Większość historyków od dawna nie ma wątpliwości, że Wikingowie zdołali dopłynąć do Ameryki. Dlaczego jednak tak mało wysiłku włożyli w próby założenia tam stałej kolonii? Odpowiedź wydaje się dziecinnie prosta: już wcześniej znaleźli dla siebie „Nowy Świat”, pełen darmowej ziemi, surowców i wolny od władzy królów. Tyle tylko, że nie był to American Dream, ale... Icelandic D
Pomijając oczywiste różnice pomiędzy rzeczywistością X i XV-XVI wieku, historia podboju Islandii w zaskakującym stopniu przypomina wielki wyścig do „Nowego Świata”, jaki rozegrał się u progu nowożytności. Tyle tylko, że w rolach głównych występowali wówczas szwedzcy i norwescy podróżnicy, a nie kupcy z Italii, Hiszpanii czy Portugalii.
IX wiek: Epoka wielkich odkryć
Trudno dzisiaj określić z całą pewnością kto jako pierwszy dopłynął do Islandii – wyspy odległej od Skandynawii o niemal 1000 kilometrów. To osiągnięcie przypisało sobie kilku różnych wikińskich żeglarzy.
Prawdopodobnie najwcześniej o brzegi Islandii otarł się Szwed Gardar Svavarsson, który około 860 r. zboczył z kursu na Hebrydy (i to o dobre 700 kilometrów!). Nie różnił się pod tym względem wiele od Kolumba – dopłynął nie tam gdzie chciał, ale szybko zwęszył nadarzającą się okazję.
W przeciwieństwie do XV-wiecznego odkrywcy Ameryki nie zdołał natomiast wrócić na Islandię i założyć na niej jakiejkolwiek osady. W porywach skromności zdążył tylko nadać tej ziemi nazwę – oczywiście od własnego imienia: Gardarsholm. Jak zapewnie się domyślacie, odeszła ona w zapomnienie razem z nim…
Na dłużej na Islandii zagościł dopiero Norweg, Flóki Vilgerdarson, który wyruszył do nowej krainy już kilka lat po Gardarze (kto by pomyślał, że wtedy tak szybko rozchodziły się nowinki geograficzne). Z wyprawy nie był szczególnie ukontentowany, ale podobno przyczynił się światu wymyślając nazwę nowoodkrytej wyspy. W kronice z przełomu XI i XII wieku zapisano:
Flóki wszedł na wysokie wzniesienie i ujrzał, na północy za wzgórzami, fiord pełen dryfującego lodu. Nazwali zatem to miejsce Islandią [Krainą Lodu] i takie miano nosi od tamtej pory.
Podróżnicy spędzili w odległej krainie dwie zimy i dopiero przy drugiej próbie zdołali wrócić do Norwegii. Spośród wszystkich uczestników wyprawy zadowolony był ponoć tylko niejaki Thorolf, który utrzymywał, że na wyspie, którą odkryli, z każdego źdźbła trawy kapało masło. Nazwano go zatem Maślanym Thorolfem.
Prawdopodobnie dopiero usłyszawszy o tej wyprawie, na Islandię popłynął kolejny awanturnik, Norweg imieniem Ingolf, choć także i on uznał samego siebie za odkrywcę nowej wyspy. Innym pretendentem do tego tytułu był Norweg Naddoddr, który wcześniej jako pierwszy dotarł na Wyspy Owcze.
W każdym razie z tej sporej grupy żeglarzy to nie kto inny, ale wspomniany Ingolf jako pierwszy podjął ryzyko założenia w odległym kraju stałej osady. W ten sposób powstał Reykjavik, a miało to według tradycji miejsce w 874 roku. Dalej poszło już z górki…
Wikińskie Eldorado
Pod koniec X wieku Norwegią rządził uznawany przez wielu za despotę Harald Pięknowłosy. Autorzy wydanej niedawno przez PWN książki „Państwa Wikingów” tłumaczą, że zgodnie ze średniowiecznymi sagami pierwszymi mieszkańcami Islandii byli:
regionalni wodzowie oraz ich rodziny i stronnicy uciekający przed tyranią monarchy. Stworzyli w kolonii społeczeństwo trzymające się tradycyjnego sposobu życia, który w ojczyźnie niszczony był nowym, agresywnym stylem rządzenia.
Co ciekawe dokładnie tak samo konieczność emigracji do Nowego Świata wyjaśniali sobie 600 lat później angielscy purytanie – jedni z pierwszych kolonistów w Stanach Zjednoczonych, którzy w dotychczasowej ojczyźnie czuli się prześladowani.
Życie pod butem króla rzeczywiście musiało ciążyć wikińskim indywidualistom. Islandia momentalnie stała się dla nich prawdziwą ziemią obiecaną. Według kroniki autorstwa Ariego Thorgilssona – stanowiącej najdokładniejsze źródło poświęcone wczesnej historii Islandii – już po 60 latach cała dobra ziemia na wyspie została zajęta. A to właśnie po ziemię, za którą w ojczyźnie musieliby płacić, Norwegowie wyruszali na Islandię.
Poza tym czekały tam na nich pełne ryb rzeki i świetne pastwiska. Prowadzono prawdziwą akcję reklamową, która ściągała coraz to nowych i nowych osadników. Jedna z „promocyjnych” sag powtarzała podstawowe hasła tej kampanii: zwierzęta pasą się tam same zimą, (…) są tam ryby w każdej rzece i jeziorze (…) [a] ludzi nie nękają ataki królów i złoczyńców.
Emigracja przybrała tak wielką skalę, że norweski król w końcu wprowadził… opłaty za opuszczanie kraju. Trudno oczywiście mówić o dokładnych liczbach, ale szacuje się, że koniec końców populacja średniowiecznej Islandii osiągnęła 40 000 mieszkańców. Fenomenalnie wysoka liczba, jeśli weźmiemy pod uwagę, ze nawet dzisiaj na tej wyspie żyje tylko 300 000 osób.
Od anarchii do zniewolenia
Podobnie jak Ameryka Północna w pierwszym wieku kolonizacji, także Islandia była początkowo krajem istnego chaosu. Osadnicy uciekający przed władzą państwową stworzyli kraj rządzony przez anarchię zgodnie z zasadą „wolnoć, Tomku, w swoim domku”. Tak naprawdę wyspa nie stanowiła jednej całości, ale raczej zbiór wielu niezależnych, niewielkich kolonii.
Aby zaradzić waśniom w 930 roku stworzono w końcu Althing – zwoływane co roku zgromadzenie elit całej kolonii. Ten zwierzchni organ pod pewnymi względami przypominał późniejszy o kilka wieków Kongres Stanów Zjednoczonych, który także powołano w celu pogodzenia interesów różnych kolonii.
Podręczniki do historii nazywają dzisiaj Althing (nieco na wyrost) najdłużej istniejącym parlamentem na świecie, a sam ustrój Islandii wręcz pierwszą demokracją od czasów Grecji. Nawet jeśli tak wzniosłe słowa mają jakikolwiek sens w odniesieniu do Islandii, to sielankowy obraz bogatej w żywność, surowce i ziemię kolonii szybko rozpadł się ze szczętem.
Najpierw na przeludnionej wyspie zabrakło drewna, które trzeba było sprowadzać z Norwegii. Następnie skończył się wszelki opał, przez co zimą trzeba było ogrzewać chaty… końskim łajnem. W końcu opad pyłu po wybuchach wulkanów spustoszył środowisko, ograniczając dostęp do żywności.
Na te wszystkie problemy nakładały się próby przymusowej chrystianizacji Islandii, podejmowane w ostatnich latach X wieku przez norweskiego króla Olafa Tryggvasona. Na wyspie doszło niemalże do wojny domowej, a także oficjalnie usankcjonowanych prześladowań chrześcijan.
W końcu Althing przyjął nową religię, ale dopiero po tym jak bezwzględny król… wziął do niewoli przebywających z wizytą w Norwegii członków możnych islandzkich rodów i zagroził, że ich wszystkich zabije, jeśli wyspa się nie nawróci.
Kolejni władcy Norwegii z coraz większą pokusą spoglądali na odległą, ale uzależnioną od ich pomocy (a przede wszystkim sprzedaży drewna) kolonię. Kiedy na tronie w 1217 roku zasiadł bezwzględny i przebiegły Håkon IV, stało się oczywiste, że dni niezależności i anarchii dobiegają końca.
Monarcha szczuł na siebie poszczególne islandzkie rody, zlecał skrytobójstwa i podjudzał możnowładców do wojen. Wystarczyło kilka lat, by niemal wszyscy jego wpływowi przeciwnicy na Islandii postradali życie. W końcu około 1262 roku, u kresu życia Håkona, Islandia zrzekła się swojej niezależności i uznała zwierzchność władców Norwegii. Niepodległość odzyskała dopiero w 1918 roku.
Źródło:
- Angelo Forte, Richard Oram, Frederik Pedersen, Państwa Wikingów. Podboje, władza, kultura. Wiek IX-XI, Wydawnictwo Naukowe PWN, 2010.
KOMENTARZE (9)
Literówka:
„…wziął do niewoli przemywających z wizytą w Norwegii… ”
No i trudno według mnie nazwać Islandię małą wyspą.
Ciekawy tekst.
Dzięki za czujność, literówka już poprawiona. A co to tego czy jest to mała wyspa… wiadomo, kwestia względna. Geograficznie to 18 największa wyspa świata. Ale do zamieszkania, szczególnie w epoce Wikingów nadawała się tylko niewielka jej część. Przez to ludność Islandii mogła być nieporównywalnie mniejsza niż np. Irlandii czy Wielkiej Brytanii.
Komentarze do artykułu z serwisu Wykop.pl:
dzolero:
Gdzieś czytałem ze zamieszkujacy te tereny Indianie byli bardzo agresywni. Poza tym ta osada wikingów na Nowej Funlandii w Kanadzie była bardzo oddalona od innych osad Wikingów i mialaby ogromne problemy z zaopatrzenia w podstawowe produkty.(handel wymienny z Indianami odpadał )
Na Islandii czy na Grenlandii sprawa wyglądała inaczej bo nie było tam ludności która była by tak agresywna jak Indianie.
ksy3:
dodatkowo należy zauważyć, że Wikingowie byli na mniej więcej podobnym poziomie technologicznym co amerykańscy Indianie (może delikatnie wyższym), natomiast w XV – XVI wieku przewaga technologiczna Europejczyków była już miażdżąca.
http://portalwiedzy.onet.pl/141552,,,,wolnoc_tomku_w_swoim_domku_wolnosc_tomku_w_swoim_domku,haslo.html
według licznych źródeł pierwszymi osadnikami na Islandii byli mnisi irlandzcy, a nie Wikingowie…
W 1918 r. Islandia stała się królestwem, ale w ramach unii z Danią, której to król był zwierzchnikiem wyspy. Faktyczna niepodległość to 1944 r.
Różnica między stopniem rozwoju technologicznego między wikingami a indianami to była przepaść i to wielka jak wielki kanion
brakuje wzmianki o papistach – irlandzkich zakonnikach-pustelnikach którzy według sag mieszkali na Islandii już w czasach pierwszych nordyckich odkrywców
Polecam książkę „Czarny wiking” ukazującą przyczyny kolonizacji Islandii przez Geirmunda Heljarskina. Celem była eksploatacja zasobów naturalnych m.in. morsów i fok (produkcja lin i tłuszczu do uszczelnienia łodzi) oraz ucieczka spod panowania nowego króla Norwegii. Po śmierci Geirmunda, wyczerpaniu się łowisk, buntów niewolników (zwykle Irlandczyków) powołano parlament w celu dalszego zarządzania wyspą. Potem na połowy wyprawiano się na Grenlandię.