze nie było, to „Posłanie” zwiększało szansę jej podjęcia.
Ciemne strony demokracji
Podczas zjazdu zapadła też doniosła decyzja o rozwiązaniu Komitetu Obrony Robotników, który od 1976 zajmował się pomocą osobom represjonowanym przez władzę z powodów politycznych. Z lewicowym KOR-em związanych było wielu inicjatorów strajków z 1980 roku oraz ekspertów Związku – teraz uznano jednak misję Komitetu za zakończoną wobec możliwości prowadzenia dalszej walki w ramach Solidarności.
Wzruszające przemówienie z tej okazji wygłosił 91-letni profesor Edward Lipiński – sala zgotowała mu owację na stojąco, odśpiewano okolicznościowe sto lat i zgłoszono projekt uchwały Związku wyrażający podziękowanie dla KOR.
Od razu jednak pojawił się kontrprojekt, przygotowany de facto dla przyblokowania uchwały „dziękczynnej”. W sali obrad napięcie sięgnęło zenitu, pojawiły się głosy, że to hańba dla Solidarności, a zemdlonego Jana Józefa Lipskiego wyniesiono do karetki pogotowia.
Tę bardzo smutną intrygę z satysfakcją obserwowali jedynie zakamuflowani esbecy, którzy w raportach dla przełożonych opisywali całe wydarzenie jako pożądany przez władze rozłam w Solidarności na „prawdziwych Polaków” oraz „Żydów” (chodzi – rzecz jasna – o zwolenników KOR-u). Do uchwalenia podziękowań dla KOR ostatecznie doszło, ale stało się to w okolicznościach, które na wiele lat zatruły atmosferę wśród działaczy opozycji.
Projekt przegłosowano w ostatnim dniu, kiedy wszyscy myśleli już o powrocie do domu, a przesądzającym argumentem było opinia jednego z delegatów z Wielkopolski – że skoro Zjazd uchwalił wcześniej poparcie dla Związku Zawodowego Funkcjonariuszy Milicji to byłoby jednak cokolwiek niestosowne, gdyby odmówiono podziękowań za 5-letnią działalność KOR…
Papierosy a sprawa polska
Największe wzburzenie na zjeździe spowodowała jednak wprowadzona w międzyczasie przez rząd podwyżka cen papierosów. W ówczesnej Polsce, krótko mówiąc, palili wszyscy. W kuluarach padały głosy o ogłoszeniu strajku generalnego lub przynajmniej fali strajków w poszczególnych regionach, a rozwścieczony Wałęsa (sam zamiłowany palacz) groził ministrowi finansów
– Zgody na podwyżkę nie ma! Jeśli będzie – mamy rozróbę. Ma zapanujemy nad nią. Ale czy wy zapanujecie nad nami to bardzo wątpię! (owacja).
Ostatecznie uznano, że Solidarność nie może kompromitować się zawężeniem protestu do kanału papierosowego i uchwałę podjęto ogólnie przeciwko podwyżce cen, wyraźnie jednak wskazując, że protest delegatów spowodowało: wprowadzenie podwyżki cen ryb słodkowodnych oraz papierosów. Zapowiada się dalsze podobne kroki wymierzone w stopę życiową społeczeństwa.
Wybory prezydenckie
Zjazd dokonał też wyboru Przewodniczącego Komisji Krajowej – osoby, która w skali całego kraju cieszyła się największym demokratyczną legitymacją do władzy. Batalia rozegrała się w trzech odsłonach – najpierw kandydaci przez 10 minut prezentowali swój program, następnie odpowiadali na wylosowane pytania, a na końcu następowało pół godziny wzajemnych pytań i odpowiedzi (odpowiednik współczesnych debat prezydenckich).
Mimo agresywnego przemówienia i bardzo nerwowych dialogów z kontrkandydatami niepodważalna była pozycja legendy Solidarności – Lecha Wałęsy, który wyraźnie pokonał Andrzeja Gwiazdę, Mariana Jurczyka i Jana Rulewskiego. Na Wałęsę głosowało 55% delegatów – można więc przypisać mu poparcie około 5,5 miliona wyborców.
Swoją popularność utrzymał do pierwszych wolnych wyborów prezydenckich w III Rzeczypospolitej – gdzie bezpośrednio poparło go (w I turze) 6,5 miliona wyborców. To jednak miało nastąpić dopiero 9 lat później. Dwa miesiące po Zjeździe, najpiękniejszy i najbardziej masowy ruch społeczny w dziejach świata zdławiły czołgi generała Wojciecha Jaruzelskiego.
Źródło:
Artykuł powstał w oparciu o książkę Andrzeja Friszkego pt. Rewolucja Solidarności. 1980-1981 (Znak Horyzont 2014).
KOMENTARZE (16)
a skąd autor wie,że wyniki były nieprawdziwe?wg A.L.Sowy wyniki były naciągane,ale pisanie,że PZPR nie miał w ogóle poparcia jest przegięciem,PZPR (a właściwie FJN) po 56′ zawsze mógł liczyć na minimum 50% poparcie,owszem na pewno nie miał 98% ale te 50,60 % procent zawsze było,dopiero wprowadzenie stanu wojennego i dekada lat 80 zraziła wielu Polaków do PZPR.Wcześniej zawsze ta ponad połowa się znalazła która wrzucała bez skreśleń.
Nie napisałem nigdzie, że PZPR nie miała w ogóle poparcia. W wolnych wyborach pewnie uzyskałaby w takim 1980 roku z 20-25% poparcia. Głosowanie bez skreśleń, w sytuacji braku jakiejkolwiek alternatywny i rytualności ówczesnych „wyborów” jest trochę słabym wyznacznikiem faktycznego poparcia.
Dokładnie, natomiast gdyby głosowanie odbyło się np. w 1974 byłoby sporo więcej.
Juz nie szlochaj komunisto. Przegraliscie sromotnie a teraz glosujecie na PO hahahaha
,,W wolnych wyborach pewnie uzyskałaby w takim 1980 roku z 20-25% poparcia” a skąd autor ma taką informację?czy to są tylko luźne dywagacje? ,,Głosowanie bez skreśleń, w sytuacji braku jakiejkolwiek alternatywny i rytualności ówczesnych „wyborów” jest trochę słabym wyznacznikiem faktycznego poparcia.” no była alternatywa,bojkot wyborów,a w pamiętnym 1980 roku zarówno wg Rakowskiego jak i ówczesnych kontestatorów systemu był on spory w niektórych ośrodkach akademickich ponoć do 50%. Głosowanie bez skreśleń?a kto komu kazał wrzucać taką kartkę?jak najbardziej wolno było skreślać,nikt nikomu nie bronił.Metod niepopierania listy FJN było,choćby te 2.A czy to jest słaby wyznacznik?wątpię,zresztą niech autor artykułu zapozna się z książką profesora Sowy ,,Historia Polityczna Polski 1944-1991″, tam autor w trochę bardziej przekonujący sposób niż autor wyżej wymienionego artykułu wskazuje jednak,że ta większość społeczeństwa,czyli ponad 50% popierała jednak FJN
Glosowanie bez skreśleń było swobodne ???? Bylo dokładnie odwrotnie, trzeba było jednak mieć odwagę, by wejść za kotarę i dokonać skreśleń. W składzie komisji byli ludzie zapisujący, kto wchodził za kotarę, i tenże delikwent, po jakimś czasie kojarzy l, dlaczego pewne zachowania działy się wokół niego. Nie odnoszę do tego do wszystkich komisji na terenie kraju, była to metoda zastraszania, rozchodząca się po kraju.
jak słusznie autor zaznaczył ,,nie odnosiło się to do całego kraju”. Owszem i ja nie twierdzę,że wyniki były na 98%, w żadnym wypadku, twierdzę, że te około 60 % jednak było. Poza tym jakoś nikt kto oddał skreśloną kartkę się nie żalił, że go potem szykanowano. Nawet słynący z propagowania nieprawdy instytut propagowania nienawiści nie podaje takich przypadków.
Bylam mloda dziewczyna, nie nalezalam do partii i cakiem nieoczekiwanie zostalam zaproszona do pracy w Komisji Wyborcze. Prawie kazdy wyborca wchodzil do kabiny i napewno, nie zapisywalismy ich nazwisk. Bzdura nie pamietam ale musialo to byc w latach 1976 lub 78.
Ależ oczywiście, że większość Polaków popierała Blok Demokratyczny, Front Jedności Narodu i PZPR – od 1947 począwszy. To dlatego w wolnych wyborach do Senatu w 1989 roku większość kandydatów Solidarności otrzymywała po 70% głosów w pierwszej turze, za to z komunistów np. Longin Pastusiak 15%, Jerzy Kołodziejski (wojewoda gdański 1980 – 1981) 17%, Aleksander Krawczuk (minister kultury w rządzie Rakowskiego) – 13%, Mirosław Hermaszewski 12%, Mieczysław Wilczek 27% – i to były najlepsze wyniki!
Ja mówię o wyborach z lutego 1980 roku a nie o czerwcowych z 89′ :) więc proszę czytać ze zrozumieniem. A taki wynik jaki uzyskał PZPR w 89′ jest wynikiem, przykro to mówić ale trzeba, wyjątkowo nieudolnej polityki gospodarczej współpracowników Generała Jaruzelskiego, poziom dochodu narodowego z 1978 roku udało nam się osiągnąć dopiero w latach 90, poza tym stan wojenny też wpłynął w pewnym sensie na preferencje wyborców. Te dwa czynniki składają się na dosyć niski wskaźnik poparcia PZPR w 1989 r. Ale jak zaznaczyłem na początku, mówiłem o wyborach z lutego 1980 r. :)
ZORGANIZOWAŁEM RAJD W WCZASIE WYBORÓW BYŁ DOFINASOWANY Z SZSP -ZEZWOLONO JESLI SKONCZY SIE WCZESNIEJ I ZDAZYMY DO 20 WZIASC ZBIOROWO UDZIAŁ W WYBORACH —WROCŁAW NA ULICY CZERWONEGO KRZYŻA –PO UDANIU SIE DO LOKALU NA PIETNASCIE MINUT PRZED ZAMKNIECIEM LOKALU I-KOMISJA ZOSTAŁA ZASKOCZONA – OKAZAŁO SIE ŻE NASZE NAZWISKA ZOSTAŁY JUŻ ODFAJKOWANE JAKO BIORACYCH UDZIAŁW WYBORACH WSZYSTKIE -TAKTO WYKRYLIŚMY CUD FREKWENCJI NA WYBORACH W PRL -KARTY NAM DANO I I TAK WRZUCILISMY – RAJD ROZLICZYLISMY
,,Głosowanie bez skreśleń, w sytuacji braku jakiejkolwiek alternatywny i rytualności ówczesnych „wyborów” jest trochę słabym wyznacznikiem faktycznego poparcia.” a skąd autor wie,że wyborcy faktycznie nie popierali FJN?czy autor rozmawiał z ludźmi którzy wtedy głosowali?czy to kolejna luźna dywagacja nie mająca poparcia w faktach?
Głosowanie bez skreśleń to patent sanacyjny, podobnie jak cała ordynacja wyborcza wprowadzona z 1971 roku. Tylko załącznik z organizacjami „zasłużonymi” się zmienił. W wyborach w 1989 roku PZPR i partie sprzymierzone otrzymały ok. 25% głosów, przy 69% frekwencji, nieźle zważywszy na 45 lat autorytarnych rządów, świeżą pamięć stanu wojennego i co naważniejsze głęboki kryzys gospodarczy. Jaki był poziom poparcia dla PZPR w PRL, pewnie różny zależnie czy był to PZPR późnego Gomułki czy wczesnego Gierka. No i jeszcze jedna istotna kwestia, niechęć do PZPR nie oznaczała niechęci do socjalizmu, ani w 1970, ani w 1976, ani w 1980. Także w roku 1989 gdyby ludzie mieli świadomość, że głosowanie na Solidarność oznaczają rządy Balcerowicza i ZChN to wynik byłby inny. W drugiej turze wyborów prezydenckich w 1995 Kwaśniewski dostał 11 mln głosów, co można uznać za unieważnienie drogi wybranej w 1989 roku, choć nie jako powrót do tego co było wcześniej.
Sama doskonale pamietam te czasy, ale podzialu na „prawdziwych Polakow” I „Zydow” z KOR-u jakos sobie za diabla nie przypominam (mimo czestych kontaktow wowczas I z \kuroniem, I Litynskim). Powiem nawet wiecej „prawdziwy Polak” Macierewicz uwazal sie za KORowca (podobnie jak I „Zyd” Kuron) przez caly stan wojenny. Problemy rozpoczely sie dopiero w Magdalence I po Magdalence. Innymi slowy, prosze poczekac jeszcze ze 40 lat, by ludziom zaczac tego typu kity wciskac..
Kuroń się sprzedał.
„Dwa miesiące po Zjeździe, najpiękniejszy i najbardziej masowy ruch społeczny w dziejach świata zdławiły czołgi generała Wojciecha Jaruzelskiego”. Parę miesięcy temu przeglądałem witrynę CNN. Trafiłem na obszerny artykuł i galerię dotycząca zimnej wojny i upadku komunizmu w Europie. Nie było słowa o Solidarności i ani jednej fotki. Obszernie za to akcentowano przywódczą w Europie i upadku komunizmu rolę Niemiec oraz wkład amerykański. Piękne fotki Reagana w Berlinie i stwierdzenie, że kiedy coverował Kennedy’ego używając frazy:”Ich bin ein Berliner” to z pewnością słyszeli go po drugiej stronie muru. Nikt nam Polakom nic nie da. Zapamiętajcie moje słowa.